INTYMNOŚĆ

Obrazek użytkownika jazgdyni

Przez szpalty NP przetacza się gorąca dyskusja na temat jawności, anonimowości i deklaracji. Już pewnie niedługo niektórzy zażądają opuszczenia gaci, zanim będzie można rozpocząć z nim dyskusję.

Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie świat, gdyby wszyscy mogli czytać myśli drugich? Jacy byliby ludzie, jakie byłyby społeczeństwa? Jedno wielkie mrowisko. Tłumy automatów robiących co należy. Nie byłoby kłamstwa i sekretów. Ba, nie byłoby niespodzianek.Świat byłby o wiele nudniejszy i bardzo przewidywalny. Nie byłoby polityków i polityki. Oni przecież żyją z kłamstwa. Przestępstwa też by wyglądały inaczej, bo nie można by już było knuć i planować. Pewnie jakoś byśmy żyli, ale byłby to zupełnie inny świat.
Jednakże Dobry Bóg Ojciec zadbał o to, by nasze myśli, nasze wewnętrzne życie było dobrze chronione. By było tylko naszą własnością.
Dlatego dał nam intymność.

W czasach, gdy najbardziej prywatne sprawy obnosi się na sztandarach i transparentach, gdy się głośno krzyczy: - jestem gejem, jestem ateistą, jestem katolikiem, cofam się do dzieciństwa i przypominam sobie ojca.
Był on bardzo wrażliwym człowiekiem. Ale nie był wylewnym. Swoje uczucia miał pod ścisłą kontrolą. Dla nieznającego go bliżej, mógł się wydawać człowiekiem surowym. Nie był w takiej postawie odosobniony. Taka była większość ludzi. Bardzo wysoko stawiano i otwarcie demonstrowano wszystko, co związane było z intymnością.

Intymność jest ostatnim bastionem, który dominujące obecnie na świecie neoliberalne lewactwo usiłuje zdobyć i zniszczyć, tworząc współczesną paskudną kulturę.
Nie ma być już żadnych świętości. Wszystko ma być jawne i wystawione na publiczne światło.

Tak dotąd nie było. W miarę cywilizacyjnego rozwoju i wzrostu kultury intymność i prywatność tylko wzrastały. Były rzeczy zarezerwowane tylko do ścisłej rodziny. Inne dotyczyły wyłącznie współmałżonków, a już zupełnie inne samego pojedynczego człowieka. Dar Boży, jakim były indywidualne, zabezpieczone myśli, pozwalał segregować ściśle wszystko na to, co prywatne i na to, co publiczne. Wytworzyły się bardzo konkretne kanony kulturowe, które dbały o to, by był w tym niemalże religijny podział – sacrum i profanum.
Drzwi do sypialni, w sensie dosłownym, zazwyczaj były ściśle zamknięte.
Ci, których było na to stać, budowali swoje kaplice i w prywatności odprawiali swój kult religijny. Pozostałością tego jest kaplica w naszym pałacu prezydenckim.
Ludzie coraz bardziej zakrywali swoje ciało. Obnażanie się publiczne było bardzo wulgarne. Odbierało intymność.
Obecnie, w trakcie kryminalnych przesłuchań, jak chce się psychicznie złamać przesłuchującego, to rozbiera się go do naga. To bardzo skuteczna metoda nagminnie stosowana i przez Rosjan i Amerykanów.

Intymność, tak jak zostałem wychowany przez wspomnianego ojca, a potem sam rozwinąłem w swoim rozumie, wiąże się również z ochroną moich poglądów. Szereg z nich jest moją, jak najbardziej prywatną sprawą.
Dotyczy to tych najwyższych i najbardziej osobistych przekonań.

Uważam mianowicie, że moja religijność i moje wyznawanie wiary jest najbardziej intymnym aspektem mojego życia. Żenuje mnie kobieta, która na wycieczce do Watykanu, rzuca się i leży krzyżem na marmurowej posadzce Kaplicy Sykstyńskiej. Tak, potrafię rozumieć egzaltację i ją akceptować u innych, jednakże jest to dla mnie, prywatnie, żenujące.
Być w tłumie wiernych i wspólnie przeżywać Boga to co innego. Tutaj nad poczuciem intymności dominuje poczucie wspólnoty obcowania z Panem. Jednakże intymność nie pozwala na przekraczanie pewnych granic, poza którymi jest ostentacja. Wówczas jest to dla mnie religijność na pokaz. Albo w merkantylnych interesach. Jak wzięcie ślubu po to by zostać premierem. W ostentacji jest dużo fałszu i hipokryzji. Nie uważam, że jest to uczciwe.

Jeszcze większym zaprzeczeniem intymności są wszelkiego rodzaju spędy i zebrania o podłożu seksualnym. Wszelkie te marsze wolności, czy parady miłości. One w tej całej ostentacji są po prostu obelżywe. Mówiłem już o odbieraniu człowieczeństwa przez publiczne obnażanie, lecz tutaj dochodzi jeszcze demonstrowanie atrybutów seksualności, chamskich, wulgarnych narzędzi i ubiorów, kobiet wymalowanych, jak plastykowe lalki, gumowych penisów, odsłoniętych piersi. W tym zdegenerowanym tłumie, świadomie wystawionym na widok publiczny, z ostentacją bez granic, tacy politycy, jak Senyszyn i Kalisz wywołują jak najgorsze skojarzenia – burdel-mama i satyr-libertyn. Oni już całą swoją intymność utracili.

