Szpieżka
Niby wszyscy przygotowali się do roku szkolnego przez wakacje, ale chwilę wychodziły jakieś niedopatrzenia. Na przykład - nie ustalono jeszcze jakie będą podręczniki. Rodzice Łukaszka przezornie wstrzymali się z zakupami. Podobnie inni rodzice. Nauczyciele zostali zasypani gorączkowymi prośbami o zdecydowanie się.
- Może wcale nie będziemy mieć podręczników - rozmarzył się okularnik z trzeciej ławki kiedy to podczas przerwy klasa czwarta a wędrowała z jednego piętra na drugie. Dziewczyny rozmawiały o jakiejś aktorce, a chłopacy o tym, że polska reprezentacja piłki nożnej przegrała z Niue pięć do zera.
- Odpada - rzekł pobłażliwie Gruby Maciek. - Przecież do niektórych przedmiotów mamy już podręczniki. Będą nam kazali kupić do wszystkich i już.
- Poza tym zrobili nam szafki na książki - zauważył Łukaszek. - Nie ma szans, na pewno będziemy musieli kupić książki.
- Aaaahh - westchnął okularnik. - Ale tak fajnie jest mówić: psze pani, nie da się, nie mamy książek, nie może pani nic nam zadać...
Czwarta a wdrapała się po schodach na ostatnie piętro i zamarła. W zakamarku korytarza szamotała się jakaś ciemna postać. Szamotała i mamrotała.
Dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza zemdlała i poleciała do przodu. Czujne koleżanki zdążyły ją złapać zanim jej twarz zetknęła się z podłogą i odciągnęły ją do tyłu.
- Upiór... - okularnik z trzeciej ławki zaszczękał zębami.
- Milcz, nędzna fiucino - wyszeptał Gruby Maciek i na wszelki wypadek zakneblował okularnika.
Łukaszek czujnie wysunął się naprzód, ale w tym samym momencie tajemnicza postać również ruszyła i wyszła z cienia. Zobaczyli wtedy, że była to młoda kobieta. I że szamotała się ona, bo jedną ręką zapinała na sobie ich mundurek szkolny. W drugiej zaś trzymała telefon komórkowy i do niego coś mamrotała.
- Tak... Oczywiście... Już skończyłam się przebierać... Tak, to po to, żeby nie wyróżniać się z tłumu. I żeby nikt mnie nie rozpoznał... To co? Tak, jak się umawialiśmy? Dobrze... Tak, Tunezja albo Egipt... Nie, naprawdę, dalej nie da rady... Ale za to cała rodzina, tak jak pan chciał... Nie, to już zależy od pana, ile pan rozprowadzi dalej... Tak, mam dla pana jeden egzemplarz... Dobrze, to wchodzę...
Młoda kobieta wyłączyła telefon, podniosła z podłogi ciężką torbę i wślizgnęła się do najbliższej klasy. Czwarta a wstrzymywała oddech. Po dwóch minutach młoda pani wyjrzała ostrożnie i wyszła. Szła lżej, jakby jej torba nie była już taka ciężka jak tam wchodziła.
- Szpieżka! - zapiszczał okularnik z trzeciej ławki, który wreszcie wyrwał się Grubemu Maćkowi.
- Że co? Śnieżka? - zapytał Łukaszek.
- Szpieżka! Baba szpieg! Jest psycholożka od psychologa, to od szpiega jest szpieżka! - tłumaczył podekscytowany okularnik.
- Prędzej dilerka narkotyków - zauważył sceptycznie Gruby Maciek. - Kazała komuś rozprowadzać towar dalej...
- Oni tam są nadal w tej klasie - rzekł ochryple Łukaszek. - Jak ich złapiemy i wykryjemy to może nas zwolnią jutro z matmy?
Wizja zwolnienia z jutrzejszej matmy zadziałała i cała czwarta a wyraziła gotowość łapania gangu szpiegów i dilerów. Jedynie dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza leżała zemdlona z głową opartą o kaloryfer.
- Trzy, cztery! - zakomenderował Łukaszek. Runął na drzwi i czwarta a wpadła za nim do klasy.
W środku nie było żadnego gangu dilerów ani szpiegów. Był tylko pan do historii, z którym mieli mieć zaraz lekcję. Pan od historii bardzo się zdenerwował i skrzyczał ich, że wpadają do klasy jak banda dzikusów. A potem pokazał im nowiutką, grubą, ciężką i drogą książkę i powiedział, że właśnie wybrał podręcznik na ten rok szkolny.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1131 odsłon