Prawdziwy horror, część 1
Nie wiadomo jak to się stało, ale większość horrorów jest do siebie bliźniaczo podobna. Spisek? Na sielsko żyjącą społeczność spada zagrożenie w postaci zmutowanych zwierząt, duchów, wariatów, maniakalnych morderców, kosmitów lub religijnych (czytaj: katolickich) fanatyków. Następnie następuje masakra, która kończy się albo śmiercią wszystkich, albo happy endem w postaci ocalenia kogoś, co jest podstawą do nakręcenia kolejnej części.
Zapewne z powodu kompletnie oderwanej od życia tematyki horrory cieszyły się w Polsce umiarkowanym powodzeniem. Do katolickich fanatyków przyzwyczaiły już artykuły "Wiodącego Tytułu Prasowego". a do reszty - artykuły w dzienniku "To, Co Jest". Dziwić mogło zatem dlaczego twórcy tego gatunku filmowego nie sięgnęli po bardziej życiowe inspiracje. Zwłaszcza w Polsce było ich bardzo dużo. Prawdziwe tematy, pełne prawdziwego, ogromnego, wieloletniego bólu i cierpienia. I nie wystarczy wspomnieć banalnego dentystę. Aż się prosiły o sfilmowanie takie tematy jak polska służba zdrowia. Jak Władcy życia i śmierci czyli orzecznicy ZUS. Jak gehenna spłacania odsetek kredytu. Jak zamknięty krąg pozwolenia na budowę. Czy wreszcie prawdziwy horror nad horrory - sobotnie zakupy w polskim markecie w towarzystwie kobiety.
I to właśnie miało czekać Łukaszka.
- Nie chcę! Mam lekcje do odrobienia! - bronił się przerażony.
- Jakie pilne dziecko - ucieszyła się mama. - Spokojnie, przecież my tylko na chwileczkę! Na pewno jeszcze zdążysz odrobić te lekcje! po prostu krócej będziesz siedział w internecie!
Łukaszek łypnął na mamę złym spojrzeniem i protestował dalej, ale jak to bywa - nikt go nie słuchał.
- Ubierz się! - ponagliła go mama.
- W co?
- Jak to: w co? Co ty masz, pięć lat, że się o wszystko pytasz?! Masz cała szafę ubrań. Załóż coś!
Łukaszek założył.
- No nie to! W tej zielonej bluzie chodzisz cały tydzień! Na pewno jest brudna!
- Mówiłaś, że...
- Ale nie tą! Ściągaj ją zaraz!
- Ała! Moje oko! Moje oko!!
- I załóż coś porządnego!
- Czyli co?
- No co ty dziecko jesteś... Nie! To nie! Przecież to się pruje! Ściągaj zaraz!
- To co mam założyć?
- Nnno... Załóż to. I szybko! Już jesteśmy spóźnieni!
Łukaszek został przez mamę wyholowany z mieszkania. Zastanawiał się czy jej powiedzieć, że ubrała go w bluzę, którą założył jako pierwszą.
I to był początek horroru. Dalsza w kolejności był jazda samochodem.
- Czemu wszyscy mi mrugają światłami?! - denerwowała się mama Łukaszka.
- A swoje włączyłaś? - spytał Łukaszek.
- Włączyłam!
- Ale włączyłaś długie - Łukaszek zerknął na tablicę wskaźników.
- A co, długie są za długie?
Kiedy Łukaszek tłumaczył mamie jak się używa świateł, przejechali zjazd do centrum handlowego. Z winy Łukaszka.
Prawdziwym horrorem było parkowanie w wykonaniu mamy Łukaszka. Nagłe zrywy! Mrożące krew w żyłach piski mechanizmów! Szarpiące nerwy pierdzenie opon! Mijanie sąsiednich aut o grubość lakieru! Nic dziwnego, że gdy wreszcie zaparkowali mama Łukaszka była wykończona.
- Idziemy na jakąś kawkę - zadecydowała.
- Ale czas...
- No to co! Czy ty nie widzisz jak ja się czuję?! Zakupy nie uciekną! Idziemy!
Kawa nie doszła jednak do skutku.
- Mijamy już drugą kawiarnię - zauważył Łukaszek.
- Ale w tych nie mają "Wiodącego Tytułu Prasowego" do czytania.
- A czy musisz czytać?
- Muszę!! Łukasz, nie denerwuj mnie! Ja mam tu swoją ulubioną kawiarenkę i... - mama zatrzymała się jak wryta. Kawiarenki nie było. Zamiast niej był sklep kolekcjonerski.
- Co to jest?
- Oj mamo, to takie sklepy, co dopalacze sprzedają...
- Wchodzimy! Może będą mieli "Wiodący Tytuł Prasowy"!
- Ale ty chciałaś kawę!
- Z kawy mogę zrezygnować. A jak trzeba będzie pić tego dopalacza, to ty go wypijesz!
Weszli. Okazało się, że sklep - o dziwo - nie handluje dopalaczami.
- Mamy w ofercie coś nowego - powiedział właściciel sieci sklepów, mający siedemnaście lat, szesnaście samochodów Porsche i żadnych związków z mafią. - Coś rewelacyjnego! Suszone sromotniki!
- Ale one nie są do jedzenia? - upewniła się mama Łukaszka.
- Oczywiście, że nie - właściciel przymrużył łobuzersko oko. - To do kolekcjonowania!
- A "Wiodący Tytuł Prasowy" pan ma? Do poczytania dla klientów?
- Nie. Ja się nie interesuję polityką!
- Ależ to jest właśnie gazeta dla nieinteresujących się polityką!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1155 odsłon