Hanna od krzyża – kustosz pamięci (powiastka z zabawnym finałem)

Obrazek użytkownika rosemann
Kraj

Przyznam szczerze, że cały tekst powstał po to tylko, by na koniec przytoczyć to, co mi się dość nagle w głowie ulęgło.

Nie przeczę, że jedną z inspiracji był wywiad, którego pani Hanna Gronkiewicz Waltz udzieliła któremuś tabloidowi a ja gdzieś tam znalazłem urywek.

Oczywiście wywiad nie był przypadkiem. A ów „nieprzypadek” to kolejna inspiracja. Jak wiadomo, od jakiegoś czasu krąż po politycznym światku plotka, ze pani Hanna zastąpi w bliższej lub nieco dalszej przyszłości pana Tuska. Już to oczywiście jest zabawną opowiastką choć nie tą, która mi do głowy przyszłą. Komu przyszła do głowy nie mam pojęcia. I nie liczę za bardzo by ta głowa dobrowolnie się ujawniła. Bo śmiechu byłoby co niemiara.

Choć prawdę mówiąc miałoby to jakiś tam sens. Jak kto bywał w dzieciństwie w cyrku, wie doskonale, że zaraz po mrożącym w żyłach krew wkładaniu głowy w paszczę lwa lub piłowaniu baby na scenę wpadał klaun by atmosfera się nieci przerzedziła. Tak może być i tym razem. Tym bardziej że obecny szef ponoć od dłuższego czasu jest mocno nerwowy i przypomina skrzyżowanie lwa z piłą.

Urywek, z którym się zapoznałem był taką refleksją przyszłej pierwszej damy Platformy na temat pamięci. Nie takiej ogólnej ale konkretnej. Dotyczącej rzecz jasna tragedii sprzed dwóch lat.

W kwestii upamiętniania tragedii pani Hanna nie tylko czuje, że zrobiła wszystko, co powinna. Czuje dodatkowo, że w robieniu tego, co powinna była szybka niczym taki Doc Holliday. Już po roku ustawiono stosowny monument na cmentarzu.

Tu od razu przyznać muszę, że skromność pani Hanny mnie ujęła. Nie pochwaliła się znacznie wcześniejszą formą „upamiętnienia”, mającą formę osobliwej „straży honorowej” warującej pod Pałacem. Wieczory i ranki…

A skoro już jesteśmy przy pani Hannę od krzyża, warto zauważyć, że faktycznie w PO miałaby za sobą najsilniejszą frakcję. Taką, przy której wrząca ponoć frakcja Gowina schować się może. Platforma, jak przyznaje zresztą we wspomnianym wywiadzie sama pani Hanna, jest partią wielonurtową. Jak pani Hanna czasem znajdzie czas i skoczy na spotkanie różańcowe, nikt jej palcem w partii nie wytyka nie mówiąc już o jakimś tam partyjnym sądzie.

Jednak jest coś, co łączy większość tak zwanych Platformersów. I to spoiwo jest bez wątpienia w ogromnej mierze zasługą pani Hanny. Od krzyża…

Otóż to skrzydło Platformy, grupujące niemal wszystkich partyjnych aktywistów, nie tylko tych z sejmu ale też poupychanych na różnych szczeblach samorządu, można by nazwać „frakcją nieustraszonych pogromców pomników”.

Z krzyżami zresztą też nieźle sobie radzi pani Hanna. Od krzyża… Ma zatem w PO potencjał nie do zlekceważenia.

I tak doszliśmy do końca i do tej zabawnej puenty mej powiastki. Jakiś czas temu wyrus u siebie zażartował na temat długopisów, co to miały być przygotowane dla turystów na czas Euro 2012. Długopisy miały być równocześnie planem warszawskiego metra. „Ale się nie da” zakrzyknąłem w duchu nim rzecz przemyślałem i faktycznie nie przyznałem, że się da. Całe metro umieścić na długopisie.

I teraz przypomniałem to sobie pamiętając, że wre praca nad drugą linią metra. Teraz wy, szanowni czytelnicy pomyślcie na czym trzeba by plan metra dla turystów umieszczać gdyby  pani Hanna od…. się pośpieszyła i ta druga linia już była. I jak by na to zareagowała większość „nieustraszonych pogromców pomników” z PO i tej drugiej, powściągliwie zaprzyjaźnionej partii.

Brak głosów