W gruncie rzeczy. Przyczenek do biografii
W gruncie rzeczy
Pamięci Leona Zdanowicza
Byliśmy do siebie tak podobni, choć faktycznie różniło nas bardzo wiele, jeśli nawet nie dzieliło: już sama odległość, stanowiąca pewną otchłań, lecz nie przepaść: Łobez (On) — górnośląska Dąbrówka Wielka (ja), potem, gdy się wyniosłem z mej pierwotnej lokalizacji: Łobez (On) i dolnośląskie Görlitz (ja, nadal piszące, odczuwające, rozumujące albo zapętlające się w antynomiach), zatem z góry byliśmy zdani na kontakty korespondencyjne, choć raz nie omieszkałem tam wpaść na pewną uroczystość, acz nie było mi po drodze, to przezwyciężyłem samego siebie i mą nieśmiałość, dzięki czemu poznałem p. Leona osobiście w roli redaktora naczelnego i jako człowieka prywatnego na jednym prywatnym przyjęciu w węższym gronie. —
Ale to było potem, bowiem wcześniej, w ramach zajęć nadobowiązkowych, jakie sobie zadałem, gdy dojeżdżałem na letnią szkołę leaderów w suwalskiej fundacji Pogranicza, miałem sporządzić bibliografię przekładów literatury niemieckiej na polski, jaka ukazywała się obficie w trakcie ostatniej dekady; węszyłem więc i szperałem, przewertowałem mnóstwo ukazujących się wtedy czasopism, wśród nich odnalazłem jakąś notkę o Łabuziu ukazującym się w Łobziu — zarówno o Łabuziu, jak i o Łobziu nie miałem wtedy konkretniejszego pojęcia, popytałem zatem po ludziach: zatem od prof. A. Lama dostałem adres p. Leona i napisałem doń pierwszy list. — Przedstawiłem się, iż chodzi mi o bibliografię, nad którą pracuję, żeby przysłał mi parę numerów wydawanego przez siebie pisma zawierających takie tłumaczenia. — Przysłał; bibliografię uzupełniłem, dokładnie zapoznałem się z przysłanymi mi publikacjami ukazującymi się w ramach Żebraczej Inicjatywy Wydawniczej i nie omieszkałem mu wysłać kilka moich wierszy i przekładów z literatury niemieckiej: Utz Rachowski, Rosa Ausländer, Dieter Kalka, Yoko Tawada czy Jakob Böhme — i tak było właściwie do ostatniego numeru, gdy p. Leon wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zaniemógł, przestał wychodzić ze swego mieszkania i zawiesił wydawanie tego ciekawego bądź co bądź pisma. —
Żadne zdanie nie może być przypadkowe, żadnego przypadku nie należy kwestionować jednym zdaniem: Ponieważ odległości między nami były tak rozdzierające, przedtem jak i potem, pozostawała nam jedynie korespondencja — do każdej przesyłki z nowym numerem Łabuzia dodawany był liścik: Pozdrowienia. Leon i Ludwik. — Gdy zainstalowałem sobie telefon, doszła jeszcze poczta głosowa, przez pewien czas dzwoniłem doń regularnie: nie rozpoznawał mnie od razu, prosił o dokładne dane; To mówiłem: No, to ja, Andi, z Wielkiej albo z Görlitz. – Omawialiśmy bieżące tematy lustracji, piractwa, głodowania (co przeżył wcześniej pod przymusem na Wschodzie, tego podjąłem się potem dobrowolnie), głosów o aktualnych numerach Łabuzia; wprawdzie potem zaniemógł, ale nie wyczuwałem w jego głosie rozpaczy czy rezygnacji. — Wreszcie umarł któregoś dnia, co przyjąłem boleśnie i nie bez zaskoczenia, bowiem tę wiadomość wysłano z jego komputera; zaniemówiłem i nie miałem odwagi, by coś odpisać na ten temat; na list więc zareagowałem po jakimś tygodniu, dołączając doń jedną z jego fotografii, jaką mu zrobiłem podczas tamtej uroczystości, gdy pojawiłem się w Łobziu w trakcie jednego z ostatnich Mundiali — odpowiedzi już się nie doczekałem, bo jego komputer podobno przepadł zaraz po pogrzebie. —
„Powołanie poezji jest ocalać wartości najważniejsze i podeptywane” — takie motto znalazłem na jednej z Leonowych kartek z pozdrowieniami do Görlitz. — Zawsze były mi bliskie nie tylko te słowa, ale i postawa stanowiąca fundament pod takie postępowanie i odnajdywanie rzeczy niedostrzegalnych, acz każdemu rzucających się w oczy, i to nie tylko od pierwszego zaślepienia. — Łączący nas upór w realizowaniu podjętych i wytkniętych sobie celów; potrafiłem się przecież tak skoncentrować, że wyłoniłem się na tym drugim brzegu, by nigdy go nie zapomnieć, śmiało iść ku upiorom tego świata z jego obrazem w sobie.
Andrzej Pańta
Leon Zdanowicz. 1938 – 2009. Poeta. Redaktor. Wydał m. in. Poemat pt. Łabuź i Opowiastki opowiadające. Poznałem go przez prof. Andrzeja Lama. Założyciel Żebraczej Inicjatywy Wydawniczej. Z wydawanym przez niego pismem pn. ŁABUŹ współpracowałem w latach 1997 – 2007 jako autor i tłumacz. Właśnie nadchodzi, 13. 06. 2014, 5. rocznica jego śmierci. Bardzo mi go brakuje. Kiedyś zadedykowałem mu powyższy przyczynek.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 769 odsłon