Walka z Covidem: Osobisty sukces

Obrazek użytkownika AS
Świat

Po trzytygodniowej nieobecności powracam z tekstem nietypowym dla mojej standardowej publicystyki: próbą odtworzenia własnej walki z Wirusem i spowodowanym przez niego obustronnym zapaleniem płuc.

Przyjąłem pierwszą dawkę szczepionki Pfizer-BioNTech natychmiast po powrocie do Belgradu po trzymiesięcznej nieobecności. Zapisanie się poprzez Internet z 48-godzinnym wyprzedzeniem była łatwe. Wybrałem szczepionkę Pfizer zamiast Moderna, AstraZeneca, rosyjskiego Sputnik i chińskiego Sinopharm.

Serbia jest piątym najbardziej zaszczepionym krajem na świecie, dzięki decyzji o zakupie szczepionek od wszystkich możliwych dostawców, niezależnie od uwarunkowań politycznych i cen. Mimo wszystko nie doprowadziło to do znaczącego spadku liczby zakażeń, jak się miałem wkrótce przekonać.

Pierwsze trzy dni po zaszczepieniu czułem się całkowicie normalnie i zabrałem się za swoje obowiązki, wizytę u introligatora, spacer po parku i przygotowanie posiłku dla dziesięciu osób. Wszystko było w porządku.

W niedzielę 7 marca przebudziłem się wcześnie z okropnym samopoczuciem. Przez następne dwa dni cierpiałem z powodu gorączki, kaszlu i innych przykrych objawów, próbując przy tym pić więcej płynów niż miałem na to ochotę i opychając się witaminami. Pod koniec drugiego dnia uświadomiłem sobie, że to nie była tylko reakcja na szczepionkę, jak początkowo przypuszczałem.

Moja droga przyjaciółka Maya Ristovich, lekarz chorób zakaźnych z Instytutu Chorób Zakaźnych i Tropikalnych w Belgradzie, stała się moim aniołem stróżem. Zrobiła mi test we wtorek, 9 marca, a wieczorem wynik tego testu okazał się pozytywny.

Pomimo że prześwietlenie klatki piersiowej niczego nie wykazało, Maya przepisała mi antybiotyki i witaminy, starając się w ten sposób zapobiec oskrzelowemu zapaleniu płuc. Objaśniła mi również pewien krytyczny fakt, który skomplikował mój stan: zaraziłem się Covid-19 na parę dni przed otrzymaniem pierwszej szczepionki Pfizera. Zamiast pomocy szczepionki w nabyciu odporności na przyszłe infekcję, zostałem narażony na najgorszą z możliwości: silną reakcję organizmu na pierwotną infekcję, zaistniałą prawdopodobnie w ostatnim tygodniu lutego, znacznie pogorszoną przez reakcję na szczepionkę tydzień później.

Następne trzy dni pobytu w domu rozpłynęły się we mgle gorączki, przerywanego snu, kasłania i biegania do toalety. W sobotę, z rosnącą niepewnością co do moich widoków, Maya doszła do przekonania, iż pilnie potrzebuję pełnego badania klatki piersiowej. Wyniki były dostępne późnym popołudniem i potwierdziły jej podejrzenia: miałem obustronne zapalenie płuc wywołane przez COVID. Leczenie szpitalne było nieuniknioną i natychmiastową koniecznością.

Serbia posiada państwowy system opieki zdrowotnej, podobnie jak reszta Europy, bogatej i biednej. Jak zwykle nie oznacza to, że otrzymuje się ten sam standard leczenia w każdej placówce. To jest sytuacja, kiedy osobista siatka znajomości staje się naprawdę bardzo ważna. Byłem zdeterminowany aby nie pójść do jednego z mega szpitali dla pacjentów z COVID-19, gdzie moje łóżko byłoby jednym z kilkuset w hali sportowej lub w centrum wystawowym.

Znalazłem się w szpitalu, który uważam za najlepszy w południowo-wschodniej Europie. Czterołóżkowe sale szpitalne, każda z łazienką, wysokie sufity, zbudowane w 1930 roku, a na zewnątrz zadbany ogród. To była najlepsza opcja do nabycia w krytycznym momencie.

Czy czuję się zażenowany użyciem wpływów (pociągając za sznurki)? Nie. To jest jaskrawa korupcja, czyli sposób, w jaki załatwia się sprawy w tej części świata. Przysługi są wymieniane i negocjowane w systemie, który jest w ogólności bardziej sprawiedliwy i przyzwoity niż struktury lepiej zamaskowanej korupcji w świecie zachodnim. Byłem bardzo wdzięczny moim przyjaciołom za dopilnowanie abym znalazł się tutaj pod pierwszorzędną opieką, a nie w jakiejś ogromnej placówce.

Ale była też negatywna strona, która przekształciła te początkowe dni w mętne wyobrażenie. Dwóch z moich trzech współlokatorów było w bardzo zaawansowanym wieku i cierpiało na demencję ze skłonnościami do nocnych urojeniowych wrzasków i okrzyków. Zapadnięcie w sen, już i tak zakłócone moim niekończącym się kaszlem, stało się prawie niemożliwe do osiągnięcia. Jeden z współlokatorów (lat 92) zmarł następnej nocy, a pielęgniarki w ostatniej godzinie rozwinęły ruchome ścianki aby zapewnić odrobinę prywatności w ostatnich chwilach starego. Drugiemu (lat 86) podano inhalator. Nie wyobrażam sobie aby to miało pozytywny rezultat.

