Mea culpa

Obrazek użytkownika Kirker

Generalnie stoję różnym mniejszym lub większym lewakom naprzeciw. Raz w życiu zdarzyło mi się w zgodnym chórku z nimi szczekać. W zeszłym roku Janusz Korwin-Mikke opublikował na swoim blogu tekst, który wzbudził wielkie kontrowersje. Zawarta tam teza - o możliwości wydawaniu za mąż dziewcząt - wywołała wręcz wściekłą furię lewactwa różnego kalibru. Zarzucono nawet Korwin-Mikkemu promowanie pedofilii. Ciężko o inny przykład hipokryzji lewicy. Sami w uprawianiu seksu przez dzieci nic zdrożnego nie widzą; chyba, że czyni to ojciec albo ksiądz katolicki - wtedy robią z tego aferę na pół globu. Postulat JKM wydał mi się z początku egzotyczny, stąd to szczekanie w chórku z lewakami. Moja obecność wśród tych speców od "bezstresowego wychowania" i Jugendammtów raczej powinna dziwić. Argumentacja Korwin-Mikkego w rzeczonym tekście rzeczywiście była słaba - przynajmniej ja tak to odebrałem. Po dłuższym jednak zastanowieniu się nad tym problemem doszedłem do wniosku, że przynajmniej w części autor tekstu miał rację. Tak więc mea culpa. Dodam, że na kanwie tego zagadnienia doszedłem również do innych wniosków, które przedstawię niżej. Gdy miałem te osiemnaście lat, zastanawiałem się nad paroma kwestiami. Jak to jest, że taki dresik urodzony w styczniu tego samego rocznika, co moja skromna persona, może być traktowany jak dorosły, kiedy jest całkowicie za siebie nieodpowiedzialny. Z kolei - dlaczego ja - mając kręgosłup moralny, mam być kilka miesięcy - stety, czy niestety urodziłem się tego samego dnia, co Napoleon Bonaparte (14 sierpnia) - mam być w świetle prawa kilka miesięcy dłużej traktowany jak dziecko? Takie to miałem fantasmagorie w tym wieku. Mimo braku doświadczenia w wielu kwestiach, wówczas postawiłem bardzo ciekawy problem, jak się później miałem okazję przekonać. A mianowicie, <b>jak w zasadzie do początku dwudziestego wieku decydowano o dorosłości?</b> Tym zajmowali się rodzice. Dopiero w dwudziestym wieku o dorosłości lub też - co jest o wiele lepszym pojęciem w dzisiejszych czasach - pełnoletności, arbitralnie zaczęło decydować państwo. Wystarczy przyjrzeć się ludziom w pewnym przedziale wiekowym. Jedni już mając około 18 lat są bardzo dojrzali, a inni mając dwadzieścia są bardzo infantylni i za siebie nieodpowiedzialni. Czy państwo zatem trafnie definiuje tą granicę? Oczywiście można kombinować, jak to ją jeszcze bardziej podnieść np. do 21 lat. Jako zwolennik ius naturalis poparłbym inne rozwiązanie. Uważam, że rodzice powinni być w pełni odpowiedzialni za swoje dzieci. Winni decydować o doborze metod wychowawczych - czy piorą tyłek pasem, czy też stosują wychowanie a la dr Spocke, do jakich szkół posyłają i czy w ogóle to czynią, o tym, czy poddają szczepieniu, czy mańkuta uczą pisać prawą ręką et cetera. Tak jak w czasach jeszcze niedawnych powinni mieć możliwość zdecydowania, kiedy ich dziecko jest dorosłe, a kiedy nie. Oczywiście z dorosłością powinny się wiązać takie kwestie jak spożywanie alkoholu i palenie tytoniu, pożycie seksualne, możliwość posiadania broni, tak jak to dzieje się obecnie. Oczywiście przy tej okazji państwo powinno zostać ograniczone do odpowiednich rozmiarów. Nie może być bowiem tak, że rodzic, który uznał dziecko przedwcześnie za dorosłe, mógł pętać się po różnych urzędach po wszelakie zapomogi i zasiłki. Ludzie za swoje czyny powinni w końcu ponosić pełną odpowiedzialność. Widmo biedowania na starość wymusiłoby na ludziach zdrowy rozsądek w tej kwestii. Teraz jak ja sobie wyobrażam to z punktu widzenia biurokratycznego. Dorosłość niech określa posiadanie paszportu. Innych dokumentów typu dowód osobisty czy prawo jazdy państwo nie powinno wydawać i to niezależnie od tego, czy istnieje ustawowo określona granica pełnoletności czy też nie.Pojawia się tutaj też pytanie, a co wtedy, kiedy rodzice nie uznają kogoś w ogóle za dorosłego. Moim zdaniem byłyby to marginalne przypadki. Dura lex, sed lex. Prawo nie może być relatywne, mimo że zdarzają się tragiczne wyjątki. To, że skazano na śmierć kogoś nie winnego, nie znaczy na przykład, że mamy sprzeciwiać się karze głównej. Foetus in foeti czy kosmówczak to nie są argumenty za aborcją na życzenie. Tak samo jest i w tym przypadku. Co więcej, unikniemy na przykład konieczności wyrabiania odpowiednich dokumentów osobom upośledzonym intelektualnie bądź chorym psychicznie, ponieważ w takiej sytuacji po prostu nikt racjonalnie myślący nie uzna tychże za dorosłe. Na przykład córkę anorektyczkę czy syna homoseksualistę będą mogli w porę wysłać na leczenie, żeby wybić im te przypadłości z głowy. W przypadku problemu postawionego jakiś rok temu przez Korwin-Mikkego? Czy rodzice powinni móc wydać dziecko za mąż? Po przeanalizowaniu tego problemu dochodzę do wniosku, że tak - i to powinna być jedyna furtka w sprawie obcowania płciowego. Wyobraźmy sobie sytuację, że rodzice mają córkę blacharę, która lada moment zacznie się puszczać. Przyjmijmy, że była bierzmowana. To skoro taka córunia ma ich w przyszłości zrujnować, to dlaczego nie mieliby prawa wydać jej za mąż i mieć potem święty spokój? Poza tym obecnie też istnieje taka możliwość, że nieletni mogą wziąć ślub za zgodą rodziców. Zmiana prawa z pozytywnego na bardziej skierowane w stronę ius naturalis byłaby w tym wypadku jedynie kosmetyczna. Postulat JKM-a, który wywołał takie sensacje, nie jest zatem aż tak straszny, jak się może wydawać. Oburzenie lewicy przestaje mnie dziwić. Oni starają się, jak najmocniej wtrącać się w życie rodziny. Każą posyłać dzieci do szkoły - w niektórych krajach za uchylanie się od tego obowiązku grozi więzienie jak w Wielkiej Brytanii (PRL karał tylko grzywną!). Nakazują dzieci szczepić, a niekiedy od tych szczepionek zapadają na różne dziwne choroby - jakoś autyzmu w ogóle nie było przed wprowadzeniem przymusu szczepień. Walczą z karceniem dzieci przez rodziców, którzy w końcu chcą dla nich dobrze. Dlatego każde zwiększenie odpowiedzialności rodziców za dzieci będzie przez lewicę źle odbierane. Prawica konserwatywna skojarzyła ten postulat z pedofilią, no i dlatego łotała Korwin-Mikkego, który w sumie nie stwierdził nic zdrożnego. O wprowadzeniu takiego prawodawstwa, jak wyżej opisywane przeze mnie, czy przez Korwin-Mikkego, można jednak tylko podyskutować. Nie ma obecnie odpowiednich warunków ku temu, aby je wprowadzić.

