Inka (fragment 2) - Łaska Bieruta; Niech żyje Polska!

Obrazek użytkownika Redakcja
Historia

fragment książki "Inka. Zachowałam się jak trzeba", wydanej przez Dom Wydawniczy Rafael. Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie materiałów.

Łaska Bieruta
Skazana na śmierć przebywała samotnie w izolatce, czekając na egzekucję. Miała jeszcze jedną szansę: prośba o łaskę do Bieruta. Taka prośba wpłynęła do „obywatela Prezydenta” nazajutrz po wyroku. Podpisał ją jednak obrońca z urzędu Jan Chmielowski. „Inka” odmówiła. Może właśnie to miała na myśli, prosząc o przekazanie babci, że zachowała się jak trzeba?
Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Ten fakt zasługuje na komentarz. Bierut miał kilkoro dzieci z różnymi kobietami. Według biografów, uczuciowo najbardziej związany był z Aleksandrą, córką Małgorzaty Fornalskiej. Widać ich razem na zdjęciu w Sopocie, latem 1946 roku. Właśnie wtedy... Aleksandra urodziła się w roku 1928, tak jak Danka. Mimo to „obywatel Prezydent” zachował się tak jak się zachował.

Niech żyje Polska!
Ksiądz Marian Prusak był wikarym w gdańskim kościele garnizonowym. W roku 2001 powiedział pracownikom gdańskiego oddziału IPN:
Kiedy po mnie przyjechali, była noc – pierwsza, może druga (...). Uczestnictwo w egzekucji przyjąłem z niechęcią, choć to przecież obowiązek. (...) Oddziałowy zaprowadził mnie najpierw do tego pana [Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”]. Kiedy wszedłem do celi, widziałem przeraźliwy smutek w jego twarzy. Pierwsze słowa, z którymi zwrócił się do mnie, brzmiały: „No tak, jednak nie skorzystano z prawa łaski...” (...).
Potem przeprowadzono mnie do celi, w której na śmierć czekała młoda, szczupła dziewczyna w letniej sukience. Przyjęła mnie nadzwyczaj spokojnie, wyspowiadała się, a potem wyraziła życzenie, żeby o wyroku i o śmierci powiadomić jej siostrę. Mówiła to ciągle tak, jakby się nadal spowiadała. Czuliśmy, że możemy być obserwowani. Podała mi adres (...). W końcu poprowadzono mnie schodami, jakby do piwnicy. Oni już tam byli. Zdaje się w kajdankach albo z zawiązanymi rękami. Sala była niewielka, jak dwa pokoje. Miałem krzyż, dałem go do pocałowania. Chciano im zawiązać oczy, nie pozwolili. Obok czekała zgraja ludzi, tak że było dosyć ciasno. Był wojskowy prokurator i pełno jakichś młodych ubowców. Ustawiono nieszczęśników pod słupkami. W rogu był stolik, skąd prokurator odczytywał wyrok i skąd dał rozkaz wykonania egzekucji. Była taka jakby wnęka, chyba czerwona nieotynkowana cegła, były słupki do połowy wysokości człowieka. Postawiono ich przy nich, nie pamiętam, czy ich przywiązano. Ci, którzy tam stali, nie uszanowali powagi śmierci. Obrzucili skazańców obelżywymi słowami, a prokurator odczytał uzasadnienie wyroku i poinformował, że nie było ułaskawienia. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Po zdrajcach narodu polskiego, ognia!”. W tym momencie skazani krzyknęli, jakby się wcześniej umówili: „Niech żyje Polska!”. Potem salwa i osunęli się na ziemię (...). Nie mogłem na to patrzeć, ale pamiętam, że obydwoje po tej salwie żyli. Wtedy podszedł oficer i dobił ich strzałami w głowę. Nie wiem, kto to był. To było dla mnie nie do zniesienia (...). Nie pamiętam, jak znalazłem się w samochodzie (...). Mało z kim dzieliłem się tymi wspomnieniami. Nawet rodzinie nic nie powiedziałem. Zachowałem to w sobie. Śmierć „Inki” i „Zagończyka” przeżyłem jak śmierć kogoś bliskiego...

http://rafael.pl/ksiazki/inka--zachowalam-sie-jak-trzeba-11-8088

CDN

Oryginalna data 7 III, dp@danz

Brak głosów