“Towarzysz Generał” uczy nas, że:

Obrazek użytkownika Moherowy Fighter
Kraj

Przeczytałem właśnie w „Naszym Dzienniku” artykuł, pt. ]]>Czego uczy „Towarzysz Generał”?]]>, autorstwa dra hab. Grzegorza Kucharczyka. Przedstawiane przez autora tezy i argumenty są od dawna już doskonale znane w środowisku polskiej prawicy. Autor konkluduje, że:

Jak mówił twórca “Pana Cogito”, trzeba stąpać “po ubitej ziemi” i trzeba “mieć w pogardzie szpicli”. Trzeba wreszcie korzystać z doświadczeń Drugiej Rzeczypospolitej, która w pierwszych rzędach na największych państwowych uroczystościach sadzała sędziwych weteranów Powstania Styczniowego (awansując ich wcześniej do stopni oficerskich) i kosztem wielu nakładów finansowych burzyła widoczne symbole niedawnej podległości zaborcy (np. wielką cerkiew Aleksandra Newskiego na placu Saskim w Warszawie). A przecież było wtedy wiele palących problemów społecznych, finansowych, pracowano nad zintegrowaniem dawnych trzech zaborów w jedno państwo. Jednak twórcy Drugiej Rzeczypospolitej wiedzieli od czego zacząć i do jakiej tradycji się odwoływać. Wiedziano, że nauka historii w szkole – chociaż nie ma bezpośredniego przełożenia choćby na industrializację kraju – ma bezpośredni wpływ na coś o wiele cenniejszego – na wychowanie dobrego obywatela Rzeczypospolitej. Na całe pokolenie, które potem ginęło od sowieckich kul w Katyniu i od niemieckich na barykadach Warszawy.

A ja sądzę, że są to wnioski niepełne. Otóż, jeśli się długo zamiata jakieś brudy pod dywan, to w końcu tyle ich narośnie, że można się o powstały w ten sposób garb potknąć. I chyba jest to tak prawdziwe, że po to, by to dostrzec to nie trzeba ani stopnia ani tytułu naukowego. W związku z tym, jeśli się chce chodzić po równej podłodze (i dywanie), jakby po tej „ubitej ziemi”, to może należałoby wszystkie te brudy wymieść spod niego i usunąć do kosza. By to zrobić, to trzeba znaleźć jednego odważnego, który ten dywan podniesie, by wszystkim je pokazać. Samo się nie zrobi. I to, jak sądzę, jest tym najwłaściwszym wnioskiem. Cała reszta to didaskalia. Zaś nie od sadzania sędziwych weteranów w pierwszych rzędach przyszłość państwa zależy. To zresztą jest dotychczasową zmorą, wywołującą waśnie, spory, zatargi i zadrażnienia pomiędzy takimi lub owymi Dostojnymi Reprezentantami. Inna sprawa, czy tacy weterani nie czują się, że są traktowani instrumentalnie.

I jeszcze jedno. Autor pisze:

Pokazową nauczkę już zresztą dano. Biograf Lecha Wałęsy został wyrzucony z pracy, a za “nieprawomyślną” książkę dostał “wilczy bilet” i najbliższą pracę naukową otrzymał… za oceanem. Gdzie wolność badań naukowych? Czy ktoś myślał o tym, że po dwudziestu latach trwania niepodległej Polski absolwent wydziału historii najstarszego polskiego uniwersytetu za napisanie wybitnej pracy magisterskiej (każdy, kto prowadzi seminaria magisterskie na jakiejkolwiek uczelni, musi to przyznać) zostanie wysłany do pracy w magazynie hipermarketu.

A cóżesz to środowiska prawicowe zrobiły, by ten młody człowiek nie wylądował w magazynie hipermarketu? Dlaczego on np. nie został pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu? Jak to właśnie prawica „dba” o tych, którzy robią takie rzeczy jak ten młody chłopak? A później zdiwko, że niewielu się garnie do tego, by robić owe wyłomy w michnikowszczyznie.

Brak głosów

Komentarze

A przykład tego mgr'a z Krakowa, P. Zyzaka biografa Bolka dobitnie to potwierdza!
Są szkoły prywatne świeckie i kościelne, uczelnie, instytuty, biura poselskie czy senatorskie, firmy prywatne!, redakcje, fundacje!
Nie umiano czy nie chciano zagospodarować tego utalentowanego młodego człowieka?!
Przypuszczam, że przestraszono się ? po prostu salonowego hałasu czy raczej jazgoto-zgiełku i dla świętego spokoju poświęcono go na ołtarzu poprawności!

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#46295

Znamy, znamy... Lecz przypominać nie zawadzi.

Zajączek jeden młody
Korzystając z swobody
Pasł się trawką, ziółkami w polu i ogrodzie
Z każdym w zgodzie.
A że był bardzo grzeczny, rozkoszny i miły,
Bardzo go inne zwierzęta lubiły.
I on też, używając wszystkiego z weselem,
Wszystkich był przyjacielem.
Raz gdy wyszedł w świtanie i bujał po łące,
Słyszy przerażające
Głosy trąb, psów szczekania, trzask wielki po lesie.
Stanął... Słucha... Dziwuje się...
A gdy się coraz zbliżał ów hałas, wrzask srogi,
Zając w nogi.
Wspojrzy się poza siebie; aż tu psy i strzelce
Strwożon wielce,
Przecież wypadł na drogę, od psów się oddalił.
Spotkał konia, prosi go, iżby się użalił:
"Weź mnie na grzbiet i unieś!" Koń na to: "Nie mogę
Ale od innych będziesz miał pewną załogę".
Jakoż wół się nadarzył. "Ratuj, przyjacielu!"
Wół na to: "Takich jak ja zapewne niewielu
Znajdziesz, ale poczekaj i ukryj się w trawie,
Jałowica mnie czeka, niedługo zabawię.
A tymczasem masz kozła, co ci dopomoże".
Kozieł: "Żal mi cię, niebożę!
Ale ci grzbietu nie dam, twardy, nie dogodzi:
Oto wełniasta owca niedaleko chodzi,
Będzie ci miętko siedzieć". Owca rzecze:
Ja nie przeczę,
Ale choć cię uniosę pomiędzy manowce,
Psy dogonią i zjedzą zająca i owcę.
Udaj się do cielęcia, które się tu pasie". -
"Jak ja ciebie mam wziąć na się,
Kiedy starsi nie wzięli?" - cielę na to rzekło;
I uciekło.
Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,
Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.
 

- I. Krasicki, "Przyjaciele".

Vote up!
0
Vote down!
0
#46301

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#46304

wiesz z tym "pędzącym królikiem", to jest źle zrozumiana metafora. Jak to było w "Alicji..."?

(Z pamięci) "Nieważne, by złapać króliczka. Ważne, by gonić go, gonić go. I o to chodzi." I co, by to cholera było do roboty, jeśliby się go już złapało i zrobiło lustrację oraz dekomunizację? Można by wówczas pójść sobie na polityczną emeryturę. A na niej nudno.

Vote up!
0
Vote down!
0
#46306