Brak głosów

Komentarze

opamietaj sie czlowieku!
ps:
odzywam sie tylko dlatego, ze ja tez 14-go sierpnia

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19340

[quote="dobra kobieta"]opamietaj sie czlowieku![/quote]

Dlaczego mam się opamiętać? Ja rozumiem, że w rzeczywistości, w której za uderzenie dziecka jest się karanym, pracuje się nad tym, aby opieka społeczna mogła dziecko w ciągu dwudziestu minut zabrać, to sobie ciężko coś takiego wyobrazić. To może brzmieć zatem jak opinia skrajnego oszołoma. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni, że państwo coraz mocniej zdejmuje z rodziców odpowiedzialność za ich dzieci, wprowadzając na przykład przymus oświaty, przymus szczepień czy w końcu zakaz kar cielesnych. No i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak to się skończy; nie wiem, czy to nie będzie coś takiego jak w starożytnej Sparcie.

Przedstawiony wyżej postulat jest jak najbardziej zgodny z prawem naturalnym i wartościami naszego kręgu cywilizacyjnego. Jako pomoc polecam pisma Feliksa Konecznego - nomenklatura cywilizacji, czym się która, od której różni itd. Na wprowadzenie do tej tematyki dobra byłaby "Wojna cywilizacji w Europie" Macieja Giertycha - tak, to ta sławetna "antysemicka" pozycja, która wywołała tyle zamieszania.

[quote="dobra kobieta"]
odzywam sie tylko dlatego, ze ja tez 14-go sierpnia[/quote]

Widać, że nie tylko ja na tym forum urodziłem się tego dnia, co Napoleon Bonaparte;)

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19361

przemoc (z cielesna wlacznie) jest nikczemna
BICIE DZIECI JEST ZBRODNIA!
zapamietaj to sobie raz na zawsze
bo mowi ci to ponad polwiekowa dobra kobieta
wychowana w wielodzietnej rodzinie i matka dzieciom
panstwo nie zdejmuje ani nie zdejmowalo odpowiedzialnosci za dzieci
to jest psim obowiazkiem rodzicow

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19385

[quote="dobra kobieta"]przemoc (z cielesna wlacznie) jest nikczemna
BICIE DZIECI JEST ZBRODNIA![/quote]

A ja tego nie rozumiem. Jeżeli na przykład raczkujący szkrab zechce pocałować kaktusa, to jak go zdyscyplinować, jak nie klapsem? W przypadku starszych dzieci... ja tam nikomu nie mam zamiaru metod wychowawczych narzucać.

Jest stare powiedzenie, jak nie słucha ojca i matki, to posłucha psiej skóry. No i takie metody najszybciej dyscyplinują. Swoją drogą nawet taki ideolog "bezstresowego wychowania" jak dr Benjamin Spock wycofał się z tego pod koniec życia i uznał za błąd. Człowiek, który ma funkcjonować w przyszłości w społeczeństwie, musi się liczyć z konsekwencjami swoich poczynań. A taki dzieciak, który nigdy nie oberwał, to nie dość, że ciepłe kluchy, to jeszcze uważać będzie, iż wszystko mu wolno.

[quote="dobra kobieta"]panstwo nie zdejmuje ani nie zdejmowalo odpowiedzialnosci za dzieci
to jest psim obowiazkiem rodzicow[/quote]

My się chyba będziemy spierać o semantykę, bo nie chodzi tutaj tyle o samą odpowiedzialność, czyli o wychowanie dziecka, ale również zakres tej odpowiedzialności, czyli na ile dziecko jest zależne od rodziców i na ile mogą się w jego wychowanie czy kształtowanie osobowości wtrącać czynniki zewnętrzne.

Jako konserwatysta będę bronić możliwie najszerszego zakresu odpowiedzialności rodziców za dzieci, włącznie z takim jak w powyższym artykule.

A teraz ad rem, bo truizmów nie ma sensu powtarzać. Państwo zawęża zakres odpowiedzialności rodziny. Dlaczego bowiem rodzice są zmuszeni do posyłania dziecka do państwowej szkoły czy do przymusowych szczepień? Czy takie rzeczy to nie jest wewnętrzna sprawa rodziny. Dodam przy tej okazji, że rodzicom wcale nie musi odpowiadać na przykład program w państwowej szkole i często nie odpowiada. Odnośnie szczepionek, to były przypadki ciężkich powikłań; również przed wprowadzeniem ustawowego przymusu szczepień nikt o autyzmie w zasadzie nie słyszał.

