Rozwiązywanie „problemów” a la Lewo i Niesprawiedliwość

Obrazek użytkownika xiazeluka
Kraj

Godzina 6 zero zero. Walenie do drzwi.Zaspany, rozczochrany mężczyzna siada na łóżku i rozgląda się nieprzytomnie dookoła. Ze stojącego obok łóżeczka rozlega się płacz dziecka.

Mężczyzna wyskakuje z łóżka, usiłuje wzuć bambosze niepewny czy najpierw iść otworzyć drzwi czy raczej uspokoić niemowlę. Sytuacja rozwiązuje się sama – kilkunastu ubranych w czarne kombinezony komandosów wchodzi do mieszkania razem z drzwiami.

- Stać, nie ruszać się! – antyterroryści wymierzają w mężczyznę broń długą. – Pad na glebę, ręce szeroko i ani nam tu, tekaem, drgnij!
 
Zaskoczony mężczyzna powoli kładzie się na podłogę, kilku komandosów pomaga mu kopniakami. Dziecko w łóżeczku się zanosi. Dowódca ogląda się przez ramię i krzyczy:
 
- Clear!
 
Do pomieszczenia dostojnie wchodzi inspektor w kapiącym od złotych dystynkcji mundurze. Badawczo rozgląda się po mieszkaniu, ma ściągnięte w kierunku nosa brwi i surowy wyraz twarzy. Staje nad powalonym gospodarzem i delikatnie trąca go błyszczącą oficerką.
 
- Niezapowiedziana kontrola Państwowej Inspekcji Rodzinnej. Jestem inspektor X. Moje nazwisko jest utajnione, aby uniknąć potencjalnego odwetu ze strony kontrolowanych, co jest zgodne z Ustawą o Ochronie Danych Osobowych Bardzo Ważnych Urzędników Państwowych. Sprawdzamy jakość opieki rodziców nad dziećmi. Niech ktoś uciszy tego bachora!
 
Jeden z komandosów wtyka dziecku w usta smoczek nasączony eterem. Maluch chwilę ssie, po czym traci przytomność.
 
- Nie jest dobrze – kontynuuje inspektor. – Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest dobrze. Dlaczego dziecko płakało? Nie umiecie się nim odpowiednio zająć, zgadza się?
 
- Przecież to wy je obudziliście – stęka mężczyzna. Trudno mu mówić z kolanem jednego z antyterrorystów wbitym w szyję. – Tym waleniem w drzwi. Wcześniej słodko spało…
 
- Typowy wykręt – podsumowuje inspektor. – Prymitywne, prostackie kłamstwo, które słyszymy podczas prawie każdej kontroli. Dziecko na pewno było głodne i nieszczęśliwe. Już my was nauczymy poprawnej opieki na przyszłością narodu i ZUSu! Ale, ale… - zagląda do opasłego skoroszytu. – Mam tu informację, że dziewięć lat temu zostaliście schwytani pijani w trakcie jazdy rowerem po drodze publicznej. Jesteście osoba podejrzana i święty Jarosław wie, dlaczego w ogóle nie odebrano wam dziecka zaraz po porodzie. Sierżancie – inspektor daje znak podwładnemu – przynieście alkomat.
 
- Ale o co chodzi? Przecież cztery lata temu kara została zatarta, a moje dane usunięte z centralnego rejestru skazanych… - usiłuje protestować kontrolowany.
 
- Widzicie, sierżancie, jaki cwaniak? – Inspektor i podoficer kiwają porozumiewawczo głowami. – Myśli, że zatarł ślady i jest czysty. Ale nie z nami takie numery, dobro dzieci usprawiedliwia przechowanie takich informacji po wsze czasy. No, jazda, dmuchaj w alkomat.
 
Mężczyzna dmucha. Alkomat rozbłyskuje czerwonym światełkiem.
 
- Ha! 0,23 promila! – krzyczy inspektor. Dwóch komandosów rzuca się na mężczyznę z kajdankami, czterech innych ubezpiecza ich z bronią gotową do strzału, sierżant ostrzega przez krótkofalówkę snajpera na dachu sąsiedniego budynku.
 
- Informuję was – głos inspektora nabiera urzędowego tonu – że naruszyliście przepisy Ustawy o Wychowywaniu Dzieci w Trzeźwości. To poważne przestępstwo, zagrożone karą bezwzględnego pozbawienia wolności do lat 18. A w warunkach recydywy – słyszcie? To was dotyczy, łajdaku – a w warunkach recydywy nawet dożywociem. Zostajecie zatrzymani. Wyprowadzić go, a lokal opieczętować. A propos, gdzie jest matka dziecka?
 
- Nocna zmiana… Żona… Pracuje… Muszę do niej zadzwonić… - bełkocze przerażony mężczyzna.
 
- Ja wam podzwonię! Dzwonnik z Notre Dame się znalazł… W więzieniu sobie będzie mogli porozmyślać nad swoim zbrodniczym postępowaniem! Co „jedno piwo wczoraj”? Dorosły chłop, a nie wie, że już najmniejsze dawki alkoholu wpływają na koncentrację, zdolność rozumowania, ocenę sytuacji? Są politycy, którzy w ogóle nie piją! Moglibyście brać z nich przykład… No, ruszać się wychodzimy.
 
Mieszkanie pustoszeje. Mija kilka minut. Ponownie pojawia się inspektor.
 
- Cholera jasna, znowu to samo, ciągle zapominam o najważniejszym… - podchodzi do łóżeczka i bierze na ręce uśpione niemowlę. – Tyś, tyś, w rodzinie zastępczej  będziesz miał jak u pana Boga za piecem.
 
 
PS.Cholera, ja też zapomniałem o najważniejszym – oto źródło mojego natchnienia.
Twoja ocena: Brak Średnia: 1 (1 głos)