Zamknąć Kamińskiego
Oczywiście nie dosłownie. Na to nie
ma jeszcze, niestety, klimatu bo opinii publicznej nie spodobało się
nawet dużo mniej radykalne usunięcie PiSu z komisji śledczej.
Kamińskiego trzeba zakneblować, i temu prawdopodobnie służy złożone
wczoraj przez Wojtunika doniesienie o popełnieniu przestępstwa.
Komunikat CBA: Po wnikliwej i długotrwałej analizie materiałów odtajnionych
oraz okoliczności ich odtajnienia powstało uzasadnione podejrzenie iż
ówczesny Szef CBA mógł przekroczyć swoje uprawnienia i ujawnić w sposób
nieuzasadniony informacje stanowiące tajemnicę państwową, co
spowodowało zagrożenie dla bezpieczeństwa prowadzonych spraw operacyjnych.
Gazeta Wyborcza: W analizach z 12 sierpnia i 10 września przekazanych premierowi a potem najważniejszym osobom w państwie ujawnione zostały bardzo szczegółowo metody pracy operacyjnej .
Można się z nich zorientować jakich i wobec kogo używamy technik a
nawet kto mógł z nami współpracować - tłumaczy "Gazecie" osoba z kręgu
obecnego kierownictwa CBA. Rano TVN 24 podała, że wczoraj nowy szef
CBA, Paweł Wojtunik wysłał do prokuratora generalnego zawiadomienie o
podejrzeniu popełnienia przez Kamińskiego przestępstwa ujawnienia
tajemnicy państwowej i przekroczenia uprawnień.
Paweł Wojtunik wszedł do CBA 13
października, zważywszy na to, po co i w jakich okolicznościach został
tam skierowany, można przyjąć, że dokumenty dotyczące "afery
hazardowej" były pierwszymi po jakie sięgnął. Jeśli prawdą jest
informacja Gazety, że powodem doniesienia na Kamińskiego jest to, co
zawarł w notatce dla premiera, to bardzo mnie dziwi, że ustalenie iż
ujawnienie tych informacji zagroziło śledztwom, zajęło Wojtunikowi
blisko dwa miesiące. Tyle trwało ustalanie czy notatki Kamińskiego
zagroziły śledztwu, czy naradzanie się, jak można z tego zrobić
paragraf na Kamińskiego? Obawiam się, że to drugie, bo obie notatki są
krótkie i dużo do zastanawiania się tu nie ma, gdyby informacje w nich
podane miały zaszkodzić śledztwu, Wojtunik wiedziałby to zaraz po ich
lekturze. Teraz jednak będzie można winą za popsucie śledztwa obarczyć
Kamińskiego i odwrócić uwagę od sprawy przecieku. A także od treści
samych notatek, które pogrążają premiera, a przy okazji także
Cichockiego. Wojtunik zareagował
doniesieniem na Kamińskiego nie po tym, jak sam przeczytał notatki, ale
dopiero po tym jak przeczytaliśmy je my. To wskazuje, co w nich jest groźne i dla kogo.
Cała sprawa jest dość kuriozalna, bo
Wojtunik oskarża Kamińskiego, że zagroził śledztwu ujawniając
premierowi kilka pozyskanych w tym śledztwie informacji. Premierowi,
Sekretarzowi ds. Służb Specjalnych przy Premierze, i kilku innym
najważniejszym osobom w państwie posiadającym certyfikat dostępu do
informacji ściśle tajnych. Jeśli Szef CBA ma zostać oskarżony o
ujawnienie informacji swoim dwóm szefom - Tuskowi i Cichockiemu - to
będzie całkiem zabawnie. Tym bardziej, że nie wyobrażam sobie, żeby w ślad za doniesieniem na Kamińskiego nie poszło doniesienie na Cichockiego.
Za niedopełnienie obowiązków. Cichocki był pierwszą osobą, która
otrzymała obie notatki Kamińskiego, a jako Sekretarz Kolegium ds. Służb
Specjalnych przy premierze odpowiada za działania służb i to on
powinien natychmiast wezwać Kamińskiego i pouczyć go, że zamieszczając
w notatkach takie informacje naraża śledztwo. Tymczasem Cichocki przez
długie tygodnie nie zrobił nic, wyręczyć go musiał Wojtunik. Powinien
więc usiąść na ławie oskarżonych obok Kamińskiego, bo to pod jego okiem
i za jego przyzwoleniem Kamiński zrobił to co zrobił, a on miał prawo,
możliwości (i obowiązek) go przed tym powstrzymać. Mam nadzieję, że
prokurator analizujący doniesienie Wojtunika weźmie to pod uwagę i
rozszerzy zakres śledztwa.
