Orły contra Budionny

Obrazek użytkownika Godziemba
Historia

Na początku 1920 roku polskie lotnictwo dysponowało zaledwie 130 w większości przestarzałymi samolotami. 

W styczniu 1920 roku zakupiono 15 włoskich myśliwców Balilla, na wiosnę dotarło do Polski 30 samolotów podarowanych przez Wielkiej Brytanii, a lipcu 75 maszyn Bristol Fighter F2B zakupionych w Anglii.
 
Za cenę ogromnego wysiłku udało się na wiosnę 1920 roku wystawić 20 eskadr. Niestety, nikt nie przewidywał bojkotu dostaw materiału wojennego do polskich przez niemieckich i czeskich robotników. To właśnie oni, ulegając sowieckiej propagandzie, pokrzyżowali plany dalszego wzmocnienia polskich skrzydeł i w znacznej mierze przyczynili się do kryzysu materiałowego latem 1920 roku.
 
Podstawowym błędem było odrzucenie propozycji Szefa Lotnictwa gen. Gustawa Macewicza zorganizowania dwóch silnych grup lotniczych: jednej myśliwskiej, złożonej z 4 eskadr i drugiej wywiadowczo-bombowej, również cztero-eskadrowej. Zaprzepaszczono w ten sposób możliwość operacyjnego użycia i skoncentrowania lotnictwa. Zamiast tego poszczególne eskadry rozproszono na szerokim froncie, gdzie przeważnie były używane do rozpoznania, łączności i bombardowania. Przydział eskadr do poszczególnych dowództw armii był często przypadkowy lub wynikał z dawnych układów personalnych. Mimo oficjalnego zjednoczenia lotnictwa we wrześniu 1919 roku dywizje wielkopolskie zawsze miały wsparcie swoich eskadr. Powodowało to absurdalne sytuacje – 14 DP (1 Wlkp.) miała aż 2 pełnowartościowe eskadry, podczas gdy cała armia gen. Listowskiego dwie, słabiutkie eskadry.
 
W czasie wyprawy kijowskiej polscy lotnicy przede wszystkim wykonywali loty rozpoznawcze. Niejednokrotnie też bombardowano i ostrzeliwano napotykane kolumny wroga, rozrzucając przy okazji ulotki i przepustki „w plien”.
 
Pracę lotników docenił w rozkazie pochwalnym z 15 maja, Naczelny Wódz Józef Piłsudski pisząc, iż „lotnictwo, zarówno bojowe jak i wywiadowcze w całym okresie przygotowawczym i w okresie ofensywy samej, pomimo wszystkich braków i trudności technicznych z jakimi musiało się borykać, pracowało w pełni poświęcenia, spełniając dobrze wszystkie swe zadania w służbie bojowej, wywiadowczej i łączności, nie zawiodło moich oczekiwać, zawsze chętnie podejmując każdą bez względu na trudność powierzoną pracę”.
 
Oprócz kłopotów sprzętowych, brakowało przede wszystkim wyszkolonych obserwatorów. Na wakujące miejsca zabierano ochotników spośród personelu naziemnego. Skompletowane w ten sposób załogi siłą rzeczy nie mogły być zgrane, co pociągało za sobą zagrożenie życia, dla improwizowanej załogi. Umiejętności ochotników ograniczały się tylko do lepszego bądź gorszego zrzucania bomb, o celnym strzelaniu z karabinów maszynowych, bądź o nawigacji nie można było marzyć.
 
To bagatelizowanie operacyjnego użycia lotnictwa i złe rozmieszczenie eskadr zemściło się ostatecznie podczas rajdu Armii Konnej Budionnego.
 
W końcu maja 1920 roku Sowieci rozpoczęli ofensywę na Ukrainie, poważnie zagrażając polskiej 3 armii. Gen. Rydz-Śmigły nie posiadał dostatecznych rezerw aby przeszkodzić bolszewikom w forsowaniu Dniepru na północy. Zdecydował się więc na użycie lotnictwa, któremu nakazano opóźnianie przepraw wszelkimi środkami. V Dyon nękał przez całe dnie bolszewików, zrzucając bomby i ostrzeliwując ich ogniem karabinów maszynowych. Sowieci byli tak zaskoczeni tymi nalotami, że dowództwo zwróciło się o przysłanie agitatorów partyjnych, gdyż żołnierze na skutek ciągłych nalotów „są zdemoralizowani i nie zdradzają chęci do walki”.
 
