Rosjanin, który osobiście zamordował 7 tys. Polaków. Poznajcie twarz kata

Obrazek użytkownika Anonymous
Historia

3 kwietnia 1940 roku wyruszył pierwszy transport jeńców kierowanych na egzekucję do Katynia. Niedługo będziemy obchodzić kolejną rocznicę tej zbrodni. Do największych zbrodniarzy i katów narodu polskiego należał Rosjanin, Wasilij Błochin.

KIM BYŁ RADZIECKI ZBRODNIARZ WSZECH CZASÓW?

Wielu katów, którzy mordowali ludność polską na terenach zajętych przez wojska sowieckie we wrześniu 1939 r., nigdy nie zostało osądzonych. Mordowano nie tylko inteligencję, lekarzy, nauczycieli czy oficerów lub policjantów – mordowano kobiety i dzieci w sposób, którego okrucieństw nie sposób jest opisać.

Do największych zbrodniarzy tamtego okresu czasu należał komunista, radziecki aparatczyk, Wasilij Błochin (ur. 1895 zm. 3.02.1955). Był on Rosjaninem, wysokim funkcjonariuszem NKWD, jak podają dostępne źródła, przez blisko 30 lat zawodowo zajmował się głównie mordowaniem ludzi na zlecenie.

Źródła dostępne podają, iż w okresie od 1926 roku do 1953 własnoręcznie wymordował – co udokumentowano – osobiście, ze szczególnym okrucieństwem, nawet do 50 tys. osób.

Zabijał, gdyż sprawiało mu to ogromną osobistą przyjemność. Gdy w 1940 Stalin i Beria wydali rozkaz o wymordowaniu polskich oficerów, przebywających w sowieckiej niewoli, zgłosił się on osobiście i na polecenie Stalina wyjechał na czele plutonu egzekucyjnego do Kalinina (dzisiejszego Tweru), by wykonywać wyroki śmierci na polskich oficerach, internowanych we wrześniu 1939 r.

Ten rosyjski zbrodniarz był jednym z głównych organizatorów i wykonawców mordów na wziętych do niewoli polskich oficerach, stojąc na czele specjalnie do tego powołanej przez Stalina i Berię grupy operacyjnej. Kierował osobiście i bezpośrednio egzekucjami na polskich oficerach z obozu filtracyjno-represyjnego w Ostaszkowie, wykonując osobiście wiele tych wyroków. Egzekucje oficerów polskich rozpoczął już od 5 kwietnia 1940 przy ul. Sowieckiej 2 w Kalininie. Ofiary jego mordu chowane były głównie w wykopanych rowach w Miednoje na terenie letniska. Jak podają źródła, nie mógł się doczekać, kiedy będzie strzelał w tył głowy polskich oficerów. Po dokonywanych zbrodniach, cieszył się z tego, co zrobił, pijąc wódkę. Opowiadał wówczas ze szczegółami i swoją dumą mordercy, jak po strzale w tył głowy, z zabijanych ludzi tryskał mózg z krwią oraz kawałkami czaszki. Właśnie dlatego polecał on głowę katowanych Polaków obwiązywać szmatami. Innych jego wypowiedzi, jakie można przeczytać w dostępnych źródłach, nie przytoczę, gdyż są zbyt drastyczne.

W JAKI SPOSÓB MORDOWAŁ POLAKÓW?

Ten kat katów przygotowywał się starannie do dokonywania zbrodni, posiadał specjalny, zaprojektowany przez siebie ubiór, w postaci skórzanych pilotki, długiego fartucha i rękawic aż po łokcie. Tak ubrany, jak rzeźnik, by krew pomordowanych go nie ochlapała, rozstrzeliwał z przyjemnością, jak podają źródła oficerów polskich. Bił rekordy zabijania strzałem w tył głowy.

Do piwnicy budynku NKWD, gdzie rozstrzeliwał Polaków (głównie z niemieckiego Waltera, bo ten się nie przegrzewał), jak ponoć sam twierdził, sprowadzano w ciągu jednego dnia nawet do 250 osób. Bilans tamtej wiosny dla ekipy pod wodzą Błochina to 6311 rozstrzelanych Polaków.

ZA DOKONANE ZBRODNIE NA POLSKIM NARODZIE OTRZYMAŁ ZASZCZYTY I WYRÓŻNIENIA.

Błochin – morderca i kat bestialsko zamordowanych polskich jeńców wojennych, jako szef plutonu egzekucyjnego z Łubianki, otrzymał z ZSRR za dokonywanie tych zbrodni na Polakach w ciągu swojego życia wiele nagród państwowych wyróżnień i pochwał.

Związek Radziecki, a konkretnie sam Józef Stalin, szczególnie cenił tego kata Polaków za umiejętności i wydajność w mordowaniu ludzi z zimną krwią. Mordował mężczyzn, mordował kobiety, mordował dzieci, nie mając nigdy wyrzutów sumienia. Mordował, bo to lubił. Gdy pod koniec lat 1930. kolejna fala czystek zmiotła większość jego kolegów i byłego szefa NKWD, Nikołaja Jeżowa, Błochin ocalał, by dalej zabijać na rozkaz Stalina.

Kat nigdy nie stanął za swoje zbrodnie ludobójstwa przed trybunałem międzynarodowym. Nie był też sądzony jak zbrodniarze hitlerowscy za swoje zbrodnie, ma on wszakże na koncie nie tylko polskich oficerów z Miednoje, ale także wielu „wrogów narodu” – marszałka Michaiła Tuchaczewskiego czy Nikołaja Jeżowa. Szacuje się, że rozstrzelał osobiście nawet około 50 tysięcy osób w Związku Radzieckim, tak zwanych „wrogów ludu”. Nazywano go gwiazdorem zbrodni albo rodzynkiem stalinowskich zbrodni. Ostatniej zbrodni dokonał już w 1953 r.

Ironią losu jest to, że Błochin spoczywa (nie jako jedyny z katów NKWD) na moskiewskim Cmentarzu Dońskim, niedaleko grobów ofiar represji.

PAMIĘTAĆ NALEŻY ZAWSZE!

Zbrodnie ludobójstwa dokonane przez Niemcy hitlerowskie, zostały przez społeczeństwo międzynarodowe rozliczone, a winni ich dokonania zostali przykładnie ukarani. Dlaczego zatem zbrodnie Stalina i jego katów – jak opisanego Błochina – którzy nigdy nie stanęli przed wymiarem sprawiedliwości, nie zostały dotąd rozliczone?

Pamięć o tych bestialsko pomordowanych Polakach przez NKWD, o ich katach – zbrodniarzach ludobójcach, którzy tego dokonali – musi trwać zawsze. Jesteśmy to winni tym Polkom i Polakom, zamordowanym przez sowieckich siepaczy. Zbrodnie dotychczas nierozliczone muszą zostać ukarane i napiętnowane na arenie międzynarodowej. Zbrodnie Niemieckie zostały rozliczone a sprawcy ukarani, zbrodnie Sowieckie nie doczekały się tego losu i póki do tego nie dojdzie to ta zadra zawsze będzie tkwiła w sercach Polaków.

Chwała i wieczna pamięć o pomordowanych w bestialski sposób przez stalinowskich oprawców.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)