O latającej głupocie i innych takich.

Obrazek użytkownika mona
Kraj

Kochani, tytułem wstępu: co bym sobie nie zainstalowała, z mojego lasu nie mogę się do Was dostać, a jeśli już - to za minutę się rozłącza. Taki "mobilny" internet.

Ale dziś się uparłam, kombinowałam od godziny, potem "dałam komputerowi odpocząć", teraz kombinuję ponownie.
Jeśli się uda, to zamieszczę notkę, którą "salon" usunął dwukrotnie. "Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom". Oceńcie, co w niej było obrazoburczego, bo mnie cuchnie Mysią.
..................
.

"Gdyby głupota umiała fruwać" ( jak mówił doktor Strossmejer) - posłanka pod tytułem Pomaska nie musiałaby skakać przez barierki - latałaby jako ta gołębica. Tak, to ta zamiatająca pył spod Tuskowych stóp, zabierająca dekorację w postaci dzieciaczka do sejmu, robiąca karierę w ostrym stylu japiszona.
Ja wiem, że Niesiołowski, etc - ale o wariatach jakoś nie wypada. To raczej złożone z samej nienawiści upośledzenie, wykorzystywane przez cwaniaka, zwanego premierem. Potrzebny raczej kaftan.

Palikot skompromitował się sam, ale on uwielbia wychodzić na idiotę. To takie logo, jak te nieszczęsne, pomarańczowe świnki w tle, które mają personifikować członków jego partii, czy zwykłe zagrywki dla naćpanych lemingów "róbta, co chceta". Nie wiem, co mu zawiniły świnki, że je tak spostponował...

Ale jest w tym cyrku coś zastanawiającego.

Jest tak: PPP był członkiem PO, przyjacielem Komorowskiego, zaufanym człowiekiem Tuska. Z trybuny sejmowej oświadczył z całym przekonaniem, że Jarosław Kaczyński wysłał swojego Brata do Smoleńska - po śmierć.

To jest cytat.
Czyżby Palikot coś o tym wiedział? To jest materiał dla prokuratury, jak mniemam. Przynajmniej w normalnym kraju.

O posłance Pomasce będzie chwilkę poniżej, bo ona sama to tylko odprysk spraw.

Musi być trochę misz - maszu.

Najpierw o jej pryncypale, maestro od urągania ludziom w sposób mniej lub bardziej zawoalowany, oraz dający hasło do tegoż urągania. Tyle, że Pomaska jest zwykłym głupolem, a jej pryncypał poczytał sobie ( albo poczytał mu jakiś spec od PR) Schopenhauera- i teraz doskonale wie, jak - oszukańczym systemem - wmówić swoim "dziecko w brzuch". No i ta pogarda dla ludzi...

Jeśli jakiś leming również zada sobie ten trud i poczyta to samo, może się pozbędzie tej "ciąży pozamacicznej", którą ma w głowie. Byle nie po łebkach, bo w tej lekturze jest dużo więcej.

Czyż Tusk odpowiedział na choćby jedno z tysiąca pytań? Nie słyszałam. Widziałam tylko pogardliwe ziewanie i głupie miny. Uważnie patrzyłam: zacznie dłubać w nosie?

Tego, co demonstruje Tusk, takiej pogardy wobec obywateli, nie pokazywał nikt z tych, których świat już dawno potraktował "wymiotnie":
Jednak oni wszyscy, przynajmniej na użytek wewnętrzny, "uważali naród za godny szacunku", wart zalotów. I nawet pchając swoje narody w piekło wojny, mieli nadzieję że robią to dla "szczęścia milionów".

Zresztą...który z dzisiejszych przywódców zachowałby się tak, jak Tusk wczoraj? Wobec SWOJEGO narodu?

No, który?

Kiedy już był uprzejmy ruszyć chudy tyłek i wleźć na trybunę, doskonale zastosował schopenhauerowską zasadę odwracania kota ogonem i sprowadzania rzeczy ad absurdum, wykorzystując ( i zarazem profanując) wyrwaną z kontekstu myśl Lecha Kaczyńskiego.

