Gadżet polityczny Marcinkiewicz
Kazimierz Marcinkiewicz jest nie byle kim, bo byłym premierem w rządzie PiS-u. Ale z PiS-em ma tyle wspólnego co skunks ze lwem, czyli nic, poza tym, że PiS to jest dla niego największy wróg, osobiście zaś Jarosław Kaczyński. Zastanawiam się nad tym celebrytą polityczną, co siedzi w jego zmiksowanej przez blask kamer głowie, gdzie podział swoje katolickie wychowanie z Gorzowa Wielkopolskiego, jak w ogóle można, nie mając ku temu żadnych poważnych powodów, opluwać człowieka, który otworzył mu drogę do kariery politycznej. Przecież, gdyby nie Jarosław Kaczyński, nie byłoby żadnego fotela premiera, ani nawet ministra, nie wspominając już o pracy w londyńskim City, w wielkim banku. Gdyby nie PiS, nie byłoby nic, jak u Kokonowicza. Dziś, co chyba nawet dla samego zainteresowanego nie ulega żadnej wątpliwości, jest on politycznym gadżetem, którego wstawia się tu i tam, kiedy zajdzie potrzeba, gdy potrzebny jest jakiś nowy przekaz antypisowski.
Kilka dni temu poseł Rozenek, po uprzednim zapewne przestudiowaniu kilku podręczników psychologii postaci (Gestaltpsychologie), doszedł do wniosku, że Jarosław Kaczyński jest wypisz, wymaluj jak Adolf Hitler. W tym nurcie, odnalazł się jak ryba w wodzie, „nasz” Kazik Marcinkiewicz, który w wywiadzie dla „Rzepy” nazwał Jarosława Kaczyńskiego narodowym socjalistą. Żeby akcja „Zabij Kaczyńskiego” przyniosła jakiś efekt, mamy już nawet skoordynowaną akcję do szykowanego nowego rozdania, czyli powołania III RP Bis. Atak na Jarosława Kaczyńskiego przypuścił dziś także Zbigniew Ziobro. Przypadek? Co prawda, Ziobro jeszcze nie jest politycznym gadżetem, wciąż ma szansę odkręcenia swojej politycznej głupoty, ale najwyraźniej już przeszedł do obozu „Gowin i Gadżety”. Oczywiście, marzenia spółki są wielkie. Chcą rządzić III RP, taką jaka jest teraz, z kosmetyką zapachową na śmierdzącym korpusie. Ma być na pozór inaczej, bez Tuska, bez Rostowskiego, taki pookrągłostołowy mutant, czyli coś jeszcze gorszego., niż teraz. To już jest widoczne i nikt się z tym specjalnie nie kryje. „Nowi gracze” sądzą, że ludzie tak bardzo są zajęci swoją biedą, gonitwą za spłaceniem kolejnej raty kredytu, że nie połapią się w tej politycznej hucpie.
Jedną z najśmieszniejszych postaci tych podchodów jest właśnie gadżet polityczny Kazimierz Marcinkiewicz. Jest zwykłą medialną zabawką TVN 24, nikim więcej. W taki sam sposób jest wykorzystywany Roman Giertych, ale on z kolei, prowadzi jeszcze jakąś swoją własną grę. Były premier natomiast, nie liczy się w żadnym rozdaniu. Ani w obecnym, ani w żadnym przyszłym. Jego próżność zaspokaja wizyta u redaktor Pochanke, jest wtedy w siódmym niebie, lśniące buciki aż same przebierają z radości, kiedy przekracza próg Wiertniczej. To żałosne jest tak w ogóle i przykre. Pokazuje bowiem, jaka jest jakość polskiej polityki, jak marne postacie ciągle, jak nocne mary, przetaczają się przed kamerami, zatruwając ludziom umysły, kłamiąc, drwiąc, najczęściej z tych, którzy dali im życiową szansę pracy dla Polski. Bo to jest chyba kluczowe pytanie do Kazimierza Marcinkiewicza. Co robi dziś dla Polski, jako były premier. Ma tu z racji pełnionej kiedyś funkcji szczególne zobowiązania. Widać jedynie jak szczuje, jak obraża, jak nienawidzi, choć z drugiej strony można boki zrywać, kiedy mówi gazecie, że on na razie jeszcze nie wraca do polityki. Jak by wrócił, dopiero by się poprzewracało w Polsce, że ho, ho. Niezwykła wręcz bufonada niektórych polityków poraża i śmieszy jednocześnie. Jarosław Gowin mówi z kolei, całkiem serio, że za miesiąc powie, z kim zmieni Polskę. No po prostu, i Gowin, i Marcinkiewicz, mają „Waszyngton” w głowie, są na okołoziemskiej orbicie. Będą więc ciągać byłego premiera Kazimierza po studiach i redakcjach tak długo, jak będzie potrzebny do obrzydzania Jarosława Kaczyńskiego. Potem zostanie przemielony przez GTW. Wtedy będzie mógł jedynie zawołać na koniec: - No!, No!, No!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 496 odsłon