Nie tylko o Cichockiego, ale także o
Wojtunika. Jeśli ujawnienie pewnych informacji w notatce dla premiera i
kilku najważniejszych osób w państwie, posiadających dostęp do
materiałów ściśle tajnych, jest taką zbrodnią, to co dopiero mówić o
tym czego dopuścił się Wojtunik? To
Wojtunik przesłał obie notatki komisji śledczej z adnotacją "jawne",
dzięki czemu szybko - i całkiem legalnie - znalazły się one w mediach i
w internecie, gdzie przeczytać je może każdy . Jeśli ich treść - jak utrzymuje anonimowy informator Czuchnowskiego - "zdradza bardzo szczegółowo metody pracy operacyjnej. Można się z nich
zorientować jakich i wobec kogo używamy technik a nawet kto mógł z nami
współpracować", to opinia publiczna dowiedziała się o tym nie za sprawą Kamińskiego, a za sprawą Wojtunika.
Nie jestem prawnikiem ale zakładam, że Szef CBA może ponownie nadać
klauzulę tajności dokumentowi, z którego uprzednio została zdjęta,
jeśli uważa, że została zdjęta niesłusznie, z naruszeniem prawa, i ze
szkodą dla dobra śledztwa. Dlaczego zatem Wojtunik
nie utajnił obu notatek, tylko wysłał je jako "jawne" do komisji
śledczej, skazując je na pewny przeciek do mediów, i do opinii
publicznej? Jeśli Kamiński jest winny przekroczenia uprawnień bo za
jego sprawą fragmenty podsłuchów poznały najważniejsze osoby w
państwie, to nie ma siły, Wojtunik jest winny niedopełnienia obowiązków
bo za jego sprawą obie notatki w pełnym brzmieniu poznała cała Polska.
Prokuratorzy będą mieć teraz niezły zgryz, jak tu się dobrać do
Kamińskiego, nie ruszając przy okazji Cichockiego i Wojtunika. Bo jeśli
są winni, to wszyscy trzej, nie wiadomo który bardziej.
Żartuję oczywiście, wszyscy wiemy, że
nie chodzi o przestępstwo Kamińskiego, tylko o to, że jego
przesłuchania nie da się odwlekać w nieskończoność, bo nawet lemingi
się pokapują, że ktoś się bardzo boi tego co miałby do powiedzenia. Nie
tylko o "aferze hazardowej", ale także o swojej współpracy z Tuskiem i
Cichockim po jej wybuchu. "Zbiegiem okoliczności", akurat wtedy, kiedy
do komisji śledczej trafiły notatki Kamińskiego wskazujące, że w
sprawie spotkania z 14 sierpnia kłamał raczej Tusk niż Kamiński, trwała
medialna nagonka na Kamińskiego za rzekome kłamstwo ws. "tarczy
antykorupcyjnej", i nie tylko politycy PO, ale nawet sam minister
sprawiedliwości na zapas dyskwalifikowali przyszłe zeznania Kamińskiego
na temat tego spotkania.
Rafał Grupiński: Moim zdaniem Kamiński jest kłamcą. A to [rzekome kłamstwo Kamińskiego ws. tarczy antykorupcyjnej] pokazuje, że kłamał także w sprawie sierpniowego spotkania z premierem .
Minister Sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski: Jak
się okazało, w grudniu zeszłego roku minister Cichocki z Kancelarii
Premiera wysłał pismo do CBA prosząc o objęcie nadzorem toczących się
prywatyzacji. To stawia duży znak
zapytania nad słowami wypowiadanymi przez byłego szefa CBA i nad tym na
ile one wiernie oddają przebieg zdarzeń i faktów .
Zbieżność w czasie przesłania komisji
notatek Kamińskiego i intensywnych polityczno-medialnych zabiegów nad
zakwestionowaniem jego wiarygodności nie była przypadkowa, podobnie jak
nie było przypadkowe "odkrycie" wideoloteryjnego lobbingu Kamińskiego i
wstrząsającej "analizy" CBA akurat w tym samym czasie, kiedy obie
notatki wypłynęły do mediów. Nieprzypadkowa jest także niechęć
Platformy do zgrillowania Kamińskiego przed komisją, choć w świetle
tego co mu publicznie zarzuca, powinna przebierać nogami do
rozprawienia się z oprawcą swoich najlepszych ludzi. Przecież ma na
niego tyle kwitów, tyle haków, dlaczego więc zamiast skonfrontowania go
z nimi, śledczy z Platformy wolą go obgadywać do dziennikarzy, nie chcą
osobiście dorwać i przeczołgać?
