Poseł Karski za sterami kamikaze

Obrazek użytkownika xiazeluka
Kraj

Wojciech Cejrowski w jednej ze swoich książek podróżniczych („Gringo wśród dzikich plemion”) opowiada, że jeśli idzie się przez amazońską dżunglę, to należy bez najmniejszego wahania wykonywać polecenia przewodnika. Nie tylko polecenia – także zachowania.

Jeśli Indianin padnie nagle na ziemię, zamknie oczy i zacznie wycofywać się rakiem, to bez namysłu należy skopiować tę akrobatykę. Filozofowanie grozi utratą nie tylko zdrowia, lecz i życia. Nie jest to kwestia odwagi, lecz nieznajomości obcego środowiska.

Pan poseł Karski Karol najwyraźniej nigdy surwiwalu nie uprawiał, a zwrot terra incognita kojarzy mu się co najwyżej z pojemnikiem do przenoszenia padalców, przeto niczego się nie boi. Tak nieskończone męstwo wyklucza kompromisy, przeto kiedy pan Prezydent Kaczyński potępił zachowanie pilota rządowego samolotu podczas sierpniowego lotu do Gruzji, natychmiast oponował się przy swoim wodzu:

Pilot rządowego samolotu jest tchórzem i powinien stanąć przed sądem wojskowym

Na werbalnych pogróżkach się nie skończyło, pan poseł Karski Karol był bez litości dla strachajły – złożył w prokuraturze wojskowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa z art. 343 par. 2 kk. Ku ogólnemu pożytkowi przytoczę treść przepisu:

Art. 343.
§ 1. Żołnierz, który nie wykonuje lub odmawia wykonania rozkazu albo wykonuje rozkaz niezgodnie z jego treścią, podlega karze aresztu wojskowego albo pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa wspólnie z innymi żołnierzami lub w obecności zebranych żołnierzy albo następstwem czynu określonego w § 1 jest znaczna szkoda majątkowa lub inna poważna szkoda, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Niesubordynacja wołająca o pomstę do nieba. Tylko – czyja?

Wyobraźmy sobie, że towarzyszymy zwierzchnikowi sił zbrojnych w locie rządowym samolotem. W pewnym momencie Kaczyński mówi do pilota: „Leci pan za wolno, zbyt lękliwie, po nudnej linii prostej. Proszę mi oddać stery, pokażę panu parę figur wyższego pilotażu” i chwyta za wolant. Befehl ist Befehl! Czy pan Prezydent potrafi latać – o tym oficjalne biogramy milczą, zachodzi uzasadnione podejrzenie, że zwierzchnik pilota sterować statkiem powietrznym nie potrafi. Ręka w górę – kto, oprócz oczywiście pana posła Karskiego Karola, nie doznałby napadowego stanu lękowego?

Każdy chyba kierowca miał okazję usłyszeć od żony lub teściowej wyrzut „Jak ty jedziesz? Zwolnij, skręć, przyspiesz!”. To jeszcze pół biedy, jednak przywołajmy przed oczy wyobraźni obraz tłumu pasażerów, doradzających jeden przez drugiego kapitanowi odrzutowca lub transatlantyku najwłaściwszy sposób postępowania. Coś tu nie gra, prawda? Właśnie dlatego, aby wszystko grało jak należy, w prawie lotniczym istnieje następujący przepis:

Art. 115.
1. W celu zapewnienia bezpieczeństwa lotu oraz bezpieczeństwa i porządku na pokładzie statku powietrznego dowódca jest upoważniony do:
  1)   zobowiązania, w razie konieczności, innych członków załogi do wykonywania czynności nienależących do ich normalnego zakresu obowiązków,
  2)   wydawania poleceń wszystkim osobom znajdującym się na pokładzie statku powietrznego.
2. Wszystkie osoby obecne na pokładzie statku powietrznego są obowiązane wypełniać polecenia dowódcy.

Wszystkie – czyli także pan prezydent i jego wierny giermek Karski Karol. Jest to jasne i logiczne, wszak tuzin osób wyrywających sobie nawzajem wolant to najprostszy przepis na gruntowną katastrofę. Prostota i logika to jednak za mało. Przywiązanie do Prawa i Sprawiedliwości takoż, kiedy chodzi o zaspokojenie pychy i dumne wypięcie piersi w akcie demonstracji braku trwogi. Pal licho prawo, MY wydajemy polecenie, zatem liczy się to MY, a nie jakieś ustawy. Precz ze sprawiedliwością dla wypełniającego procedury pilota, dowiózł nas bezpiecznie w miejsce przeznaczenia, za karę wsadzimy tchórzliwego łajdaka do więzienia na okres od 3 miesięcy do 5 lat!

A zatem – kto wykazał się niesubordynacją? Kontynuujmy lekturę art. 115:

3. Dowódca ma prawo decydować o:
  1)   zastosowaniu niezbędnych środków, łącznie ze środkami przymusu w stosunku do osób niewykonujących jego poleceń albo zagrażających w inny sposób bezpieczeństwu lotu lub porządkowi na pokładzie statku powietrznego

Przypominam o tym posłowi Karskiemu Karolowi w złudnej nadziei, że te dwa słowa tworzące nazwę jego partii mimo wszystko nie są pustymi sloganami.

Na szczęście jeszcze nie wszyscy w tym kraju postradali zmysły:

Wojskowa prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie pilota, który w sierpniu br., wioząc prezydenta Lecha Kaczyńskiego, odmówił lądowania w stolicy Gruzji, Tbilisi.

O odmowie wszczęcia śledztwa poinformował rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ppłk Karol Kopczyk.

Postępowanie zakończono 1 października, ale prokuratura nie informowała o tej sprawie. - Prokuratura stwierdziła brak znamion czynu zabronionego - powiedział Kopczyk.

Pilotowi tym razem się upiekło, jednak nie może znać dnia ni godziny. Panowie K&K są tak dzielni, że w każdej chwili mogą zapragnąć dowieść nieulękłości, usuwając ze swej drogi opornych dowódców samolotów prokuratorską sankcją. W rezultacie piloci zapewne niedługo dojdą do jakże słusznego wniosku, że szkoda ich nerwów na takie przepychanki i gremialnie odmówią nie tylko wykonywania rozkazów zwierzchnika sił zbrojnych, lecz także w ogóle świadczenia Mu usług taksówkowych.

I wtedy wreszcie wszyscy będą zadowoleni: lotnicy przestaną się denerwować, a pan poseł Kurski Karol będzie miał okazję samodzielnie usiąść za sterami i popisywać się techniką pilotażu.

Japońscy kamikaze zatopili 56 statków i okrętów. Jestem przekonany, iż pan poseł Karski Karol nie przestraszy się takiego wyzwania.

 

Brak głosów