Po roku blogowania, czyli mała "spowiedź".

Obrazek użytkownika reign_77
Blog

Z refleksem żółwia (w sam raz, by upolować sałatę) zauważyłem, że minął już ponad rok od czasu, gdy rozpocząłem blogowanie. Od tamtego czasu trochę się wydarzyło, więc pozwolę sobie rozpisać się trochę na ten temat. Będzie to bardzo osobisty wpis.

Zacząłem w serwisie niepoprawni.pl, gdzie do tej pory także ukazują się wszystkie moje wpisy na blogu. 19. czerwca pojawił się mój pierwszy wpis "sugestia kolejnej ofiary seryjnego samobójcy". Nie ukrywam - bałem się reakcji ludzi. Wcześniej nic nie pisałem, nie planowałem brać się "na poważnie" za pisanie - jednym z głównych powodów, dla którego założyłem bloga była myśl, by "nie zwariować" z powodu nadmiernej ilości wolnego czasu, ponieważ wtedy był to czas, gdy byłem na bezrobociu już trochę i bardzo źle to na mnie wpływało. Od tamtej pory z mniejszą lub większą częstotliwością pisałem. A to o wydarzeniach bieżących, a to o polityce w ogóle, albo o globalnym ociepleniu, homolobby czy innym kłamliwym propagandom XXI wieku. Co bardzo mnie cieszyło i miało wpływ na to, że postanowiłem zacząć traktować to "trochę bardziej serio" było to, że moje teksty.. podobały się czytelnikom! Serio, nie spodziewałem się tego. Często też moje teksty były w dziale "polecanych przez redakcję" na niepoprawni.pl.

Muszę też dodać, że na Niepoprawnych nauczyłem się, że łatwo jest "zostać" palikociarzem, lemingiem, komuchem etc. - mimo tego, że takie właśnie postawy regularnie staram się piętnować. Ale cóż.. internet i anonimowość niestety robią swoje. Zadziwiło mnie jedynie, że po zniknięciu domeny nowekran.pl zostałem przez niektórych nazwany "desantowcem z NE", mimo iż od początku mojej aktywności byłem na Niepoprawnych i nigdy nie próbowałem tego ukrywać. Niemniej jednak serwis sobie cenię.

Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale krótki czas potem zacząłem kopiować swoje treści także na istniejącą wówczas stronę nowyekran.pl. Nie wiedziałem wtedy nic, by miało być cokolwiek "nie tak" z tamtymi ludźmi. Jako że chciałem być - z bliżej nieokreślonego powodu - rozpoznawalny jako Reign, publikowałem także i tam. Gdy zobaczyłem ogłoszenie, iż poszukują dziennikarzy obywatelskich na rejestracje wydarzeń z Marszu Niepodległości, postanowiłem, że się zgłoszę. Wtedy też coś mi zaświtało, czy może nie spróbować swoich sił w dziennikarstwie? Niemniej jednak było to bardziej marzenie niż plan.

Po rozmowie z Tomaszem Parolem wyszło, że mogę zrobić "praktykę" dziennikarską w Nowym Ekranie. Nie ukrywam, że taka myśl mnie kręciła - zawsze jakieś doświadczenie, coś nowego, można wpisać w papiery w przyszłości etc. Ogólnie pisałem dalej, natomiast brałem udział kilka razy w kręceniu reportażu, pisania artykułu na zlecenie (o sprawach mało ważnych, głównie obyczajowych, by serwis mógł trafić do młodych). Zrobiłem też jeden wideo reportaż sam, który potem zmontowała będąca wówczas w NE Carcinka. Był on na temat rekolekcji wspólnoty Saruel w Krypnie.

18. stycznia ruszyła samodzielna strona internetowa mojego bloga, reign77.pl. I w styczniu właśnie nastąpiło kilka poważnych zmian...

Primo - w moim osobistym życiu wydarzyła się pewna bardzo bolesna wówczas rzecz, której tutaj ujawniać nie będę. Wystarczy jeśli powiem, że bardzo mocno coś mną wstrząsnęło i wywróciło wszystko do góry nogami. Secundo - ekipa redakcyjna Nowego Ekranu odeszła od Opary. Historia zapewne wszystkim już znana, więc przytaczać jej nie będę. Przypomnę jedynie, że krótko po tym sam z własnej inicjatywy oddałem legitymację dziennikarską NE. Biorąc obydwa fakty - poczułem się mocno przybity i zdezorientowany. Nie ukrywam, że próbowałem potem podjąć współpracę z - wówczas tworzącym się - 3obieg.com. Jednak ostatecznie zrezygnowałem z publikowania tam.