Tyle, że za czasów .p. Prezydenta wydawało się, że nie ma innego wyjścia, jak dłuższa praca. Nie można było - tak, z kopa - iść na przekór Europie, od której oczekiwaliśmy wiele.
A już z całą pewnością Prezydent, nawet w razie najgorszego, nie miał na myśli tej "reformy" na sposób Tuska, z nonszalancją pokazująca wyraźnie - "mam was, polaczków, w miejscu dolno- tylnym. Nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczyć wam, o co biega - jesteście dla mnie bydłem roboczym".

Mam wątpliwości, czy nawet za tę cenę dostanie brukselski ochłap. Za dużo się nazbierało, żeby ktoś uczciwy brał za faceta odpowiedzialność. Oczywiście nie mam na myśli tych, którzy radzą pięć lat o prostowaniu bananów, albo ustawianiu kur przodem do wejścia, ale bez wątpienia trochę porządnych ludzi w tej Brukseli jest.

Dziś wszystko wzięło w łeb: pracujemy najdłużej, zarabiamy niemal najmniej - i psu na budę zdała się ta ofiara.

Tusk za jednym zamachem osiągnął dwa cele: rozdrażnił ( a jakże by !) Kaczyńskiego i poszczuł na niego tałatajstwo. To umie świetnie - i tylko to.

Swoją szosą - jeśli Jarosław Kaczyński wiecznie będzie właził w tę pułapkę, gdzie byle kto go kopie, bo akurat może - tak będzie zawsze. Nie zareaguje na "ZADZWOŃ DO NIEGO" - to ktoś przypomni chamskie chwyty rodem z Jakuba W. - bo tak podobno należy obecnie tutułować niejakiego Wojewódzkiego. Aż do zwykłego, spodziewanego skutku.

Jarosław Kaczyński powinien sobie ułożyć wieczorną mantrę - "żadne g...nie może obrazić mnie, ani mojego Brata, żadne g.... nie może..." - i nie odpowiadać osobiście, nawet gdyby obrażający podskakiwał na trybunie z nogą na szyi, żeby go zauważyli, żeby dopiąć celu manipulacji.

Nie wiem - Kaczyńskiego zawodzi wzrok, czy słuch? Tusk nie odpowiedział na ŻADNE pytanie, wszedł na trybunę wyłącznie w celu "kopania w klatkę".

Diabli kuszą JK? Już pisałam: niech znajdzie "młodego zdolnego do specjalnych poruczeń", bo osobiście z trampkarzami nie wygra. Polityk jest obowiązany walczyć, ale w swojej klasie, inaczej - "chodzić w swoich butach". Kaczyński w trampkach czuje się źle i w tej klasie nie ma szans. To tak, jak z frakiem - trzeba pokoleń, żeby nosić go z gracją i swobodą, tyle, że w drugą stronę. Bo zdeklasować się wcale nie jest łatwo.

To nie rząd Tuska przeszedł suchą nogą przez Morze Czerwone kryzysu. To Polacy przeszli - wbrew wszystkiemu, choć kraj "nierządem stał". Jeśli przeszliśmy naprawdę, bo Bogiem a prawdą - "nikt nie wie", po co Tuskowi i Rostowskiemu ten gangsterski skok na kasę. Chodzą w narodzie słuchy, że w kasynie byli, chodzą inne - że u wróżki, która im wyczytała z kryształowej kuli, że w Polsce nigdy już nie urodzą sie dzieci.
A licznik Balcerowicza bije i każdy sobie może bez lupy zobaczyć - po co oszustom ta wyrwana kasa. Nawet bandar - log rozróżnia chyba cyferki?

A dzieci?
Dzieci mają to do siebie, że rodzą się w czasach nadziei. Zerknijcie do roczników statystycznych. Jest jeden wyjątek: godzina policyjna, zwłaszcza połączona z wyłączeniami prądu. Więc nawet w czasie wojny polsko - jaruzelskiej było więcej urodzeń.

