Stand Alone Complex?
Na portalu Niezależna.pl pojawiły się teksty MICHTRIX oraz MŁOT NA MICHTRIX'A. Autor dość trafnie scharakteryzował środowiska „Gazety Wyborczej” i ich sposób działania. Ja jednak gdy czytałem ten tekst, wróciłem myślą do oglądanego niedawno serialu „Ghost in the Shell” i do spopularyzowanego przez niego angielskiego określenia „stand alone complex”.
Emergencja.
Jeśli poszukamy wyjaśnienia w angielskiej Wiki, znajdziemy coś takiego:
While originally intended to "underscore the dilemmas and concerns that people would face if they relied too heavily on the new communications infrastructure,"[1] Stand Alone Complex eventually came to represent a phenomenon where unrelated, yet very similar actions of individuals create a seemingly concerted effort.
A Stand Alone Complex can be compared to the emergent copycat behavior that often occurs after incidents such as serial murders or terrorist attacks. An incident catches the public's attention and certain types of people "get on the bandwagon", so to speak. It is particularly apparent when the incident appears to be the result of well-known political or religious beliefs, but it can also occur in response to intense media attention. For example, a mere fire, no matter the number of deaths, is just a garden variety tragedy. However, if the right kind of people begin to believe it was arson, caused by deliberate action, the threat that more arsons will be committed increases drastically.
What separates the Stand Alone Complex from normal copycat behavior is that there is no real originator of the copied action, but merely a rumor or an illusion that supposedly performed the copied action. There may be real people who are labeled as the originator, but in reality, no one started the original behavior. And in Stand Alone Complex, the facade just has to exist in the minds of the public. In other words, a potential copycat just has to believe the copied behavior happened from an originator-when it really did not. The result is an epidemic of copied behavior having a net effect of purpose. One could say that the Stand Alone Complex is mass hysteria over nothing-yet causing an overall change in social structure.
I myślę, że to jest trafniejsza analogia niż analogia do Matriksa. Otóż tak jak w GitS:SAC, tak i w przypadku środowisk michnikowskich mamy do czynienia z pewnego rodzaju naśladownictwem, kopiowaniem, masową histerią. Tak jak w GitS, istnieją osoby wykorzystujące fenomen. Do pewnego stopnia są one za niego odpowiedzialne. Ale bez pewnych w sumie przypadkowych zdarzeń skala zjawiska nigdy by nie osiągnęła takich rozmiarów.
Wielu uważa, że zjawiska „lemingów”, „tuskmenistanu” oraz „pokolenia Palikota” stworzyła „Gazeta Wyborcza” i powiązane z nią media. Otóż nie. Partyjna propaganda postkomunistycznych środowisk powiązanych z PO z jednej strony, zachłyśnięcie się nagłą swobodą seksualną po latach komunizmu i absolutnej kontroli życia z drugiej strony, propaganda koncernów propagująca wyzwolenie z okowów faryzejskiej moralności Kościoła Katolickiego, nowe pokolenie Polaków buntujące się przeciwko religijności swoich rodziców. To wszystko odegrało swoją rolę.
W GitS:SAC zjawisko emergencji doprowadziło do skoordynowanych zamachów na życie polityka, któremu Człowiek Śmiechu miał grozić śmiercią. Rzecz w tym, że osoba, która groziła śmiercią rzeczonemu politykowi nie była oryginalnym Człowiekiem Śmiechu. Podobnie morderca polityka PiS w Łodzi krzyczał, że chce zabić Jarosława Kaczyńskiego. Podobieństwa pomiędzy tym, a nawoływaniami Palikota były aż nadto ewidentne. Ale czy Palikot szczerze nawoływał do zabicia Jarosława Kaczyńskiego? Czy Palikot był tak przejęty zagrożeniem, jakie Jarosław Kaczyński stanowi, że szczerze życzył mu śmierci? Otóż nie. Dla Palikota to była tylko gra. Dla Adama Michnika również, dla Komorowskiego, Tuska i sporej grupy osób z „wewnętrznego kręgu” PO także.
Czy nie było przypadkiem tak, że nigdy nie było żadnego ogólnopolskiego spisku postkomunistów po Okrągłym Stole? Czy nie może być tak, że po prostu ludzie z postkomunistyczną przeszłością współpracują w obrzucaniu Kaczyńskich szambem w pełni spontanicznie, właśnie na zasadzie Stand Alone Complex? Czy nie jest tak, że zabity system komunistyczny nadal w jakimś stopniu żyje i się broni w pełni automatycznie, bez żadnej odgórnej kontroli i koordynacji działań?
