Stracone szanse. Kilka przypadków z historii.
Kończąc wertowanie książek z podręcznej biblioteki prezentuję kilka przykładów nie tyle zaprzaństwa, co nieskończonej polskiej głupoty, która prowadziła nas na skraj biologicznej zagłady chyba nie rzadziej niż machinacje zdrajców i obca przemoc. Tym razem nie będę jednak niczego zastrzegał. Gołym okiem widać, że "pożytecznych idiotów" nie brakuje i dziś. Najważniejsze wydaje mi się w Polsce niepotrzebne rozemocjonowanie, brak zdolności racjonalnej a nie życzeniowej analizy położenia Polski oraz popadanie z jednej skrajności w drugą. Czyli albo bezsensowna uległość i niekorzystanie z własnych atutów albo idiotyczne rojenie o mocarstwowości i zacietrzewianie w stylu "nie oddamy ani guzika" tylko po to aby za chwilę oddać cały dobytek na stos. Pod tym względem dziś nic się w Polsce nie zmieniło. Zawsze były to głosy będące błogosławieństwem dla naszych wrogów i oznaczały zagładę naszego świata.
No i znowu cholera mnie bierze jak zaczynam o tym wszystkim myśleć. A rodzina wyciąga na spacer (wspaniała pogoda) i pyta poirytowana: po co ci to? Po co się tak szarpiesz? Po co ślęczysz nad książkami, przecież i tak sam nic nie zmienisz. Sam nie zmienię, ale już dzisiaj widać że nie jestem całkiem sam. Poza tym, jeśli wszystko pójdzie źle i znów stracimy niepodległość, wtedy - oprócz gorzkiej satysfakcji "a nie mówiłem" - będę miał czyste sumienie.
Cytaty pochodzą z następujących książek:
1. Trzecia strona medalu. D. Baliszewski. Wydawnictwo Bukowy Las, Wrocław 2010.
2. Zgred. R.A.Ziemkiewicz. Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań, 2011.
3. Geneza i obalenie konstytucji 3 maja. J. Łojek. Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1986.
"Niektórzy przywódcy stronnictwa patriotycznego rozumieli, iż Rzeczpospolita (...) znalazła się w tak niekorzystnym położeniu międzynarodowym, że utrzymać swojej egzystencji państwowej w obrębie nienaruszonego terytorium, nawet w granicach ustalonych w 1772 roku, już nie mogła. Mogła natomiast przetrwać jako państwo na nieco zmniejszonym obszarze, jeśli zyskałaby szansę dogłębnych przeobrażeń wewnętrznych w zakresie ustroju społeczno-ekonomicznego i prawno-politycznego."
[3, str. 39]
"Dyplomacja brytyjska usiłowała przekonać koła polityczne Rzeczpospolitej, że ustępstwo wobec Prus w kwestii terytorialnej, przy jednoczesnym zawarciu wielostronnego traktatu handlowego, regulującego cały system celny w Europie Środkowej, jest ze wszech miar pożądane w równym stopniu z punktu widzenia interesów polskich, co brytyjskich. Poseł brytyjski w Warszawie, Daniel Hailes, czynił rozpaczliwe wysiłki, aby wyłożyć jasno swoje racje królowi, Deputacji Interesów Cudzoziemskich i całemu sejmowi."
[3, str. 48]
"Poseł brytyjski mówił: "Nasza chęć włączenia Polski w ową wielką federację ma w obiekcie dlatego ocalenie was, abyście nie byli odtąd przechodnią kamienicą dla Moskwy, jakeście byli dotąd. (...). Jeśli wy zaś tego nie chcecie (...) i waszego rządu nie umocnicie niezwłocznie, to my z tym olbrzymem moskiewskim będziemy musieli jak tak ugadzać się (...) choćby też i z wazą polską najgorszą szkodą. Więc wszystko dependuje od waszej prędkiej determinacji, bo wkrótce może być za późno." Determinacja ta polegać miała na decyzji poniesienia przez Polskę bolesnych ofiar na rzecz ostatecznego porozumienia z dworem berlińskim."
