Zmysły, a wolna wola. Nauka.

Obrazek użytkownika Krzysztof J. Wojtas
Idee

     Obserwuję dyskusje na blogach Eine i prof. Jadczyka z niesłabnącym zainteresowaniem. Traktuję je przy tym komplementarnie - łącznie, nawet niezależnie od woli obu profesorów, stanowią dobre odniesienie do rzeczywistości. Zwłaszcza po uzupełnieniu komentarzami – tu wysoko stawiam uwagi Stanisława Hellera.

     Nie zamierzam w tym wpisie odnosić się do wszystkich elementów dyskusji, a raczej ją zawęzić do tylko pewnych aspektów. Zaś do napisania notki pobudziła mnie wymiana cierpkich uwag z cirk i to w rozszerzeniu do roli osoby w świecie nauki na podstawie przywołanej postaci Simone Weil.

      Stwórca obdarzył nas 5 zmysłami, które pozwalają na obcowanie z otaczającym światem. Wszystkie z nich pozwalają, przy głębokiej kontemplacji, uzyskać stan mistycznego zjednoczenia.

(W warunkach jakich żyjemy jesteśmy skłonni przyznać, że to zjednoczenie jest osiągalne poprzez zmysł słuchu – muzyka, poezja, wzroku – malarstwo, rzeźba, dotyk – tu zwłaszcza sex, który preferowany jest w niektórych rytach buddyzmu tantrycznego; trudniej zaakceptować zmysły smaku i powonienia. Jednak również ta droga wydaje się oczywista, acz pomijana.)

     Pierwsze „naukowe” opracowania wynikały z ujednolicania rodzajów doznań wynikających z posiadanych zmysłów.

(Można nawet twierdzić, że sfery doznań zmysłowych były różnie rozwijane w różnych cywilizacjach – jako tworach powstałych w odległych częściach świata, przy małej wzajemnej komunikacji. Pisałem w jednej z notek tyczących mojej wycieczki tybetańskiej, że odczuwalny jest tam brak, lub mało zauważalna, empatia między ludźmi. Z pewnością ten czynnik jest mniej rozwinięty na Wschodzie niż w Europie.)

     Jednak dalsze ujednolicanie zależności jest wynikiem spekulacji umysłu. Co zatem łączy świat zmysłów i świat nauki?

Umysł?

     Takie ujęcie wydaje się wątpliwe. Niby wszyscy jesteśmy obdarzeni umysłem, ale chyba nie „zgrzeszę” przeciwko „poprawności” twierdząc, że bywają umysły różnej skali, nie wspominając, że niektórzy mają ten element osobowości w stanie zaniku. A jednak przynależą do ludzkiej wspólnoty.

     Czy zatem umysł jest wyróżnikiem człowieczeństwa? To wątpliwe twierdzenie, jak już wcześniej zaznaczyłem. A biorąc pod uwagę prawo do własnych sądów można twierdzić, że tym wyróżnikiem jest wolna wola – gdyż to ona pozwala nam kreować oceny, sądy i tym samym wyciągać wnioski z doświadczeń zmysłowych.

     Czyli tworzyć naukę, jako wspólny (a niekiedy tylko uśredniony) pogląd w danej sprawie.

Tak powstaje - co? Wiedza, czy nauka?

      Wiedza, bo nauka jest poszukiwaniem odpowiedzi na coraz nowe pytania. W tym miejscu dochodzi do wspólnych elementów dyskusji występujących u obu wspomnianych blogerów, a co zaznaczył slaughterhouse5 – jaka, i czy może być pomijalna rola osoby w procesie badawczym? Czy można w pełni oddzielić osobę od otaczającego świata, czyli traktować świat jako obiektywny – zatem niezależny byt?

    Ta kwestia jest „wałkowana” i przez Eine, i przez Stanisława Hellera. I, jak widać, nie da się jej pominąć. Na tej podstawie (acz w innym ujęciu), zarzucałem Eine materializm.

     Obecnie mamy do czynienia z próbami oddzielenia nauki, jako wiedzy spekulatywnej, opartej na „obiektywnym” czynniku – matematyce, od świata doznań.

    Gorąco się temu sprzeciwiam i to zarówno wobec A. Jadczyka, któremu zarzucałem „matematyzowanie”, jak i Eine – wspomniany już materializm.

Wnioski:

    Tylko takie, że jeśli chcemy dążyć do prawdy, co dla mnie jest równoznaczne nauce - jako poszukiwaniu odpowiedzi na pojawiające się pytania, należy odrzucić dotychczas wytyczone kierunki. Zaliczam do nich matematykę, jako odniesienie. Bo ta jest tak samo złudna, jak i nasz umysł kierujący się wolną wolą.

 

PS. Ta notka jest pisana pod impulsem chwili i nie miała stanowić części moich przemyśleń. Jednak bez uwag tu zawartych inne spostrzeżenia byłyby niejasne.

Brak głosów