Opowiadanie część XLII

Obrazek użytkownika Iwona Jarecka
Kultura

Karol z Wiktorem spojrzeli na siebie, mierzyli wzrokiem Jakubczyka, który coraz bardziej tracił cierpliwość. Dopiero teraz skojarzyli, że Agnieszka zwracała się do niego Krzysztof, choć plakietka, którą nosił w szpitalu informowała, że nazywa się Wojciech Jakubczyk.

- Agnieszka – nie wytrzymał psycholog – masz zamiar robić tu spowiedź? Musimy się spieszyć, musimy się ich szybko pozbyć, Magdę miałaś mi dać, bym się mógł z nią pobawić – zniecierpliwienie z którym mówił rozbawiło Agę.

- Pamiętaj, co mi zawdzięczasz – spojrzała na niego zimno – na wszystko przyjdzie czas. Karolowi jestem winna wyjaśnienia, to od Wojtka najbardziej czarujący mężczyzna i wzbudziłam w nim uczucia, jak kiedyś w Wojtku, ale tamten mnie zdradził…jak ty – uśmiechnęła się smutno do Karola.

- Słuchaj Agnieszko – Karol chciał przedłużyć jej melancholię – jak cię zdradziłem? Po prostu widziałem, że Jurek cię bardzo kocha – kątem oka spoglądał na Wiktora, który skutymi rękoma próbował dostać się do przedniej spodni, chciał ściągnąć na siebie spojrzenia Jakubczyka i Agnieszki.
Niestety wysiłki Wiktora ściągnęły uwagę doktora.

- Poruczniku – zwrócił się do niego – nie ma pan po co szukać tych kluczyków, one są u mnie – i wyciągnął je z kieszeni pokazując z tryumfem. – Chyba nie liczył pan, że jestem tak naiwny?
Wiktor opadł bezradnie, jego ostatnia nadziej spełzła, spojrzał na Karola i Magdę. Magda nadal była w stanie zupełnej obojętności, mimo otwartych oczu, zacisnął szczęki, aż do bólu. Wiedział, że jako glina powinien lepiej to wszystko przygotować.

- Kończmy to – odezwał się znów Jakubczyk – a księżniczkę zostaw mi na deser.

- Jeszcze nie – dobitne zaznaczyła Agnieszka – najpierw on – spojrzała na Karola – musi mnie zrozumieć, że nie miałam innego wyjścia.

- To ja zabieram Magdę na górę, mam mnóstwo podniecających pomysłów – oblizał lubieżnie wargi – muszę jej jeszcze dać się napić mojego koktajlu, by była mi uległa, uległa aż do śmierci.- uniósł w uśmiechu kąciki ust, odsłaniając białe, zadbane zęby. Podszedł do Magdy i chciał ją wziąć na ręce.

- Zostaw ją zboczeńcu! – ryknął w bezsilnej złości Karol i ruszył mimo protestów wszystkich na Jakubczyka. Ten skierował lufę pistoletu w jego stronę i wypalił. Karol zgiął się i cofnął, poczuł rozrywający ból w ramieniu, nie mógł ruszyć ręką. Spojrzał w miejsce bólu, koszulę pokrywała coraz większa plama krwi. To go jeszcze bardziej rozzłościło, ale Agnieszka zareagowała:
- Dość! Ty – zwróciła się do Jakubczyka – nigdzie nie idziesz i zostaw ją w spokoju. A ty – spojrzała na Karola - masz - rzuciła mu swój pasek od sukienki. – Uciśnij miejsce krwawienia, musisz mnie wysłuchać do końca.

- O Boże! – usłyszeli głośne westchnienie Magdy i wszyscy skierowali wzrok w jej stronę. Siedziała, owijając się szczelnie w marynarkę Karola, tą, którą ją okrył, gdy ją rozwiązał. – Wybaczcie mi - skierowała wzrok na Karola i Wiktora – nie chciałam byście przeze mnie tu trafili. On – wskazała głową na Jakubczyka – to największy drań, a ona – spojrzała na Agę – to – zawiesiła głos i głęboko wpatrywała się w Agnieszkę – to moja przyjaciółka, która mnie nienawidzi. – Nikt się nie odzywał, wszyscy czekali na to co będzie dalej, nawet Agnieszka i Jakubczyk. – Ostrzegałam cię Karlo, trzeba było wyjechać, zamiast przechodzić ze mną na ty, ja jestem jak Hiob, a oni – wskazała głową na Agę i Jakubczyka, to mój Bóg i przekleństwo. Kłamałam cię, dla twojego dobra, bo dostałam ostrzeżenie, bałam się, że zrobią ci krzywdę.

Agnieszka chciała coś powiedzieć, może zaoponować, ale mimo bólu i rezygnacji, jaka na twarzy się malowała, spojrzała na nią tak, że ta zrezygnowała.

- Jasne, wiem, że to moją wina, że jestem odpowiedzialna za śmierć moich rodziców, nie pamiętam niczego z tamtego dnia, prócz bańki z benzyną i to też mgliście. Wiem, że Agnieszka mnie wtedy uratowała i jestem jej za to wdzięczna…

- Nie jesteś za nic odpowiedzialna – przerwał jej Karol wzburzony – tym cię karmiła przez te wszystkie lata? Jak mogłaś – zwrócił się do Agnieszki – wymuszać na niej poczucie winy i wdzięczności? Dowiedz się – mówił wzburzony do Magdy - że odpowiedzialną za śmierć twoich rodziców jest ona, nie ty. Ukartowała to z zimną krwią, ciebie też chciała widzieć w tym ogniu, bo rozczarowała się, że to ty jesteś córką swoich rodziców, nie ona. Jeśli czeka nas śmierć w tej piwnicy – spojrzał na ciemną plamę rozszerzającą się na jego ramieniu – to wiedz, że jesteś…jesteś, zaczął się jąkać, że chciałem, cholera, jesteś cudna, wiesz.

- Już dość – zasyczała wściekła Agnieszka, wyraz jej twarzy nie wróżył nic dobrego – a ja chciałam byś mnie pokochał! Nic wam już nie powiem, zginiecie jak Wojtek, Nina i Janusz.

Magda z niedowierzaniem patrzyła na Karola, potem spojrzała na Agnieszkę.

- Możesz mnie zabić, chyba będę ci za to wdzięczna, bo tego co ze mną robiliście, jak mnie ubezwłasnowolniliście lekami, tłumacząc, że to dla mojego dobra, a potem ten – wskazała na Jakubczyka – opowiadał co ze mną robił i że ma zdjęcia z tego, to chyba nie chcę żyć i kogoś swoją osobą unieszczęśliwiać. Ale za co chcesz zabić Karola, czy komendanta? Co zrobiłaś Januszowi, Wojtkowi i Nince? Też ich zabiłaś? Bo jeden z nich mnie kochał, a drugi pożądał, a Nina chciała mi pomóc? Kim ty jesteś? Myślałam, że to ten drań jest potworem, a ty…Jezu, a ja ci tak wierzyłam.

Agnieszka roześmiała się z satysfakcją, wszyscy widzieli obłęd w jej oczach, teraz osiągnął apogeum, jakby wyszła ze skorupy, napawała się zaskoczeniem Magdy, jakby przeżywała szczyt rozkoszy.

Usłyszeli poruszenie w górnej części domu.

CDN...

Brak głosów