Loty prowadzone od świtu do zmierzchu bardzo wyczerpywały załogi, które wykonywały 2-3 loty dziennie. W akcji tej zginęło 2 lotników, 3 odniosło rany, a 15 samolotów zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych.
 
Budionny miał w swojej armii grupę lotniczą, wyposażoną w 15 dobrych maszyn. Brakowało jednak wyszkolonych pilotów, brak fachowości zastąpiono ideologicznym przygotowaniem – 80% personelu latającego i 70% naziemnego stanowili członkowie partii komunistycznej. W efekcie dowódca konnej armii nie dysponował informacjami ze zwiadu lotniczego, nie mógł tez wykorzystywać samolotów do celów łącznikowych.
 
Przerwanie frontu przez armię konną Budionnego i wyjście na polskie tyły, zapoczątkowało nowy, bardzo trudny okres w działalności eskadr frontu ukraińskiego. Lotnicy byli zmuszeni do ciągłych przebazowań, a faliste tereny południowej Ukrainy nie pozwalały na łatwe znalezienie odpowiednich miejsc na nowe lotniska polowe. Brakowało także sprzętu do przewodu uszkodzonych maszyn. W tej sytuacji znacznie więcej samolotów stracono z powodu braku dobrze zorganizowanej ewakuacji, niż podczas działań bojowych.
 
V Dyon znakomicie rozpoznał zamiary Budionnego, dzięki temu udało się Polakom przerzucić szosa kijowsko-żytomierska konwój kilkuset samochodów dosłownie pod nosem sowieckiej kawalerii. Ruch na szosie trwała prawie przez cała dobę i nie był osłaniany przez oddziały bojowe. Dzięki łączności lotniczej ze sztabem frontu wojska polskie wyszły z przygotowanego kotła, co miało kapitalne znaczenie dla dalszego przebiegu wojny.
 
Również słynna eskadra kościuszkowska starała się opóźniać posuwanie się bolszewickich kolumn. „Ataki nasze były tak pomyślane – wspominał kpt. Cooper -   że potrafiliśmy zdziesiątkować przednią kolumnę i powstrzymać ja na pewien czas”. Niestety, samymi tylko atakami lotniczymi nie sposób było zatrzymać wroga. Prowadzone w ciężkich warunkach odwrotu rozpoznania i loty szturmowe doprowadziły do kompletnego wyczerpania sił eskadry, która została w czerwcu 1920 roku odesłana do Lwowa w celu dokonania uzupełnień.
 
Na początku lipca, gdy Budionny zdobył Równe, dowództwo frontu ukraińskiego widząc w samolotach ważny sposób rozpoznania przeciwnika, zaczęło się domagać wzmocnienia swych sił lotniczych. Szef frontu – mjr Kutrzeba – w swej depeszy do Naczelnego Dowództwa pisał: „mam jeszcze jedną prośbę, lotników, lotników, lotników….. oddam całą dywizję każdy jak dostanę 20 aparatów i ręczę, że Budionny za tydzień przestanie istnieć…. Zamiast poboru nowych roczników kawalerii zaangażowałbym cyrkowców amerykańskich, japońskich, którzy by rzucali bomby na Budionnego”. Również Rydz-Śmigły apelował: „na gwałt przysyłajcie aeroplany. Nie żałować pieniędzy na zakup na wielką skalę”. W rezultacie tych ponagleń wystawiono w połowie lipca ad hoc zespół złożony z dwóch eskadr: 7 „kościuszkowskiej” oraz 21, który miał pomóc lokalizować i zwalczać nieuchwytnego Budionnego.
 
