Krew na rękach Millera i Rosja w mózgu Palikota

Obrazek użytkownika grzechg
Kraj

Można byłoby dziś rzucić hasło Palikot do Pakistanu, ale nieopatrznie ktoś by jeszcze zrozumiał, że ma jechać do kraju sojusznika USA, by walczyć z terrorystami. A to przecież bez sensu. Dlatego Rosja w mózgu Palikota to adekwatne określenie. Chyba nikt inny, tak jak on, nie posunął się tak daleko w prowadzeniu rosyjskiej narracji na temat Smoleńska, można nawet rzec, że stał się w pewnym momencie jej moderatorem. Dziennikarze nie są tacy głupi i dobrze wiedzą, bez nakazów, że tego gościa trzeba teraz pompować, bo ma być kimś ważniejszym niż jest. I już. I dalej myśleć nie trzeba. Nikt też tak daleko, jak Palikot, nie posunął się w sprawie domniemanych więzień CIA w Polsce. Krew polskich żołnierzy w Iraku i w Afganistanie na rękach Leszka Millera. Już była krew na rękach ś.p. Lecha Kaczyńskiego, teraz lider lewackiego ruchu sięga po głowę byłego premiera z SLD. Palikot "jedzie" maksymalnie na emocjach, dobrze wie, że żaden dziennikarz nie zripostuje go, że wysłanie żołnierzy do Iraku było konsekwencją rezolucji ONZ, a do Afganistanu wynikało z sojuszniczych zobowiązań Polski wobec NATO. Ale to nie dziwi. Mając w mózgu Putina i Rosję, trudno powiedzieć coś innego. A że przy okazji załatwiamy z Tuskiem jakieś emerytury, odgrywamy się na Millerze, to doprawdy przysłowiowy pikuś pikusiów. To betka w porównaniu z tym, że mamy oto w Polsce polityka, który bodaj jako pierwszy nazwał wysokiego dostojnika Kościoła chamem, który jako pierwszy występuje w obronie terrorystów, w tym jednego, który przygotowywał zamachy na WTC, a także na Jana Pawła II, który jako pierwszy, bez najmniejszego ostracyzmu mediów i przedstawicieli rządu, naraża swoimi wypowiedziami nasze państwo na niebezpieczeństwo ataku terrorystycznego. Jest to też duchowy ojciec krzyża z puszek na Krakowskim Przedmieściu, orędownik legalizacji narkotyków i właściwie wszystkich skrajności lewackiego myślenia. I jest to przyjaciel urzędującego Prezydenta, którego obowiązkiem jest w pierwszej kolejności dbanie o bezpieczeństwo państwa. Trawestując znaną wypowiedź byłego Marszałka Sejmu - jaki Palikot, taki Prezydent.

Godzę się z tym (bo co mogę zrobić?), że w Polsce jest jakaś rosyjska agentura, bo jest wszędzie, a rolą polskich służb jest znać ją z imienia i nazwiska, i w razie potrzeby z Polski wydalać. Ale nie godzę się na to, by dominującą narracją w Polsce była narracja rosyjska, a nie polska. Tę dominację widać doskonale od momentu „schodzenia” rządu z tematu instalacji tarczy antyrakietowej, ale najmocniej oczywiście bije w oczy ta narracja w sprawie Smoleńska, a teraz w sprawie domniemanych tortur. Jak mocno musi czuć się w Polsce Palikot, skoro sięga po oszczerstwa, skoro w świetle kamer wystawia nas na cel. Krótko i zwięźle: Gdzie jest Prezydent? Otóż jest i mówi, mniej więcej tak: to może być bolesne dla państwa polskiego. To było wczoraj, to było jak sygnał: Janusz wal! I przyjaciel poseł Janusz wali jak nikt dotąd. A media biegają za nim, co tam, latają półtora metra nad ziemią.

Leszek Miller ma sporo grzechów na sumieniu jak wszyscy czołowi komuniści PRL-u. Czy wiedział o planowanych zbrodniach SB ? Być może nie, ale wiedział o nich, a na pewno powinien był wiedzieć Czesław Kiszczak, którego odpowiedzialność za stan wojenny i jego zbrodnie „wyceniono” na dwa lata w zawieszeniu, a Adam Michnik nadał mu tytuł człowieka honoru. Gdyby Leszek Miller miał ten tytuł, pewnie włos by mu z głowy nie spadł, a Palikot chwaliłby Millera za to jak zaczyna i jak kończy. Ale okazuje się, że Miller nie jest z tej bajki. A Kwaśniewski jednak jest. I chociaż to ówczesny Prezydent RP, jako zwierzchnik sił zbrojnych podejmował decyzję o wysłaniu polskich żołnierzy na misję, choć był najlepiej poinformowanym człowiekiem w Polsce na temat operacji CIA w naszym kraju, to wszystkie ręce na pokład i wara od byłego prezydenta.

Przy tej okazji trwają jak zwykle wyjątkowo banalne dywagacje polityków i dziennikarzy, czy atak na Millera to atak na SLD. Oczywiście to nie jest atak na SLD, tylko atak na Millera. W SLD jest jeszcze Ryszard Kalisz w końcu, który o operacjach CIA w Polsce sporo wie i który już nie raz jedną nogą był w Ruchu Palikota. I dziś, co niezwykle zabawne, to właśnie Ryszard Kalisz mówi, że trzeba rozdzielić Palikota i Millera z tego bokserskiego zwarcia. Może chce być negocjatorem? Słowem nie wspomina i nie ocenia skali zagrożenia, jakie niosą za sobą słowa Palikota dla bezpieczeństwa państwa. Nic się w Polsce nie zmienia, obowiązuje narracja rosyjska. Zerkam kątem oka, który to już raz w ciągu godziny (chyba piąty) TVN 24 emituje zapis rozmowy MSZ z Ambasadorem Jerzym Bahrem przeprowadzonej o godz. 09.07. 10 kwietnia 2010 roku, w której ten informuje Warszawę, że samolot jest całkowicie rozbity i że on stoi w odległości 150 metrów od wraku. Z tej informacji Minister Sikorski kilka minut później w rozmowie telefonicznej z Jarosławem Kaczyńskim wyciąga wniosek, że nikt nie przeżył, a piloci popełnili błąd przy podchodzeniu do lądowania. Trzymana w tajemnicy rozmowa Bahra z Sikorskim ujrzała światło dzienne. Nic nie wnosi, nic nie zmienia, ale dla narracji rosyjskiej to koło ratunkowe, którego TVN 24 chwyta się, jakby tonął. To odpór władzy na dzisiejsze pytanie Prezesa PiS. Może dorzuci coś jeszcze Janusz Palikot, bo nikt tak jak on nie potrafi szydzić ze Smoleńska. Powiedział całkiem niedawno, że trzeba wyzwolić się z polskości. Trzeba przyznać, że idzie mu to całkiem nieźle, żeby nie powiedzieć palikotowo.

Brak głosów