Iranek-Osmecki - bezkompromisowy Pułkownik (1)
Kazimierz Wincenty Iranek urodził się 5 września 1897 roku w majątku Betkówki koło Strzyżowa w Galicji. Rodzina mieszkała jednak w Rzeszowie i tam Kazimierz ukończył szkołę powszechną a następnie podjął naukę w II Gimnazjum Państwowe. W gimnazjum w równoległej klasie uczył się Leopold Kula, późniejszy słynny Lis-Kula, który wywarł silny wpływ na życie Iranka. Wiosną 1912 roku Kula założył tajne stowarzyszenie wojskowego, wzorowane na zasadach skautowskich, do którego przystąpił także Kazimierz.
W 1913 roku Iranek – jako znakomity strzelec (zdobył m.in. II nagrodę w ogólnokrajowych zawodach strzeleckich dla gimnazjalistów) wstąpił do Związku Strzeleckiego. W momencie wybuchu I wojny światowej rodzina przeniosła się do Pstrągowej, gdzie w końcu roku w wypadku zginęła matka Kazimierza. Śmierć matki oraz sprzeciw ojca sprawiły, iż nie wstąpił wówczas do Legionów, jak uczynił to Lis-Kula. W 1915 roku ukończył w trybie eksternistycznym ostatnią klasę gimnazjum i zdał maturę.
W końcu grudnia 1916 roku opuścił po kryjomu dom rodzinny i wstąpił do Legionów, gdzie skierowano go do szkoły oficerskiej przy 1 pułku piechoty. Po kryzysie przysięgowym został wcielony do armii austriackiej i wysłany na front włoski. Jednak już w październiku 1917 roku na polecenie Lisa-Kuli opuścił samowolnie swoją jednostkę i wrócił do kraju. Rydz-Śmigły skierował go do komendy POW w Lublinie, która powierzyła mu funkcję komendanta POW w Iłży. Ze względów konspiracyjnych – w świetle prawa był dezerterem z armii austriackiej – przybrał nazwisko swojej prababki – Osmecki (odtąd używał nazwiska dwuczłonowego, co zostało urzędowo usankcjonowane w 1935 roku).
W listopadzie 1918 roku Iranek-Osmecki objął w stopniu podchorążego funkcję zastępcy komendanta placu w Iłży, a w grudniu został adiutantem mjr Lisa-Kuli, najpierw w II batalionie 23 pp, potem w Grupie Bończy-Uzdowskiego. W marcu 1919 roku w trakcie walk o Torczyn zginął Lis-Kula. Grupę żołnierzy, w której znajdował się dowódca, prowadził Iranek-Osmecki. Pewnym momencie mjr Lis-Kula wyprzedził go i zaraz potem wpadł na wybiegającego zza węgła domu żołnierza ukraińskiego, który ciężko ranił go w pachwinę. Mimo pomocy medycznej nie udało się go uratować, Lis-Kula zmarł 7 marca 1919 roku.
Iranek-Osmecki uważał potem, iż gdyby nie został wyprzedzony przez Lisa, sam zginąłby w Torczynie. Widział w tym działanie Opatrzności. Po śmierci przyjaciela został przeniesiony do sztabu I Brygady Piechoty Legionów, dowodzonej przez ppłk. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Pułkownik, a potem generał Tokarzewski wysoko ocenił młodego podchorążego i potem – jak ujął to syn Kazimierza – „ciągnął za sobą na różne stanowiska”.
Ze swoją jednostką wziął udział w wyprawie wileńskiej, a w lipcu 1919 roku został awansowany na stopień podporucznika. W marcu 1920 roku został przeniesiony do MSWojsk., gdzie objął funcję referenta w Sekcji Piechoty Departamentu I, którego szefem został płk. Tokarzewski. W czerwcu 1920 roku – już jako porucznik- został oficerem operacyjnym w dowództwie 1 BPLeg. Uczestnicząc w walkach odwrotowych 3 Armii Rydza-Śmigłego, został odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militarii V klasy i czterokrotnie Krzyżem Walecznych.
