Bitwa warszawska – w ich oczach

Obrazek użytkownika xiazeluka
Historia

Towarzysze! Głównym źródłem wykładów niniejszych są moje wspomnienia. Korzystałem również z niektórych publikacji burżuazyjnych, niemniej brak czasu nie pozwolił mi zatrzymać się nad tym zagadnieniem tak długo, jak byłbym pragnął i jakby należało.

Takimi mniej więcej słowami rozpoczął swoją relację towarzysz Tuchaczewski, w 1920 roku głównodowodzący Frontu Zachodniego (Pochód za Wisłę, Łódź 1989). Michał Tuchaczewski (1893-1937) był przypadkową osobą na niewłaściwym miejscu: ten przeciętny podporuczniczyna (awans na najniższy stopień oficerski otrzymał w 1914 roku), który wojnę spędził bezpiecznie w niemieckim obozie jenieckim, dzięki akcesowi do WKP(b) otrzymał niemal natychmiast pod komendę cała armię. Przykład awansu pionowego, godnego Juliusza Cezara, Napoleona czy innego samorodka talentu militarnego, lecz w tym przypadku stanowczo zbyt pospiesznego. Tuchaczewski do postawionych mu zadań w 1920 roku po prostu nie dorósł – czego nie zrozumiał do końca swego zbrodniczego żywota. Był reprezentantem trącącej średniowieczem „taranowej” sztuki walki, polegającej na uporczywym marszu przed siebie bez oglądania się na boki. Konsekwencją takiego sposobu wojowania jest narażenie się na potężny cios w odsłonięte flanki – co jest metodą przeciwdziałania nietrudną do odgadnięcia nawet dla średnio bystrego laika. A przeciwnikiem Tuchaczewskiego w bitwie warszawskiej nie był jakiś ignorant, lecz sztab tworzony przez prawdziwych żołnierzy…

Na początku sierpnia 1920 roku Tuchaczewski dał się ponieść entuzjazmowi w ocenie sytuacji na froncie:

Ciągłe niepowodzenie, ciągłe cofanie się ostatecznie złamały zdolność do boju armii polskiej. Było to już nie to wojsko, z którym wypadało nam się mierzyć w lipcu tegoż roku. Całkowite zdemoralizowanie, całkowita niewiara w możliwość powodzenia podkopały siły zarówno dowódców, jak i rzeszy żołnierskiej. Cofano się bez żadnego powodu. Tyły były wprost zawalone przez dezerterów. Żadne represje nie mogły odtworzyć porządku i zaprowadzić dyscypliny. Na dobitkę, łączyły się z tym jeszcze obostrzone antagonizmy klasowe.

Ten katalog pobożnych życzeń musi budzić uśmiech politowania, tym bardziej, że taranujący polskie linie Tuchaczewski – wedle jego własnej relacji, ewidentnie noszącej znamiona olśnienia po fakcie – widział niebezpieczeństwo, polegające na rozejściu się obu sowieckich frontów (Zachodniego i Południowo-Zachodniego) na dwa rozbieżne kierunki działań. Dlaczego zatem Tuchaczewski nie wstrzymał cugli, aby poczekać na wyrównanie frontu? Z powodu wspomnianego wyżej: podporucznik dowodzący grupą armii geniuszu zażył dopiero po zakończeniu wojny. W sierpniu 1920 roku żadnych takich rozterek nie miał:

…nasza ofensywa rozwijała się bez przerwy. Stawało się jasne, że nie czas myśleć o wahaniach, odpoczynkach, ale że nadszedł czas, kiedy jednym uderzeniem ostatnim trzeba rozstrzygnąć posunięte daleko wypadki.

Gotując się do owego „ostatniego uderzenia”, geniusz rozprasza jeszcze bardziej swoje armie, rzucając na północ korpus konny Gaja i kilkanaście dywizji piechoty, chociaż, jak sam pisze:

Nasze siły w tej decydującej chwili były rozdrobnione i zorientowane w różnych kierunkach.

To są te horyzonty myśli wojskowej u podporucznika postawionego na czele grupy armii. Skąd ta beztroska? Bo Tuchaczewski „oczekiwał co chwila”, że otrzyma wsparcie z południa w postaci dwóch armii konnych. Strateg łatający front nie realnymi pułkami, lecz swoimi oczekiwaniami to widok godny pożałowania…

O polskiej kontrofensywie na swoje lewe skrzydło dowiedział się Tuchaczewski dopiero po dwóch dniach, 18 sierpnia. Natychmiast wydaje rozkazy odwrotu na Grodno (które można streścić do „Ratuj się, kto może”), z tupetem dokonując następującego podsumowania, z którego de facto wynika, że to on był zwycięzcą:

Tak kończy się ta nasza świetna operacja, wobec której drżeć musiał cały kapitał europejski, który odetchnął swobodnie dopiero po jej ukończeniu.
Polacy, włożywszy w swoją kontrofensywę tę całą resztę energii, jaka im została, stracili dech i nie mogli rozwinąć osiągniętych powodzeń.

