Polska propaganda wojenna 1939 (2)
Pomimo coraz bardziej tragicznego położenia na froncie polska propaganda wojenna starała się przekonać Polaków o zbliżającym się przełomie w wojnie.
Polskie gazety informowały czytelników o rzekomych wielkich sukcesach aliantów na zachodzie Europy. 10 września „Kurier Poranny” podawał, iż „pod silnym naporem wojsk francuskich Niemcy zostały zmuszone do ewakuacji Zagłębia Saary oraz Nadrenii. Armia francuska, wspierana przez bombowce angielskie, które przyleciały w znacznej liczbie, zmusiła Niemców do gwałtownego cofania się, któremu towarzyszą detonacje wysadzonych mostów oraz niszczenie linii komunikacyjnych, Wśród popłochu nieświadomej ludności cywilnej w Berlinie odbywa się masowy transport wojsk niemieckich na Zachód”.
Równocześnie Mieczysław Niedziałkowski na łamach „Robotnika” podkreślał, że Niemcy są zupełnie samotne – opuściły je Włochy, a „cały świat – bez cienia przesady – jest po stronie Polski”. Zdaniem publicysty „Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wejdą do gry w najbliższej, jak sądzić wolno, przyszłości. Na zachodzie wojska Trzeciej Rzeszy są w odwrocie, nie może być mowy o ty, by inicjatywa przeszłą rychło w ich ręce, w niedzielę sześć nowych dywizji brytyjskich wylądowało we Francji, na morzach panuje całkowicie flota Wielkiej Brytanii, niemieckie łodzie podwodne nie rozwijają prawie żadnej działalności. (…) Bitwa zachodnia może mieć znaczenie rozstrzygające dla dalszego biegu kampanii, jak i rozstrzygające znaczenie już ma fakt polskiego oporu, który z każdym dniem staje się coraz i coraz bardziej skutecznym”. I konkludował: „Nasze siły rosną, siły hitlerowskie słabną. Każdy dzień „zdobyty” przesuwa szalę na korzyść naszą. Musimy dalej „zdobywać” te dni, otwierając drogę ku zwycięstwu”.
Dnia 11 września 1939 roku gazety opublikowały kolejny komunikat Naczelnego Wodza, w którym poinformowano, że „armia polska szykuje się do ostatecznego ciosu. Wciągnięcie Niemców było zgodne z taktyką wojenną Marszałka Rydza-Śmigłego. Armia niemiecka doznała na froncie polskim strat sięgających 50 000 ludzi. (…) Bronimy się dalej z wiarą w zwycięstwo i z pewnością zwycięstwa”.
Pułkownik Lipiński sugerował, iż taki był od początku zamysł Naczelnego Wodza, który „znając przewagę, jaką rozporządzała armia niemiecka pod postacią czołgów i lotnictwa nie przyjął bitwy. Rozpoczął odwrót, bo bitwa którą chciano mu narzucić, doprowadziłaby do zniszczenia polskich wojsk. Zdecydował się oddać teren, by wycofać dywizje i armie możliwie nie naruszone. Plan ten wykonuje się i plan ten będzie wykonany. Tak więc przeciwnikowi nie udał się dotychczas najważniejszy jego cel, najważniejsza operacja, której celem miało być zniszczenie żywych sił wojskowych Polski”.
Zarówno Lipiński, jak i Niedziałkowski szukali analogii z bitwą warszawską 1920 roku, sugerując, że „przecie wtedy podobnie kawaleria i piechota sowiecka pędziły naprzód nieprzerwanie bez baz, bez komunikacji, bez środków wyżywienia, bez wywiadu. Teraz nie kawaleria i nie piechota jeno niemiecka broń pancerna popełnia ten sam zasadniczy błąd. Hitler powtórzył – w formach innych – błąd Tuchaczewskiego z 1920 roku”. Wojska polskie - miały zdaniem Niedziałkowskiego – odcinać kolumny pancerne, które się przedarły przez pozycje polskie „od ich podstaw istnienia, osaczając je im coraz to skuteczniej z niemieckimi siłami głównymi”.
