Powstanie- Wola 5,6,7 sierpnia 44 (3)
Będziemy sobie jak posąg
Wydarty pokrywom wieków?
Znajdziemyż kruszyny włosów
Z tych czasów na skroni zostałe?
Wołam cię, obcy człowieku,
Co kości odkopiesz białe:
Kiedy wystygną już boje,
Szkielet mój będziesz miał w ręku
Sztandar ojczyzny mojej.
Krzysztof Kamil
Baczyński
6 sierpnia spośród mężczyzn przeznaczonych na rozstrzelanie
Niemcy wyodrębnili 100 osób z zadaniem palenia zwłok. Było to tak zwane
Verbrennungskommando. Podzielono mężczyzn na dwie podgrupy po 50 osób i
umieszczono w budynku szkoły przy ulicy Sokołowskiej. Szefem całości był oficer
gestapo Neumann. Jedna grupa operowała w rejonie ulicy Wolskiej, a druga
Górczewskiej. Łączna liczba ofiar egzekucji w dniach 5,6,7 sierpnia szacowana
jest na 59 400 osób.
5 sierpnia (sobota) zginęło w przybliżeniu 45 500 osób, 6-go
w niedzielę 10 100, a 7-go w poniedziałek 3 800.
Oto zeznania Franciszka Zasady, należącego do jednej z
podgrup Verbrennungskommanda palącej zwłoki pomordowanych w rejonie ulicy
Wolskiej.
1946 r. Protokół zeznania świadka Franciszka Zasady, Archiwum GKBZHwP.
„7 sierpnia 1944 r. rano wyprowadzono
nasze grupy na podwórze, kazano się rozebrać, a ubranych tylko w spodnie
popędzono ul. Sokołowską do Wolskiej, zatrudniając przy paleniu zwłok. Razem z
moja grupą paliłem zwłoki w następujących miejscach: przy ulicy Wolskiej, po
stronie nieparzystej, nr 91 w podwórzu, zastaliśmy zwłoki około 100
rozstrzelanych mężczyzn. Zwłoki spaliliśmy na miejscu.
W składzie narzędzi maszyn rolniczych
przy ul. Wolskiej nr 85 zastaliśmy około 300 zwłok w sutannach oraz około 80 w
ubraniach cywilnych. Wszyscy byli zastrzeleni. Zwłoki spaliliśmy na miejscu. Po
tej samej stronie co skład narzędzi rolniczych, parę domów dalej, przy ul.
Wolskiej 83 zastaliśmy około 50 zwłok zastrzelonych mężczyzn. Wiele zwłok miało
pozakładane opatrunki.
Przy ulicy Wolskiej nr 60, w fabryce
makaronów, na środku podwórza zastaliśmy stos zwłok wysokości około 2 m,
długości około 20 m, szerokości około 15 metrów. Były to w większości zwłoki
mężczyzn, częściowo tylko kobiet i dzieci. Przy paleniu stosu pracowaliśmy
wiele godzin. Sądząc na oko mogło być 2000 zwłok.
W czasie gdy paliliśmy zwłoki,
gestapowiec mający trzy gwiazdki na kołnierzu, blondyn o śniadej twarzy,
średniego wzrostu, nazwiska nie którego nie znam, doprowadził z ulicy kilku
mężczyzn ubranych po cywilnemu i natychmiast ich rozstrzelał. Zwłoki spaliliśmy
razem.
Na rogu ul. Płockiej kazano naszej
grupie usiąść, po czym jeden z gestapowców przemówił do nas, iż darowuje nam
życie za pracę przy paleniu zwłok, następnie posłał sześciu ludzi po żywność do
okolicznych domów, po przyniesieniu żywności wróciliśmy na ulicę Sokołowską.
Tu znów dano nam 50 bochenków chleba,
50 paczek papierosów i kawę.
W nocy słychać było salwy wystrzałów.
Nazajutrz, po zebraniu nas na podwórzu, ogłoszono, że znalezione przy zwłokach
złoto należy oddawać Niemcom oraz że należy meldować, gdy znajdzie się w
piwnicy żywego człowieka, w obu przypadkach za niewykonanie rozkazu grozi kara
śmierci.
Po przemówieniu popędzono nas do
palenia zwłok. Przybyliśmy do fabryki „Ursus”, dużą bramą od strony ul.
Wolskiej. Podwórze, poczynając od bramy aż po wnękę idącą do ul. Sokołowskiej,
było zasłane zwłokami mężczyzn, kobiet i dzieci. Mogło być około 5000.