Wielu jest przekonanych, że za całą obecną rzeczywistość odpowiada partyjna propaganda PO, ale przecież Kaczyńscy byli piętnowani już wcześniej. Tak naprawdę chyba zaczęli być piętnowani z chwilą, gdy ich drogi rozeszły się z Wałęsą. Ale cały potencjał fanatyzmu nie zjawił się nagle, tylko nagromadził się jeszcze wcześniej, gdy Moczulski i Niesiołowski ostro potępiali postkomunistów. Przyznaję, wtedy mi się to podobało, bo człowiek wkurzał się na komunę za to, co komuna odwalała tyle lat z naszym krajem, za górników w kopalnie „Wójek”, za stoczniowców, stan wojenny itp. Ale z perspektywy czasu to stało się zarzewiem konfliktu. Stąd najprawdopodobniej wzięła się moda w polskiej polityce na „język walki”. Ludzie przyzwyczaili się do gnojenie politycznych przeciwników i wystarczyło tylko przekonać ludzi, że teraz to Kaczyńscy są tymi złymi, są tak samo źli jak kiedyś komuniści. Nikt się nie zdziwił, że Kaczyńskich się gnoi. Bo i co zaskakującego? Dlaczego nie można nazwać prezydenta RP chamem jeśli można było publicznie nazwać posłów „płatnymi zdrajcami”?
Chyba utrwalił się po prostu w umysłach polaków styl uprawiania polityki taki właśnie, palikotowski. Czy może raczej niesiołowaty. Utarło się uznawanie politycznego przeciwnika za demona. Zauważmy co zrobili rozłamowcy z Kluzik-Rostkowską na czele jako pierwszą rzecz? Ano opluli i obrzygali Kaczyńskiego. A wszystko w imię „zgody, która buduje”.
Paradoksalnie partie, które nie wskazują na wroga w swoim programie, takie jak PSL, tracą poparcie. Ludzie instynktownie już szukają kogoś, komu by przywalić. Zwolennicy PiS przywalają PO. Zwolennicy PO przywalają PiSowi. Rozłamowcy mieli się od tego odciąć, ale już widać wyraźnie, że zajmują się wyłącznie wojną z PiSem, podczas gdy ten znienawidzony przez nich PiS patrzy na to z dziwnym spokojem.
Jak pisałem wcześniej, Jarosław Kaczyński walczyć lubi i umie. I dlatego właśnie wie, że w walce najgorsze co można zrobić, to rzucić się do ataku na ślepo. Tak jak Kluzik-Rostkowską czy Poncyljusz rzucają się do ataku na Kaczyńskiego. To nie jest żadna polityczna strategia, tylko podążanie za tłumem. Emergencja, w tym wypadku wyrażająca się w znajdowaniu sobie demona odpowiedzialnego za wszystko i biciu w niego całej siły, przedłużenie nieniegdysiejszej postawy Niesiołowskiego i Moczulskiego wobec komunistów. Mam wrażenie, że nawet sam Tusk czasami wpada w ten trend. Że ponoszą go nerwy i nie do końca nad sobą panuje. Powie jedno czy dwa słowa za dużo, które potem muszą tuszować życzliwe mu media.
Czy Jarosław Kaczyński uważa Tuska za całe zło? Bardzo wątpię. Czy go nienawidzi? Na pewno nie. Nie widzę tego wcale w jego wypowiedziach. JarKacz jest zazwyczaj konkretny i wskazuje konkretne błędy przeciwnikom. Tylko oczywiście jak odrzeć wypowiedź z kontekstu to udowodnić można wszystko. Ale nie zauważyłem w JarKaczu nigdy tej złośliwej satysfakcji niszczenia, jaką nieraz daje się zauważyć w słowach Donalda Tuska czy Stefana Niesiołowskiego. Albo chociazby Radosława Sikorskiego.
Spójrzcie na minę Sikorskiego gdy odliczał dni do końca kadencji LK. Spójrzcie na minę Bartoszewskiego czy Wajdy. Niesiołowski to już przykład wręcz kultowy. Przyjrzyjcie się Tomaszowi Lisowi czy Monice Olejnik. Dla nich to nie jest gra. Oni naprawdę uwierzyli, że Jarosław Kaczyński jest złem wcielonym. Oni z obrażania przeciwnika czerpią satysfakcję. I tym samym sami się definiują jako pionki w tej grze. Bo figurą może tu być tylko ktoś, kto z powszechnej emergencji nienawiści zdaje sobie sprawę.
Oczywiście są też tacy politycy jak Kurski czy Palikot. Ale to osobna kategoria – najemnicy. Więc z powodów oczywistych wojenna retoryka się ich nie ima. Kurski pełni w PiS rolę Palikota, tylko daleko lepiej od Palikota panuje nad słowami, stąd nie potrzebuje charakterystycznej dla popisów Palikota słoniowej dawki chamówy. I dlatego PiS nie musiało go wyrzucać.
Nie wycofuję się z tego, co wcześniej napisałem, konflikt między PO i PiS przybiera rozmiary wojny. Ale nie sądzę, żeby JarKacz nienawidził polityków PO. Wojen się nie wygrywa dlatego, że się nienawidzi przeciwnika. Wygrywa się je zimną krwią i żelazną dyscypliną. Fanatyczni dziennikarze pokroju Lisa czy Olejnikowej kiedyś się widzom znudzą.