Na koniec jego humorystyczne resume bitwy warszawskiej:

Za zasadniczą przyczynę nieudania się operacji należy uznać za mało poważny stosunek do zagadnień przygotowania dowództwa wojskowego. Środków technicznych brakło głównie dlatego, że nie zwrócono na nie należytej uwagi. Dalej, brak przygotowania niektórych naszych wyższych dowódców czynił niemożliwym poprawianie na miejscu braków dowodzenia technicznego.

Podziwiajmy godny uwagi zabieg stylistyczny towarzysza marszałka: jakieś nieokreślone „dowództwo wojskowe” było niepoważne, ktoś nieznany i bezimienny nie poświęcił wystarczającej uwagi technice, a jacyś inni tajemniczy „wyżsi dowódcy” wykazali się niekompetencją. Ta ostatnia uwaga jest szczególnie zabawna – pamiętajmy, że wygłosił ją carski podporucznik… W sumie – Tuchaczewski jest bez winy, omyłki, brak powagi i właściwego przygotowania wykazali jacyś tajemniczy obywatele, których Tuchaczewski zapewne nie zna, jako że nie wymienia żadnych nazwisk. Nawet skromnie przemilcza, kto stał na czele tych wszystkich błaznów bez „przygotowania dowódczego”, co to popisywali się dekoncentracją uwagi i niekompetencją, tak jakby się nagle zawstydził swojej wysokiej funkcji.

Warto zauważyć, że legenda o przyczynie niepowodzenia Tuchaczewskiego pod Warszawą nie jest jego autorstwa, on jedynie gorliwie podchwycił oskarżenia Trockiego:

Gdy niebezpieczeństwo dla armii Tuchaczewskiego stało się całkiem oczywiste, a Głównodowodzący rozkazał, by Front Południowo-Zachodni zmienił swój kierunek ruchu […] Komenda Południowo-Zachodnia, zachęcona przez Stalina, kontynuowała ruch na zachód. […] Gdyby Stalin i Woroszyłow oraz analfabeta Budionny nie prowadzili własnej wojny w Galicji, a Czerwona Konnica była na czas w Lublinie – Armia Czerwona nie doznałaby klęski.
[Lew Trocki Stalin, Londyn 1947, str. 332]

Towarzyszowi Trockiemu również nie należy ślepo wierzyć – on po prostu załatwiał w ten sposób swoje osobiste porachunki z paroma innymi bandytami tego samego pokroju. Trocki i Tuchaczewski kłamią, o czym świadczy wydanie przez tego ostatniego szeregu rozkazów wzmacniających prawe skrzydło swoich wojsk, a więc pogłębiające słabość styku obu Frontów. Stosowna decyzja Głównodowodzącego Kamieniewa, nakazująca dwóm armiom Frontu Południowo-Zachodniego przejść pod komendę Frontu Zachodniego, została wydana dopiero 13 sierpnia i nie miała żadnego związku z przeciwdziałaniem polskiej kontrofensywie, ponieważ Tuchaczewski po prostu nic o niej jeszcze nie wiedział. W rezultacie:

A gdy klęska spadła – każdy oskarżał drugiego. Trocki – Stalina, Stalin – Smilgę, Tuchaczewski – Budionnego, a Woroszyłow – Tuchaczewskiego.
[Norman Davies Biały orzeł, czerwona gwiazda, Warszawa 1985, str. 147]

Krótko pisząc – szajka zbirów spotkała się na melinie po nieudanym skoku, by nawzajem przerzucać się odpowiedzialność za niepowodzenie w akompaniamencie wulgarnych przekleństw i atawistycznych okrzyków. Interesujące, że szczególnie w zachodniej historiografii Woroszyłowa i Budionnego uważa się za skończonych kretynów, Stalina za cwanego tępaka, Trockiego za intelektualistę, a sprawcę klęski pod Warszawą, Tuchaczewskiego – za geniusza sztuki wojskowej. Łaska historii na pstrym koniu jeździ…

PS. Jeszcze jedne godne ubolewania spostrzeżenie – pierwszego maja, w tak zwane święto pracy, wszędzie powiewają, nie wiedzieć czemu, flagi narodowe. Dzisiaj, 15 sierpnia, łyso jak na pustyni. W mojej okolicy tylko na moim domu powiewa narodowa chorągiew, patrioci pierwszomajowi najwyraźniej rocznicy zwycięstwa nad bolszewizmem aż tak wysoko nie cenią…

Brak głosów

Komentarze

to był kompletny idiota. Wygrał jedynie z chłopami z widłami w guberni tambowskiej.

Wymyślił jednak jedną rzecz, którą później zachowano. A mianowicie rozszerzanie bazy wojny polegające na znajdowaniu na zajętych ziemiach usłużnych agentów.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#1934

To u nas wnuki takich agentów stworzyły nawet kilka partii i nie raz doszły do władzy. Niezwykle skuteczna strategia.

Vote up!
0
Vote down!
0
#1938