[4, str. 57]
"Aczkolwiek pozytywnych dowodów rosyjskiej inspiracji wystąpień opozycyjnych w sejmie przeciwko ustępstwom terytorialnym na rzecz Prus nie udało się dotąd znaleźć, to jednak zbieżność czasowa tych wydarzeń z przełomowymi momentami sytuacji międzynarodowej jest znamienna i uderzająca. W początkach lipca 1790 roku (...) poseł (...) Benedykt Hulewicz (...) wystąpił z nieoczekiwanym wnioskiem, aby natychmiast zagwarantować konstytucją, iż nigdy nie będzie wolno odstępować żadnego obszaru Rzeczypospolitej jakiemukolwiek państwu sąsiedzkiemu. (...). Kim był zaś Hulewicz, tego specjalnie przypominać nie trzeba: serdeczny przyjaciel Szczęsnego Potockiego, gorliwy sympatyk dworu petersburskiego, (...) jeden z najzacieklejszych opozycjonistów przeciwko nowej konstytucji, a w 1792 roku jeden z najczynniejszych działaczy Konfederacji Targowickiej."
[4, str. 59]
"Bo akurat dziś nagle mam natchnienie sprawdzać w źródłach, co wiedzieli a czego nie wiedzieli Beck i Śmigły-Rydz, i jak dzień po dniu dojrzewali do decyzji żeby dla ułańskiej fantazji i honoru posłać własny naród do diabła, zgodnie zresztą z najwyższym wskazaniem udzielonym im przez umierającego Piłsudskiego: balansujcie między Niemcami a Rosją dopóki się da, a jak się już dłużej nie da, podpalcie cały świat. Tego drobiazgu, że w pożarze (...) sama Polska spłonie do cna, pierniczejący dyktator, czczony dziś jak półbożek, nie wziął pod uwagę. A może wziął?"
[3, str. 70]
"Szczerze mówiąc nikt nie wiedział, że w Warszawie wybuchnie powstanie. (...) nie wiedział [o tym] także gen. Tadeusz Bór-Komorowski, komendant główny Armii Krajowej, który wydał rozkaz jego wybuchu. Nie wiedział, bo nigdy nie przewidywał, że w milionowym mieście jakakolwiek armia, nawet armia podziemna, może toczyć walkę. W marcu 1944 roku to z jego rozkazu Warszawa wyłączona została z panu "Burza", "aby oszczędzić cierpień ludności cywilnej oraz ocalić zabytkowe budowle". Według tego planu w czasie zbliżania się frontu oddziały podziemne miały opuścić miasto i nękać Niemców na odległych, zachodnich liniach ewakuacyjnych. Warszawskie szlaki komunikacyjne miały być drożne i wole od wszelkich przeszkód. (...). To dlatego w czerwcu i początkach lipca z Warszawy wycofywano całe oddziały, to dlatego opróżniano podziemne magazyny broni i formowano jej transporty na wschód. (...).
Dlaczego więc [powstanie] wybuchło? Dlaczego ludzie świadomi śmiertelnego ryzyka nierównej walki w bezbronnym mieście wydali jednak rozkaz jej rozpoczęcia? Dlaczego wydali ten rozkaz wbrew opinii trzech najważniejszych oficerów liniowych KG AK?
[2, str. 172, 173]
"Niemcy śledzą polskie przygotowania do walki już od początku 1944 roku. Wszystkie (...) raporty i meldunki wywiadowcze naturalnie dotyczą powstania w Generalnym Gubernatorstwie. Powstania powszechnego. Dopiero meldunek Koppego z 25 lipca 1944 roku mówi o decyzji rządu emigracyjnego ogłoszenia planu powstania Polaków w Generalnym Gubernatorstwie, lecz jak się wydaje, dotyczy samej Warszawy. Koppe używa bowiem terminu "niebezpieczna metropolia spisku"
I oto w tych dniach w Warszawie (...) Niemcy urządzają szczególny spektakl własnej klęski. Przez miasto ciągną tabory rannych, uciekających, pobitych i przegranych Niemców. Połamanych, zakrwawionych, o szarych twarzach i zgaszonych oczach.
