Rajd przeciwko grzybicy stóp, część 3, ostatnia

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Łukaszek wraz ze swoim tatą szli niedaleko salonu samochodowego. Wprawne ich oczy dostrzegły gromadzący się tłumek, a uszy wychwyciły warkot motorów. Bez słowa podążyli w tamtą stronę.
Było tak, jak się spodziewali. Spod salonu ruszał kolejny rajd. Wśród pięknie oklejonych, bogato wyposażonych maszyn kręcili się zawodnicy w kombinezonach. Wśród nich był kolejny Znany Aktywista.
- Witam państwa! - zagrzmiał do mikrofonu dyrektor salonu. - Niedawno ruszał stąd rajd przeciwko grzybicy stóp. Miał on na celu objechać cały świat i informować społeczeństwo o tej jakże ważnej chorobie. Media, relacjonując jego przebieg będą podawać, że jest on przeciwko grzybicy stóp, co powinno zachęcić każdego do przyjrzenia się swojemu podwoziu...
Tłum zafalował niechętnie.
- W związku z tym, że tamten rajd spotkał się z tak dużym zainteresowaniem.... - kontynuował dyrektor. - I życzliwym przyjęciem... Wpadłem na pomysł kolejnego rajdu. Tak, ja sam. Otóż będzie to rajd przeciwko próchnicy! Nie, nie drzew. Tej w zębach. Niby banalna choroba i lekceważona, ale rocznie umiera na nią mnóstwo osób!
- Okradli mnie! - Łukaszek szarpnął tatę za rękę.
- O rany! - wystraszył się tata. - Z czego?!
- Z pomysłu! To ja wymyśliłem ten rajd! Z chłopakami!
Tata Łukaszka zmierzył oczyma dystans pomiędzy swoim synem a przemawiającym dyrektorem i doszedł do jedynego logicznego wniosku.
- To niemożliwe.
- Ależ tak!! - upierał się Łukaszek. - Rajd miał być po trasie Konin-Japonia!
- Dlaczego Konin? - spytał tata.
- Bo Gruby Maciek ma tam ciotkę....
- Rajd odbędzie się na trasie Konin-Japonia - oznajmił przez mikrofon dyrektor salonu. Tatę Łukaszka wbiło w chodnik.
- Dlaczego Konin? - spytał ktoś z tłumu.
- A dlaczego nie? - odbił zgrabnie dyrektor salonu.
- Skąd wiedziałeś którędy pojadą...? - zaskoczony tata Łukaszka spytał swojego syna.
- Bo mówię ci, że to ja wymyśliłem ten rajd!!! Ale ty mi nie wierzysz!!
- Jak ty wymyśliłeś rajd, przecież to niemo...
Łukaszek wyszarpnął swoją dłoń z uścisku taty i zniknął gdzieś w tłumie.
- Łukasz! - krzyknął tata i zaczął przepychać się przez ciżbę. Wpadł na jakiegoś faceta w stroju pracownika salonu.
- Nie widział pan chłopca? - spytał go tata Łukaszka.
- W rajdzie weźmie udział kolejny Znany Aktywista i jego koledzy! - oznajmił przez mikrofon pan dyrektor. - Krążyły plotki, że ktoś z zespołu pracowników miałby też jechać. To nieprawda. Muszą jechać profesjonaliści, którzy są w stanie sprostać ekstremalnym wyzwaniom!
- Co mnie jakieś tam dziecko - pracownik salonu spojrzał załzawionymi oczami na tatę Łukaszka. - Okradli mnie, rozumie pan?
- O rany! - tata Łukaszka odruchowo złapał się za kieszeń, w której miał portfel. - A z czego?
- Z pomysłu - pracownik salonu zabulgotał przez zapchany nos. - To ja wymyśliłem ten rajd!
- Pan też? - spytał zły tata Łukaszka. - Co tu się dzieje, do cholery?

Brak głosów