Sylwester, bodajże 2002/2003. Wychodzimy na podwórko, kolega męczy się ze sztucznymi ogniami, a gdzieś zza pleców jeden z podwórkowych meneli mówi do drugiego - "Jak ja lubię, gdy się komuś coś nie udaje". No właśnie.
Był sobie tygodnik "Wprost". Różne przechodził polityczne wolty, ale za czasów późnego Króla i Stanisława Janeckiego był całkiem niezły, choć pod koniec rządów tego drugiego...