Tak więc, czy ten zakres odpowiedzialności nie powinien zostać zwiększony? Odpowiadam na to pytanie twierdząco.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19395

ja "cieple kluchy" ?! ze nie bita?!
wypraszam sobie!

szkola moglaby byc lepsza
ale to nie znaczy, ze ma nie byc obowiazkowa ca 7 lat

dziecko nie jest wlasnoscia ani rodzicow ani panstwa !!!

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19406

[quote="dobra kobieta"]ja "cieple kluchy" ?! ze nie bita?!
wypraszam sobie![/quote]

No dobra, uderzę się w pierś. To była nieuprawniona generalizacja ze względu na wielką różnorodność przypadków. Mea culpa zatem.

[quote="dobra kobieta"]szkola moglaby byc lepsza
ale to nie znaczy, ze ma nie byc obowiazkowa ca 7 lat

dziecko nie jest wlasnoscia ani rodzicow ani panstwa !!![/quote]

Ja uważam, że rodzic ma prawo wysłać dziecko do jakiej sobie szkoły życzy, uczyć w domu lub nigdzie nie wysyłać. Taki model szkolnictwa w jednym z tekstów wyjaśniłem, jak miałoby to działać.

Drugi problem, jaki postawiłaś, to wspomniana przeze mnie kwestia, kto ma być niejako właścicielem umysłowości dziecka. Ja uważam, że lepiej byłoby, gdyby za to odpowiedzialni byli rodzice. Oni bowiem swoje dziecko kochają i lepiej wiedzą, co jest dla niego lepsze niż kasta biurokratyczna.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19408

[quote="dobra kobieta"]ale:
ze kochaja – to oczywiste (z grubsza)
lepiej wiedza – napewno nie (tez z grubsza)[/quote]

Lepiej wiedzą. A myślisz, że urzędnik, który dziecka na oczy nie widział, jest w stanie o dobru tegoż decydować. Zauważ, jak na przykład układane są programy edukacji, te wszystkie centralne egzaminy itd. Przecież to istna urawniłówka, która promuje osobniki najbardziej przeciętne. Spróbuj być w obecnym systemie mądrzejszym niż ustawa przewiduje...

Zauważ, że nie mówię nikomu, jak ma wychowywać swoje dzieci. Taki ateista - jak dla mnie - nie jest zobligowany mówić swoim pociechom o transcendencji. I stwierdzam to mimo swojej katolickiej ortodoksji.

Wracając do tego, czy lepiej wiedzą? Jeżeli dziecko kroi szczury w piwnicy, to proponuję kształcić w kierunku biologiczno-medycznym. Jeżeli dzieciak potrafi naprawić różne rzeczy, do tego ma zdolności rachunkowe, to oczywisty wydaje się kierunek politechniczny. Jeżeli dziecko świetnie rysuje - to w kierunku artystycznym lub architektonicznym. Można tutaj długo wyliczać... przynajmniej ja to tak pojmuję.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19418

[quote="dobra kobieta"]ale grupa urzednikow i "specjalistow" powinna wiedziec bo po to jest
program szkolny jest opracowywany dla "dobra ludzkosci" :)[/quote]

To ja się zapytuję tak. To dlaczego te programy są coraz słabsze? Spójrzmy na przykład to, co dzieje się w Polsce po 1989 roku. Kolejne ekipy, zasiada minister edukacji i coraz gorzej. Najpierw Handke, Wittbrodt, Łybacka, a teraz Hall.

[quote="dobra kobieta"]rodzice kieruja sie dobrem swojego dziecka wg swojej oceny[/quote]

Ten wątek się przewija w naszej dyskusji. Ktoś w pewnym przedziale wieku musi być niejako właścicielem umysłu dziecka. I tym kimś musi być rodzic, ponieważ to on odpowiada za dziecko.

Teraz dokonajmy takiego eksperymentu myślowego. Wyobraźmy sobie, że państwo zorganizowało takie kolektywne wychowanie jak w Sparcie, bo władza sobie wymyśliła, że będzie równy start dla wszystkich dzieci, obywatele państwa mają mniej więcej te same potrzeby itd. To czy państwo w takiej sytuacji lepiej by wiedziało, co jest dobre dla dziecka niż rodzic. Przecież teoretycznie mogłoby sobie policzyć, ile ma być lekarzy, inżynierów, matematyków, artystów, biologów, architektów i wszelkich innych zawodów, a potem na zasadzie różnych kryteriów decydować o przyszłości dziecka: do jakiej klasy pójdzie w podstawówce, gimnazjum, liceum (podaję stan dla Polski, nie wiem jak tam u Was w Szwecji jest to zorganizowane), a potem na jakie studia.

Nie muszę mówić, że taka urawniłówka miałaby fatalne skutki. Łatwo to sobie wyobrazić. A obecnie w Polsce mamy szkołę od 7 (obecni niecni reformatorzy chcą od 6 roku życia) do 18 roku życia. W tym czasie oddajemy swoje dzieci tak naprawdę urzędnikom. Kaście biurokratycznej pozwalamy rzeźbić ich umysły; stwierdzenie to nie jest wcale przesadą. W końcu Włodzimierz Iljicz Lenin uznał, że skolaryzacja jest konieczna, ponieważ piśmiennych łatwiej indoktrynować. W powyższym eksperymencie myślowym dokonałem reductio ad absurdum. Efekt jest jednakże jednaki, bo państwo przemysłowo hoduje golemy.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

PS. Zaczęło się od dorosłości, a skończyło się na kwestiach edukacji i wychowania. Nieźle;)

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19427

no bo widzisz:

1. moze i mnie uczono roznych pochodnych i calek
ale i tak nie pamietam :)
akurat tej wiedzy nie potrzebuje a jestem po studiach technicznych
i pracuje w "zawodzie"
"Trylogie" i "Potop" czytalam w domu zanim to byla lektura obowiazkowa
szkoly prywatne moze tylko z nazwy sa lepsze
tak naprawde czy szkola jest dobra dla twojego dziecka wychodzi "w praniu"

2 szkola powinna byc obowiazkowa, bo nie tylko o zdobywanie wiedzy tu chodzi
ale np o umiejetnosc dogadywania sie z ludzmi (chociazby!)

