Gottfried Benn o pesymizmie

Obrazek użytkownika Andrzej Pańta
Idee

Gottfried Benn

 

Nihilistycznie czy pozytywnie?

O sytuacji człowieka współczesnego

 

Być może powinniśmy dać sobie wreszcie spokój ze słowem „nihilistyczny”. Przecież nihilizm od dwóch stuleci jest pojęciem wyzutym nieomal z wszelkich znaczeń. Zintegrowaliśmy owo pojęcie — używając nowszego współczesnego wyrażenia — tzn. wchłonęliśmy i przerobiliśmy je. Człowiek współczesny nie myśli nihilistycznie — w swoje myślenie wprowadza ład i ustanawia sobie pewien fundament dla swego istnienia. Dla wielu współczesnych fundament ów polega na rezygnacji, rezygnacja ta nie jest jednak nihilizmem; rezygnacja doprowadza swe perspektywy aż na skraj ciemności, lecz zastrzega sobie też dystans wobec tej ciemności.

Odrobinę inaczej idzie z pesymizmem. Wydaje się stanowić obszar emocji nierozwiązywalnych współczesnej ludzkości. W pirenejskiej wiosce znalazłem się przed słonecznym zegarem, na którego ogromnej tarczy przeczytałem łacińską sentencję: vulnerant omnes, ultima necat — co się tłumaczy: Ranią wszystkie — ostatnia zabija; ma się na myśli godziny — gorzka prawda pochodząca z mroków Średniowiecza. I w monachijskim Muzeum Niemieckim znajduje się zegar wodny: Nimfa, która swymi łzami wypłakuje minuty i godziny; czas odczytuje się z ilości jej łez — źródło starożytne. Albo pomyślmy o Azji, o buddyzmie, który był ucieleśnieniem tego wszystkiego, co kiedykolwiek wyraził i pomieścił w sobie pesymizm: wygaszenie — wywianie — gwieździsta nicość — pesymizm o zabarwieniu egzystencjalnym z wyraźnym nastawieniem na unicestwienie zarodzi życia. W tym kontekście przypomina mi się, że na tym stopniu ogólności w ogóle nie ma dzisiaj prawdziwego pesymizmu, gdyż ta ogólność, jeśli można tak powiedzieć, jest pozytywna. Mimo wojen i bitew, mimo mentalnych zniszczeń i politycznej ślepej uliczki, ludzkość jako całość jest euforyczna. Z wielu stron wyłania się obraz takiego człowieczeństwa, które wierzy, że w gruncie rzeczy prawie nic nie może być zatracone, ta wiara zaś nie jest bynajmniej religijna, ale też nie cyniczna; bardziej nosi znamiona witalnego bezpieczeństwa, które jest zaskakujące.

Tyle odnośnie ogólności. Jednak do pytania o nastrój albo sytuację emocjonalną piszącego, ujmujemy to nieco szerzej: człowieka kreatywnego. Wydaje mi się to sprawą oczywistą, że ktoś taki, nawet gdyby miał być osobiście i prywatnie owładnięty wręcz paraliżującym pesymizmem, przez fakt, iż pracuje, podnosi się z otchłani. Spełnione dzieło jest sprzeciwem wobec rozpadu i upadku. Nawet jeśli ów twórczy człowiek powiada sobie, nawet jeśli wie, że kończą się również kręgi kulturowe, także ten, do którego sam należy — że jeden się kończy, drugi zaś wyłania się na widnokręgu, nad nim zatem bez ruchu tkwi coś niesamowitego i w rzeczy samej prawdopodobnie nie ludzkiego — człowiek twórczy spogląda temu w oczy i powiada sobie, iż w tej godzinie spoczywa na mnie nieznane i śmiertelne prawo, muszę mu towarzyszyć, w tej sytuacji muszę się bronić, sprzeciwiać się jej moją pracą i udzielać jej wyrazu.

Myślę, że rozgrywa się tutaj coś, co znajduje się poza osobowością, i — aby sprostać transcendencji tego toku postępowania — trzeba zacytować cudowne słowa Malraux z jego Psychologii sztuki, że mianowicie w Sądny Dzień nie dawne formy życia, lecz statuy będą reprezentacją ludzkości względem bogów.

 

Gottfried Benn. 1886 – 1956. Niemiecki medyk, poeta, eseista, prozaik, człowiek myślący i przekorny.

Przełożył Andrzej Pańta

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)