Kto pierwszy ten lepszy
Pani wicedyrektor zaczęła uczyć nowego przedmiotu - wiedzy o społeczeństwie. Na pierwszy ogień poszła klasa piąta a.
- Baczność! Ja chcę was uczyć nie tylko teorii, ale i praktyki - zadeklarowała pani wicedyrektor kładąc dłoń w miejscu biustu. - Kto z was umie rozbić namiot?
Zgłosił się okularnik z trzeciej ławki.
- Ty umiesz?
- Namiot nie. Ale umiem rozbić kubek, talerz...
- Ty idioto - rzekł z bezgraniczną pogardą Gruby Maciek, doświadczony kolonista, i rzucił w niego kulką papieru. - Namiot się rozbija znaczy stawia. Używa się do tego śledzi.
- Nie lubię śledzi - odezwała się dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza. - Czy może być filet z mintaja?
Gruby Maciek wybuchnął strasznym śmiechem i dostał naganę do dzienniczka.
- Nie wiecie jak się rozbija namiot? - spytała retorycznie pani wicedyrektor. - To jak wy chcecie strajkować w przyszłości?
- A po co? - spytał Łukaszek.
- A jak wy chcecie zarabiać bez strajkowania?
I tak się stało, że pod wieczór Łukaszek oznajmił swojej rodzinie, że jutro idzie trochę później do szkoły. Bo pożyczają namioty i idą ćwiczyć ich rozbijanie.
- Kiedyś uczyło tego harcerstwo, a dziś szkoła, pięknie - stwierdził zadowolony dziadek. - A gdzie będziecie je rozbijać?
- Pod ministerstwem finansów!
- Jedziecie do Warszawy? Czemu ja nic o tym nie wiem? - zdenerwowała się mama Łukaszka.
- Nie jedziemy, to ministerstwo jest tutaj!
- No tak, przecież dwa lata temu pootwierano wojewódzkie oddziały wszystkich ministerstw - przypomniał sobie tata Łukaszka i dodał z przekąsem:
- Aby być bliżej obywatela i walczyć z bezrobociem...
I następnego dnia piąta a ruszyła w szyku średniozwartym w stronę ministerstwa. Na czele szła pani wicedyrektor.
- Tylko nie zgubcie śledzi! Tylko nie upuśćcie namiotu! Baczność! - komenderowała co chwilę. Ale kiedy dotarli pod ministerstwo to zaniemówiła. Na pięknym skwerze pod gmachem bieliły się gęsto namioty.
- Ktoś był szybszy od nas - stwierdził poirytowany Łukaszek i zajrzał do najbliższego namiotu. - Dziwne. Pusty.
- Gdzie są wszyscy? - spytał wystraszona dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza.
- Ktoś ich pewno napadł, zabił i zakopał ciała w lesie - snuł rozważania okularnik z trzeciej ławki.
- Gdzie tu masz las, ty idioto - skrytykował go Gruby Maciek i się pobili. Bijąc się wpadli na jeden z namiotów i go przewrócili. Okazało się, że wewnątrz ktoś jest.
- Pan postawił te wszystkie namioty? Baczność! - huknęła na niego pani wicedyrektor. - Pan jest ekolog? Górnik?
- Nie, jestem z ministerstwa zdrowia...
- Ę? - spytała zaskoczona pani wicedyrektor. - I co pan tu robi? Pod ministerstwem finansów?
- Zajęliśmy ten teren w ramach akcji prewencyjnej. Ministerstwo finansów znowu obcięło nam limity finansowe na leczenie. Myślimy o strajku, lecz w tej chwili jeszcze nie strajkujemy i możemy odstąpić wam parę namiotów na białe miasteczko. Dla młodzieży w wieku szkolnej mamy nawet zniżkę!
- To pan... Odpłatnie?
- A jak! Zawsze to wpływy do kasy ministerstwa!
- A pod waszym ministerstwem są jakieś namioty?
- Tak, ministerstwa środowiska. To co, bierze pani jakiś namiot? Niech się pani szybko decyduje, bo nie będę tu sterczał cały dzień!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 807 odsłon