Po zakończeniu wojny został odkomenderowany na pół roku do Dowództwa Żandarmerii Wojskowej, a następnie do sztabu 19 DP, dowodzonej przez Karaszewicza. Po ukończeniu kursu doszkalającego dla oficerów młodszych, w 1922 roku został dowódcą kompanii w 77 pp w Lidze, wchodzącym w skład 19 DP. W maju 1925 wrócił – już w stopniu kapitana – do sztabu 19 DP. W 1926 roku ożenił się z Lidią Gwóźdź, a w dwa lata później urodził mu się syn - Jerzy (późniejszy absolwent Uniwersytetu w Edynburgu, dziennikarz BBC i RWE)
W 1927 roku objął stanowisko referenta w nowo sformowanym Biurze Personalnym MSWojsk., którego szefem był gen. Tokarzewski. Jako wysoko oceniany oficer został w 1929 roku skierowany na dwuletnie studia w Wyższej Szkole Wojennej. Iranek-Osmecki ukończył studia w 1931 roku z drugą lokatą, uzyskując stopień kapitana dyplomowanego. Komendant szkoły gen. T. Kutrzeba, tak go oceniał: „Głęboka inteligencja. Wybite zdolności. Umysł żywy. Orientacja bystra, logiczny, decyzja pewna. Sąd jasny, głęboki. Charakter zrównoważony. Indywidualność silnie zarysowana. Poważny stosunek do obowiązków. Wysokie poczucie odpowiedzialności. Pracownik sumienny. Pracuje łatwo, szybko, dając pracę wysokiej wartości. Oficer wybitny, godny zaufania, nadający się na każde stanowisko w sztabie, zwłaszcza w dziale mob. i zaopatrzenia, mogący również owocnie pracować w szkolnictwie, szkołę ukończył z postępem bardzo dobrym”. Nic więc dziwnego, iż gen. Kutrzeba zaproponował mu pozostanie w Szkole w charakterze wykładowcy operacyjnej służby sztabów.
W 1933 roku został awansowany do stopnia majora, a w 1935 roku został kierownikiem katedry operacyjnej służby sztabów w Szkole. W listopadzie 1937 roku, zgodnie zasadą Szkoły, iż nawet najbardziej cenieni wykładowy byli kierowani do oddziałów liniowych dla nabycia odpowiedniej praktyki dowódczej, został dowódcą batalionu w stołecznym 36 pp Legii Akademickiej. W marcu 1939 roku został podpułkownikiem.
W końcu sierpnia 1939 roku został oficerem do zleceń Naczelnego Kwatermistrza, który wchodził w skład Sztabu Naczelnego Wodza. Wraz z Rydzem-Śmigłym 17 września przekroczył granicę z Rumunią i został internowany w obozie w Calimanesti. „Traktowano nas jak internowanych – wspominał po latach – ale nadzór był raczej formalny i nawet drobny wybieg wystarczał, by ujść kontroli i opuścić miejsce internowania. Niezbędnych tego warunkiem było posiadania cywilnego ubrania, a jego nabycie nie było trudne”. Już 10 października 1939 roku Iranek-Osmecki nielegalnie opuścił obóz i dotarł do polskiego ataszatu w Bukareszcie, gdzie otrzymał fałszywy paszport na nazwisko Kazimierz Wendorff (nazwisko panieńskie babki) i rozkaz pozostania w Rumunii. „Ta decyzja – napisał później – przełożonych przekreśliła moje nadzieje udziału w wojnie w oddziale bojowym. Miałem wejść do innej służby w konspiracji, służby dotąd mi nieznanej”. Pułkownik został zastępcą szefa Ekspozytury „R” Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza, której celem było prowadzenie wywiadu oraz udzielanie wszelkiej pomocy osobom przedostającym się z okupowanej przez Sowiety części Polski z zamiarem wstąpienia do Wojska Polskiego we Francji. Równocześnie w grudniu 1939 roku został oficerem łącznikowym z Bazą Łączności Zagranicznej Związku Walki Zbrojnej.
Po ataku Niemiec na Francję został przeniesiony do Komendy Głównej ZWZ w Paryżu. Po wielu perypetiach do Paryża dotarł dopiero na początku czerwca 1940 roku. Po kapitulacji Francji opuścił ją wraz z grupą wyższych oficerów, w tym generałów Sosnkowskiego i Sikorskiego, 21 czerwca 1940 roku na pokładzie brytyjskiego wodnosamolotu. „Po Francji – wspominał – objętej paniczną wędrówką uchodźców i powszechnym rozprężeniem, Anglia wydawał Asię istnym Eldorado. Spokojne zachowanie ludności, zajętej codziennymi czynnościami i normalny ruch na drogach budziły zaufanie i stwarzały poczucie bezpieczeństwa. Tylko barykady przeciwczołgowe zbudowane u wszystkich wylotów miejscowości przypominały, że nie lekceważy się możliwości przeniesienia i tutaj działań wojennych”.
