Do Marka Migalskiego
„Bezbarwni "urzędniczopolitycy" nie mają takiej siły i nie mogą za bardzo wpływać na losy Unii, nie realizują swoich wizji, bo ich nie mają, a poza tym nie mają siły sprawczej do ich urzeczywistnienia. Dla osoby takiej jak ja, czyli ceniącej właśnie Europę, jako związek niepodległych i niezależnych państw, to w sumie dobra wiadomość. Niech żyje, więc bezbarwność przywódców Unii!!!”
To fragment dość naiwnego i życzeniowego wpisu Marka Migalskiego na temat Unii Europejskiej. Być może posłowi do PE nie bardzo wypada przyznać się do tego, że ciało, w którym zasiada, jest tylko, podobnie jak w PRL-u, atrapą mającą imitować demokrację i zabawą podobną do tej, kiedy to na jeden dzień w polskim sejmie „władzę” przejmują dzieci.
Europejska gawiedź może sobie, co kilka lat zagłosować na kandydatów do Parlamentu Europejskiego, ale nijak ma się to do obsady stanowisk komisarzy, prezydenta czy szefa unijnej dyplomacji. W sposób oczywisty wracamy do tak niedalekiej przeszłości gdzie o wszystkim decyduje biuro polityczne, a o aktualnym układzie sił możemy dowiedzieć się poprzez analizę tego, kto, z kim stoi na trybunie pozdrawiając tłumy rozkochanych w demokracji europejskich Irokezów.
Znowu wracają czasy, w których co bardziej dociekliwi domyślają się, że rzeczywisty ośrodek decyzyjny znajduje się zupełnie gdzie indziej niż wmawia się europejczykom, a ten cały parlament przypomina popularne, historyczne grupy rekonstrukcyjne odtwarzające na niby prawdziwą demokrację.
Do wiadomości euro posła Migalskiego i wszystkich tych „ceniących właśnie Europę, jako związek niepodległych i niezależnych państw” chce podać, że państwa rezygnujące na własne życzenie choćby z części swej niepodległości i niezależności, w sposób oczywisty przestają być suwerenne.
Jeżeli dodamy do tego fakt, że część tej niepodległości i niezależności przekazujemy instytucji, którą rządzą ludzie, na których wybór czy sposób powoływania narody nie mają żadnego wpływu, to łatwo dostrzec katastrofę, w stronę której zmierzamy.
Chcę jeszcze poinformować euro posła Migalskiego, że tak samo jak nie można być częściowo w ciąży tak samo nie można być częściowo suwerennym, częściowo niezależnym i częściowo niepodległym państwem.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1300 odsłon
Komentarze
kokos,tacy"bezbarwni" w ramach realnego soc trzymali pół świata
24 Listopada, 2009 - 18:00
za drutami!
Tak więc masz rację, że ta wypowiedz M. Migalskiego jest mocno, a to mocno naiwna!!!
pzdr
antysalon
Re: Do Marka Migalskiego
24 Listopada, 2009 - 21:42
Jest grono osób nie lubiących kawioru . Tkwią nadal w przyzwyczajeniu do swojskiej kaszanki :)
Ciekawym kiedy przekupiony łakociami poseł , zapomni o rzeczywistości .
Kokosie
24 Listopada, 2009 - 22:57
"Znowu wracają czasy, w których co bardziej dociekliwi domyślają się, że rzeczywisty ośrodek decyzyjny znajduje się zupełnie gdzie indziej niż wmawia się europejczykom, a ten cały parlament przypomina popularne, historyczne grupy rekonstrukcyjne odtwarzające na niby prawdziwą demokrację."
Oczywiście, że tak, ośrodki decyzyjne znajdują się w Berlinie, Londynie i Paryżu. Cała reszta to wydmuszka i sposób na kolonizację małych państw UE.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Migalskiego cenię, ale ta jego wypowiedź jest bardzo naiwna
25 Listopada, 2009 - 11:31
Chyba nawet dziecku nie trzeba tłumaczyć, że po to stawia się "bezpłciowych" urzędasów na stanowiska, by nimi sterować z tylnego krzesła. Ma to coś wspólnego z utrzymywaniem silnej pozycji państw narodowych - ale pan Migalski powinien dobrze wiedzieć, że tylko niektórych państw narodowych. A których - to chyba nie trzeba tłumaczyć. Ile będą miały do powiedzenia takie państwa jak Polska pokazuje przypadek naszego miłościwie panującego premiera. Wyjeżdżając na szczyt UE prężył mięśnie przed batalią wyborczą, gdy doleciał na miejsce (BTW czy ktoś pamięta jeszcze, że miał latać samolotami rejsowymi) okazało się, że wszystko już ustalone - pozostaje dźwignąć rękę. Prawo weta pozwalało jeszcze - przynajmniej teoretycznie - na przeciwstawianie się małych państw wielkim. Po Lizbonie nie będzie nawet tego. Pozostaje więc tylko akceptować co postanowią Merkel z Sarkozym i cieszyć się, że poklepią nas po plecach a nie pogrożą palcem. No i oczywiście ogłosić to jako wielki sukces rządu pod wodzą genialnego przywódcy.
oszołom z Ciemnogrodu
oszołom z Ciemnogrodu