Lecz (...) nikt nie zadaje sobie pytania dlaczego tę defiladę niemieckiej klęski skierowano właśnie przez Warszawę. Tak jakby nie było innych dróg. (...). Nikomu nie przyszło do głowy, że tak mogła również wyglądać wyrachowana, cyniczna, niemiecka prowokacja. Albowiem za kilka dni Niemcy powrócą do Warszawy w sile ponad 50 tysięcy. Za ledwie kilka dni okaże się, że sowiecki front cofnął się pod Siedlce. Lecz w nieprzygotowanej do jakiejkolwiek walki Warszawie (...) trwało już powstanie. "Kiedy otrzymałem wiadomość o powstaniu w Warszawie, natychmiast udałem się do Fuhrera - zapisał Himmler - Powiedziałem: Mój Fuhrerze! Zdarzenie jest paskudne. Historycznie jednak rzecz biorąc, to, co robią Polacy jest błogosławieństwem".
[2, str. 174, 175]
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2882 odsłony
Komentarze
Re: Stracone szanse. Kilka przypadków z historii.
27 Listopada, 2011 - 20:52
To są dosyć zręcznie dobrane cytaty pod pewną tezę. Proponuję dla przeciwwagi zapoznać się ze zdaniem przeciwnym.
Na przykład tutaj: http://pulldragontail.blogspot.com/2011/08/jedno-z-wazniejszych-wystapien-pod.html
Nie będę oceniał tego wpisu, bo już dwie osoby to oceniły. Ja, nie zgadzając się z duchem tego wpisu rozumiem, że ktoś może mieć takie zdanie, które skądinąd uważam za wadliwe, a co jak sądzę prof. Waśko dosyć dokładnie w swoim wykładzie wyłuszcza.
Ponadto uważam, że majac przeciwne zdanie, to należy podjąć polemikę, a nie z za węgła punktować najniżej jak się da.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Powstanie Warszawskie.
27 Listopada, 2011 - 22:36
Ja nie jestem "wyznawcą" teorii o bezsensowności Powstania Warszawskiego, dlatego z chęcią zapoznaję się zawsze z argumentami przeciwnymi.
Tym niemniej jednak sprawa wyglądała w moim przypadku tak, że najpierw sporo czytałem o Powstaniu Warszawskim i wyrobiłem sobie zdanie. A teraz po prostu wybrałem cytat, który najlepiej w mojej ocenie to zdanie wyraża.
Tragedia Powstania Warszawskiego polegała przecież na tym, że podjęto decyzję całkowicie sprzeczną z wcześniejszymi planami i przygotowaniami, co w sensie wojskowym było absurdem do kwadratu. Powstanie skończyło się barbarzyńską rzezią ludności cywilnej, a liczenie na pomoc Armii Czerwonej było idiotyczne biorąc pod uwagę doświadczenie 17 września 1939.
Nie twierdzę że nie należało walczyć z sowietami, ale decyzja o wybuchu Powstania Warszawskiego była de facto skazaniem na śmierć całego miasta. Taka interpretacja niczego nie ujmuje z bohaterstwa szeregowych żołnierzy i dowódców polowych, bo to w żadnym razie nie była ich wina.
Winę za tragedię powstania ponosi najwyższe kierownictwo Armii Krajowej, ludzie którzy kolejny raz w imię pustego gestu, wbrew wszelkiemu rozsądkowi i wcześniejszym planom, kierowani idiotycznymi mrzonkami i naiwnością, skazali milionowe miasto na rzeź.