Pracowaliśmy przy paleniu zwłok cały dzień. Na środku dużego podwórza od strony
ul. Wolskiej urządziliśmy palenisko.
Na ziemi układaliśmy belki, na nich
zwłoki, które okładaliśmy deskami, by znów ułożyć warstwę trupów. Następnie
oblewaliśmy stos płynem palnym, który Niemcy dawali nam w bańkach 20 litrowych.
Jaki to był płyn – nie wiem, na bankach nie było napisów. Znacznie później
widziałem na palenisku resztki kości i czaszek. Czy ktoś zebrał te prochy, nie
wiem.
Wieczorem przy ulicy Wolskiej nr 47,
49 i 54 zebraliśmy mniejsze ilości zwłok. Z numeru 47 – około 100 zwłok, z dna
dołu z wodą, z numeru49 – 3 zwłoki. Tego wieczoru dano nam środki opatrunkowe,
mydło, ręczniki i bieliznę, wszystko zrabowane z sąsiednich domów. Poza tym
pozwolono dwom ludziom gotować posiłek.
Nazajutrz chodziliśmy po bramach ul.
Wolskiej, zbierając mniejsze ilości zwłok.
W dniu 9 sierpnia 1944 r. przybyliśmy
do fabryki Franaszka. Na głównym podwórzu oraz z boku od schronu aż do bramy
leżały tam zwłoki mężczyzn, w liczbie około 6000. Pracowaliśmy przy paleniu
tych zwłok cały dzień. Widziałem tam zwłoki tramwajarzy, strażników i
policjantów. W schronie głównego budynku fabryki Franaszka Niemcy znaleźli
kosztowności i drogie produkty, jak sardynki, wódka itp.
Dwie platformy z końmi wywoziły
rzeczy. Neumann zabrał wtedy kolię wartości ponad 2000000 zł. Od tego czasu
wiedzieliśmy, że gestapowcy kradną na własną rękę. W dniu 10 sierpnia 1944 r.
przybyliśmy do remizy MZK. Obok warsztatów głównych leżało tam około 300 zwłok.
Następnie przeszliśmy na ul. Wolską
29, do pałacu hr. Biernackiego. Tu w ogrodzie zastaliśmy około 600 zwłok
kobiet, dzieci i starców, w tym trzech księży, jak później słyszałem oo.
Redemptorystów z ul. Karolkowej. Cztery czy pięć zwłok leżało koło samego parkanu.
Zwłoki spaliliśmy na miejscu. Na posesji przy ul. Wolskiej 24, w miejscu gdzie
obecnie stoi skład desek, a gdzie dawniej była karuzela i sala tańca,
zastaliśmy około 1000 zwłok mężczyzn, kobiet i dzieci.
Zwłoki spaliliśmy na miejscu, a
nazajutrz szczątki zawieźliśmy do dołu stanowiącego ogromny lej po wybuchu
bomby. Przy znoszeniu szczątków widziałem 5-6 zwłok świeżo zamordowanych
mężczyzn. Zwłoki te także zawieźliśmy do dołu i zakopaliśmy je na głębokości
około 10 m. Następnie udaliśmy się do szpitala Św. Łazarza i tam na pierwszym
podwórku, z całego terenu, z łóżek i nawet ze stołów operacyjnych, zebraliśmy
około 5000 zwłok. Zakładaliśmy paleniska trzy razy. Oprócz zwłok spalonych,
wiele zwłok zostało zakopanych.
Ze szpitala Św. Łazarza przy ul. Wolskiej
udaliśmy się na ul. Karolkową do ul. Leszno, gdzie na rogu ul. Karolkowej i
Leszna w fabryce znaleźliśmy około 42 zwłok kobiet i mężczyzn. Stamtąd udaliśmy
się na ul. Żytnią do ul. Młynarskiej i do cmentarza ewangelickiego. Na
cmentarzu, ku tyłowi, leżało bardzo wiele pojedynczych zwłok z każdego
podwórza. W Parku Sowińskiego zastaliśmy około 6000 zwłok. Leżały jakby zwalone
koło siatki parku, od strony ul. Wolskiej, wysoko na około 1,4 m, długości
około 25 m, szerokości 25 m. Stosy do palenia układaliśmy na skwerku w parku.
Z domu Hankiewicza naprzeciwko parku,
z domów przy ul. Elekcyjnej i Ordona koledzy znieśli trupy do Parku
Sowińskiego. Sam nie chodziłem zbierać tych trupów, więc nie wiem dokładnie ile
ich było. Potem zbieraliśmy po 20-30 i 50 zwłok z podwórek przy ul. Ogrodowej,
Leszno i Solnej.
