Czy zamach smoleński był operacją wyprzedzającą?

Dziś kolejny raz miałem spięcie z lemingami, tym razem do tematu zamachu Smoleńskiego doszło zamilczanie przez polskojęzyczne media III RP sytuacji w Rosji i rosnącego tam niezadowolenia społecznego. Jako pokłosie kłótni, postanowiłem podzielić się kilkoma amatorskimi przemyśleniami, dotyczącymi obydwu tematów.

Zamach w Smoleńsku był testem, ale być może także działaniem wyprzedzającym, dzięki któremu Putin uratował swoją władzę, czy może nawet skórę.

Zamachowcy przetestowali skuteczność swojej agentury w polskojęzycznych mediach i sferach rządowych. Być może uznali, że wpływy agenturalne będą w niedalekiej przyszłości po Smoleńsku zagrożone i należy wyzyskać ich możliwości, a jednocześnie grając va banque podjąć próbę likwidacji zagrożenia.

Rosyjska agentura spisała się wyśmienicie, a zamach doskonale wyzyskiwał także nienawiść zlikwidowanych postkomunistycznych służ specjalnych i
polityczno-biznesowej mafii wobec Lecha Kaczyńskiego.

A jakie wydarzenia miał wyprzedzać zamach smoleński?
Być może oczekiwany upadek rządu Tuska, który z Lechem Kaczyńskim jako prezydentem nie mógłby tak łatwo okraść OFE z pieniędzy czy podnieść podatków, w związku z czym narastało niebezpieczeństwo krachu budżetowego, a z związku z tym krachem reelekcji Lecha Kaczyńskiego.

Ponadto, informacje o społecznym niezadowoleniu w Rosji mogłyby liczyć na duże medialne zainteresowanie, a liderzy tacy jak blogger i prawnik Aleksiej Nawalnyj być może nawet konkretne wsparcie prezydenta Kaczyńskiego.

Kwestie takie jak wydobycie gazu łupkowego i gazociąg północny były dla Polski szansą na wywrócenie Rosyjskiej sceny politycznej, oczywiście szanse zmarnowane przez zdrajców którzy objęli władzę w Polsce po zamachu.

Stawiam więc tezę, że gdyby nie doszło do zamachu w Smoleńsku mogłoby to oznaczać koniec ery Putina w Rosji.