Zniecierpliwienie brakiem faktycznej pomocy zachodnich aliantów dla walczącej Polski, starano się tłumaczyć koniecznością dokładnego zaplanowania ofensywy na zachodzie i uspokajano, że „jednak ta pomoc nadchodzi”, a „Niemcy nie wytrzymają długiej wojny. Czas działa na niekorzyść Niemiec”.
Podkreślane wielokrotnie osamotnienie Niemiec skończyło się, gdy 17 września Związek Sowiecki, wypełniając swoje zobowiązania z paktu Ribbentrop-Mołotow, dokonał agresji na Polskę, której położenie stało się beznadziejne. W prasie lakoniczne wzmianki o agresji sowieckiej pojawiły się dopiero 19 września. Komunikat Dowództwa Obrony Warszawy wspominał jedynie, iż „wobec oświadczenia neutralności Sowietów armia polska nie prowadzi działań wojennych przeciwko naruszeniu granicy. Wojska sowieckie ustępują z niektórych miejscowości”. Na takie stanowisko niewątpliwy wpływ miał nieszczęsny rozkaz Rydza-Śmigłego zakazujący prowadzenia walk z Sowietami.
Pułkownik Lipiński poinformował słuchaczy o zajęciu polskiego terytorium pogranicznego przez Sowietów, którzy dali niesłuszną wiarę Niemcom, jakoby Polska przestała istnieć. Pomimo tragicznego położenia Polski, stwierdził stanowczo, iż „nie jesteśmy wykończeni”, na dowód czego przytoczył krzepiącą informację o wzięciu 5000 jeńców i zniszczeniu 100 czołgów w walkach pod Lwowem.
Inwazja sowiecka na Polskę, oznaczająca przekreślenie jakichkolwiek nadziei na uniknięcie klęski przez Rzeczpospolitą została w polskiej propagandzie wojennej zminimalizowana i zmarginalizowana. To niedoinformowanie sprawiło, iż wielu Polaków sądziło wręcz, że Armii Czerwona przyszła na pomoc, ratując Polskę przed Niemcami.
W trzecim tygodniu wojny w komunikatach Dowództwa Obrony Warszawy po raz pierwszy pojawiły się informacje o tysiącach ofiar bombardowań i zniszczonych dobrach kultury. Stefan Starzyński w radiowych wystąpieniach wspominał o barbarzyńskich metodach niszczenia warszawskich zabytków, „które nic wspólnego z wojną nie mają, które nie są wojną, które są metodami bandyckimi – muszą obudzić gniew, srogi gniew, który pomści te wszystkie krzywdy, które ludność Warszawy dzisiaj doznaje” i ostrzegał: „To nic, że dzisiaj rujnują Warszawę, zrujnowali kiedyś Warszawę inni. Ona się odbuduje, ale to, że metodami takimi rujnuje się – to tego historia Niemcom nie przebaczy. I ciężko muszą za to zapłacić Niemcy”.
Niezmordowany płk. Lipiński podkreślał jednocześnie, iż pomimo ciężkich bombardowań stolicy, „nasze wojska zachowują dzielność i brawurę”, a „ żołnierz bije się z każdym dniem, z każdą godziną coraz lepiej i Warszawa swoją postawą, swoją solidarnością, swoim zespoleniem się niezmiernie mu w tym pomaga”.
Stefan Starzyński próbował wytłumaczyć także powody wyjazdu władz RP do Rumunii, przypominając, iż „jest zwyczajem, że rząd na terenach operacyjnych nie pozostaje, ale musi w czasie najazdu ujść w bezpieczny teren. W czasie Wielkiej Wojny królowie: Serbii, rumuński, belgijski, udali się za granice, gdy kraje ich znalazły się w działaniach wojennych. Rząd i prezydent muszą iść tam, gdzie bezpiecznie. Tam wydają orędzia i komunikaty, a my, karni obywatele, odpowiadamy meldunkami”. Nie wspomniał, iż władze RP zostały internowane w Rumunii i nawet gdyby chciały nie mogły wydawać komunikatów.
