Errata do wyczynów Władka K.
„Krytyka Polityczna” raczy nas na s24 „Autobiografią w odcinkach”, autorstwa Jacka Kuronia.
Już po pierwszej części widać, że nieżyjący autor nie był z nami do końca szczery.
Mam tu na myśli rodzinną legendę i bohatera, Władysława Kuronia, ps. partyjny „Julek”, stryjecznego dziadka Jacka Kuronia.
Autor opisuje jak to Władek Kuroń podniósł gołymi rękoma żeliwny piec przewrócony przez dzieci i okazał swoje gołębie serce i wielką wrażliwość.
„I Julek podszedł, plunął w ręce, złapał ten rozżarzony piecyk i postawił. Zatarł ręce i mówi:–Nie bijcie ich, nie bijcie, czemu na dzieci krzyczycie.”
W jednym z telewizyjnych programów syn Jacka Kuronia, Maciej, przedstawił tę historię nieco inaczej.
" Władek Kuroń był bohaterem. Podobno rzucił kiedyś rozgrzanym żeliwnym piecem w carskich żandarmów."
Nie czynię zarzutów, iż z upływem lat legendarne postaci obrastają w dodawane z czasem i niemające miejsca w rzeczywistości epizody i bohaterskie wyczyny. Tak to już często bywa z legendami.
Chciałbym jednak, tu na moim blogu zamieścić niewielką erratę do dokonań chwackiego Władka, zwłaszcza, że nie zrobi tego zapewne „Krytyka polityczna”.
Otóż do tego niewątpliwie bohaterskiego wyczynu z żeliwnym, rozgrzanym do czerwoności piecykiem, należy dorzucić kilka innych bohaterskich i brawurowych akcji „Julka”.
Oprócz licznych napadów rabunkowych z bronią w ręku, dziarski chwat zastrzelił podczas strajku, dyrektora kopalni "Reden" (Reden, to dzisiaj dzielnica Dąbrowy Górniczej).
Tak o tym pisze Jacek Kuroń
„Były wyznaczone nagrody za jego głowę, bo kiedy kozacy okupowali kopalnię „Reden”, to on wjechał na wózku, zastrzelił stojącego na dziedzińcu dyrektora i uciekł. Rozpisano za nim listy gończe. Ukrywał się u sąsiadów dziadka, w takiej dzielnicy bieda-domków. Żandarmi obstawili teren, wiedzieli, że tam jest, zaczęli przeszukiwać domek po domku. Julek wskoczył do studni, całą noc tam sterczał–zapierając się o ściany, żeby nie zlecieć–schowany w zimnej wodzie, tylko usta wystawił”.
W 1907 roku działający w okolicach Zawiercia „Julek” obrabował kasę fabryki „Poręba” w dniu wypłaty pensji w większości biednym robotnikom.
Kolejnym, tym razem już przemilczanym przez autora wyczynem Super-Władka, było zamordowanie katolickiego księdza za krytykę z ambony metod lewackich bojówkarzy.
Żywot, bohater rodu Kuroniów zakończył na stryczku, gdyż nie doceniono wówczas bohaterskich dokonań dzielnego Władka i zakwalifikowano go, jako zwykłego mordercę, bandytę i złodzieja.
Trzeba się dzisiaj wraz z „Krytyka Polityczną” na poważnie się zastanowić, który to Kuroń powinien patronować naszym ulicom i szkołom?
Moim zdaniem Władek.
Ten to był dopiero prawdziwy kozak.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1065 odsłon
Komentarze
kokos, jego wnuk, Jacek był łagodniejszy bił jedynie bikiniarzy
22 Czerwca, 2009 - 20:21
za to, że chodzili w modnych spodniach, rurkach, nosili kolorowe skarpetki, podrygiwali w rytm zachodniej muzyki i nie chcieli nosić zmp,owskich mundurków i czerwonych chust!
Żadna lewacka łachudra o tym nazwisku nie powinna patronować polskim ulicom.
pzdr
antysalon
"Patriota PPS-u"!!!
23 Czerwca, 2009 - 13:56
Tak kilkakrotnie Kuroń określił z dumą swego ojca w "Encyklopedii PRL-u", a Żakowski to zapisał i nawet mu ręka nie drgnęła.
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"