A do mnie przyszedł Dziadek Mróz!

Obrazek użytkownika Anonymous
Kraj

Budzę się rano po całkiem ślicznych snach, snach z aniołami, nagimi kobietami oraz jednym słoniem, który zaplatał się tam najwyraźniej na skutek lektury „Pawiego Tronu”

Patrzę na komórkę – 5:40. Po cholerę tak rano, skoro budzenie nastawione na ósmą?

Oj, napiłby się człowiek gorącej wody z cytryną i z miodem, ze o wizycie w łazience nie wspomnę.

Wstaję i zaraz padam, potknąwszy się o diabli wiedzą co?

Leżę z mordą na dywanie i psica dotyka mnie zimnym nosem do czoła. Pierwsza myśl, że wojna ale skoro lampka na przedłużaczu świeci czerwono, to znaczy, że prąd jest.
Zapalam na wszelki wypadek świecę i widzę, że po prostu wpadłem w stertę prezentów!

Cholera, szóstego grudnia nawet jako dziecko nie dostawałem takich stosów prezentów. Szczerze pisząc, dostawałem prezenty symboliczne a przynosił mi je, jako "poznańczykowi" - Pan „Gwiazdor”

Odwijam pierwszy. Srebrny papier w gwiazdki und galaktyki. Jakaś, prawda, deska.

Wącham! Olej na desce, znaczy się obraz.

Zapalam dodatkowo lampkę nocną by się przyjrzeć a już z chytrości takie mrowienie w palcach, że może Da Vinci albo inny Rembrandt?

Chyba nie, bo to portret Waldemara Kuczyńskiego z żyrafą w tle. Gęba nawet podobna, ale żyrafa nie bardzo. Szukam autora. Oszem, jest podpis: „Autor nieznany - XXI wiek” Wsunąłem toto pod łóżko.

Paczka z książkami. Po samym zapachu czuć, ze książki przedatowane. Wystarczy przejrzeć tytuły:

„Wernyhora, czyli problem chorób wenerycznych w dwudziestoleciu międzywojennym”

„Moliera wychodek, czyli Kałmucy górą!”

„Szpak, ptak wiosenny”

„Na przykład Plewa”

Plewę jedną znałem. Poszła w nauczycielki choć w liceum na lekcji geografii albo historii- nie pomnę - nie potrafiła wskazać Polski na mapie Europy. Wieszczka czy coś?

Wepchnąłem ksiązki pod łóżko i rozpakowałem taki maleńki pakuneczek, który uwierał mnie w żebra. Kubek – W środku był całkiem zwyczajny kubek bez żadnych znaczących obrazków czy napisów. Bywa i tak.

Została ostatnia paczka a właściwie paka. W środku łuk, strzały i tarcza. Ucieszyłbym się gdybym nie znalazł paczki z naklejkami na tarczę.

Nie napiszę kto był na tych naklejkach, bo życie oraz zdrowie jest mi bardzo miłe. Tyle, że – no znacie te gęby z TV. Bardzo szeroki zakres, od rewolucji, przez wojnę domową, aż do trzeciej światówki.

A bełty białe!
A pióra czerwone!

Wepchnąłem łuk z dodatkami pod łóżko. Diabli nadali!

Ubrałem szlafrok i gniotąc w dłoniach ekskluzywne papiery udałem się do łazienki.

-Łaaaaa!!! – Nadepnąłem na coś. Krew się leje, a z bosej stopy wystaje kawałek kości.

No, z wczorajszego obiadu resztka, a na obiad była golonka.
Zasadzka słodkiej psicy Różyczki, która stoi sobie w drzwiach, patrzy na mnie i macha wesoło ogonem.

Jak tu ją winić? Chyba za to, że wpuściła Dziadka Mroza z tymi prezentami.

Zapalam światło w pokoju gdzie sypia słodka Różenka.
Wszędzie psie zabawki, kości, talerze z przysmakami a każdy talerz z prawdziwej porcelany, a każdy przysmak umajony wiosennie.

Cholera, psa mi przekupił Dziadek Mróz!
Bywa i tak.

0
Brak głosów

Komentarze

kości zostały rzucone, poczekaj może przyjdzie św.Mikołaj

Vote up!
0
Vote down!
0

Marika

#112596