No, dobra - jeden cytat:
"Od 1989 r. nastąpił okres - wciąż pogłębiającej się - depresji urodzeniowej, obserwowany jest poziom reprodukcji nie gwarantujący prostej zastępowalności pokoleń. W 2001 r. współczynnik dzietności osiągnął wartość 1,29 (w 1990 r. wynosił 2,04)."

A przecież wtedy odnieśliśmy "wielkie zwycięstwo Okrągłego Stołu"!!!
Pewnie społeczeństwo tego nie dostrzegło...bo jakoś się załamało. Nasze dzieci zaczęły rodzić obywateli innym krajom.

Od razu dodam: trochę drgnęło w górę, kiedy zanosiło się na normalność, czyli - na wygraną PiS, czyli od 2004 r. Wtedy też spadła liczba samobójstw. Jeszcze do 2007 r. rodziły się dzieci z małżeństw zawartych wcześniej.
Potem runęło. I było coraz gorzej - aż sięgnęliśmy dna.

Póki co, bo te trendy zawsze są odwracalne. Ludzie zostali genetycznie zaprojektowani do przedłużania gatunku, jeśli tylko mają cień nadziei, że ma to sens. Jeśli tej nadziei nie ma, nawet zwierzęta nie rodzą młodych.

Od dawna było jasne: "demokracja" Tuska dzieli się nie tyle na koalicyjny rząd i opozycję, ile na warstwę cwaniaczków, czyli pretendentów do roli "noblesse de robe" ( to takie, mocno zresztą pogardliwe, francuskie określenie warstwy urzędniczej) oraz pogardzaną resztę.

Ostatnio wciąż się madrzę, ale...aż się prosi, żeby niektóre pojęcia wyjaśniać, jako że "historia historii" w Polsce...tu należy wirtualnie machnąć ręką. A ma być jeszcze gorzej.

No, więc z tą "szlachtą z sukni" było tak: szlachta z krwi miała właściwie zakaz pracy zarobkowej, już pominąwszy dyshonor. Czytający pamietają, jak chętnie nasi francuscy bohaterowie lteraccy brali sakiewki od ukochanych dam?
A ktoś to robić musiał: zawsze przychodzą "takie czasy", że trochę administracji jest potrzebne. Arystokracja miała pełnić urzędy honorowo, dlatego do urzędu przypisany był tytuł szlachecki. Ale kandydata musiało być na to stać, jeśli nie miał wystawać w hańbiącej kolejce do okienka w sprawie kasy.
To nic nowego: przed wojną polska dyplomacja także musiała mieć własne zasoby. Nowiutkie państwo nie mogło być bardzo hojne, a urząd wymagał " oprawy i dostojeństwa". Dyplomata w obszarpanych gatkach jest śmieszny.

A szlachta francuska ubożała.

Zamożna burżuazja ( zresztą nie tylko we Francji) kupowała sobie urząd: pan rzeźnik, pan szewc, pan kupiec... i tak nabywała związany z nim tytuł. Oczywiście rychło zaczęły ciągnąć za "szlachtą" ich plemiona. Nowotwór jest trudny do zwalczenia: w końcu zaczęły powstawać swoiste instytucje do "nic nie robienia", aby tylko wszyscy pociotkowie ( skąd my to znamy?) jakoś się załapali na urząd i tytuł.
Oczywiście daleko nie wszyscy wiedzieli, że "mówią prozą" , ale wszyscy wiedzieli, jak wykorzystać sytuację, aby z urzędników stać się "właścicielami państwa", przynajmniej na dostępnym obszarze. I nie pomogła pogarda wobec tych "noblesse". Chciwość była spiritus movens przelania tej krwi, w której tonęła Francja podczas Rewolucji.

Znamy podobną "szlachtę"? Znamy!

