żryj tę truciznę i zapłać za nią 19,90

Gdy doszła do mnie informacja o płatności za serwisy internetowe, parsknąłem śmiechem.
Przecież każdy serwis obfituje w reklamy, więc kaska do portalu spływa.
O co chodzi? Ludzie zarzucają czytanie na rzecz oglądania i słuchania, więc czy będą mieli ochotę płacić za coś co do tej pory mieli darmo? Bez sensu interes!
Nie kochani. W tym szaleństwie jest metoda. Bez opłat serwis będzie ograniczony, nie niedostępny. Co to znaczy? Przekaz do lemingów dotrze w postaci tytułu, nagłówka bądź skrótu i to wystarczy. A jakie są skróty?
Sprawdźcie na Onecie.
Skonstruowane są tak, żeby zachęcić do przeczytania treści, a jednocześnie rzadko się z nią zgadzają.
Na przykład. Tytuł brzmi "Kaczyński nie jada śledzi" żeby kliknąć, trzeba zapłacić, ale leming nie płaci, woli sobie historię o wrednym Kaczyńskim, który jest taki głupi, że nie je śledzi, domyśleć. A jakby zajrzał do artykułu dowiedziałby się, że Kaczyński owszem, nie je śledzi, ale smarowanych miodem.

To był przykład wymyślony, a teraz rzeczywisty: "Kim był Rajmund Kaczyński, ojciec Jarosława i Lecha?"
I już nie trzeba dalej czytać, a poplotkować można.

Media elektroniczne będą pełniły podobną funkcje jak darmowe Metro. Będą sprzedawać chłam, żeby czytelnik mógł sobie dopisać 10 punktów do inteligencji
Swoją drogą to cyckanie lemingów robi się żałosne od kiedy jawnie do tego dopłacają.
Wcale mi ich nie żal.

Trzeba szybciutko zrobić agregator, który będzie zbierał linki i przekierowania do ulubionych blogerów. Byleby żaden Igor nad nimi nie stał. To czytelnik decyduje.
I armia kieszonkowych napoleonów ma szansę.