3. demokracja tez mi sie nie podoba
ale mamy co mamy

4. zamiast gornika mozna wstawic baletnice, nie wazne
chodzi mi o to, ze rodzice kieruja sie dobrem swojego dziecka wg swojej oceny (juz to pisalam)

5. czytalam ten komentarz - nie zgadzam sie z toba absolutnie!

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0

dobra kobieta

#19449

[quote="dobra kobieta"]szkola powinna byc obowiazkowa, bo nie tylko o zdobywanie wiedzy tu chodzi
ale np o umiejetnosc dogadywania sie z ludzmi (chociazby!)[/quote]

Z tym dogadywaniem się z ludźmi to jest często stosowany argument, że jak się nie pośle dziecka do szkoły, to ulegnie desocjalizacji. A przecież nikt rozsądny nie myśli od dnia do nocy dziecka tylko gonić do nauki! Przecież dziecko kontaktuje się z innymi ludźmi, na przykład bawiąc się z rówieśnikami na podwórku.

Dodam, że podobna argumentacja stosowana jest wobec szkół dysedukacyjnych - tam mówią natomiast, że zaburzone będą, ogólnie ujmując, "sprawy damsko-męskie". Identyczna sztuczka.

[quote="dobra kobieta"]czytalam ten komentarz - nie zgadzam sie z toba absolutnie![/quote]

A co w nim takiego porażającego? Przecież w naszym kręgu cywilizacyjnym i to w ciągu starożytna Grecja, starożytny Rzym, Christianitas, cywilizacja Zachodu - to, co opisałem to była rzecz normalna mniej więcej do pierwszej wojny światowej.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19450

Mam pewne wątpliwości, jeżeli chodzi o wydawanie córek za mąż przez rodziców wtedy, kiedy rodzicom się to podoba. Obawiam się, e nastąpiłby pewnego rodzaju handel niewolników. Wyobraźmy sobie, że pewien jegomość po 60-tce raptownie zapragnął młodej żony, powiedzmy 14 latki. Przychodzi do biednych rodziców z ofertą nie do odrzucenia. No i rodzice nie zważając na cokolwiek, poprostu wydają ją za mąż, czytaj, sprzedają. Czy myślisz że byłyby to odosobnione przypadki? Gwarantuję Ci,że nie. To byłoby główne zastrzeżenie.

A drugie to prawo jazdy. Człowieku, nie wydawanie prawa jazdy oznaczałoby możliwość wskoczenia za kierownicę niezależnie od wieku czy ukończonego kursu Jako użytkownikowi drogi włos mi się jeży i dostaję palpitacji serca na samą myśl o tym.

Pewne idee z przeszłości zostawmy przeszłości. Skupmy się na tym co naprawdę trzeba, można i powinno się naprawić.

Pozdr

 

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#19341

[quote="Jurand"]Mam pewne wątpliwości, jeżeli chodzi o wydawanie córek za mąż przez rodziców wtedy, kiedy rodzicom się to podoba. (...) Wyobraźmy sobie, że pewien jegomość po 60-tce raptownie zapragnął młodej żony, powiedzmy 14 latki. (...) No i rodzice nie zważając na cokolwiek, poprostu wydają ją za mąż, czytaj, sprzedają. Czy myślisz że byłyby to odosobnione przypadki? (...) To byłoby główne zastrzeżenie.[/quote]

W historii podobne przypadki zdarzały się np. Władysław Jagiełło i Zofia Holszańska. Pierwszy dobijał do siedemdziesiątki, a druga była niespełna 17-letnią dziewczyną. Ktoś może się jednak przyczepić, że powołuję się na przypadki rodem ze średniowiecza, które nie mają żadnego odniesienia do obecnej rzeczywistości. Uprzedzę jednak taką argumentację. Tak to bywało mniej więcej do pierwszej wojny światowej.

Z drugiej strony powołam się na zasłyszany przeze mnie przypadek. Jakaś dziewczyna, która miała koło 17 lat zaczęła zadawać się z 50-letnim mężczyzną. Ten jej kupował różne upominki, a ona była z tej znajomości zadowolona. Dodam, że jej rodzina też, ponieważ znalazła sobie "chłopaka", a wiedzieli, że to stary pryk. Różne rzeczy zatem się zdarzają.

[quote="Jurand"]A drugie to prawo jazdy. Człowieku, nie wydawanie prawa jazdy oznaczałoby możliwość wskoczenia za kierownicę niezależnie od wieku czy ukończonego kursu[/quote]

Ja natomiast nie rozumiem, po co tyle różnych papierów. Dlaczego państwo ma człowiekowi wydawać de facto przyzwolenie na użytkowanie jego prywatnego samochodu?

Tyle, że wówczas powinny być inaczej skonstruowane przepisy. Jak wjedzie się komuś w tylec, to trzeba zapłacić za naprawę i drugie tyle za straty moralne, a jak się nie ma kasy, to do ciupy jak zwykłego złodzieja. Proste, ale restrykcyjne przepisy, zadziałałyby o wiele lepiej.

[quote="Jurand"]Pewne idee z przeszłości zostawmy przeszłości. Skupmy się na tym co naprawdę trzeba, można i powinno się naprawić.[/quote]

Owszem, ja jestem jak najbardziej za naprawianiem, robieniem co się tylko da w demokratycznych warunkach, aby to szło w przyzwoitym kierunku (czyt. konserwatywnym/prawicowym).

