Triumf kłamstwa
Zakończyła się wizyta profesora Wiesława Biniendy w Polsce. Śmiało można ją nazwać heroiczną. Profesor przyjechał do Polski, mimo pogróżek i ataków dyskredytujących wyniki jego badań, a także jego naukowe osiągnięcia i pozycję w akademickim świecie. Wysiadając na lotnisku w Okęciu, profesor Binienda stanął wobec medialnej maski wrogości i złowróżbnego lekceważenia ze strony polskich (czy na pewno polskich?) oficjeli. Musiał obserwować nieporadne i opieszałe (a czasem groźne: wizyta żandarmerii wojskowej u goszczącej go rodziny) zabiegi prokuratury wojskowej, stwarzającej iluzję chęci merytorycznej dyskusji.
Oczywiście, wizyta profesora była wielkim wydarzeniem, doszło do spotkań na uniwersytetach, w gronie naukowców, miało miejsce specjalne posiedzenie komisji sejmowej Antoniego Macierewicza, odbyły się liczne otwarte spotkania, na których - entuzjastycznie witany - Wiesław Binienda odpowiadał na wszystkie pytania i cierpliwie tłumaczył, w jaki sposób przeprowadził swoje badania, które praktycznie ośmieszają rezultaty, wyssanych z propagandowego palca, ustaleń komisji MAK i tak zwanego Millera.
Cóż z tego: ani "eksperci" komisji Millera, których profesor po dżentelmeńsku nie starał się publicznie dyskredytować, ani reżimowe media nie zadały sobie trudu, by rzetelnie podjąć dyskusję z naukowcem z Ohio.
Szczytem agresywnej taktyki wobec osoby, która robi wszystko, by przybliżyć nas do prawdy o tragedii smoleńskiej był telewizyjny wywiad, przeprowadzony przez funkcjonariuszkę TVP dwojga nazwisk Justynę Dobrosz-Oracz. W każdym pytaniu z lubością tytułowała profesora "doktorem", najwyraźniej tylko po to, by dać mu do zrozumienia, że dla "elity" III RP nie jest żadnym profesorem, ani autorytetem. Równie dobrze mogła zwracać się do swego adwersarza "panie magistrze", bo przecież Binienda nie nostryfikował swego doktoratu nad Wisłą.
Profesor Binienda, w imię spokoju własnego sumienia i naukowej dociekliwości, zrobił wszystko, co było w jego mocy, by dać świadectwo patriotycznej postawie, potrzebie ofiarowania wysokich umiejętności i wiedzy dla dobra Ojczyzny. Można śmiało powiedzieć, że przedłożył prawdę nad własne bezpieczeństwo i spokój. Jego trud i odwaga zostaną na pewno wynagrodzone w wolnej Polsce, bo dzisiaj trudno liczyć, by odpowiedzialni za smoleńską tragedię administratorzy III RP podpisywali się pod ewidentnymi dowodami ich zbrodni.
Wizyta profesora Wiesława Biniendy raz jeszcze potwierdziła smutną prawdę: nie możemy liczyć na wyjaśnienie tajemnicy Smoleńska w istniejącej sytuacji politycznej. Władza zrobi wszystko, by sprawę zatuszować ostatecznie, przedawniając śmiertelną ofiarę, jaką złożyli pielgrzymujący 10 kwietnia do miejsca zbrodni ludobójstwa w Katyniu.
Musimy uzbroić się w cierpliwość i nieustannie - wbrew propagandzie i wbrew triumfowi kłamstwa, wołać o prawdę. Aż prawda kłamstwo zwycięży.
http://www.youtube.com/watch?v=RAgTg8h9M3E&feature=player_embedded
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5131 odsłon
Komentarze
gówniarzeria? Oczywiście!
29 Maja, 2012 - 19:59
W każdym pytaniu z lubością tytułowała profesora "doktorem", najwyraźniej tylko po to, by dać mu do zrozumienia, że dla "elity" III RP nie jest żadnym profesorem, ani autorytetem. Równie dobrze mogła zwracać się do swego adwersarza "panie magistrze", bo przecież Binienda nie nostryfikował swego doktoratu nad Wisłą.
