Wspomnienia dziadka - brat partyzant.
thaer: Dziadku, wiele razy mówił dziadek o swym śp. bracie Milku. O waszych przygodach, kiedy byliście chłopcami, ale też i o tym, kiedy brat, będąc już młodym mężczyzną działał w partyzantce na terenach Mazur, a dokładniej okolic Węgorzewa. Jak do tego doszło, że dziadek wraz z rodzicami i rodzeństwem znaleźliście się właśnie na Mazurach i właśnie w Węgorzewie?
Mirosław Gruszka: Brat miał 13 lat, a ja 11 lat [Mirosław Gruszka rocznik 1935, brat Milek - 1933 - przyp. thaer]. Mój ojciec był wywieziony na roboty do Niemiec [Węgorzewo „wróciło” do Polski po II wojnie światowej – przyp. thaer]. No i potem jak front przeszedł, wojna się skończyła, ojciec tu po prostu pozostał. Pozostał na tych terenach. Potem przyjechał do nas do Białegostoku, które było naszym rodzinnym miastem i nas po prostu ściągnął tu z Białegostoku. Kiedy przyjechał do nas, porozmawiał z mamą moją, powiedział jak to wszystko wygląda. Potem znów wrócił do Węgorzewa, a my już kiedy się umówiliśmy co i jak, wtedy przyjechaliśmy. Było to w 1946 roku. Na... przed tym, przed Wielkanocą. Już wielkanocne święta 1946 roku obchodziliśmy tu [w Węgorzewie – przyp. thaer].
Jak już dorośliście i dziadek, i Milek, musieliście się zająć pracą. Czym się dziadka brat zajmował?
No jak już te szkoły jakieś tam pokończyli, to brat poszedł i pracował w straży pożarnej jako kierowca i mechanik. Chociaż młody taki był, to już był kierowcą – 19 lat miał, chociaż może i 18 lat, nie pamiętam tak dobrze. No i jak już skończył 19 lat, to jego po prostu zamknęli. Razem z grupą piętnastu bodajże. W straży pożarnej to praktycznie wszystkich strażaków zamknęli, oprócz komendanta.
A czy dziadek wie, jak to do tego doszło, że brat był w partyzantce?
No wiesz, dokładnie nie wiem, bo nie chwalił się tym, jak to było dokładnie. Nie mówił, przecież to nie było tak, że można było mówić na wszystkie strony. Oni mieli tą swoją organizację, to przecież tajne wszystko było, wiadomo, nie było legalne. Jak to oni kiedyś zorganizowali - dokładnie to nie pamiętam. Tylko później to już się orientowałem, że coś jest. Pamiętam, jak kiedyś pomagałem bratu kolbę dorabiać do takiego karabinku jego. Miał połamaną taką kolbę, w tym karabinku... taki francuski karabinek, ale nazwy już nie pamiętam. No ale pamiętam, jak na strychu w domu razem tą kolbę dorabialiśmy.
Jak wyglądało aresztowanie brata?
Jak aresztowali? To było tak. To było raniutko, tylko dokładnie teraz nie pamiętam daty. Rano... potem się dowiedziałem. Rano przyjechali, chyba o 5 nad ranem przyjechało UB do straży pożarnej, a oni byli na zmianie tak zwanej, oni tam spali jako zawodowi strażacy w remizie tej. I tego... no i ich po prostu stamtąd zabrali. Ja nie wiedziałem jeszcze nawet, nawet nikt nie wiedział, że ich już zgarnęli, bo do nas przyjechali [UB – przyp. thaer] do domu. Ja jeszcze spałem, bo to było wcześnie rano. Kazali mnie wstać, rodzicie już nie spali. No i kazali wstać i rewizję w domu zrobili. Przewrócili wszystko, cały dom do góry nogami jak to się mówi. Wzięli nawet, mama miała ciotkę w Ameryce i listy pisali sobie. Jak znaleźli te listy, to i je zabrali. I nawet zdjęcia co nam przysłali, te z Ameryki. No i potem ja myślałem, że brat nic nie wie, że u nas rewizja była. I ja, proszę ja ciebie, ubrałem się szybko, jak oni wyszli. No i poleciałem do straży pożarnej, myślę sobie, że jego uprzedzę. Ja dolatuję do straży, już tam ruch tego... i ja dopiero się dowiedziałem, że ich wszystkich zgarnęli. Ich w sumie razem było chyba z piętnastu. To nie wszyscy byli w straży, ale większość. Innych to powyciągali z domów, tych co nie byli w straży. Nawet jeden z nich był wtedy na szkole oficerskiej, poszedł. Był we Wrocławiu, tam na szkole, to jego zdjęli stamtąd. Jeden w Kętrzynie uczył się w jakiejś szkole, też go zdjęli. Ale to dopiero potem wyszło. No i zamknęli.