Tym niemniej jednak, uważam, że do pewnego stopnia wszyscy jesteśmy mądrzy po szkodzie. Łatwo jest dziś potępiać, mając niemal pełny obraz sytuacji i wiele danych, których nie mieli nasi przodkowie. Ale jednak pewne rzeczy nawet wtedy były oczywiste. Ja po prostu próbuję wyobrazić sobie ludzi, którzy najpierw wywożą poza Warszawę magazyny broni i amunicji, a potem robią w tym mieście powstanie. Być może trudno mi to zrozumieć, bo jestem dumnym Wielkopolaninem i dużo wiem na temat Powstania Wielkopolskiego 1918-1919.
Oczywiście nie można porównywać tych dwóch powstań, ale może warto się zastanowić na tym, że czym innym jest bohaterstwo żołnierzy i odwaga dowódców (których podczas Powstania Wielkopolskiego także nie brakowało), a czym innym beznadziejne rzucanie się na stos. Żeby jeszcze decydenci sami na ten stos się rzucili, ale oni na całopalenie wysyłali innych.
Mój najwyższy szacunek wobec bohaterów Powstania Warszawskiego i mieszkańców Warszawy tamtych dni nie może przysłonić mi racjonalnej analizy.
Dziękuję za głos w dyskusji, ale pozostaję przy swoim zdaniu.
KP
Re: Powstanie Warszawskie.
28 Listopada, 2011 - 00:09
Prof. Waśko w tym wykładzie mówi nie tylko o Powstaniu Warszawskim. Tu masz akurat trochę pecha, bo moi rodzice jak i dziadkowie byli w Warszawie w czasie powstania i jak sądzę to się obecnie w grobach przewracają gdy taki RAZ mówi to co mówi.
To jest skądinąd myślenie ahistoryczne, takie ocenianie teraz tej decyzji.
Według mnie nie było możliwości, żeby powstania nie było. Bo trzeba by wytłumaczyć wszystkim tym młodym ludziom, takim od 16 do 25 lat, że cała praca jaką włożyli przez ostatnie 4 lata, te wszystkie tajne kursy podchorążówek, to wszystko było na nic. Ci młodzi ludzie by się po prostu zbuntowali przeciwko swoim dowódcom. Skądinąd coś na kształt buntu miało miejsce, bo godzina W była wyznaczona na 17:00, a pierwsze strzelaniny miały miejsce około 15:00.
Wysłuchaj tego wykładu profesora, bo jak sądzę to jednak tego nie zrobiłeś.
Venenosi bufones pellem non mutant
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
No i guzik prawda!
28 Listopada, 2011 - 08:05
Nie wmówisz mi, że żołnierze Armii Krajowej byli niezdyscyplinowanymi osłami, którzy wdawali się w awantury bez rozkazu. Nie obrażaj tych ludzi i nie traktuj jak swołocz która tylko rwała się do bezsensownej awantury bez względu na konsekwencje. Teza o tym że powstanie wybuchło by samoczynnie jest bezsensowna. A skoro niby nie można było poswatania w mieście uniknąć, to dlaczego wcześniej to samo miasto rozbrojono i wyłączono z panu burza? Czy ty naprawdę widzisz tutaj choćby cień logiki? Najpierw wywozić broń i amunicję w Warszawy a kilka tygodni później zrobić z bezbronnym mieście powstanie? Trzysta tysięcy zarżniętych ludzi i miasto zrównane z ziemią, a karabin jeden na stu powstańców. No po prostu pogratulować.
KP
Nie oceniałem tekstu, ale pytam z czym polemizować?
27 Listopada, 2011 - 22:42
Z wypocinami "wybitnego historyka" Ziemkiewicza? Mało, że cytaty dobrane do tezy to jeszcze przynajmniej niektóre pochodzą z niezbyt poważnego źródła. O czym zresztą świadczy sam język charakterystyczny dla niezbyt wysokiego lotu publicystyki - "pierniczejący dyktator", "uznawany za półbożka' itp. itd. RAZ niech się zajmuje bieżączką, publicystyka historyczna to dla niego za wysokie progi.
