Dzień nauczyciela
Podnoszenie rangi zawodu nauczyciela rozpoczęto od nadania uroczystej uprawy związanemu z nim świętu. I tak oto czternasty października w szkole Łukaszka miał w swoim programie długi i bogaty program artystyczny. Dla Łukaszka, Grubego Maćka i okularnika z trzeciej ławki było to prawdziwe święto - nie dość, że nie było przez cały dzień lekcji to jeszcze nie musieli w niczym uczestniczyć. Wystarczyło, że Łukaszek raz zaśpiewał na próbie i już mu podziękowano ("to jest rap dziecko, a nie śpiew!"), a Gruby Maciek podczas próby recytacji wiersza zadudnił do mikrofonu "ja pierdolę, znowu się pomyliłem". A okularnik przyniósł papiery na ADHD.
Niestety, musieli pomagać przy przygotowaniach. Rysować dziękczynne laurki, wiązać paczki ze słodyczami, układać bony żywnościowe w kopertach i to wszystko pod czujnym okiem surowej pani od niemieckiego. Nie skarżyli się jednak. Woleli to niż lekcje i odpytywanie przy tablicy.
Przez cały dzień czternastego trwała akademia, grupy uczniów deklamowały, śpiewały, tańczyły, maszerowały, wręczały. Nauczyciele bawili się chyba dobrze, bo byli uśmiechnięci, bili brawo, a na końcu do mikrofonu podeszła sroga pani od niemieckiego.
- Bardzo wam dziękujemy drogie dzieci - powiedziała i się uśmiechnęła. I podziękowała nie tylko za tą akademię, za prezenty, ale też za to, że są, bo to one są celem ich działalności jako nauczycieli, że nie ma nic wspanialszego niż kształcić młodych ludzi, napełniać wiedzą ich umysły i uczyć postaw w życiu.
Pani mówiła krótko, ale z przejęciem i nawet Łukaszek z ekipą się wzruszyli. Nic dziwnego, nie słyszeli tylu miłych słów od Bożego Narodzenia.
Akademia się skończyła, uczniowie się rozeszli, a nauczyciele udali się do pokoju nauczycielskiego. Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki pokręcili się po okolicy i zamierzali właśnie wracać do domów, gdy pod szkołą zobaczyli srogą panią od niemieckiego. Koło niej stał samochód, w środku siedział ktoś za kierownicą, a pani od niemieckiego usiłowała zapakować otrzymane prezenty do auta.
- Chodźcie, pomożemy jej - krzyknął okularnik wiedziony falą rozpalonego na akademii uczucia i chłopcy rzucili się na pomoc.
Niestety, sroga pani od niemieckiego źle zrozumiała ich zamiar.
- Ej, czego tu chcecie szczeniaki?! Do was mówię! Stefan, chodź tu, przecież widzisz, że jacyś gówniarze chcą mnie okraść! Albo nie, zostań, bo ukradną samochód! Co to znaczy, że nie sięgną do pedałów?! Nie mówi się pedałów tylko gejów! No czekaj, sama to zapakuję! Znowu to samo gówno, co roku dają jakieś debilne laurki, albo jakieś idiotyczne cukierki! Co ja dziecko jestem, żeby cukierki wpieprzać?! Czego wy do diabła chcecie?! Czego?! Pomóc?! Już ja wiem, jak wy pomagacie! Zaraz któryś z was mi rąbnie portfel! A czego się spodziewać po was! Te szczeniaki to wszystkie takie same! Albo narkotyki albo z nożami chodzą! Milcz Stefan i nie wtrącaj się! Ty ich nie znasz tak jak ja! Cała szkoła jest ich pełna! Tych tępych, złośliwych mord! Tylko pyszczyć potrafią, uczyć się nie chcą, a zrób coś tylko takiemu, to zaraz przyleci z mamusią, co to wałki na łbie, makijaż na tłustym pysku, tipsy na pół metra, osiem klas i "Z jak Zofia", ale kurwa najmądrzejsza jest! I jeździ kurwa Mercedesem! I zawsze synalka broni! A gówniarzerii się nic nie chce, a zmuś ich do czegoś, to ci portfel zajebią, ubranie potną nożem, albo opony, albo samochód porysują! Strach pomyśleć co z takich wyrośnie! Albo jakieś penery, albo rapery, jedne gangstery! Łazi to jak małpa, kolczyki, tatuaże, papierosy, ubiera się jak lump, a zwróć kurwa takiemu uwagę, to tak odpyskuje, że strach zaczepić! Was to tylko batem pędzić, batem! Ej, ty! Zostaw tą siatkę! Człowiek się musi z tym tałatajstwem cały dzień męczyć! Stefan, ty mi kurwa nie wyjeżdżaj, że nauczyciele mają osiemnaście godzin na tydzień, dobrze?! Byś pouczył trochę, to zobaczył jaka to ciężka praca! Co ja mówię, praca! To jak pobyt w skrzyżowaniu więzienia z wariatkowem! No, pokażcie ręce! Nic nie wzięliście?! To spadajcie! Już! I nie dotykaj tego samochodu! Na pewno masz gdzieś tam schowanego gwoździa, którym zaraz porysujesz lakier!