A jak wyglądała sytuacja po aresztowaniu? Proces był, tak?
No to najpierw przetrzymali ich w Węgorzewie. My się dowiedzieliśmy, że mają ich wywozić tu do Olsztyna, do więzienia. To rozumiesz, my polecieliśmy, ja jeszcze z kumplem, bo jego brat był też zamknięty w tej samej sprawie – taki Kucharenko. I myśmy polecieli tam. Weszliśmy, bo to Komitet Partii tam zaraz jest. Tam teraz obecnie jest sąd w Węgorzewie. To myśmy weszli na klatkę schodową, do takich okienek. Tam taki mur był i przyglądaliśmy się tam. Samochód podjechał ciężarowy pod plandeką. I tam słomy czy siana w tym było, w tej skrzyni rozesłane. No i ich tak po dwóch skutych wprowadzali na ten samochód i musieli się położyć tam na pace, na ziemi. Nie wolno było siedzieć ani stać, ani nic, tylko leżeć na tej słomie. No... i ich powieźli do Olsztyna. Jak ich zagarnęli, to był lipiec, jak dobrze pamiętam. Lato, ciepło. No i oni, jako że strażacy to byli w tych swoich drelichowych mundurkach, w trampkach brat był i w takiej koszulce gimnastycznej białej pod mundurem. A w styczniu była rozprawa, w Olsztynie. I myśmy się dowiedzieli, pojechaliśmy na tę rozprawę. No i jak ich prowadzali na rozprawę KBW [Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego – przyp. thaer] taka formacja, to byli dwójkami spięci w kajdanach, to w tych samych mundurkach co ich aresztowali wtedy w lipcu, byli teraz w styczniu. Tak jak ich zgarnęli, to tak stali. A mróz był jak cholera, pamiętam. Ja miałem golf, sweter taki ciepły. To jak zrobili taką przerwę w rozprawie, to pozwolili dla nas podejść i porozmawiać. No to ja zdjąłem z siebie ten golf i mu dałem. Sprawa się odbyła tam. Tego... wojskowy sąd, oficerowie jacyś w stopniu już tam majora, kapitana. Taki wielki stół sędziowski, długi i na tym stole porozkładana była ich broń jaką im zarekwirowali. Co kto miał. I potem ten sędzia pytał: „Czyje to?” Brał przykładowo jakiś pistolet czy karabinek, no to każdy, kogo to było, wstawał i mówił: „Moje”. No i brat się też do tej swojej broni przyznał. A za nimi, to jak oni siedzieli na tej ławie oskarżonych, to za każdym jednym siedział milicjant, pilnowali ich. No i potem jak sprawa się kończyła, to było, jak to się mówi, ostatnie słowo, aha i zapytała się sędzia: „Jaki oni mieli cel, co chcieli osiągnąć?” A oni mówili, każdy wstał osobno i mówił: „Ustrój komunistyczny obalić, zlikwidować.” No i tak odpowiadali, proszę ja ciebie. [śmiech]
I jaki wyrok dostał dziadka brat, a jakie inni z ich grupy?