W czasie palenia zwłok przy ul.
Ogrodowej, nr 43 czy 45 , Niemcy złapali dwóch mężczyzn lat 54 i 22, ojca i
syna, i obu rozstrzelali.
Na ul. Elektoralnej nr 11 gestapowcy
zabili w obecności Gutkowskiego 8 kobiet wyciągniętych z mieszkania.
Z ul. Elektoralnej nr 18 zabraliśmy
18 zwłok, z ul. Ogrodowej nr 58 – około 40 zwłok, z ul. Leszno 20 z podwórza
około 100 zwłok, z ul. Ogrodowej nr 5 lub 7 (dokładnie nie pamiętam) z podwórza
około 30 zwłok kobiet i dzieci. Z ul. Górczewskiej 25 z podwórza, mieszkań,
klatki schodowej i ogrodu – około 200 zwłok.
Z ul. Płockiej od n-ru 31 do nr
26(Szpital Wolski) – około 200 zwłok, w tym dużo rannych c chirurgii, z rękami
i nogami w łupkach. Zbieraliśmy zwłoki ze schodów, korytarza i ulicy. Ze składu
ryb „Franc i Janc” na placu koło Hali Mirowskie i ul. Ciepłej około 40 zwłok.
Oraz z piwnic Hali Mirowskiej około 150 zwłok.
Z ul. Wolskiej od n-ru 102 do ul.
Elekcyjnej – z każdego domu wybraliśmy po kilkanaście zwłok. Na ul.
Przechodniej (numeru nie pamiętam) wybraliśmy około 20 zwłok kobiet i dzieci”.
Do niedawna świat wiedział tylko o ofiarach i bohaterstwie
powstania w getcie z 1943 roku.
Wiedza o powstaniu warszawskim nadal jest zbyt
powierzchowna. Rozmiar zbrodni i bestialstwa niemieckiego okupanta oraz
cierpienia Polaków nie są wiedzą powszechną.
W czasie całego okresu okupacji Francji, Niemcy
spacyfikowali paląc i mordując „aż” dwie wsie. Za tą zbrodnię musiały wypłacić
Francuzom sowite odszkodowanie, a w obu krajach informują o tym bestialstwie podręczniki
historii.
Cały świat, w tym oczywiście Polacy, znają małe miasteczko
Jedwabne.
A co mówią komukolwiek takie nazwy wsi jak Michniów, Borów,
Rajsk, Ochotnica, Radwanowice i setki innych?
W dzisiejszych granicach RP istnieje 817 miejsc gdzie Niemcy
dokonali zbrodniczych pacyfikacji polskich wiosek puszczając je z dymem i
mordując ludność..
W dyskusji z Niemcami argumenty moralne zastąpić powinny jak
najszybciej argumenty prawne. Należy skończyć raz na zawsze z naiwnością. Taktowne
milczenie, idiotyczne hasła „wybierzmy przyszłość” zapominając o przeszłości
przynoszą owoce, które nie są dla mnie zaskoczeniem.
Dziś to Niemcy krzyczą jakimi to są wielkimi ofiarami.
Zbrodniarze maja czelność wysuwać roszczenia wobec ofiar.
Politycy, historycy i prawnicy, którym zależy na
elementarnej uczciwości i sprawiedliwości powinni na początek spowodować
wystosowanie 817 pozwów przeciwko Niemcom za zbrodnicze pacyfikacje.
Nie ma większej głupoty niż milczenie na temat pomordowanych
rodaków, spalonych, zburzonych i ograbionych miastach i wsiach, tylko po to aby
nie burzyć dobrosąsiedzkich stosunków. To samo powinno dotyczyć tak Niemców jak
i ukraińskich sadystów.
Wprowadzone w życie po 1989 roku motto dyplomatołka
Bartoszewskiego mówiące, że „jak panna brzydka i nieposażna to powinna być
miła” to tak piramidalna głupota, że dyskwalifikuje niedoszłego magistra
historii całkowicie.
To dzięki takim właśnie politykom jak Bartoszewski, Geremek,
Cimoszewicz, Kwaśniewski, Komorowski, Tusk i wielu innych, bezczelność i buta
Niemców staje się zagrożeniem, na które trzeba stanowczo zareagować.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 512 odsłon
Komentarze
Re: Powstanie- Wola 5,6,7 sierpnia 44 (3)
1 Sierpnia, 2010 - 16:03
Ale kto ma się tego w imieniu Polaków od Niemców domagać drogi szanowny autorze?