Nigdzie nie napisałem, że taką zmianę w prawie należałoby wprowadzić od razu. Zaznaczyłem w ostatnim zdaniu swojego tekstu, iż w obecnych realiach nie da się tego zrobić.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19363

Większość tego co piszesz i co głosi Korwin ma podłoże w jednym założeniu.
Tym założeniem jest to, że większość ludzi jest rozsądna. Widząc to co się dzieje codziennie na przykład na drogach (jak ludzie jeżdżą) to w moim pojęciu jest to założenie wysoce dyskusyjne. Również inne zachowania ludzkie (ludzi jako populacji) zdają się potwierdzać tezę, że większość nie spełnia kryterium bycia rozsądnymi.
Oczywiście można sobie wyobrazić ludzkość podzieloną na kasty, tych co posyłają dzieci do szkół, ubezpieczają się w prywatnych ubezpieczalniach zdrowotnych - wykazują tak zwany życiowy zdrowy rozsądek oraz całą resztę, która by tego nie robiła.
Tylko zwróć uwagę, że wbrew pozorom jest to w tej chwili w Polsce czynione. Pod płaszczykiem egalitaryzmu poziom szkolnictwa spadł o kilka poziomów - patrz poziom matur.
Ludzie rozsądni albo posyłają dzieci do szkół prywatnych albo wprowadzają edukację domową, albo w ostateczności lekko korygują i uzupełniają to co jest sprzedawane w szkołach.
Oczywiście lepiej by było aby edukacja nie była obowiązkowa - bo wtedy nie trzeba by tych miliardów na państwowe szkolnictwo.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#19344

[quote="Andrzej A."]Tym założeniem jest to, że większość ludzi jest rozsądna.[/quote]

Ja uważam, że przeciętny człowiek raczej za dużo nie zna się na przykład na kwestiach ideologicznych czy ekonomicznych, no i z tego powodu na przykład demokracja jest systemem co najmniej nieroztropnym. Z drugiej strony, jakby zmusić tego człowieka do odpowiedzialności za siebie, to zacznie się pewnym zdrowym rozsądkiem wykazywać. Gdy przyjdzie mu na przykład się ubezpieczyć, wybrać odpowiednią szkołę dla swojego dziecka et cetera.

Człowiek chcący na starość mieć jako taką dolę siłą rzeczy będzie musiał zadbać o przyzwoite wychowanie potomstwa. No i tak się w społeczeństwach przedsocjalistycznych działo. Kiedyś pokazali na przykład Murzyna, który niósł 6 chlebów. Zapytali go, dlaczego tak dużo, a on odpowiedział: "Dwa dla mnie, dwa dla moich rodziców, a dwa dla moich dzieci".

[quote="Andrzej A.]Oczywiście można sobie wyobrazić ludzkość podzieloną na kasty, tych co posyłają dzieci do szkół, ubezpieczają się w prywatnych ubezpieczalniach zdrowotnych (...)oraz całą resztę, która by tego nie robiła.[/quote]

Ale czy ta druga kasta byłaby przesadnie liczna? Wiadomo, że część ludzi w takim układzie nie miałaby wykształcenia ani ubezpieczenia, ale czy byłoby ich tak dużo. W krajach, gdzie nie ma przymusu ubezpieczeń większa część jest ubezpieczona, jak np. w USA. Podobnie byłoby zapewne z przymusem szkolnym.

[quote="Andrzej A."]Tylko zwróć uwagę, że wbrew pozorom jest to w tej chwili w Polsce czynione. Pod płaszczykiem egalitaryzmu poziom szkolnictwa spadł o kilka poziomów - patrz poziom matur.[/quote]

Raczej oni dążą do tego, żeby było stado orwellowskich proletów. Dzięki temu będzie można w nieskończoność utrzymywać status quo w naszym kraju. Robią dokładnie to, co im podobni przeprowadzili w USA (patrz Bloom "Umysł zamknięty") i Europie Zachodniej.

[quote="Andrzej A."]Oczywiście lepiej by było aby edukacja nie była obowiązkowa - bo wtedy nie trzeba by tych miliardów na państwowe szkolnictwo.[/quote]

To wiadomo, o tym, tyle już pisałem, że wręcz nie wypada, abym się powtarzał.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19364

Tak na prawdę to różnimy się w detalach interpretacyjnych, czyli praktycznie zero, potem jeszcze ze trzydzieści zer po przecinku i dopiero wtedy wychodzą jakieś cyfry znaczące.
Pozdrawiam.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#19383

Tekst powyższy jest, jak podejrzewam, przykładem nieporozumienia, wypływającego z ahistoryczności spojrzenia interpretacyjnego.
Wszystkie te zasady, dotyczące dochodzenia do lat sprawnych (bez określania prawem granicy wieku - patrz dzisiejsi Cyganie)możliwe były w warunkach kwitnącego doboru naturalnego. Czyli zgodność postępowania z naturą zaczynała się właściwie od chwili poczęcia. Na kilkanaście porodów, kobiety w np. XVII wieku do lat sprawnych dochodziło najwyżej 2-3 dzieci. Reszta umierała do 5-tego roku życia. Przy życiu pozostawali osobnicy wyjątkowo silni i odporni na wszelkie przeciwności losu, każdy z takich ludzi jawił się niemal cudem natury czy też biologii. I kiedy już naturalny początek mieliśmy za sobą, to mogliśmy stosować naturalne zasady w dalszym ciągu życia. Trzeba więc zaczynać "od pieca". Dzisiaj jest to zupełnie niemożliwe choćby z przyczyn cywilizacyjnych (rozwój medycyny).

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#19392

[quote="wojcicki"]Tekst powyższy jest, jak podejrzewam, przykładem nieporozumienia, wypływającego z ahistoryczności spojrzenia interpretacyjnego.[/quote]

Nie bardzo rozumiem, co tu historia ma do gadania; o wiele więcej do powiedzenia mają tutaj biologia czy psychologia. Przecież każdy człowiek dostaje w momencie poczęcia inny zestaw genów, również różne czynniki środowiskowe na niego działają w trakcie rozwoju. To składa się potem na przebieg rozwoju fizycznego i psychicznego. Biorąc pod uwagę wielość tych czynników natury genetycznej i środowiskowej, w zasadzie niemożliwe jest, iż różni ludzie osiągną dojrzałość w tym samym wieku. Mamy tutaj siłą rzeczy do czynienia z przedziałem wiekowym. To na jakiej zasadzie określimy prawnie ten wiek, kiedy człowiek powinien (tu trzeba pamiętać o różnicy między "powinien" a "jest") stać się dorosły. Krzywa Gaussa i jej ekstremum? (Zresztą, obecnie mówi się nie "dorosły", tylko "pełnoletni", co jest zdecydowanie lepszym określeniem).

