Aż mi się zrobiło gorąco.

A wszystko znowu przez premiera Tuska. I wcale nie chodzi o to, że oblałem się „tu i teraz” obiecaną przez niego „ciepłą wodą w kranie”. Dotarło do mnie, że rząd szykuje Polsce i sporej części społeczeństwa kolejną katastrofę.
I tak, jak zwykle pod płaszczykiem poprawy standardu życia i troski o zdrowie społeczeństwa.

Jeśli macie chwilkę, to cofnę się nieco w czasie. Kilka miesięcy temu wymieniliśmy w naszym domu centralne ogrzewanie. Całą instalację, łącznie z kotłem. Firma zainstalowała nam nowoczesny kocioł węglowy spełniający wymagane przepisami normy i posiadający odpowiednie atesty. Na dworze od jakiegoś czasu jest już dość chłodno, a ja palę w centralnym i jest nam w domu przyjemnie ciepło. Tak było do wtorku.
Pierwszego października „Wydarzenia” Polsatu podały informację, o szykowanym zakazie palenia węglem w Krakowie i całym województwie Małopolskim. Przy okazji wyszło, że rząd planuje wprowadzenie takiego zakazu od 2020 r. w całym kraju.
Od razu, bez dokładania do pieca zrobiło mi się gorąco i myślę, że nie tylko mnie.
Jakieś plotki o takim pomyśle rządu pojawiały się już wcześniej, ale mając na uwadze niski poziom ekonomiczny naszego społeczeństwa, a właściwie postępującą biedę oraz wysokie bezrobocie i , jak na Europę niesamowicie niskie zarobki – pomyślałem sobie, że przecież premier polskiego rządu nie może być aż tak głupi i nieczuły na ludzką nędzę.
Jednak - rację mieli mądrzy ludzie, mówiąc, że mylić się jest rzeczą ludzką.

Gdy tylko „wzmożenie” cieplne mi przeszło – złapałem za komputer i zacząłem szukać informacji w temacie opalania węglem. Od razu znalazłem artykuł z GW, w którym wyczytałem, że:
„Do 2020 r. Polacy będą musieli przestać ogrzewać domy węglem. Rząd chce wprowadzić program antysmogowy”.
Powiedzcie sami, jak w takiej sytuacji lubić szefa rządu?
Bo pomyślcie. Opalanie gazem z sieci gazowej jest, jak szacują eksperci (oczywiście, ci nie rządowi), mniej więcej dwa razy droższe, niż opalanie węglem. Ogrzewanie energią elektryczną jest jeszcze droższe niż gazem. Koszt oleju opałowego mieści się pomiędzy gazem i energią elektryczną.

Własnego gazu prawie nie mamy. Kupujemy gaz głównie od Rosjan po cenach prawdopodobnie najwyższych w Europie.
Ropę naftową do produkcji oleju opałowego też musimy sprowadzać z zagranicy.
Prądu, wg przewidywań rządu w najbliższych latach ma nam brakować. Elektrownię jądrową buduje nam najlepszy specjalista od budowy elektrowni jądrowych – były minister Grad.
Tak jest, nie mylicie się – ten sam, który będąc ministrem uratował polski przemysł stoczniowy.
Więc – myślę, że rząd posiada dobre rozeznanie w tej materii, iż prądu w Polsce rzeczywiście zabraknie.
Węgla kamiennego mamy w Polsce pod dostatkiem. Ale ten węgiel ma jedną zasadniczą wadę.
Mianowicie taką, że jest nasz i nie musimy go kupować za granicą.
O kurczę! Sam się zdziwiłem, że jeszcze coś posiadamy.
Ale sami rozumiecie, że to jakaś pomyłka losu, którą jak najszybciej trzeba naprawić. Dlatego rząd wdraża odpowiedni program – antysmogowy. Na „królika doświadczalnego” „Warszawa” wybrała Kraków. Jednak coś musi w tym być, że oni się nie kochają.
Media podały, że m. in. artyści krakowscy napisali nawet list w obronie Hanny Gronkiewicz-Waltz. Popatrzcie sami, co za perfidia. Byle się „odgryźć”.

Szukając materiałów dowiedziałem się przy okazji kilku ciekawych rzeczy.
Każdy, choć trochę myślący człowiek rozumie, że wyeliminowanie węgla kamiennego z opalania domów spowoduje zmniejszenie popytu na węgiel, co będzie rodzić katastrofalne skutki nie tylko w przemyśle węglowym.
.
Dziennikzachodni.pl pisze o tym tak:
„Nie jestem w stanie zrozumieć, że jednego dnia premier Tusk twierdzi: "węgiel jest naważniejszy", a drugiego zadaje cios spółkom i Śląskowi. Dlaczego ktoś chce nam zgotować taki marny los? - pyta Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki, handlu i przemysłu, także uczestnik dzisiejszej konferencji.
Każdego roku spółki węglowe sprzedają aż 15 mln ton węgla grubego, z czego 12 mln trafia do naszych pieców. To najdroższy asortyment, szybkie, pewne pieniądze....
Te 12 mln ton to urobek roczny czterech dużych kopalń. Być może ich pracownicy będą musieli iść na bruk. Zakaz palenia w piecach to także koniec dystrybucji węgla. Tymczasem w kraju węglem handluje niemal 13 tys. podmiotów: to głównie firmy małe, działające lokalnie, rodzinne. Ich miejsca pracy też są zagrożone.”
Ograniczenie produkcji o 12 milionów ton najdroższego węgla, to problemy finansowe - nie tylko dla kopalń, ale także dla wielu firm z całego kraju pracujących na potrzeby górnictwa.
Ile z nich upadnie? A ile polskich firm utrzymuje się z produkcji kotłów i pieców węglowych?

Ciekaw jestem, czy wyborcy z województwa Śląskiego kolejny raz w wyborach poprą PO?
W sumie – dlaczego by nie? Może do spółki z Małopolską?

Żeby nie było, że jestem stronniczy, to dla równowagi oddaję głos stronie rządowej. Wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz (były szef klubu PO) twierdzi, że zakaz pieców węglowych nie poskutkuje zmniejszeniem wydobycia.
Żeby skomentować coś tak głupiego i kłamliwego – trzeba dużo samozaparcia, bo przecież nie o to chodzi, by kogoś wyzywać. Nawet, gdy na to sobie zasłużył.
Tak mi się przypomina, jak w czasie manipulowania opinią publiczną, w sprawie podniesienia wieku emerytalnego – strona rządowa przekonywała, że na pewno będzie praca dla ludzi po przekroczeniu 65 roku życia.
Już wiem, czemu tego faceta też nie lubię.