Miłość, seksualizm i macierzyństwo, obok wiary i religijności, są najbardziej osobistymi elementami życia doczesnego. Tak, jak ja to pojmuję. Chronione najsilniejszym pancerzem ludzkiej osobowości. Najgłębsze i najbardziej dramatyczne. Prywatne – obcym wstęp wzbroniony.

Nie mniej intymnością można się dzielić. Lecz tylko wyłącznie w dwóch przypadkach: w miłości i w wielkiej przyjaźni. Rzadko człowiek obnaża się całkowicie. Delikatnie porcjuje, ile ze swojej intymności może oddać drugiemu człowiekowi. Im większa miłość, tym więcej intymności oddajemy. Zazwyczaj wzajemnie, tworząc nową, intymną wspólnotę.

Zwyrodniały świat, opanowany obecnie przez kulturowych dewiantów, lewaków, neoliberałów, popłuczyny po ruchach hippisowskich i chińskiej rewolucji kulturalnej, dąży do odebrania nam całej prywatności. Podstępna, pełzająca propaganda powoduje, że zmienia się mentalność, nawet tych, uważających się za solidnych konserwatystów. Domagają się oni głośnych deklaracji i wyznania wiary. Głośno masz powiedzieć, kim jesteś, w co wierzysz i co lubisz, a czego nie. Ciśnie mi się zawsze w odpowiedź: - a gówno to ciebie obchodzi; to moja prywatna sprawa.
Z jednej strony karykaturalna ustawa o ochronie dóbr osobowych, a z drugiej strony władze, pracodawcy i przeróżne instytucje zbierające jak najwięcej informacji o nas.

Podobne zjawiska przenikają do blogosfery. Paru zaciekawionych blogerów tutaj chce znać z imienia i nazwiska każdego dyskutanta, do którego raczą się odezwać. Po każdym kontrowersyjnym wpisie komentatorzy żądają deklaracji – jesteś katolikiem, komuchem, agentem?
Z jednej strony to normalne – chcemy wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Jednakże w swojej natarczywości, przekraczane są granice intymności.
To również kwestia kultury i wrażliwości. Chłodni Anglicy mają coś, co nazywane jest "splendid isolation" – sfera wokół siebie, której obcy nie powinien przekraczać, jeżeli nie chce być uznany za chama (nadmienię, że splendid isolation bardziej jest znany, jako rodzaj polityki UK, niemieszania się do spraw Europy). Niestety, w blogosferze te granice są nagminnie przekraczane. Ludzie bez żenady pytają się i dyskutują o sprawach, o których co najwyżej można porozmawiać z mężem lub żoną. Ewentualnie z doktorem albo spowiednikiem.

Zastanówmy się, czy chcemy się pozbyć naszej naturalnej intymności. Czy na każdym kroku będziemy dokonywać wyznania wiary. Nie tylko tej boskiej, ale również na temat różnorakich przekonań. Czy staniemy się człowiekiem całkowicie opisanym i zdefiniowanym; jak to się teraz ładnie mówi – transparentnym.

Powinniśmy walczyć. Nie dać sobie odebrać intymności. Zachować tradycyjny model: tajemnice małżeństwa, sekrety rodzinne. I niezależność i indywidualność osobistych poglądów.

To się również wiąże z szufladkowaniem i stygmatyzacją. Szczególnie blogerz neurotycy lubią mieć to precyzyjnie podzielone: swój, albo eskimos, parch, komuch, agent, fanatyk lub wariat. Przekonany jestem, że każdy z nas zakwalifikowany jest do którejś z tych kategorii. To się wiąże z naturalnym poczuciem porządku i systematyczności . By jednak móc zakwalifikować kogoś do danej kategorii muszą naruszyć strefę intymności drugiego. Jak nie mogą, to sobie same produkują.
Neurotycy mają o wiele bardziej zdecydowane opinie o drugich i znacznie bardziej utrwalone. Nieważne – prawdziwe, albo fałszywe.

Koledzy, całkiem czujnie określili nowy typ uczestnika blogosfery. Są to stalkerzy. To angielskie określenie oznacza dosłownie "podglądaczy". Zafiksowanych na danej osobie. Stalker chce wiedzieć jak najwięcej o swojej ofierze. On jest jak najbardziej za łamaniem wszelkich barier intymności. Często wypytuje on swoją ofiarę o najbardziej prywatne sprawy. Otwarcie i bez zażenowania. Z drugiej jednak strony, sam usilnie stara się pozostać maksymalnie w ukryciu. Czyli mocno chroni swoją intymność, a interesuje go złamanie intymności innych. To jest właśnie dewiacja powstała przez te kulturowe zawirowania lewactwa i neoliberałów.

Czy to publiczne obnażanie się przyjmie? Czy intymność, skromność, poczucie przyzwoitości zanikną zupełnie?
Nie wiem.

Twoja ocena: Brak Średnia: 3 (2 głosy)