Pomimo katastrofalnej sytuacji płk. Lipiński starał się podtrzymać obrońców Warszawy na duchu, przytaczając fragment listu, znalezionego przy poległym niemieckim żołnierzu. Pisząc o bohaterstwie polskich żołnierzy, wskazywał: „ale, cóż zrobi najlepszy nawet żołnierz, największe nawet męstwo żołnierza polskiego, kiedy Polacy nie mają możliwości oprzeć się tej przewadze lotnictwa, czołgów i broni pancernej, jaką myśmy do tej pory mieli”. Lipiński w swoim komentarzu podkreślił „chwilową przewagę”, jaką mieli Niemcy na froncie w lotnictwie i broni pancernej. W związku z tym po raz kolejny – jak się potem okazało, ostatni - wezwał do wytrwałości, gdyż „w tej olbrzymiej walce i wojnie, jaka toczy się przed nami na naszej ziemi, musimy, aby koniec był zwycięski, rzucić i oddać dla tego celu wszystkie nasze siły, oddać dla tego zwycięskiego celu cały swój wysiłek, (…) musimy zachować spokój, musimy zachować pogodną twarz, bowiem na pewno zwycięstwo będzie po naszej stronie”.
23 września 1939 roku w ostatnim swym przemówieniu Stefan Starzyński wymieniając zniszczone zabytki, szpitale, parki stolicy, wyraził przekonanie, iż właśnie teraz „Warszawa broniąca honoru Polski jest u szczytu swej wielkości i chwały”.
Tego samego dnia, po zniszczeniu warszawskiej elektrowni, zamilkło polskie radio. W zniszczonym mieście, pozbawionym prądu, gazu i wody, zaczyna także brakować żywności. 26 września gen. Rómmel podjął decyzję o rozpoczęciu rozmów kapitulacyjnych. Po podpisaniu kapitulacji, wojska niemieckie 29 września wkroczyły do stolicy.
Tego samego dnia w „Kurierze Warszawskim” ukazała się krótka notka: „Warszawa umie być wdzięczna i nigdy nie zapomni tego, co dla niej zrobił jej prezydent-budowniczy i prezydent-obrońca mjr Stefan Starzyński. Nie zapomni także o pułkowniku Wacławie Lipińskim, który przez prawie trzy tygodnie pobudzał nas do walki i ofiarności”.
Wybrana literatura:
M. Kwiatkowski – Wrzesień 1939 w warszawskiej rozgłośni Polskiego Radia
E. Kaszuba – System propagandy państwowej obozu rządzącego w Polsce w latach 1926-1939
R. Umiastowski – Dziennik wojenny 18 IX 1939 – 19 IX 1945
P. Wieczorkiewicz – Historia polityczna Polski 1935-1945
M. Drozdowski – Stefan Starzyński – prezydent Warszawy
M. Gałęzowski – Wzór piłsudczyka. Wacław Lipiński 1986-1949
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1602 odsłony
Komentarze
Kłamstwo wywołuje u ludzi zawsze brak zaufania
25 Września, 2013 - 20:23
Chyba że jest się nasiąkniętym jadem załgania
Tacy potrafią przyjmować kłamstwo ,jak obecnie Smoleńskie
Lecz głupcy nie wiedzą, że poniosą klęskę
Brak ambicji nie mówiąc o samym Honorze
Nie czyni podstawy, chęci życia w pokorze
Stąd wszelkie miernoty moralne na wysokich etatach
O czym społeczność dowiaduje się po latach
Pozdrawiam
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"
@Jacek Mruk
26 Września, 2013 - 11:17
Dla nich liczy się tylko tu i teraz. Nie myślą co ich czeka po śmierci i bardzo się zdziwią co tam zastaną.
Pozdrawiam
Godziemba
Godziemba