W Londynie w związku z mianowaniem gen. Stefana Roweckiego Komendantem Głównym ZWZ w Kraju, rozwiązano dotychczasową komendę gen. Sosnkowskiego, tworząc w jej miejsce Samodzielny Wydział Krajowy, przekształcony wkrótce w Oddział VI Sztabu NW, w którym Iranek-Osmecki został kierownikiem Referatu Informacyjno-Wywiadowczego, którego zadaniem było prowadzenie spraw wywiadowczych w kraju. Po latach wspominał: „Dotąd nikt w sztabie gen. Sosnkowskiego nie zajmował się tymi sprawami. Trzeba było więc rozpoczynać wszystko od początku. Opracowałem instrukcję organizacji wywiadu w Polsce i poszukiwania wiadomości, określiłem stopień ich ważności i spowodowałem wysłanie do Warszawy rozkazu o nadsyłaniu stamtąd cotygodniowych radiowych meldunków wywiadowczych według ustalonego wzoru”. W ten sposób specjalista od spraw kwatermistrzowskich przemienił się w oficera wywiadu.
Załatwienie niektórych ważnych spraw wymagało bezpośredniego kontaktu z KG ZWZ. Powierzano ją emisariuszom – pierwszym był płk. Emil Fieldorf, który wyruszył z Londynu w lipcu 1940 roku. W listopadzie 1940 roku kolejnym emisariuszem został Iranek-Osmecki, który przyjął pseudonim „Antoni”. Droga lotu prowadziła przez Lizbonę, Lagos, Chartum, Kair, Cypr do Stambułu. Stamtąd pociągiem ruszył przez Grecję do Belgradu, a następnie do Budapesztu. Po odpoczynku, z Budapesztu wyruszył z przewodnikiem ZWZ przez Słowację i Tatry do Sanoka, a następnie do Krakowa i wreszcie w połowie grudnia 1940 roku przybył do Warszawy, gdzie zameldował się u gen. Grota-Roweckiego. W drogę powrotną wyruszył w końcu stycznia 1941 roku i do Londynu dotarł dopiero w połowie kwietnia 1941 roku. Znaczne opóźnienie jego drogi powrotnej spowodowane było intrygą Stanisława Kota, któremu zależało, aby wcześniej dotarł do Londynu jego emisariusz polityczny „Martyniuk” i przedstawił raport o „sanacyjnej klice” w ZWZ.
Jego szef płk. Józef Smoleński tak oceniał go w specjalnym rozkazie: „Głęboka inteligencja, wiedza, odwaga, upór i wola czynu sprawia, że trudne obowiązki emisariusza do Kraju wykonał bez zarzutu, zyskując pełne uznanie Najwyższych Przełożonych ZWZ”.
Po powrocie do Londynu został przeniesiony do Oddziału IV (kwatermistrzowskiego) NW, którego szefem został w czerwcu 1942 roku. Odnowił znajomość z kolegą z gimnazjalnej ławki i wojska , płk. Franciszkiem Demelem, bliskim współpracownikiem gen. Sosnkowskiego, od lipca 1941 roku pozostającego – po konflikcie z gen. Sikorskim na tle treści umowy polsko-sowieckiej - bez przydziału.
Mimo wielokrotnych próśb gen. Roweckiego o jego powrót do Kraju w celu objęcia wysokiego stanowiska w KG ZWZ, jego wyjazd ciągle opóźniał się. Jak tłumaczył mu gen. Klimecki, szef Sztabu NW: „ Jest (…) powód, którego zapewne się domyślasz (...). Wokół twego sprawozdania z misji do kraju wynikło dużo zamieszania. (…) Wiesz, jaki jest stosunek do ciebie prof. Kota, i znasz jego wpływ na gen. Sikorskiego. Nie ma mowy o tym, bym mógł przeforsować zgodę ich na twoje odejście do kraju. Trzeba zaczekać, aż to zaognienie wygaśnie”.
Cdn.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1740 odsłon