Wyrok to tak. Ten cały ich szef, ten Purkiewicz, on jeszcze jest, żyje w Węgorzewie, już staruszek. On dostał 15 lat, były wyroki po 10 lat, po 8 lat. Brat dostał 7 lat, a wtedy miał 19 lat. Ale były i niższe wyroki, po 5 i po 3 lata. No i po wyroku oczywiście z powrotem do więzienia. Pierwsze jego więzienie to było, jak przewieźli go z Olsztyna do Barczewa. W Barczewie siedział. Jeszcze mówił, jak potem opowiadał, że tam jeszcze siedzieli Niemcy, co ich aresztowali i zamknęli po wojnie. No a potem wiesz, przerzucali jego. Do Jaworzna. W Jaworznie był i siedział w takim obozie więziennym. To było chyba 15 km od Katowic, to ich wozili i pracowali w kopalni. Jak brat opowiadał, to mieli normę, na każdego więźnia tyle i tyle węgla musieli wydobyć. I do czasu, kiedy tyle nie wydobyli, nie mogli zejść z miejsca pracy. Musieli dotąd robić, aż wydobyli to, co im przypadało. No i próbował ucieczki z tej kopalni. Jeszcze chyba z drugim jakimś więźniem. Przez wentylator, bo takie były w kopalniach, co im powietrze na dół podawały. No i oni jakoś się tam dostali po drabinkach takich w tym szybie na górę. Jak opowiadał, to taka buda stała na powierzchni, tam był ten wentylator. Brat mówił, że ten wentylator tak mocno chodził, że trzeba było się trzymać, żeby ich nie porwał. No i jakoś się wydostali na powierzchnię. Byli przy jakimś lasku, a jak brat mówił, to i tory było widać, i pociąg jak raniutko jechał, bo to rano było jak wyszli. Ale potem, jak się tak zastanowili, przemyśleli, to powiedzieli: „No gdzie my pójdziemy?” Wiesz, wtedy to były inne czasy, granice obstawione, co, mieli iść do NRD? Tam tak samo jak u nas, a może i gorzej. Wkoło to przecież same komuchy i kacapy. Na południu kacapy, bo to Czechosłowacja. To trzeba byłoby mieć coś nagrane, jakiś transport, bo to najlepiej to do Szwecji uciekać. Bo gdzie indziej? I tak przemyśleli i doszli do wniosku, że jednak się nie opłaci i wrócili się na dół do kopalni. [śmiech] No i tak... w 1952 roku jak go zamknęli, to siedział 3,5 roku do lata 1955, pamiętam, bo na jesień ja już do wojska szedłem. Całego wyroku nie odsiedział, bo wiesz, na gruźlicę zachorował. No i oni zwolnili go na leczenie, takie warunkowe, wiesz, zwolnienie na leczenie, ale już nie wrócił. No jak mówię, o ile dobrze pamiętam, to właśnie jakieś 3,5 roku siedział. No i wyszedł, ja do wojska, on w ten czas się ożenił zaraz też jak wyszedł. Zapoznał Danusię swoją.
Czy dotknęły dziadka oraz rodzinę dziadka represje czy też nieprzyjemności przez to, że brata aresztowano?
No oczywiście. Na drugi dzień po aresztowaniu brata, a ja już pracowałem. Pierwsza moja praca, to ja pracowałem w POM-ie [Państwowy Ośrodek Maszynowy – przyp. thaer]. W POM-ie pracowałem jako „kalkulator” tak zwany. Ja wydawałem karty pracy dla ludzi, potem obliczałem... i tam listę płac ustalałem, godziny pracy wyliczałem, no w ogóle, wiesz. No i ja tam pracowałem, ja młody chłopak byłem. Miałem ile? 17 lat wtedy, no a ojciec mój już robił w tym POM-ie jako cieśla stolarz [ojciec dziadka był góralem i znał się na ciesielce – przyp. thaer]. No i tam dorabiali części do młocarni, do snopowiązałek, takie drewniane rzeczy i elementy, to tam ojciec to robił. I ojca zrobili wcześniej, bo on wcześniej tam pracował ode mnie, to on był przewodniczącym Związków Zawodowych. No i jak brata zamknęli, to my na drugi dzień poszliśmy do pracy zaraz po tym aresztowaniu. I od razu dla nas kazali opuścić zakład pracy. Ten cały dyrektor POM-u powiedział: „Jesteście zwolnieni, proszę opuścić zakład”. Nawet nie dali ani pisma, ani nic, nie powiedzieli dlaczego, chociaż my się i tak domyślali dlaczego, bo przecież Milka aresztowali. No i musieliśmy opuścić zakład, bo co mogliśmy zrobić? Ojciec później nie mógł nigdzie pracy dostać tak oficjalnie. Jeździliśmy z ojcem po wioskach, bo on budowlaniec i cieśla był, to obory, to stodoły stawialiśmy chłopom. Ja, jak zanim z ojcem zacząłem jeździć, to próbowałem w innych zakładach pracę dostać. Mówili, że praca jest, ale jak dawali do wypełnienia taką ankietę personalną, bo to takie komórki personalne były, oczywiście to partyjni byli, i jak dali ankietę, bo trzeba było ją wypełnić, i jak się zorientowali, o co chodzi, to już od zaraz mówili: „Dziękujemy panu, nie potrzeba już nam pana”. Taka sytuacja trwała przynajmniej rok. Zanim mnie udało się po tym roku dostać normalną pracę, to mnie normalnie nachodziła milicja i UB w domu.