No, to już wiemy, jakim cudem powstała polska "szlachta de robe" - jakieś dzikie tłumy urzedników, mnożących w nieskończoność "okienka" do załatwiania najgłupszej sprawy, specjalistów od komplikowania życia, wyraźnie upojonych swoją władzą.
I od łaski chlebodawcy zależnych, wysysając po drodze każde pieniądze ze staczającego się państwa.

W mojej "okolicy" miejscowa władza nie ma konkurecji - i nikt tego nie pragnie. Ludzie znają "bakczyszowe ścieżki" na wylot. Co zrobią, jeśli z nową władzą przyjdzie masa kolejnych "wygłodzonych" ?

To trzeba zaorać i zacząć od początku - ale najpierw "głosujący nogami" muszą uwierzyć, że coś się zmieni.Inaczej - zostaną w domu. Dlatego sądzę, a raczej - wiem, że pyskowanie w sejmie niczego nie załatwi. Trzeba "pracy u podstaw".

No i doszliśmy do Pomaski.
Oto to głupie dziewczę "pokazało jęzor", czyli stwierdziło, że pod sejmem związkowców było za mało, lud się ugiął - więc się wścieka.

Agnieszko Pomasko, takich rzeczy się nie mówi. Ktoś to mógł usłyszeć!
Nikt Ci nie powiedział, że Duda liznął trochę "taktyki bojowej" i nie trzeba mu tłumów, żebyś latała od płotka do płotka?

Ale też - Duda politykiem jest w Warszawie. U siebie na Śląsku zrobi to, co zechcą jego ludzie! Jeden, nawet najlepszy komandos to "nec Herkules contra plures". Wystarczy chłopów z jednej kopalni, nawet bez "pyrlika i żelozka" w dłoniach, żeby mu wytłumaczyli, jak pokazać tę siłę, której tak pragniesz.

Mieszkałam tam wystarczająco długo, żeby to wiedzieć z całą pewnością.

I nie dziw się, że - mimo innych ustaleń - związkowcy NIE zareagowali na gadki o czekającym na Ciebie dzieciątku. W ich środowiskach japiszonów mało, a matka zostawiająca w domu trzytygodniowe niemowlę i latająca "z zadartą kiecą" robić politykę - nie zasługuje na miano matki. Im się to nie mieści w głowach - i masz farta, że Ci nie wytłumaczyli, co myślą o TAKICH matkach.

Gdyby ich kobiety odwaliły taki numer, to zrobiłyby to tylko raz, a wykład o macierzyństwie odbyłby się metodą odręczną. Z radosną aprobatą sąsiadów, a jakże!

Brak głosów

Komentarze

Nic nieobyczajnego nie znalazłem. Sama prawda, pięknie opisana. Do jednej tylko supozycji mam zastrzeżenie: naprawdę myśli Pani,że spece od PR obsługujący naszego premiera daliby radę przebrnąć przez Schopenhauera? Wątpię.
"Stefek Burczymucha" - to ich poziom. I to tylko metodą - kopiuj-wklej.

Vote up!
0
Vote down!
0

charamassa

#254630

Sorry, naprawdę muszę długo kombinować żeby tu wejść. Co do Tuska - podobno czyta Plutarcha, co w "skoku na władzę" mogło być przydatne. Ale Schopenhauer też.
Nie było mnie przy tym czytaniu, jednak facet tak rwał się do tej władzy, nie mając o niej pojęcia (bo niby skąd?), że mógł poczytać o "narzędziach".

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#254692

[quote=mona]Oceńcie, co w niej było obrazoburczego, bo mnie cuchnie Mysią.[/quote]

Dobry tekst potrafi być obrazoburczy sam z siebie.
Naga prawda boli.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#254650

Tyle, że wszyscy już tę nagą prawdę znają. Sprawa jest nie do obrony.

Vote up!
0
Vote down!
0

mona

#254694

I dlatego publikowanie dobrych tekstów staje się coraz trudniejsze.

Z drugiej strony coraz prościej napisać dobry i celny tekst - rządzą tacy debile, że cokolwiek nie zrobią, jest łatwy temat ; )

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#254919