----------------------------------------------------------
Raz ta pracownica działu propagandy telewizyjnej zapomniała się, zwracając się do prof. Bininiendy...panie prof...natychmiast jednak wracając do - panie doktorze. Musimy zdawać sobie sprawę z faktu, że tytuł profesorski przysługuje jedynie temu gościowi od dyplomatołków - nazwiska zapomniałem. Ta sama metoda obowiązuje w stosunku do byłych ministrów, czy marszałków. Oleksy do dzisiaj jest panem ministrem, Miller premierem, czy Borowski panem marszałkiem. Kaczyński na drugi dzień po wyborach został panem prezesem. Dzisiaj w mediach nikt z tych funkcjonariuszy nawet się nie pomyli, zwracając się do J. Kaczyńskiego.
Dominik
29 Maja, 2012 - 20:16
W odruchu miłosierdzia chciałem ją nazwać "dziennikarką", ale przecież jej robota na zamówienie z dziennikarstwem nie ma nic wspólnego.
http://www.nessundormablog.com
mialo nie byc wulgaryzmow...a to suka
29 Maja, 2012 - 21:07
no ja bym jej 3 zlote na chleb nie pozyczyl !
Jak mozna do kogos - jakiej kultury to jest CZLOWIEK, jak pieknie sie wyslawia po POLSKU bez jednego zajakniecia
i ma gosc cierpliwosc a ta SUKA do niego :
- no po co pan tu przyjechal, jaki jest cel panskiej wizyty?
Jak do Polaka , Emigranta ,
ktory przyjechal do swojej jakby nie bylo OJCZYZNY
mozna takie ohydne pytanie zadac?
BURRA SUKA...- cO TO komunistyczny celnik polaczony z pogranicznikiem?
skad ona sie wziela w telewizorni?
Kto ja tam umiescil tego upiornego demona ?
Pewnie szkolona u Urbana - ten by nawet Jana PawlaII zapytal w ten sposob i potraktowal jako obywatela Watykanu a nie Wielkiego Polaka.
Dlaczego nikt nie ostrzegł profesora
29 Maja, 2012 - 22:18
Wieslawa Biniendy, że nie ze wszystkimi warto rozmawiać w tym kraju. Dlaczego nikt go nie ostrzegł przed tym
potworem
(córa Janusz Dobrosza - wiedzą zawsze gdzie koryto za chamstwo dają)
Dobre, dobre, bardzo dobre.
29 Maja, 2012 - 21:41
Ileż to umyka człowiekowi. Tak ostro sprawy bym nie stawiał. Potwierdziło się to co wszyscy wiemy: przepaść cywilizacyjna.
Na marginesie Pan profesor pokazał klasę i ani razu nie dał się złapać za słówko, wmanewrować w nieścisłość lub wytrącić z równowagi.
Natomiast dziennikarka była wyraźnie agresywna i poirytowana.
Zapewne w kręgach zbliżonych do PO bili brawo jak faceta załatwiła.
Każdy widzi co chce.
Trudno być prorokiem we własnym kraju
29 Maja, 2012 - 22:55
Doskonale o tym wiedzieli projektanci zdarzenia. Dlatego wyjaśnieniem zajęła się zagraniczna,"międzynarodowa" komisja MAK.
O jednym tylko projektanci nie pomyśleli. Ciekawe, czy z niewiedzy, czy też z braku rozumienia polskiej specyfiki: my Rosjanom nie ufamy! Stulecia doświadczeń nauczyły nas tego.
Nie wierzymy też własnym komisjom, jedni, w tym ja, odrzucają wnioski Milera, inni kwestionują ustalenia komisji Macierewicza.
Uwierzymy komuś, kto jest nie tylko obcy, ale też wiarygodny.
Nastąpi to wtedy, kiedy już stracą wpływy ci, którzy bronią dziś dostępu do badań specjalistom o światowej renomie, takich jak profesor Baden.
Jestem bardzo wdzięczna profesorowi Biniendzie za trud i cierpliwość. Jego praca nie poszła na marne, wystarczy tylko, że wydana zostanie przez szwajcarskie, czy niemieckie, a może nawet amerykańskie towarzystwo naukowe i podpisana przez cudzoziemców.
Przypuszczam, że nastąpi wtedy bardzo radykalny zwrot w nastawieniu polskich mediów i powszechnej opinii publicznej.
Kilka dni temu, wieczorem, słyszałam pytanie zadane Profesorowi w Radio Maryja: czy ktoś ze swiata naukowego weryfikował Pańskie ustalenia i badania?
