Won!

Nie trzeba było być specjalnie przenikliwym wizjonerem by przewidzieć upadek teamu Tuska. Tu, na NP, ludzi, którzy o tym pisali na długo przede mną można liczyć na pęczki. Nie piszę rządu, bo ten jeszcze trwa, ale jak długo i po co – sam premier chyba nie wie. Już chyba tylko przywiązanie do stołków i strach przed odpowiedzialnością nie pozwala im odejść natychmiast, ale coraz częściej odnoszę wrażenie, że liczą na cud, ostatni z tych obiecanych przez Tuska.

To wszystko się wali i pachnie żenadą do takiego stopnia, jak pomysł HGW, która kolęduje po warszawskich mieszkaniach z misją pod hasłem: przepraszam za śmiecie! Swoją drogą to hasło nienajgorzej oddaje stan spraw w III RP - ciekawe, czy się upowszechni po kongresie PO …

A brednie wygłaszane przez magików PR i dywagacje, czy obecność lub nieobecność Jarosława Kaczyńskiego na kongresie PiS wpłynie na sondaże mogą tylko śmieszyć. PO jest passe i basta! Specjaliści od koloru krawatów i mowy ciała tak samo gonią w piętkę jak ci, którym te krawaty dopasowywali do garniturów, kupowanych za nasze pieniądze.

A propos: czy ktoś mi wyjaśni co się naprawdę kryje za ostatnią pyskówką uprawianą przez Rostowskiego i Balcerowicza?

Zrozumiałem tyle: Rostowski nam głosi, że mamy najlepszy system emerytalny na świecie, Balcerowicz na to, że, owszem, mieliśmy, ale szykuje się skok na kasę i że nasze składki diabli właśnie biorą, albo wezmą za chwilę, a Rostowski kłamie. Vincent na to, że nie każdy profesor ma giętki umysł, ale nie ma się czego bać, bo on ma i - co więcej - potrafi przyznać się do błędu, a Balcerowicz nie. Jasne?

Dla mnie nieszczególnie. Uprzejmie przypominam, że ja swoją składkę płaciłem tak: najpierw musiałem na nią zarobić, potem przymusowo wpłacić do ZUS do 10-ego każdego miesiąca, potem ktoś jej kawałek odsyłał do OFE, bo tak będzie lepiej, a teraz … obaj mówią, że znają ekspertów, którzy właśnie się głowią ( za czyje pieniądze?) czy te moje pieniądze na pewno są moje.

Tusk się nie głowi – on dawno powiedział, że nie, ale żebym się nie martwił, bo to wszystko w trosce o zasobność mojego portfela.

Zaczynam lubić złodzieja, który mi kiedyś rower ukradł spod domu - za jego usługę nie musiałem płacić i dziękować za wysiłek poniesiony w trakcie kradzieży …

Pecunia non olet. No dobra, z tym się mogę zgodzić.

Nie godzę się jednak by ten śmierdzący system zatruwał mój kraj.

Nie godzę się by trwał jeszcze dwa lata.

Mam propozycję: ja wam odpuszczę moją kasę z OFE, ale wy – won!

I to już!