Witaj szkoło
Łukaszek i Gruby Maciek szli coraz wolniej i wolniej. Wreszcie skręcili za róg i zatrzymali się w miejscu. Po drugiej stronie ulicy widniała szkoła. Ich szkoła.
- Idziemy? - zapytał ponuro Gruby Maciek.
- Idziemy - potwierdził w tym samym tonie Łukaszek i ruszyli przed siebie.
Szkoła przywitała ich radosną atmosferą. Z głośników szkolnego radiowęzła sączyły się dźwięki najnowszych, młodzieżowych przebojów. Szkolna młodzież była w szoku. Wkrótce wszystkich uczniów szkoły podstawowej zagoniono do auli, gdzie przemówił do nich dyrektor. Poprosił o wyłączenie komórek, przypomniał szkolny regulamin, przestrzegł przed wybrykami, zachęcił do nauki i przedstawił dwie nowe, młode osoby: panią pedagog (muzyka na wejściu to był jej pomysł) oraz nauczyciela od angielskiego.
- A teraz to, na co wszyscy czekali - powiedział dyrektor i podszedł do zasłoniętych tablic ustawionych na dwóch statywach.
- Plan lekcji! - wyrwał się jakiś pierwszak.
- A tam plan lekcji - machnął ręką dyrektor i odsłonił jedną zasłonę. Zgromadzeni zobaczyli rozpiętą na stelażu bluzę w kolorze niebieskim.
- Oooo - rozległo się na sali.
- To najnowsza wersja naszego szkolnego mundurka - oznajmił z dumą dyrektor. - Długo nad nim pracowaliśmy i powiem, że jestem dumny z osiągniętego konsensusu!
Grono pedagogiczne zaklaskało. Uczniowie nie.
- Czy ten mundurek będzie obowiązkowy? - zapytała dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Tak!
- Ale przecież mundurki szkolne nie są obowiązkowe - zauważył przytomnie Łukaszek.
- Nie są, ale kuratorium uznało, że warto mundurki dodać do naszego regulaminu szkolnego.
- Ten mundurek nie ma żadnych znaków... - zauważył ktoś.
- Ależ ma! Tylko odpowiednie! - rzekł dyrektor. - Nie ma żadnych symboli religijnych, żeby nie obrażać innych wyznań niż katolickie. Nie ma żadnych barw narodowych, bo to byłby szowinizm. Mamy tylko numer szkoły...
- ...i jest to faszyzm - dokończył ktoś z uczniów.
- Który to powiedział?! - darł się ze sceny dyrektor.
- No pewno! Tylko byście nas kontrolowali! Państwo policyjne! - padały okrzyki z sali.
- Zaznaczanie numeru szkoły na mundurku to szowinizm lokalny i nietore... lore... ancja! - przebił się głos Grubego Maćka.
- O nie! - mikrofonem zawładnęła pani pedagog, z drżącym głosem, płonącym wzrokiem i rozwianym włosem. - Nikt nie może zarzucić nam nietolerancji! Żadnej! Nawet seksualnej! Bo dolną część mundurka zrobiliśmy identyczną dla uczniów i uczennic! - i pani pedagog skradła show dyrektorowi odsłaniając pozostałą, drugą zasłonę. Tym razem przez salę przetoczył się nie jęk rozpaczy, lecz gwizd, buczenie i szyderczy chichot. Na stelażu były rozpięte stringi.
- Co to k***a jest?! My mamy chodzić w stringach?! - krzyczeli rozeźleni uczniowie płci męskiej.
- Jak ja będę w tym wyglądał?! - rozpaczał Gruby Maciek.
- Uważam... - mikrofon przejął nowy pan od angielskiego. - Uważam, że chłopacy w stringach wyglądają bosko, a na pewno lepiej niż dziewczęta.
Zapadła martwa cisza, przerwana sygnałem telefonu komórkowego.
- Prosiłem, żeby wyłączyć komórki - zdenerwował się dyrektor. - Czyja to? A, to moja.
Odebrał, porozmawiał chwilę i powiedział do mikrofonu:
- Przed chwilą zmienił się kurator. Mundurków nie będzie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 914 odsłon