Sroga pani od niemieckiego zapakowała wszystkie paczki do samochodu, usiadła koło męża i pojechali. Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik popatrzyli na siebie w szoku. Powoli poszli w stronę bloków.
- Chłopcy, możecie mi pomóc? - zagadnęła ich jakaś pani z mapą w ręce. - Którędy dojść...
Ale Łukaszek i okularnik minęli ją bez słowa nie odwracając nawet głowy. A Gruby Maciek wyciągnął w jej stronę rękę z wyprostowanym środkowym palcem.
- No co za niewychowani gówniarze - oburzyła się pani z mapą. - Was to batem by trzeba pędzić, batem!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 983 odsłony
Komentarze
Pani od niemieckiego...
14 Października, 2008 - 20:31
Dlaczego germanistki takie są??!!
To chyba wina
14 Października, 2008 - 22:10
tego twardego niemieckiego "r".
dzień nauczyciela
14 Października, 2008 - 23:48
Tak naprawdę to od jakiegoś czasu 14 października jest Dniem Edukacji Narodowej, ale czy to aż tak ważne (dla Pana)?
Jest Pan tak zafascynowany zapisaniem wyzwisk i inwektyw, że aż nasuwa się wniosek oczywisty - jest to pana codzienny język (smutne - na cóż się zdała pańska EDUKACJA?).
Pracuję w szkole, trafiłam na ten tekst wyszukując informacji o szkołach integracyjnych, bo ciągle pojawia się coś nowego. No cóż, nie spodziewałam się czegoś takiego...
Nie obraził mnie Pan, ale zrobiło mi się przykro. Wokół mnie jest tak wielu pedagogów -ludzi przeogromnego serca i wielkiej mądrości, że wstyd mi za Pana poziom (a właściwie brak poziomu...)i mam nadzieję, że nigdy tego nie przeczytają.
Pozdrawiam, Joanna
historyczny moment
14 Października, 2008 - 23:58
pierwszy raz ktoś skrytykował Brixena :)
czy fakt istnienia wielu pedagogów "ludzi przeogromnego serca i wielkiej mądrości" ma z jednej strony zabraniać krytyki nauczycieli chamskich, nieraz odreagowujących na dzieciach swoje frustracje i niepowodzenia, oraz po prostu takich, którzy minęli się z powołaniem, a z drugiej ma stanowić dla nich alibi? Tekst satyryczny zdaje się ma inne funkcje, niż bycie lukrowaną laurką. Ja w życiu trafiałem na bardzo różnych nauczycieli, fakt, że kilku było osobami bardzo porządnymi nie zmienia tego, że co najmniej porównywalna grupa byli to ludzie pozbawieni talentu, kultury a nieraz i wiedzy, nieraz wyrządzajacy swoim uczniom mniejszą lub większą krzywdę. I myślę, że każdy trafił w swoim życiu i na jednych, i na drugich.
Oczywiście daleki jestem od twierdzenia, że istnieje podział na złych nauczycieli i dobrych uczniów, ale to temat na inną rozmowę.
@Joanna
15 Października, 2008 - 07:50
Popełniłaś kilka błędów w swojej wypowiedzi.
Po pierwsze "Dzień Edukacji Narodowej" - akcja dzieje się za pięć lat i obowiązujące nazwy nie muszą mieć kontynuacji w przyszłości.
Po drugie, użycie inwektyw nie oznacza, że autor jest nimi zafascynowany, a tym bardziej, że jest to jego codzienny język. To po prostu środek stylistyczny.
Po trzecie, nie wierzę, że pracuje pani w szkole. Chyba, że od niedawna. Bo opisani przeze mnie belfrzy istnieją. Zresztą tacy ludzie istnieją nie tylko w szkolnictwie.
Po czwarte, nie wiem jak mógłbym kogokolwiek obrazić pisząc tekst o jakimś tam fikcyjnym nauczycielu. Gdybym napisał o pani X czy panu Y to jeszcze bym zrozumiał.
Po piąte jest to tekst satyryczny.