Profesor Binienda odparł, że prezentował swoje wyniki podczas jakiejś konferencji naukowej i padające z sali komentarze były mu przychylne.
Oho! Pomyślałam wtedy, a jednak:)
Na szczęście Profesor dodał zaraz, że główny inżynier Boeinga po zapoznaniu się z wynikami badań, potwierdził ich trafność.
Prowadzący nie dopytał przez grzeczność, "czy na piśmie?", ale, kto wie, jak było poza anteną.
Tak. Tak z nami jest.Musimy mieć to "zwierciadło", żeby się w nim przejrzeć, bo własnym oczom nie wierzymy:)
" P O T W Ó R "
30 Maja, 2012 - 00:16
cyt.
University of Akron
Dlaczego prof. Boniendy nie o s t r z e ż o n o?
Zapraszam do siebie: "TAK to robią in the US" http://rprl.blogspot.com/ STEIN
,,żeby głosić kłamstwo, trzeba całego systemu, żeby głosić prawdę, wystarczy jeden człowiek”.
" P O T W Ó R "
30 Maja, 2012 - 00:14
...
musiała mieć sliczności mother.
Non coment.
Dlaczego prof. Biniendy nie o s t r z e ż o n o?
Zapraszam do siebie:
"TAK to robią in the US" http://rprl.blogspot.com/
STEIN
,,żeby głosić kłamstwo, trzeba całego systemu, żeby głosić prawdę, wystarczy jeden człowiek”.
marny koniec
30 Maja, 2012 - 06:37
Marny koniec w wolnej Polsce czeka tych, którzy teraz okłamują i oszukują naród za garść srebrników, lub dla kariery, która może się b. szybko zakończyć. Polacy im tego nie zapomną, odpowiedzą za wszystko przed niezawisłymi sądami.
jer
moze nie merytorycznie
30 Maja, 2012 - 06:55
ale taki nosek by ladnie przekladal skibe na roli.gracja w mysli i ruchach.jak elegancko wstala z krzeselka!
Deprecjonowanie kultury osobistej i inteligencji...
30 Maja, 2012 - 07:50
interlokutora, jest cechą charakterystyczną dla przenicowanego socjalizmem, chamstwa z nizin społecznych. Ten "prezes" Kaczyński, jest języczkiem u wagi, "kultury" osobistej dziennikarzy. Z chama pan?...Przenigdy!. Mam nadzieję doczekać czasu, kiedy Tusk i Komorowski w towarzystwie kacyków z PO, będą przechadzać się po spacerniaku. Mam też nadzieję, że jedynym komplementem jaki wtedy usłyszą pod swoim adresem, będzie skierowane do nich gromkie "ty chu..!"....
Brawo, profesorze!
10 Czerwca, 2012 - 09:11
Właściwie było to przesłuchanie. Szczególnie to pytanie: - "po co pan tu przyjechał?" zdradza funkcjonariuszkę. Napastliwą i oschłą. Do tego wymalowaną jak upiór.
Córkę ś.p. Zbigniewa Wassermana pytano w Smoleńsku podczas przesłuchania: - "po co pani ojciec poleciał do Smoleńska?" Policyjna klasyka, dlatego zgadzam się z określeniem "funkcjonariuszka". W szmatławym stylu przypomina starszą siostrę w fachu, Monikę O.
A co z tego może być dobrego? Przez kontrast - podkreślenie wielkiej klasy profesora.
Ja całą tę rozmowę traktuję jako wzór - jak nie dać się sprowokować i zachować spokój. Każda odpowiedż profesora to majstersztyk.
Młodzieży! Patrz, słuchaj i ucz się. Oczywiście od profesora.
Bóg - Honor - Ojczyzna!
uwaga gramatyczna
10 Czerwca, 2012 - 10:15
pani D-O używa błędnej formy biernika (przypadek czwarty kogo? co? na przykład widzę, uwielbiam, pouczam, dostaję)
forma właściwa: tę brzozę, popieram tę teorię, a nie tą. Wybaczcie pouczankę, ale takie trywializmy wchodzą nieświadomie w ucho.
Forma tą należy do narzędnika (kim? czym? się posługuję, zachwycam, brzydzę etc).
Ja na przykład brzydzę się tą panią.
Bóg - Honor - Ojczyzna!