Seremet, czyli powrót pancernej brzozy?

Obrazek użytkownika Tadeusz Rozłucki
Kraj

Prokurator Generalny Andrzej Seremet na miesiąc przed swą wizytą w Rosji stwierdził w wywiadzie dla RMF FM, że zeznania świadków oraz szereg innych dowodów zdaje się wykluczać wybuch jako przyczynę katastrofy. Jednocześnie wbrew opinii niezależnych polskich naukowców, którzy wyraźnie i dobitnie orzekli że brzoza nie mogła spowodować katastrofy TU 154 twierdzi, że obecnie wersja ta jest sprawdzana przez biegłych.

Na pytanie, czy przez trzy lata nie można było tego zrobić odpowiada:„prokuratura dysponuje pewnymi informacjami, pewnymi dokumentami, które wskazują na taki właśnie przebieg tego zdarzenia, ale ponieważ pojawia się możliwość zbadania tego fizycznie, na miejscu, dokonania identyfikacji indywidualnej odłamków skrzydła i odłamków znalezionych w brzozie - z tej okazji prokuratura korzysta.”

Co więcej w swym wywiadzie prokurator Seremet powraca do teorii, wedle której katastrofę miała spowodować brzoza. Twierdzi, że przesłuchano takich świadków. Naciskany jednak przez dziennikarza zastrzega, że może nie widzieli samego zdarzenia lecz obserwowali przebieg ostatnich fragmentów lotu tupolewa. Jednocześnie z całą mocą podkreśla, że nie ma niczego, co by uprawdopodobniało teorię o wybuchu na pokładzie samolotu. Jego zdaniem wywinięte blachy z zerwanymi nitami oraz odnalezienie jednego z nitów w ciele jednej z ofiar nie przesądza o hipotezie wybuchu.

Znamienna jest pewność z jaką osoby zarówno z rządu jak i z prokuratury zaprzeczają wszelkim hipotezom mówiącym o eksplozji na pokładzie samolotu. Niedawno zrobił tak minister Gowin, teraz czyni to prokurator generalny. Wszyscy zarzekają się, że mają ku temu podstawy. Jednak jak się okazuje są one bardzo kruche. Świadkowie, którzy to widzieli, ale jednak nie widzieli. Nieszczęsne drzewo, które wbrew prawom fizyki urywa skrzydło samolotu. Kompletne lekceważenie badań niezależnych naukowców oraz obliczeń i symulacji przez nich wykonanych. Stwierdzenia, że wyrwane nity w ciele ofiary o niczym nie przesądzają. Nie mówiąc już o „znikającym” trotylu. Wszystko to niestety niezbyt dobrze świadczy o obiektywizmie i otwartości na argumenty, które powinny cechować śledczych. Zamiast tego mamy uparte bajania o brzozie, nie pierwsze i nie jedyne, które w tej sprawie usiłuje się wpoić maluczkim.

Brak głosów