Dziwna katastrofa, dziwne śledztwo

Obrazek użytkownika zygmuntbialas
Kraj

Przed ponad pół rokiem tygodnik "Wprost" wydrukował artykuły dotyczące katastrofy smoleńskiej. Autorzy tekstów przyznali się przy tym demonstracyjnie, iż korzystali z materiałów, które wyciekły z prokuratury. To wyglądało na prowokację, tym bardziej iż motywem przewodnim tych tekstów było podanie niezweryfikowanych, często nieprawdziwych i tendencyjnie dobranych faktów z życia gen. Andrzeja Błasika.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo i zabroniła wykonywania fotokopii akt, co uderzyło boleśnie w rodziny ofiar oraz ich pełnomocników. Dzisiaj wygląda to tak: Śledztwo umorzono, natomiast nie cofnięto utrudnień w dostępie do materiałów z prowadzonego postępowania. Dziennikarze upadającego tygodnika wykonali robotę wzorowo.
Portal wPolityce.pl zwrócił jeszcze uwagę na treść krótkiej depeszy PAP. Otóż Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie rzekomego utrudniania przez Edmunda Klicha prowadzenia postępowania w sprawie katastrofy Tu-154M i działania na szkodę Polski. Odpowiedzialny prokurator poinformował, że nie stwierdzono "znamion czynu zabronionego".
Przypomnijmy, że zawiadomienie złożył poseł Antoni Macierewicz w imieniu parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy. Według niego Edmund Klich przekroczył uprawnienia, gdy 13 kwietnia ub.r. w Smoleńsku miał żądać od prokuratorów wojskowych przerwania przesłuchania szefa meteo na lotnisku Siewiernyj. Dwa dni później akredytowany przy MAK miał uniemożliwić obserwatorom strony polskiej udział w oblocie środków radiotechnicznej kontroli lotów Smoleńska. Ponadto zdaniem posła PiS płk Klich mógł uniemożliwić polskim ekspertom badającym wrak samolotu dokończenie prac przed zniszczeniem i wywiezieniem jego szczątków przez służby rosyjskie.
Zdawałoby się, iż zarzuty postawione byłemu akredytowanemu przy moskiewskim MAK są na tyle ważkie, że należałoby ustalić, czy są prawdziwe. Czy prokuratorzy to wyjaśnili? - Chyba nie, skoro nie wszczęli śledztwa. Ich odmowa pozostawia nam szerokie pole na niepewność i domysły. Ich decyzja daje podstawy do przekonania, że dziwne i tajemnicze sprawy kryją się za katastrofą na lotnisku Siewiernyj.

Brak głosów