A teraz z czystym sumieniem mogę ocenić wpis - na jedynkę.
oszołom z Ciemnogrodu
oszołom z Ciemnogrodu
A może podyskutujmy o faktach?
27 Listopada, 2011 - 23:23
Smutno mi, ale nie z powodu oceny, ale stylu odpowiedzi. Jakbym czytał Wyborczą. Nie liczy się sama wypowiedź, ale kto tej wypowiedzi udziela. Co z tego że cytuję Ziemkiewicza? Po pierwsze wybrałem celowo cytat bardzo wyrazisty. Po drugie Ziemkiewicz akurat w tej sprawie ma świętą rację. No, ale jak nie można zaprzeczyć oczywistym faktom, to trzeba opluć tego, kto je przypomina. A Ziemkiewicz przypomniał bardzo konkretny niezaprzeczalny fakt historyczny, który na dodatek doprowadził nasz naród na skraj totalnej zagłady. A że dziś Piłsudski jest czczony jak półbożek, to też fakt.
Zresztą, wszystkie cytaty wybrałem właśnie dlatego, że się z nimi zgadzam. Trochę szkoda, że dyskusja nad wpisem toczy się trochę w stylu pyskówki. Ja podałem kilka ciekawych faktów historycznych pod rozwagę. Żaden z cytowanym przez mnie autorów nie posłużył się kłamstwem. Cytaty te zawierają w zasadzie niezaprzeczalne fakty historyczne. Czy stać nas na to, żeby wyciągnąć z nich konstruktywne wnioski?
Czy naprawdę zawsze my, Polacy, musimy być głupi i przed szkodą i po szkodzie?
KP
A może podyskutujmy o faktach?
27 Listopada, 2011 - 23:24
Smutno mi, ale nie z powodu oceny, ale stylu odpowiedzi. Jakbym czytał Wyborczą. Nie liczy się sama wypowiedź, ale kto tej wypowiedzi udziela. Co z tego że cytuję Ziemkiewicza? Po pierwsze wybrałem celowo cytat bardzo wyrazisty. Po drugie Ziemkiewicz akurat w tej sprawie ma świętą rację. No, ale jak nie można zaprzeczyć oczywistym faktom, to trzeba opluć tego, kto je przypomina. A Ziemkiewicz przypomniał bardzo konkretny niezaprzeczalny fakt historyczny, który na dodatek doprowadził nasz naród na skraj totalnej zagłady. A że dziś Piłsudski jest czczony jak półbożek, to też fakt.
Zresztą, wszystkie cytaty wybrałem właśnie dlatego, że się z nimi zgadzam. Trochę szkoda, że dyskusja nad wpisem toczy się trochę w stylu pyskówki. Ja podałem kilka ciekawych faktów historycznych pod rozwagę. Żaden z cytowanym przez mnie autorów nie posłużył się kłamstwem. Cytaty te zawierają w zasadzie niezaprzeczalne fakty historyczne. Czy stać nas na to, żeby wyciągnąć z nich konstruktywne wnioski?
Czy naprawdę zawsze my, Polacy, musimy być głupi i przed szkodą i po szkodzie?
KP
No i niby jaki wniosek należy z tych wyimków wyciągnąć?
28 Listopada, 2011 - 01:35
Armia, głupcze!
I konsekwentne postępowanie z pokonanym wrogiem. Chyba nie trzeba robić "wyciągu" z naszej historii aby to wykazać.
A w odniesieniu do czasów obecnych; tylko idiota mógł sądzić, że cmok w Krzyżowej dobrze nam zrobi. Idiota, który tej naszej historii nie zna.
Sorry, ale to właśnie inteligenckie dyrdymały doprowadziły do obecnej sytuacji. A było zacząć od właściwego wykorzystania sznura. Ino.