Zagadka Wielkiej Osobliwości…

Obrazek użytkownika Kapitan Nemo
Blog

Patrząc na dzisiejszy świat ( a przecież widziałem i wczorajszy )oraz na szaleńcze próby negacji Boga, polegające wyłącznie na wyszydzaniu tych, którzy w Niego wierzą, nie czuję gniewu. Bo dlaczego mam się gniewać na małpę, która – pozbawiona świadomości – nie klęknie przed obliczem Pana ? Dlaczego mam się martwić o mrówkę, której świat ogranicza się do obszaru, który zdoła przejść – chyba, że zakamufluje się w jakieś walizce lub paczce i znajdzie się na drugim końcu świata bez świadomości, że odbyła tak długą drogę ? Ja też nie martwię się o siebie, gdyż to Pan jest moim pasterzem i w gruncie rzeczy przybędę tam, gdzie On mnie zaprowadzi, jeżeli go nie opuszczę. Nie jestem jednak mrówką bez świadomości, gdyż wiem, że On mnie prowadzi do Siebie….

Aby jednak tam dojść, trzeba w to mocno wierzyć, ufając bez reszty Bogu. Ta ostateczna podróż prowadzi przez śmierć, która jest nieunikniona, jak bezwzględnie bezowocne są szaleńcze zabiegi negacji Boga. Bo przecież każdy agnostyk, ateista, czy satanista – choćby oddał diabłu duszę – śmierci nie uniknie, a śmierć jest właśnie zagadką Boga. Tak, jak i życie. Bo przecież w tym szaleństwie „postępu”, gdy nagle okazało się, że świat jednak został stworzony, trwają nerwowe próby znalezienia Stwórcy, który nie byłby Bogiem. Tak więc wymyślono - na potrzeby „postępowej” części świata - że przed stworzeniem Wszechświata nie było Boga. Była tylko Wielka Osobliwość. To wystarczy na rozum ateisty, który nie będzie przecież dociekać, czym lub kim była ta Wielka Osobliwość, która stworzyła świat…

Ale skoro, przed stworzeniem świata istniała Wielka Osobliwość, to czy pojawi się Ona także po skończeniu świata? Na to żaden fizyk lub astrofizyk nie jest w stanie odpowiedzieć, gdyż żaden rozum nie opisze zagadki początku i końca - bez Boga – nawet jeśli Go nazwie Wielką Osobliwością.

Owszem, trwają nieustanne próby wkroczenia w sprawy Boga, lecz bardziej koncentrują się na początku, niż na nieuniknionym końcu. Z jednej strony, naukowcy usiłują zderzać ze sobą hadrony w Europejskim Ośrodku Badań Jądrowych CERN w pobliżu Genewy, inni w tajemnicy próbują sklonować człowieka, a Kazia Szczuka, chce wprowadzić do szkół swoją książkę o aborcji. Bo od czasów powstania człowieka, po dzień dzisiejszy – człowiek, usiłując zgłębić tajemnicę życia – nauczył się tylko szybko zabijać i to jeszcze przed narodzeniem człowieka. Tajemnicy śmierci zaś człowiek w ogóle nie zgłębił, co najwyżej wymyślił sposoby, jak na masową skalę doprowadzać miliony ludzi do przedwczesnej śmierci. 

Tak więc do dziś, człowiek nie rozumie dzieła Boga, tak jak nie jest w stanie tego pojąć zwyczajna mrówka. Jej świat, ograniczony do tego, co widzi i dotknie – kończy się bezpowrotnie z chwilą wejścia w rewir człowieka. Wtedy zostanie bezwzględnie zdeptana i wytruta. Idąc za twórcami „cywilizacji śmierci”, którzy twierdzą, że Pana nie ma, siłą rzeczy zmierzamy ku zagładzie – jak owa mrówka, która nieświadomie wkroczyła w zakazany rewir.

Dlatego ta nasza, zdawałoby się „postępowa” cywilizacja, słusznie nazywana jest „cywilizacją śmierci”, skoro setki tysiący ludzi ginie z głodu, a miliony ludzi nie znajduje się na tym świecie, dzięki zaprogramowanej aborcji. Nasza cywilizacja kontynuuje więc dzieła Stalina, Pol-Pota i Hitlera – choć w bardziej „postępowej” formie. Bo te „postępowe” formy nakazują wręcz odrzucenie istnienia Boga -  w poszukiwaniu zagadki życia i śmierci – są więc niczym innym, jak „postępowym” faszyzmem...

Idąc na groby bliskich i dalszych – nie znajdziemy więc żadnego grobu Wielkiej Osobliwości, jaką był nienarodzony człowiek. Ten człowiek, powstały z woli Boga, a pozbawiony możliwości życia przez „postępowy” faszyzm - istnieje tylko w naszych sumieniach. Bo to za naszym przyzwoleniem ten „postępowy” faszyzm jest kultywowany, niczym wiara w Boga: W Boga Który był, Który jest i Który przybędzie. W dzień naszej śmierci…

Brak głosów

Komentarze

Amen!

Vote up!
0
Vote down!
0
#196209