Zanim nastąpi najazd
Dosłownie z dnia na dzień poszerza się na świecie strefa wojny. Dzięki naszym niespożytym mediom „pilotujemy” Gruzję, Afganistan, Irak – czasem przypomni ktoś Czeczenię albo Sudan. Pozostałe wojny znajdują się chwilowo w strefie mroku.
Wojny gwałtowne, konflikty tlące się latami, zdziczałe partyzantki, masakry ludności cywilnej, zamachy. Także wojny zimne i wojny zupełnie lodowate – zamrożone na chwilę konflikty, które wybuchną być może za chwilę ze zdwojoną siłą.
Głód, nędza i poniżenie setek milionów ludzi.
Nad większą częścią Afryki dawno już zgasło światło.
Europa pogrążyła się w dyskusji.
Chiny się prężą.
Rosjanie zdziwili się, że już nie pozwalają im zabijać, kogo popadnie. Że świat przestał się nagle do nich uśmiechać porozumiewawczo.
Amerykanie niszczycielami dowożą koce i namioty dla poszkodowanych przez rosyjską agresję. Wiadomo, że mogą całkiem niedługo uruchomić wyrzutnie kocy zainstalowane na okrętach podwodnych - na przykład.
Świat pokrywa się strefami konfliktów zbrojnych. Patrząc na mapę, czasem mam wrażenie, że pokój w Europie może być zagrożony już w najbliższych latach. Nie, żeby od razu pędzić do sklepu i wykupywać cukier, mąkę i ryż, ale bezpiecznie, to nie jest i nikt mi nie wmówi, że jest.
Gospodarka największych krajów Europy nie bryluje w świecie. Jej – nasza – armia nic, albo niewiele znaczy w światowych rozdaniach.
Trzeba to w końcu napisać – My Europejczycy jesteśmy na razie tolerowani przez agresywnych dzikusów, których strategii i pożądań nawet nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Tolerowani jako rynek zbytu – nic więcej.
Dla wygody i z powodu dziwacznych kompleksów otworzyliśmy bramę, przez którą wypełzła na świat - na biały – prawdziwa strefa mroku. Na razie nie przykryła nas swym bezlitosnym całunem.
W telewizji za to, oglądamy mękę ludzi, których w porywach sumienia, nazywamy naszymi braćmi, ale nic nie robimy by pomnożyć swe siły. Zachowujemy się tak jakbyśmy szukali możnego protektora.
Na razie mamy USA, które opluwamy, ile tylko śliny w ustach.
Co dalej? Ile można wisieć u klamki zaoceanicznego mocarstwa, pozorując zaangażowanie we wspólną politykę obronną?
Czas się obudzić, nim ktoś postanowi nad Europą zgasić światło. Należy wyjść z defensywy i przynajmniej spróbować pokazać, że potrafimy jeszcze raz złapać ten świat za pysk.
Zanim nastąpi najazd.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 7843 odsłony
Komentarze
Jacek, tzw swiat dalej puszcza oko do zwyrodnialców
24 Sierpnia, 2008 - 20:56
"świat przestał się nagle do nich uśmiechać porozumiewawczo."
Nie, świat dalej się do nich uśmiecha jak przysłowiowa k...a do milicjanta.
pozdr
antysalon
Jacek! c.d. czyli A czemu wasze konie takie chude?
24 Sierpnia, 2008 - 21:14
A czemu wasze konie takie chude? Bo to taka rasa!
Rosja to nadal taka jedna, wielka intelektualna tiurma. To taki wielki mentalny łagier.
Co z tego, że Putin ubrany w najlepsze garnitury. A Miedwiediew może słucha ballad Okudżawy czy Wysockiego i ma wykupiony na rok karnet na Tagankę!
Może nawet czytuje i zachwyca się Aleksandrem Błokiem!
Skoro obaj za chwilę wydadzą rozkaz roztrzaskiwania czaszek niemowlętom w Gruzji !
pozdr
antysalon
Antysalonie
24 Sierpnia, 2008 - 21:30
A co ta ja Rusków nie znam i "małpich, ich refleksji"?
Tyle tylko, że porównując ten, fakt, że sztuczny i medialny oddźwięk, z tym co potrafiła pokazać Europa w sprawie Czeczenii, jednak różnicę widzę zasadniczą.
Wymuszoną, rozgrymaszona i niewiele znaczącą, ale widzę.
Może się Kacapom kończy passa?
Pozdro