Tak samo to wygląda w przypadku decyzji o ożenku, która mogłaby być dokonana przez rodziców dziecka.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19402

Analfabeta spłodzi potomka lub paru , nie będzie go stać na szkołę prywatną , tym bardziej na edukowanie dziecka samemu , do państwowej też nie wyśle , bo głupio będzie mu na wywiadówce ,że uwag w dzienniczku nie doczytał .:)
Jego analfabetyczne potomstwo postąpi tak samo , w końcu są rzeczywistymi "właścicielami" swoich dzieci ,rodzice wiedzą najlepiej co dla dziecka dobre .W cenie będą córki , które wcześnie wydane za mąż za "piśmiennych" coś w garnuszku matce , ojcu i braciom przyniosą .

Vote up!
0
Vote down!
0

Aleksandra

#19466

[quote="Aleksandra"]Analfabeta spłodzi potomka lub paru , nie będzie go stać na szkołę prywatną , tym bardziej na edukowanie dziecka samemu , do państwowej też nie wyśle , bo głupio będzie mu na wywiadówce ,że uwag w dzienniczku nie doczytał .:)[/quote]

Na początku przyjmijmy, że w takim systemie, jak ja opisuję to nie istnieje coś takiego jak państwowa szkoła. Państwo nie zajmuje się w ogóle czymś takim jak polityka społeczna i ten cały socjal. Od tego są prywatne podmioty. Tyle wstępnej uwagi.

A kto powiedział, że na rynku nie będzie szkół dla dorosłych? Nawet w obecnych warunkach działają różne Cosinusy czy coś w tym typie. Poza tym osoby prywatne w ramach działalności dobroczynnej mogą uczyć analfabetów czy półanalfabetów czytania i/lub pisania.

[quote="Aleksandra"]Jego analfabetyczne potomstwo postąpi tak samo , w końcu są rzeczywistymi "właścicielami" swoich dzieci ,rodzice wiedzą najlepiej co dla dziecka dobre .W cenie będą córki , które wcześnie wydane za mąż za "piśmiennych" coś w garnuszku matce , ojcu i braciom przyniosą .[/quote]

A kto powinien decydować o wychowaniu dziecka? Raczej nie rozważamy opisywanego przeze mnie w powyższej polemice z Dobrą Kobietą wariantu rodem ze starożytnej Sparty, kiedy to państwo odbiera rodzicom dzieci i zaczyna je wychowywać i edukować tak, jak uważa za stosowne. To rodzice powinni decydować o tym, jak wychowują dziecko. Jego umysł w pewnym okresie musi być czyjąś własnością, stety czy niestety, ale tak jest.

Nie wiem, skąd założenie, że dziecko analfabety musi też takie być. To zależy od osobistych ambicj, czy wybije się, czy też nie. Byli ludzie, którzy zaczynali w skrajnej biedzie, a dorobili się pokaźnych majątków.

Co do wydawania córek za mąż. Gdyby przytrafiło mi się potomstwo płci żeńskiej, a w dodatku nimfomanka, to osobiście wydałbym za mąż nawet w wieku tych 14 lat. To byłoby już lepsze rozwiązanie niż wstyd związany z faktem lekkich obyczajów mojej córki.

A co mnie by obchodziły cudze dzieci, kiedy miałbym własne i moim psim obowiązkiem byłoby zapewnienie im, jak najlepszego startu w dorosłym życiu? Wiem, że to brzmi jak darwinizm społeczny, ale taka jest niestety smutna prawda. Osobniki, z którymi dzieli się połowę genów, siłą rzeczy będą mnie bardziej obchodzić niż te, z którymi żadnych nie dzielę. No i to jest zwykła biologia, konkretnie dobór krewniaczy, tego się nie przeskoczy. Każdy zresztą tak ma, że obchodzi go bardziej los swoich pociech niż cudzych, co jest zresztą naturalne.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19479

problem w tym , że nie żyjemy na bezludnej wyspie . Jak Tobie i Twoim wyedukowanym dzieciom prole-analfabeci zaczęliby z nędzy nóż do gardła przystawiać , zacząłbyś myśleć jak choćby ochłap im podrzucić , aby mieć święty spokój .
Z czystego egoizmu trzeba dbać nie tylko o siebie i swoje dzieci .

Vote up!
0
Vote down!
0

Aleksandra

#19522

[quote="Aleksandra"]problem w tym , że nie żyjemy na bezludnej wyspie . Jak Tobie i Twoim wyedukowanym dzieciom prole-analfabeci zaczęliby z nędzy nóż do gardła przystawiać , zacząłbyś myśleć jak choćby ochłap im podrzucić , aby mieć święty spokój .[/quote]

Widzę, że został tutaj użyty ogólny argument za tzw. polityką socjalną państwa. W ten sposób broni się państwowych ubezpieczeń społecznych, regulacji stosunków pracy czy dbanie o powszechność edukacji. Zakłada się, iż w ten sposób zmniejszy się przestępczość kryminalna.

Jakoś w azjatyckich tygrysach nie ma wielu elementów socjalu typowych dla Europy Zachodniej czy nawet dla USA, no i jakoś jest bezpieczniej na ulicach. Weźmy na przykład taki Singapur.

Piszesz o rzucaniu ochłapów. W takim systemie przecież zawsze mógłbym oddać trochę pieniędzy na fundację, która zajmowałaby się edukacją analfabetów w różnym wieku.