Jak to wyglądało?
Bo wiesz, młody byłem, u nas były zabawy, to tamto, na każdej zabawie byłem, bo młody chłopak. Siostra pracowała w sklepie, miała dojścia i kupiła mi taką marynarkę, jak to ich nazywali - „bikiniarze” takie nosili. No to siostra mnie taką marynarkę kupiła, spodnie, tego... no i ich szlag trafiał [milicję i UB – przyp. thaer]. No bo oni wiedzieli, że ja nie pracuję, a zawsze na zabawie, zawsze na jakieś piwko się parę groszy znalazło. Bo wiesz, matka ojciec byli, to przecież dbali, żeby syn nie dziadował. No raz wiesz.... aha, bo myśmy trzymali świnie tam w Węgorzewie. I mama zawsze gotowała ziemniaki dla świń i raz nastawiła cały kocioł tych ziemniaków dla świń, a że jak raz musiała wyjść na miasto, to powiedziała mi, że jak się ugotują, żeby wyłączyć. No i ona poszła na miasto, ja zostałem pilnować tych ziemniaków dla świń. Ja tak siedzę w domu, już te ziemniaki ugotowane, tak wziąłem kilka tych ziemniaków, obrałem z mundurków, soli sobie nasypałem i tak na kredensie w kuchni stoję i jem, bo lubię takie ziemniaki właśnie czasami zjeść. No i puka ktoś. Ja mówię: „Proszę” i wchodzi ubek. Powiedziałem, żeby usiadł, podałem mu krzesło, on usiadł. „Czy tu mieszka taki i taki?" - pyta. Ja mówię: „Tu”. No i on się mnie pyta, gdzie pracuję. Ja od razu skapował o co chodzi i mówię, że nigdzie, bo od roku nie pozwalacie mi nigdzie pracy dostać. A on zdziwiony się pyta, z czego zatem żyję? A ja już nie mogłem wytrzymać i te ziemniaki co jadłem, schowałem wcześniej, bo nie wiedziałem, kto idzie, a żeby wstydu nie było, że ziemniaki jem. Wziąłem te ziemniaki, jeszcze parowały, pod mordę mu podstawiłem i mówię „O, proszę, oto z czego żyję, ziemniaki wpieprzam”. [śmiech]
No i on się zmieszał, tylko chrząknął i nie wiedział co powiedzieć, bo jego wysłali pewnie, żeby wywiad taki przeprowadził. No jak pewnie im prawdę powiedział, że Mirek Gruszka ziemniaki świńskie wpieprzał. No i tak to było... wiesz.
A czy Milek mówił, jakie akcje oni robili jak działali w tej partyzantce?
Wiesz, to była tajemnica i on nigdy nic się nie chwalił ani nie opowiadał. Pewnie nie chciał, żebyśmy coś wiedzieli, żeby później nic nie mogli z nas wyciągnąć. Nawet jak wyszedł, to też nic nie mówił, bo pewnie dalej się obawiał, że coś tego... dla nas mogą być jakieś nieprzyjemności. A tajemnice swoje do grobu zabrał. Jeszcze paru z nich żyje i mieszkają w Węgorzewie, ale to już większość staruszki i ledwo co nawet chodzą.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
[Rozmowę przeprowadziłem z moim dziadkiem 25 czerwca 2010 roku. Postanowiłem zachować to, co jeszcze pamięta, aby nie zostało zatracone oraz zapomniane.]
tekst thaer, zdjęcia pochodzą z prywatnych zbiorów mojego dziadka.
