Nowe Status Quo

Obrazek użytkownika Jaku

(kt)Europa udaje, że kocha Rosję. Rosja udaje, że kocha Europę. A oparta na dwóch biegunach - rządowym i prezydenckim, polska dyplomacja stoi w rozkroku. Czyja wizja wygra?Różnice w spojrzeniu na politykę zagraniczą widać bardzo dobrze na przykładzie relacji obu polskich ośrodków dyplomacji z Gruzją. Ów mały, ale ważny dla interesów Polski kraj znalazł się właśnie na krawędzi wojny z Rosją, coraz szerzej rozpościerającą swoje wpływy nad dwoma seperatystycznymi republikami zbuntowanymi przeciw Tbilisi. Tak, jak w sprawie tarczy antyrakietowej, tak i w kwestii wsparcia na arenie międzynarodowej napastowanej Gruzji stanowisko polskich władz jest papierkiem lakmusowym wskazującym na ich sympatie w polityce zagranicznej.Prezydent opowiada się za pełnym wsparciem dla Gruzji, bez względu na stanowisko Federacji Rosyjskiej. Rząd - za pomocą, ale bez narażania się Rosji. Rada Ministrów z Tuskiem na czele, jak zwykle ogląda się na zdanie Wielkiego Niedźwiedzia i prowadzi politykę zagraniczną tak, aby mu ona przypadkiem nie wadziła. Owszem, o Gruzji można rozmawiać, ale nic więcej. Z Gruzinami można nawet powymieniać ciepłe gesty ale broń Boże deklarować współpracę - bo co na to Rosja? Czyżby, zakładający każdorazowe uwzględnianie zdania Rosji model relacji Polska-Świat, funkcjonujący przez cały okres trwania państwa wasalnego o nazwie PRL wracał do życia?Jeśli tak, to tylko dzięki działaniom rządu. Prezydencka polityka zagraniczna to zupełnie inna bajka - Lech Kaczyński kontaktuje się ze swoim gruzińskim odpowiednikiem Michaiłem Saakaszwilim, i wysyła do Gruzji delegacje będące wyraźnym sygnałem popracia. W ten sposób, tak jak poprzez wspieranie prozachodnich aspiracji Ukrainy, nasz Prezydent dba o utrwalenie opiekuńczej roli Rzeczpospolitej w rejonie państw byłego ZSRR, w tym właśnie państwa gruzińskiego.Dzięki polityce Kaczyńskiego Polska staje się dyplomatycznym adwokatem państw takich, jak Ukraina czy Gruzja w relacjach z UE czy Rosją. Nasz kraj może sobie na to pozwolić, ponieważ jest zabezpieczony Paktem Północnoatlantyckim i członkostwem w Unii, a niebawem naszą pozycję być może wzmocni udział w programie tarczy antyrakietowej - dlatego też obawy przeciwników działań Kaczyńskiego to jedynie manifestacje realnej rusofobii (czyt. strachu przed Rosjanami) bądź owoce manipulacji rosyjskich służb, którym zależy na zamaskowaniu rzeczywistej słabości państwa rosyjskiego. To nie my powinniśmy bać się konfrontacji.Ponadto działania prowadzone przez Prezydenta leżą w interesie Rzeczypospolitej - stając się łącznikiem między Wschodem a Zachodem oraz opiekunem państw postkomunistycznych Polska przyjmuje bardzo ważną rolę, dzięki czemu jej znaczenie na arenie międzynarodowej może zauważalnie wzrosnąć. Wdzięczność Gruzji i innych państw przełoży się na korzyści polityczne. Gdyby owej polityce zapewnić ciągłość, w przyszłości nasz kraj mógłby objąć przywództwo nad obozem krajów postkomunistycznych, nowym blokiem państw o orientacji proamerykańskiej i związanym bliską współpracą z Unią Europejską. Wyobraźmy sobie taki układ sił w Europie - z jednej strony UE, której część państw członkowskich należy do wyżej opisanego bloku, mającego znaczący wpływ na politykę Unii, z drugiej Rosja, monitorowana przez Europę wspieraną przez USA. Oto nowe status quo na dziesiątki lat - prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne dla Europy dzięki zabezpieczeniu Gruzji i Ukrainy, a może i Azerbejdżanu, koniec imperialnej polityki Rosji zahamowanej dzięki połączonemu sprzeciwowi państw Europy Środkowo-wschodniej a z nią NATO. To wszystko jest w zasięgu naszej ręki.Byle tylko destruktywne i szkodliwe działania rządu Tuska tej ręki nie przetrąciły.

Brak głosów