[quote="Aleksandra"]Z czystego egoizmu trzeba dbać nie tylko o siebie i swoje dzieci .[/quote]

Tutaj nadinterpretacja. Ja napisałem, że zawsze *własne dzieci* będą miały priorytet nad cudzymi. No i to jest całkowicie naturalna sprawa. Można próbować to uzasadniać na gruncie socjobiologii przez dobór krewniaczy z jednej strony, a z drugiej strony modelem inwestycji rodzicielskich Triversa.

Nigdzie nie napisałem w powyższym moim komentarzu, że cudzym dzieciom nie należy pomagać. Zaznaczyłem po prostu, iż własne zawsze będą miały wyższy priorytet jako nasi bezpośredni potomkowie.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19526

"a co mnie będą obchodzić inne dzieci " -- to po pierwsze .
Po drugie , Singapur daleko , nasze getta biedy (choć tylko z półanalfabetami)są miejscem , gdzie nie tylko po zmroku czuć się bezpiecznie nie można .
Absolutnie socjalna działalność państwa nie powinna polegać na wiecznych zasiłkach , ktore rozleniwiają , pozwalając utrzymać status quo , tzn. brak kwalifikacji ( czyt.ciągłej edukacji) , aby każdy mógł znaleźć pracę i w konsekwencji zarobić na edukację dzieci .
Z filantropią bywa różnie , lepiej zostawić państwowe szkolnictwo , tym bardziej , że wyniki uczniów czy studentów placówek niepublicznych są niższe niż tych pierwszych .
Sama uczyłam w prywatnej , juz mniejsza że zarabiałam mniej , ale najgorsze było uzależnienie dyrekcji od nowobogackich rodzicieli , którzy traktowali to jak klasyczny biznes : płacę , więc wymagam ... dobrych ocen , koszmar , szybko zrezygnowałam , bo ugiąć się przed sugestiami szefa i głupotą tatusiów nie mogłam .
Po trzecie , w jakim państwie jako tako rozwiniętym , nie ma obowiązku szkolnego ?
Co zrobić z masę niewyedukowanych analfabetów , którzy przyciśnięci nędzą mogą pewnego dnia z łomami i kamieniami wyjść na ulice ? Żadna prywatna własność się nie uchowa .
Chyba , że chcesz potężną część kasy z podatkow przeznaczyć na policję , ale ja już wolę łożyć na ten pełen wad system oświaty .
No i na koniec ... Drogi Kirkerze , o dzieci się dba nie dlatego , że ta inwestycja może się opłacić , bo już daleko wcześniej od Triversa niejaki Szekspir w "Królu Lirze" zauważył ułomność takiego myślenia , ani rownież nie ze względu na świadomość doboru krewniaczego czy tez siły samolubnych genów ....ale dlatego ,że się je po prostu KOCHA .
I dlatego czternastoletnią nimfomankę ratowałbyś ze wszystkich sił , a nie oddawał pierwszemu lepszemu .
Pozdrawiam .

Vote up!
0
Vote down!
0

Aleksandra

#19540

[quote="Aleksandra"][quote="Kirker"]a co mnie będą obchodzić inne dzieci[/quote] -- to po pierwsze[/quote]

Może tutaj dokonałem generalizacji, ale jeżeli Kowalski się zajmuje swoim dzieckiem, to średnio go obchodzi potomek Iksińskiego np. do jakiej szkoły jest posyłany czy jakie metody wychowawcze są stosowane.

[quote="Aleksandra"]Z filantropią bywa różnie , lepiej zostawić państwowe szkolnictwo , tym bardziej , że wyniki uczniów czy studentów placówek niepublicznych są niższe niż tych pierwszych.[/quote]

Państwo jest tutaj uprzywilejowanym monopolistą, więc ciężko sobie wyobrazić, żeby mogło być inaczej. Poza tym są lepsze i gorsze szkoły prywatne. Nazaretanki w Wa-wie czy Szkoła Europejska w Łodzi stoją na przyzwoitym poziomie. To są przykłady z Polski. Najlepsze szkoły w USA są prywatne - przykład Hotschkiss czy Mercersburg. Również jeżeli spojrzymy na czołówkę uniwersytetów światowych - exemplum Harvard, Yale - to uczelnie prywatne.

Odnośnie prywatnego nauczania. Są w szkole lekcje języków obcych nowożytnych - takie przynajmniej jest urzędowe brzmienie. Prowadzenie ich jest, mówiąc eufemistycznie, słabe. Dlatego wszyscy posyłają swoje dzieci na dodatkowe lekcje do różnych szkół lingwistycznych - de facto mamy tutaj do czynienia z nauczaniem prywatnym. Tak samo, jak przychodzi czas matur, to nagle posyła się dziecko na korepetycje ze wszystkich przedmiotów, z których dany delikwent planuje zdawać, i wydaje się na to grube pieniądze. Czy zatem ta szkoła państwowa dobrze nauczyła? Wychodzi raczej na to, że ludzie dwa razy zapłacili za daną usługę.

Odnośnie filantropii, to płacąc na fundację, wiedziałbym na co płacę i jakie są cele tej organizacji pożytku publicznego. Tak samo jest z tym modelem prywatnej oświaty, który proponuję. A płacąc na państwową szkółkę w postaci podatków - a idzie na to kilkadziesiąt miliardów złotych z podatków akcyzowych - to kupuję kota w worku. Skąd wiem, co przyjdzie do głowy kolejnym ministrom edukacji i czy moi potomkowie nie będą indoktrynowani lewicowymi poglądami*. A zastrzegam osobiście sobie tego nie życzę.

*najśmieszniejsze, że ci lewacy to dzieci do katolickich prywatnych szkół posyłają. Szczyt hipokryzji...