Dokładne określenie położenia Konnarmii pomogło wciągnąć ją w uporczywą bitwę pod Brodami. Niestety nie obyło się bez ofiar, gdyż oddziały Budionnego udoskonaliły swój system obrony przeciwlotniczej, opierając go na krzyżowym ogniu karabinów maszynowych. Zestrzelony został kpt. Cooper, który dostał się do niewoli, z której jednak uciekł i przedarł się przez Rygę do Polski. Ranni zostali mjr Faunt de Roy oraz kpt. Crawford, którzy cudem uniknęli niewoli. 15 lipca 1920 zginęła mieszana polsko-amerykańska załoga – por. Skarżyński – kpt. Kelly z 21 eskadry. Zginął także ppor. Jakubowski z tej samej eskadry.
 
Z walk tych obie eskadry wyszły bardzo osłabione, nierzadko w stanie szczątkowym, jednak ich działalność pozwoliła polskiego dowództwu na utrzymanie łączności z rozproszonymi, własnymi jednostkami oraz opóźnienie ofensywy Konnarmii. Dużym błędem było utworzenie dopiero 10 lipca specjalnej lotniczej grupy szturmowej, Gdyby taką grupę utworzono wcześniej i zwiększono liczbę eskadr w jej skład wchodzących, przebieg walk na Ukrainie mógłby przybrać mniej dramatyczny obrót. Możliwości ku temu były, gdyż III Dyon cały swój wysiłek kierował na drugorzędnym kierunku Odessy, nie biorąc prawie wcale udziału w walkach z Budionnym.
 
W okresie maj-lipiec 1920 roku lotnicy Konnarmii w lotach bojowych spędzili 5 godzin miesięcznie. W tym samym czasie niektórzy polscy piloci potrafili wylatać 6-8 godzin dziennie. W tym samym czasie doszło jedynie do czterech spotkań w powietrzu, z czego dwa zakończyły się walką. W jednej z nich mjr Kossowski uszkodził bolszewicki samolot, zmuszając go do lądowania.
 
W czasie sierpniowych walk o Lwów, w jego obronie uczestniczyły 4 eskadry, dysponujące około 30 zużytymi samolotami. Niektórzy piloci eskadr myśliwskich, cztero- a nawet pięciokrotnie wznosili się w powietrze, wspomagając polską piechotę. Samoloty atakowały od świtu do późnego zmierzchu. 17 sierpnia na 19 samolotach wykonano 69 lotów bojowych, zrzucając 4000 kg bomb. W tym dniu Budionny posunął się naprzód zaledwie o 3 km, dzięki czemu polska 6 armia zdążyła skoncentrować się pod Lwowem.
 
Bolszewicy doceniali role polskiego lotnictwa. Izaak Babel w swoim „Dzienniku 1920” napisał: „Polacy bronią się w główniej mierze akcjami lotnictwa, aeroplany staja się groźne… daleki i jakby zwolniony terkot karabinów maszynowych, panika w taborach, lecą wciąż lotem koszącym, chowamy się nimi”. W depeszy z 18 sierpnia Budionny podkreślał, iż „zuchwale zniżając samoloty, nieprzyjaciel ostrzeliwał nasze oddziały i zarzucał je bombami. Wojska atakowane z powietrza nie mniej niż trzy razy na dzień mają ogromne straty w ludziach i koniach. W jednej tylko 6 DK w dniu 17 VIII zabito i zraniono przeszło stu ludzi i sto koni.. Jedno z natarć 6 DK odparto wyłącznie za pomocą płatowców”. 
 
Po zakończeniu walk o miasto, lwowskie eskadry zakończyły swą działalność z powodu całkowitego zużycia sprzętu. W linii pozostało zaledwie 13 sprawnych samolotów. Jednak w czasie bitwy pod Komarowej, oddziały gen. Rómmla wspierały 3 maszyny 7 eskadry „kościuszkowskiej”. Tylko brak większej liczby samolotów sprawił, iż nie udało się koordynować działań polskich jednostek i przetrzebiona I Konna uszła jednak na wschód.
 
Wybrana literatura:
 
Ku czci poległych lotników. Księga pamiątkowa
M. Biernacki – Działania Armii Konnej Budionnego
T. Kutrzeba – Wyprawa kijowska
 I. Babel – Dziennik 1920 r.
R. F. Karolevitz i R. S. Fenn - Dług honorowy
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Brak głosów