17 listopada Wasserman zgłosił wniosek formalny o powołanie Kamińskiego
na świadka, ale Sekuła nawet nie poddał go pod głosowanie. 18 listopada
Wasserman ponowił swój wniosek, postulując aby Kamiński był jednym z
pierwszych świadków, na co Neumann zgłosił listę swoich 18 świadków, na
liście nie było Kamińskiego, był za to Gadzinowski i Natalii-Świat, a
Neumann przekonywał, że bez certyfikatu dostępu nie można "realnie i
uczciwie" przesłuchać Kamińskiego. Wyrzucenie Kempy i Wassermana na
chwilę oddaliło nieuchronne, ale nie na zawsze przecież, bo opinia
publiczna nie kupiła argumentacji i nie dała się wciągnąć w coraz mniej
nieśmiałe propozycje, żeby komisję całkiem zlikwidować a sprawę "afery
hazardowej" zostawić w rękach prokuratorów. Kiedyś więc Kamiński
przesłuchany będzie, po doniesieniu Wojtunika siłę rażenia tego co
będzie miał do powiedzenia będzie można neutralizować na kilka
sposobów:
- rozłożeniem winy za przeciek także
na Kamińskiego, gdyby nie jego nieostrożność, do Zbycha i Rycha nie
miałoby przecież co wyciec, a skąd wyciekło - to już nieistotny
szczegół, - eksponowaniem wątku rzekomego przestępstwa w mediach, które relacjonując sprawę będą mogły podkreślać, że Kamiński jest "podejrzany w licznych śledztwach",
aż się wdrukuje opinii publicznej, że to tylko kłamca (co już się udało
wmówić przy okazji "tarczy antyrakietowej"), ale też szkodnik
ujawniający tajne informacje i psujący śledztwa. - dalszym odwleczeniem przesłuchania Kamińskiego, które za chwilę trzeba będzie przesunąć "z uwagi na dobro toczącego się równolegle postępowania prokuratorskiego".
- zakneblowaniem Kamińskiego, do tej
pory wystarczał wydany mu przez Wojtunika zakaz wypowiadania się do
mediów, teraz taki zakaz będzie mógł wydać mu prokurator prowadzący
postępowanie. - utajnieniem "dla dobra śledztwa" przesłuchania Kamińskiego przed komisją śledczą, gdy już się nie da go dłużej odkładać i trzeba go będzie w końcu wezwać.
Jeśli doniesienia Gazety na temat
treści zawiadomienia złożonego przez Wojtunika się potwierdzą, to
bardzo mnie ono cieszy. Po pierwsze dlatego, że pokazuje jak wielki
jest strach przed Kamińskim. Po drugie dlatego, że sporo mówi o
Wojtuniku. Po trzecie dlatego, że jeśli prokuratorzy się na to załapią
i zechcą oskarżyć Kamińskiego, będą musieli oskarżyć także Cichockiego
i Wojtunika, bo obaj w tej sprawie winni są tragicznego w skutkach
niedopełnienia obowiązków. Obserwować jak Wojtunik złapał się za własną
rękę - bezcenne.
Wpisy powiązane:
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1392 odsłony
Komentarze
miłe złego początki, lecz koniec żałosny...te mury runą...
12 Grudnia, 2009 - 17:34
obserwując hecę z aferą hazardową od chwili ujawnienia cmentarnych stenogramów, dostrzegam pewną prawidłowość. Jest nią systematyczne sprowadzanie, nawet w nazwie, afery do hazardu, w sytuacji gdy powinna ona nosić nazwę afery przeciekowej Tuska! Takie działanie pozwala zyskiwać na czasie (analizy ustaw od roku 2003) i mataczyć w sprawie zasadniczej, pozostawiając Tuska w cieniu. Czy Kamińskiego dopuszczą przed komisję? Wątpię. Braknie czasu. Oni wiedzą o co może pytać Wasserman (na tzw. wszelki wypadek należy go wykluczyć pod byle jakim pozorem z komisji) i co na te pytania ma do powiedzenia Kamiński. Wiedzą również i to, że Tusk postawiony przed byłym szefem CBA ( w ramach konfrontacji), wypadłby katastrofalnie! Wracając do afery hazardowej. Ona oczywiście również była. Ale większym gatunkowo skandalem jest przeciek z kancelarii premiera...
Podziwiam cię zawsze
13 Grudnia, 2009 - 02:49
Podziwiam cię zawsze Kataryno za wnikliwość i chłodną ocenę sytuacji.