Dzięki sympatycznej pielęgniarce zostałem w końcu przeprowadzony z nieznośnego usytuowania do innego pokoju. Wszyscy trzej współlokatorzy w mojej nowej siedzibie byli uzależnieni od tlenu, ale nie dogorywający, więc po raz pierwszy od kilku dni udało mi się trochę przespać. Tydzień później opuściłem ten działający zgodnie z planem szpital, aby kontynuować walkę z wirusem w domu, będąc przy tym dobrze zaopatrzony w antybiotyki, kortykosteroidy, witaminy itp.

O wiele bardziej interesująca niż zapiski moich codziennych udręk jest opowieść o tym, jak czas stał się elastyczny i trudny do określenia w trakcie moich niedomagań. Niechętnie zagłębiam się w te zagadnienia, czując się bardziej swojsko z geopolityką i wojnami kulturowymi niż klarownym przekazem o prawie śmiertelnej chorobie. Lecz aby zrozumieć, co mi się przydarzyło w ciągu ostatnich czterech tygodni, przydałoby się zaznajomić z Czarodziejską górą Thomasa Manna (Der Zauberberg), wielopłaszczyznowym arcydziełem o chorobie i śmierci, a przy tym pionierskim studium nad upływem czasu i naszej niepewnej, zniekształconej percepcji jego realności.

Począwszy od pierwszego dnia objawów COVID-19 aż do dziś, ponad trzy tygodnie później, nie jestem w stanie określić z całą pewnością, co się stało, kiedy, ani też jak i dlaczego. Ten problem przypomniał mi wyraziście Mannowską Zeitroman, powieść o czasie, która wtłacza lata w dni i rozciąga dni w lata. Relacja Manna jest w dosłownym znaczeniu prawdziwa: w ciągu niecałego miesiąca doznawałem uplastycznienia czasu, co było dezorientujące i niepokoiło. Ta dziwna elastyczność czasu jest najbardziej trwałym, cennym i wartym cierpienia doświadczeniem związanym z wywołanym przez COVID zapaleniem płuc.

W przeciwieństwie do protagonisty Manna, Hansa Castorpa, nie mam zamiaru zmieniać trzytygodniowego pobytu w siedem lat. Davos, gdzie Castorp przebywał podczas swojej choroby, jest drogie i nudne, co więcej zacząłem czuć wstręt do zapierających oddech szwajcarskich widoków. Moje zaciszne mieszkanie w Belgradzie, ze ścianami wypełnionymi książkami, oraz troskliwa kobieta, na razie mi wystarczą.

Ale powrócę do powieści Manna i jej odwiecznych wątków utraty sił i śmierci. Przed chorobą nie uporałem się w pełni z perspektywą odejścia, pomimo że mam 66 lat. Mój niepokój wyrasta ze świadomości, iż ​​jestem wyjątkowo nieprzygotowany na spotkanie z Najwyższym Sędzią i w znacznym stopniu niepewny zdania rachunku za każde moje słowo i uczynek.

W drugim tygodniu mojej choroby perspektywa śmierci stała się dla mnie zupełnie obojętna, bez względu na to jak niepokojąca mogła być wcześniej. Rozpalony gorączką, ale nagle mniej przejęty, czułem, że wszystko byłoby dobrze, nawet gdybym z tego świata odszedł. Obwieszczam ten fakt bez melodramatycznych intencji. Teraz, kiedy czuję się lepiej, wizja umierania na nowo mnie niepokoi, ale nie tak, jak to było wcześniej. Te doznania zmobilizowały mnie aby zacząć pracować szybciej i bardziej intensywnie nad przygotowaniami do tego momentu. Mimo wszystko marzec nie poszedł na marne.

Po rozważeniu kwestii: wirus jest prawdziwy i paskudny. Nie jest wymyślony, chociaż mógł być celowo opracowany w laboratorium. Posiada możliwość zabijania, dlatego szybka fachowa pomoc jest niezbędna. Zapalenie płuc wywołane przez COVID jest wyjątkowo niebezpieczne, ale, jak mogę zaświadczyć, niekoniecznie musi się zakończyć śmiercią. Fachowcy robią wszystko, co w ich mocy, a po roku trwania pandemii wydaje się, że wiedzą, co robią. Musimy im zaufać. Sam byłem świadkiem ich poświęcenia, a przy tym i dobrego nastroju, na przekór wszystkiemu.

Nie istnieje oczywisty wielki spisek, aby stworzyć z tego wirusa narzędzie totalitarnej globalnej kontroli, co nie jest zaprzeczeniem, iż ​​źli ludzie nie będą go chcieli użyć do takiego właśnie celu. Biurokraci i przedstawiciele władz rzadko dobrowolnie rezygnują z nowo nabytych uprawnień.

Nie wiem, kiedy skończy się ten globalny dramat, ale z całą pewnością wiem, że to doświadczenie uczyniło mnie pokornym. Sprawiło, że na nowo przeczytałem arcydzieło Manna z nowo nabytym rozumieniem jego genialnych spostrzeżeń. To nie lada wyczyn ...

 

Chronicles Magazine

Autor: Srdja Trifkovic*

Tumaczenie: AgnieszkaS

]]>https://www.chroniclesmagazine.org/blog/battling-covid--a-personal-score/ (link is external)]]>

 

*Dr Srdja Trifkovic jest serbsko-amerykańskim publicystą, politykiem i historykiem.

 

Zamieszczone ilustracje:

"Der Zauberberg"- Good Reads

"The Isle of the Dead " (Wyspa umarłych) - ProvideoCoalition

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)