Opowiadanie cześć XXIII
- Nikt skarbie…już mam śniadanie. Czy Paweł się obudził?
W tym momencie wszedł Paweł.
- Oczywiście już się obudziłem – uśmiechnął się przy tym tak jakoś wesoło.- Dzwoniłem do szpitala, podobno Magda jest już w lepszej formie, co prawda kontaktu nadal z nią nie ma, ale od strony fizycznej jest lepiej.
- To wspaniale – wykrzyknęła nazbyt entuzjastycznie Agnieszka – ciekawe, czy jak wyjdzie z tej katatonii będzie coś pamiętać. Bo jako dziecko nic nie pamiętała, nawet nie wiedziała, że jej rodzice nie żyją.
Po słowach Agnieszki zapadło milczenie, śniadanie też odbyło się w grobowym nastroju…jakoś nikt nie miał ochoty rozpocząć tematu, zwłaszcza, że przy stole siedziały dzieci.
Karol wstał pierwszy podziękował i powiedział, że chce coś sprawdzić. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco, ale on wzruszył jedynie ramionami. Nagle stał się wobec nich nieufny…czuł, że każde z nich mogło być katem Magdy…nawet Aga.
Wyszedł, rozejrzał się. Pomyślał, że warto by się udać na posterunek policji, tylko czy będą chcieli z nim porozmawiać. Był ciekawy, czy tamten pożar, bo nadal uważał, że to on zadecydował o obecnych kłopotach Magdy, był w jakiś sposób rozwiązany. Czy było to zwykłe zaprószenie ognia, spięcie instalacji, czy umyślne podpalenie? Szedł rozmyślając o tym, gdy usłyszał za sobą:
- Pan Karol Ambroziak?
Odwrócił się, za nim stał tamten policjant który ich przesłuchiwał.
- Tak, witam! Akurat się do pana wybierałem – uśmiechnął się Karol – właściwie na posterunek, bo wie pan, wiele rzeczy nie daje mi spokoju.
- O!- Zawołał policjant – to ma pan tak samo jak ja. Choć waszego kolegę sprawdziłem i rzeczywiście jest dwóch detektywów Pawłów Rewersów…zwłaszcza, że tamten starszy nawet ze mną rozmawiał. Śmiał się, że często ich mylą, choć on jest detektywem prowadzącym poważne śledztwa, a wasz znajomy typowym detektywem od spraw rozwodowych.
- Wie pan, to nie mój znajomy, tylko doktorostwa.
- Jestem Wiktor – policjant wyciągnął rękę.
- Karol – powiedział podając mu dłoń – rozumiem, że oczyściłeś mnie z podejrzeń?
- Tak, sprawdziłem cię, przyjechałeś pięć dni temu, nigdy nie znałeś poszkodowanej, ani nie miałeś żadnego motywu. Sorry, ale pogrzebałem w twojej przeszłości, wiem czemuś tu przyjechał.
- No, to chyba normalna procedura – uśmiechnął się słabo – i nie mam nic do ukrycia. Czasem tak się dzieje, że wszystko nagle sypie ci się na głowę, a małżeństwa czasem się rozpadają.
- Tak, ale ta twoja nieźle cię zrobiła? Przepraszam…już nic nie mówię, sam jestem rozwodnik, baba uciekła mi z innym gliniarzem, podobno byłem mało czuły.
- Rozumiem – powiedział Karol – a wiesz po co do ciebie szedłem?
- No, po co?
- Myślę, że to co się zdarzyło z Magdą, ma swój początek wtedy, gdy zginęli jej rodzice…rozumiesz tamten pożar.
Policjant spojrzał na niego, chwilę tak trwał, a potem powiedział.
- Skąd wiesz o pożarze?
- Od Agnieszki.
- Wiesz wtedy nie byłem jeszcze policjantem, miałem góra 14 lat, ale powinno być coś w archiwum o tamtym pożarze. Zwłaszcza, że to była sprawa nierozwiązana, jeśli pamięć mnie nie myli.
Ruszyli w stronę posterunku. Po drodze Wiktor powiedział mu, że w skrzyni były trzy trupy, dwa męskie i jeden kobiecy. Kobiecy był najstarszy, mógł tam być już z dziesięć – dwanaście lat. Potem jeden z tych męskich był tam około dziesięciu, a drugi jakieś dwa. Podejrzewał, że ten dziesięcioletni trup, to Janusz, ale wszystko się okaże po zbadaniu DNA.
Weszli na posterunek, jakiś młody policjant przywitał się z Wiktorem.
- Witam szefa i pana- zwrócił się w stronę Karola
- Mały – powiedział Wiktor – zrób dwa szatany i przynieś do archiwum, ok.?
- Jasne szefie, już się robi.
A oni ruszyli do piwnicy. Musieli znaleźć nierozwiązane sprawy z 68 roku, a to już była prehistoria. Przekładali delikatnie teczki, by nie zrobić większego bałagany, gdy Wiktor wykrzyknął z tryumfem.
- Jest „sprawy zamknięte” 1968.
- A jest tam ten pożar? – zapytał Karol
- Nie wiem, ale już sprawdzam. – Otworzył teczkę, na wierzchu leżała czarno-biała fotografia zwęglonych ciał. Potem fotografie obu rodziców Magdy. Obaj aż podskoczyli, gdy do archiwum wszedł policjant z kawą.
CDN...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 901 odsłon
Komentarze
Re: Opowiadanie cześć XXIII
15 Czerwca, 2009 - 15:14
Ale jakiś przyjazny ten policjant. Skumplowali się natychmiast. Zaniedbałem Twoje teksty z powodu choroby. Nawet swoje powieścidło już dawno tu nie publikowałem. Trzeba będzie do tego wrócić, bo zdusisz w zarodku moją mołojecką sławę. A zresztą duś Iwonko, co mi tam. Antybiotyki mnie pokonały.
Piotr W.
Piotr W.
]]>Długa Rozmowa]]>
]]>Foto-NETART]]>
Piotrusiu najsłodszy
15 Czerwca, 2009 - 16:31
biedaku, bu...że tak powiem, mam nadzieję, że już wszystko w jakim takim porządku. A policjant musi być przyjazdny wszak to lata dziewięćdziesiąte. Czekam na dalsze "Marioty", chcę uczyć się od mistrza....trochę za Tobą tęskniłam....
Buziaki najsłodsze.:D
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
ten policjant to był jeszcze w MO? a jego tatuś?
15 Czerwca, 2009 - 16:30
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
Liberalizm to lewactwo sklepikarzy (i alibi aferzystów).
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Tygrysie- Piotrusiu
15 Czerwca, 2009 - 16:34
ech...tatuś, zaraz to będę wyjaśniać...aleś dociekliwy.
Właściwie miałam to wyjaśnić w tym...ale zagadałam się z b. przystojnym und cudnym blogerem wczoraj.
Pozdro.:D
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
a, znam jednego cudnego blogera, ale ta sztuka o imieniu...
15 Czerwca, 2009 - 16:38
... DSC02292 też niczego sobie. ;-P
Dobrze że nie w SB, w każdym razie.
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
Liberalizm to lewactwo sklepikarzy (i alibi aferzystów).
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Ciszę się
15 Czerwca, 2009 - 19:18
żeś docenił.
Calusy/:D
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".