[quote="Aleksandra"]Co zrobić z masę niewyedukowanych analfabetów , którzy (...) mogą pewnego dnia (...) wyjść na ulice ? (...) Chyba , że chcesz potężną część kasy z podatkow przeznaczyć na policję , ale ja już wolę łożyć na ten pełen wad system oświaty .[/quote]

Owszem, jako zwolennik nanny state chcę przeznaczać pieniądze głównie na armię, policję, sądy i służby wywiadowcze. Wyznaję tutaj zatem typowo konserwatywną wykładnię, że państwo jest od zapewniania bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego.

Jeżeli już mamy taką demonstrację, która niszczy wszystko na swojej drodze, to nie ma wyjścia, jak zwyczajnie ją ostrzelać.

[quote="Aleksandra"]No i na koniec ... Drogi Kirkerze , o dzieci się dba nie dlatego , że ta inwestycja może się opłacić , bo już daleko wcześniej od Triversa niejaki Szekspir w "Królu Lirze" zauważył ułomność takiego myślenia , ani rownież nie ze względu na świadomość doboru krewniaczego czy tez siły samolubnych genów ....ale dlatego ,że się je po prostu KOCHA .[/quote]

W sumie wyraziłem się w sposób trochę zoocentryczny, próbując wyjaśnić troskę o swoje dzieci, wywodząc to z ekologii behawioralnej/socjobiologii. Może podszedłem do sprawy od strony "samolubnych genów", ale mamy w sobie pierwotne instynkty. No i tu jest następny problem, na ile ten ewolucyjny spadek determinuje wszelkie nasze zachowania, ale to temat na inną dyskusję.

W starych dawnych czasach starał się tak zadbać o wychowanie - oraz edukację - żeby na starość nie biedować. Wyjaśniłem to już na przykład w komentarzu do wypowiedzi Andrzeja A.

To, że rodzic kocha dziecko, jest tak oczywistym truizmem, iż pozwolę sobie tego nie skomentować.

[quote="Aleksandra"]I dlatego czternastoletnią nimfomankę ratowałbyś ze wszystkich sił , a nie oddawał pierwszemu lepszemu .[/quote]

Wstydu bym nie zniósł, gdyby moja córka okazałaby się puszczalską lafiryndą. Wolałbym wydać za mąż, póki jeszcze można coś z tym fantem zrobić (zakładając, że inne metody nie odniosłyby oczekiwanego skutku) niźli żyć z piętnem, że jestem ojcem ladacznicy.

Dodam, że osobiście postarałbym się przed tym zabezpieczyć wszystkimi siłami, fundując konserwatywne wychowanie w tradycyjnych wartościach.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19558

Jednak przychylałbym się do zdania Aleksandry, kierowany instynktem samozachowawczym. Autor w sposób niezamierzony i bardzo tego nie chcąc przyczyniłby się realizując swoje postulaty do wyhodowania niezłej armii rewolucjonistów-troglodytów. Ująłbym to więc tak: we wszystkim umiar, powściągliwość i złoty środek oraz w miarę możności naturalny bieg rzeczy.

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#19566

[quote="wojcicki"]Autor w sposób niezamierzony i bardzo tego nie chcąc przyczyniłby się realizując swoje postulaty do wyhodowania niezłej armii rewolucjonistów-troglodytów.[/quote]

Zależy, co rozumieć pod pojęciem *rewolucjonistów-troglodytów*. Z czysto teoretycznego punktu widzenia mamy do czynienia z takim procederem średnio, co 4 lata. Weźmy na przykład pamiętne wybory parlamentarne w 2007 roku. Tam zdecydowali *rewolucjoniści-troglodyci* w postaci - że się tak wyrażę - bananowej młodzieży, która dała się zmanipulować za pomocą prostych chwytów socjotechnicznych. W demokracji opisywany przez pana proceder odbywa się w zasadzie cyklicznie.

Założenie, że będzie ruchawka i że analfabeci wyszliby na ulicę jest moim zdaniem nieuzasadnione. W USA czy azjatyckich tygrysach nie ma na przykład przymusu ubezpieczeń. No i jakoś nie ma socjalnej rewolty staruszków, którzy domagaliby się państwowego ubezpieczenia zdrowotnego oraz emerytury wypłacanej przez państwo. Rozumując na zasadzie indukcji, można dojść do wniosku, że skoro tam, gdzie nie ma państwowych i przymusowych ubezpieczeń, nie dochodzi do żadnej rewolty, to również w państwie, w którym nie byłoby przymusowej edukacji, też nic by się wielkiego nie działo.

Z drugiej strony, jaki byłby procent analfabetyzmu w takim układzie. Zatwardziali etatyści uznaliby, że byłoby to z 60%, podawaliby argumenty, że będą wysokie ceny, a rodziców nie będzie stać posłać dziecko do szkoły. Ale sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Obecnie mamy de facto państwowy monopol na tego typu usługi. Ten - jak to byt o tym charakterze - może sobie dowolnie nabijać ceny, a my, czy chcemy tego, czy też nie, musimy nań płacić. W efekcie dostajemy droższą usługę i gorzej wykonywaną (wspominany przeze mnie casus korepetycji przed wszystkimi centralnymi egzaminami). Per analogiam wyjaśnię to na przykładzie wywodzącym się z innej dziedziny, ale świetnie to ilustrującym. W Etiopii, Algierii, Ugandzie i wielu krajach afrykańskich państwo ma monopol na usługi telekomunikacyjne. Jakie mamy tego skutki. Zwykła rozmowa przez telefon kosztuje krocie. Wynika to z braku istnienia wolnego rynku tego typu usług. Wróćmy do szkolnictwa. W sytuacji, którą ja opisuję, to mielibyśmy wolny rynek tego typu usług, więc ceny byłyby średnio niższe niż w obecnej sytuacji. Z tego wynika, że analfabetyzm pierwotny wynosiłby góra 20%.

Truizmem jest stwierdzenie, że obecnie mamy do czynienia ze zjawiskiem wtórnego analfabetyzmu, który to stanowi zjawisko dużo groźniejsze. Oznacza to, że państwo zmarnowało pieniądze na edukację całkiem sporej liczby indywiduów, które mogłoby przeznaczyć na egzekucję prawa oraz armię.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#19583