W lutym, po dowiedzeniu się kilku bardzo ważnych spraw dotyczących pierwszego punktu akapitu powyżej, postanowiłem się w końcu ogarnąć - zacząłem pisać znowu. Pierwszym wpisem po tym wszystkim był tekst o tytule "Wierność - czy to dzisiaj możliwe?". Poza tym zrobiłem kilka rzeczy, które planowałem od dawna, a których nie mogłem wykonać. I tutaj mała "spowiedź" osobista: wyprowadziłem się z rodzinnej miejscowości do Warszawy, udało mi się łapać w miarę przyzwoite prace (oczywiście na umowie zlecenie, bo kto przyjmie osobę bez wyższego wykształcenia i bez statusu studenta na cokolwiek innego?), stanąłem po raz kolejny do walki przed swoją własną historią.. i wyszło mi to na zdrowie. Poniekąd zmotywowała mnie ta informacja, po części zaś pewne kazanie, które usłyszałem podczas rekolekcji weekendowych w Czerwińsku. Przypomniało mi to też pewne słowo, które mówiła moja wychowawczyni w liceum, mianowicie: "tomiwisizm", tzn. postawa bylejakości, by być takim samym, jak inni, by nie mieć własnego zdania (a broń Boże je wymawiać na głos!), by inni zmieniali świat za mnie. Nigdy taka postawa mi się nie podobała. Wtedy też postanowiłem, że nigdy nie będę kimś, kogo można określić tym mianem.

Ważną rzeczą jest też to, że postanowiłem dołączyć do redakcji bezpłatnego internetowego "Tygodnika Bardzo Prawicowego". Zdobyłem dzięki temu kontakt do kilku osób, ale o tym za chwilę. W TBP pisałem o różnych rzeczach, natomiast przeprowadziłem kilka wywiadów, co było dla mnie czymś, czego zawsze się obawiałem. Przez TBP też wzrosło we mnie pragnienie, by spróbować na serio sił w dziennikarstwie, choć nie miałem wtedy absolutnie pomysłu "jak" to zrobić. Muszę Wam się przyznać, że o dziennikarstwie myślałem już w liceum. Wyszło jednak tak, że na studia dziennikarskie nie zostałem przyjęty, przez co poszedłem na historię, którą po półtora roku i tak przerwałem - to definitywnie nie jest kierunek dla mnie.

Na blogu zaczęły też pojawiać się recenzje - filmu oraz miesięcznika "Egzorcysta". Chciałem spróbować swoich sił w innych stylach, stąd podjąłem się także i recenzji (które co jakiś czas staram się cały czas podawać). W TBP zostałem mianowany vice naczelnym. Na okres wakacyjny wydawanie pisma zostało zawieszone.

Późną wiosną nastąpiły kolejne przełomowe, tym razem dobre rzeczy.

W kilka osób utworzony został serwis parezja.pl, w którego redakcji znajduję się także ja, a który cały czas się rozrasta. Niezależny od wszelkich partii i instytucji, złożony z młodych osób o szeroko rozumianych prawicowych poglądach. Spora część redakcji składa się właśnie z członków redakcji TBP. Działamy już ponad 3 miesiące, zaś nasze teksty były już cytowane przez onet, Gościa Niedzielnego czy Frondę, zaś osób wchodzących na nasz serwis jest coraz więcej.

Drugą rzeczą jest to, iż zostałem publicystą w ogólnopolskim tygodniku "Nasza Polska", gdzie publikuję od końca maja. Jest to dla mnie pewne wyzwanie, niemniej staram się mu podołać.

Trzecią zaś - kolejna próba pójścia na studia. Jeszcze trzy miesiące temu nie planowałem w ogóle iść znowu na studia, a już na pewno nie na WSKSiM - na uczelnię o. Tadeusza Rydzyka w Toruniu. Nic mnie do Torunia nie ciągnęło, praktycznie nikogo tam nie znałem, zaś o uczelni nie miałem bladego pojęcia. Przekonał mnie do niej pewien kolega, który spędził już tam rok. Pomyślałem - czemu nie? W końcu mam pragnienie działać coś w dziennikarstwie, więc jeśli taka wola Boża - spróbuję, audaces fortuna iuvat! Złożyłem papiery i.. dostałem się (takie małe samo chwalenie się)!

Piszę dalej i - mam nadzieję - będę pisał. Staram się rozwijać na wielu płaszczyznach, także i tej. Uważam, że od lutego wyszedłem z jednej z największych pułapek, jakie życie - używając do tego pewnych ludzi - na mnie zastawiło. Odzyskałem chęć do życia i pragnienie zmieniania tego świata. Więc idę tą drogą.

Brak głosów