W tej grze figurą nie może być Kluzik-Rostkowską ani też Poncyljusz, bo po prostu oni podchodzą do spraw zbyt emocjonalnie. Spora część polityków PO też ma tę słabość. Palikot był cenny dla PO dlatego właśnie, że był graczem. Był poza powszechną w polskiej polityce emergencją. Wyrzucając go PO wybiła sobie zęby. W PiS natomiast pozostał Jacek Kurski oraz Jarosław Kaczyński. Jest też Zbigniew Ziobro, do którego też powoli chyba dociera sens tej gry. W pobliżu zawsze czai się Antoni Maciarewicz, również niezły w te klocki pomimo etykietki oszołoma.
Sprytnym ruchem było wysunięcie przez PiS na prezydenta Warszawy fachowca, Czesława Bieleckiego. Myślę, że Kaczyński będzie ten manewr stosował coraz częściej. I z coraz lepszym skutkiem. Wbrew powszechnemu przekonaniu siła PiS nie opiera się na fanatyzmie wyborców. Opiera się na tradycyjnych wartościach, do których PiS się odwołuje. PO takimi stałymi wartościami nie dysponuje więc kiedy PiSowi uda się przełamać efekt emergencji, Platforma Obywatelska padnie z wielkim hukiem.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2546 odsłon
Komentarze
Re: Stand Alone Complex?
17 Listopada, 2010 - 01:32
Dość racjonalne podejście i świetne opracowanie. Bardzo trafne spostrzeżenie, daje do myslenia, że twórczość fatastyczno-naukowa, może mieć praktyczne zastosowanie i nie bierze się z pustosłowia!!! Gratuluję i dziękuję!!! Pzdr.
Jan Bogatko ...bardzo trafne
17 Listopada, 2010 - 07:42
Jan Bogatko
...bardzo trafne uwagi. Nienawiścią nikt jesze nie wygrał.
Pozdrawiam,
Jan Bogatko
Re: Stand Alone Complex?
17 Listopada, 2010 - 07:55
Ciekawe koncepcje, ale chyba niezbyt trafne - nie wszystkich daje się włożyć do jednego wora.
Przeciwnicy (wrogowie) J.K. dzielą się na kilka grup, według mnie na co najmniej 3.
1. Beneficjenci "układu" - tacy jak Michnik, który jest jednocześnie głównym rozgrywającym mediów, oraz głównym ideologicznym przeciwnikiem Kaczyńskiego.
2. Pretorianie tych z punktu 1, w większości są to dziennikarze, prawnicy (adwokaci, sędziowie, prokuratura), pracownicy naukowi głównie uniwersytetów (w dużej części to byli TW)
3. cała reszta czyli popularne lemingi lub wykształciuchy.
Według mnie Twoje porównanie jest adekwatne tylko do grupy nr 3.
Andrzej.A
Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A
Autor
17 Listopada, 2010 - 12:55
Spontaniczność jest nader rzadkim i właściwie nie samoistnym zjawiskiem, a zatem właściwie jej nie ma.
I nie trzeba tu uciekać się do teorii spiskowych, bo życie je przerosło, by widzieć istniejące mechanizmy, grupy wpływu, inspiracje i inne czynniki powodujące takie, a nie inne zachowanie ludzi i grup społecznych czy też ugrupowań politycznych. Jeżeli Palikot uznamy za gracza to obrażamy prawdziwych graczy, ci nie wychodzą z cienia. A Palikot to tylko nędzna kreatura, grająca w znaczone 3 karty, niski poziom sztuk karcianych. Porównanie Kurskiego do Palikota jest co najmniej nieeleganckie. Nikt jeszcze nie zabił systemu, on żyje dopóki żyją ludzie go tworzący i realizujący. Masz wiele racji, jednak przypadkowość i zbiegi okoliczności to nie wszystko. Zawsze istnieją mechanizmy i ludzie, którzy je tworzą i w nich funkcjonują. Nie zapominajmy też o prostym zjawisku - grupy interesu i to nie tylko w sensie finansowym, istnieją też inne korzyści.
Pozdrawiam
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
Znakomity tekst! Niestety
17 Listopada, 2010 - 13:07
Znakomity tekst! Niestety moje obawy budzi humanistyczny optymizm Autora co do zdolności samooczyszczenia społeczeństwa poprzez obserwację pozytywnych wzorców.Jedna z najbardziej zwięzłych i dosadnych definicji polityki jest taka:polityka to sztuka wskazywania wrogów(Talleyrand).Odpowiednio sterowana emergencja w konsekwencji prowadzi do histerii i totalitaryzmu a nie otrzeżwienia.Chciałbym się mylić ale historia tego dowodzi.
Pozdrawiam
dopalacz
fajny tekst
17 Listopada, 2010 - 20:11
taki inny,optymistyczny.Chyba wszyscy potrzebujemy tego czasami.