Tekst ukazał się w najnowszej odsłonie POLIS MPC.
Zapraszam.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 7359 odsłon
Komentarze
zdjęcie 3
25 Lipca, 2010 - 19:45
Nie daje mi spokoju to zdjęcie. Co jest w tle? Albo co jest teraz, bo nie mogę umiejscowić tego w pamięci?
witam
25 Lipca, 2010 - 19:50
Najpewniej będzie to deptak nad kanałem w Węgorzewie tym który dochodzi do budynku poczty. Co w tle - nie wiem, Jak spotkam się z dziadkiem to go zapytam, za tydzień będzie okazja. (telefonicznie nie da rady, bo oryginały zdjęć są teraz u mnie, a pokazać trzeba)
Pozdrawiam.
witam serdecznie
25 Lipca, 2010 - 20:01
Też tak obstawiałem, czy ten budynek to ten gdzie kiedyś był sklep z cukierkami, szewc i fotograf?
Hmmm
25 Lipca, 2010 - 20:07
Naprawdę nie wiem, chyba za młody jestem aby wiedzieć, ale jak tylko spotkam się z dziadkiem zapytam i poproszę aby rozwiał wątpliwości. Nie mieszkam w Węgorzewie bywam tam parę razy do roku jedynie.
Pozdrawiam.
ok
25 Lipca, 2010 - 20:19
Ok, czekam niecierpliwie, bardzo lubię to miasto. Taka mała Polska, mieszkają tam ludzie z wszystkich stron Polacy, Ukraińcy, Niemcy, Białorusini, Litwini .
tak
25 Lipca, 2010 - 20:23
miasto jest naprawdę urocze, mieszanka narodowości, wyznań to wszystko buduje urok tego miasta. samo miasto niestety przez ostatnie 10 lat bardzo zatraciło na znaczeniu turystycznym na rzecz np. Giżycka a szkoda. Jednak liczę, że się to zmieni. Warto dodać że przed wojną węgorzowe posiadało jedną z pierwszych wypożyczali samochodów. Polecam piękne i ciekawe książki o mieście autorstwa nauczyciela i wychowawcy mojej mamy z liceum Pana Ryszarda Karuzo.
http://www.powiatwegorzewski.pl/inne.php?stat=3
dalej
25 Lipca, 2010 - 20:47
W Węgorzewie na cmentarzu jest(albo był) pomnik UB zabitych przez partyzantów, zapytaj dziadka o więcej szczegółów, czy to ich robota.
Dobrze
25 Lipca, 2010 - 21:08
A to mnie zaciekawiło. Wybadam sprawę i zapewne coś o tym napiszę gdy uda się mi coś ustalić. Samego pomnika nie kojarzę ale być może jest jeszcze.
Pozdr.
zdjęcie
4 Sierpnia, 2010 - 19:11
Witam. rozmawiałem z dziadkiem. To co zdjęcia 3.
Jest to nad kanałem blisko poczty w Węgorzewie. Dziadek mówił że jak go pamięć nie myli był tam sklep monopolowy.
CO do Ubeków zabitych przez partyzantów. Tu historia robi się ciekawsza. Dziadek mówił, że pomnik na ich "cześć" stoi na cmentarzu komunalnym, jak na ironię blisko grobu ojca mego dziadka. Mówił że za czasów jawnego komunizmu co roku czerwoni odprawiali przy nim swoje ideologiczne przemówienia. teraz już jest nieco zapuszczony, ale wcale go to nie uwiera.
Sami zabici przez partyzantów ubecy: szukano ich chyba rok. Znaleziono ich ciała w jakimś bunkrze po prawie roku. Podejrzewa się, że zostali zabici przez przesiedlonych z terenów Ukrainy polaków. Podobno wybrali się na polowanie i już nie widziano. Ale dokładnie jak to było dziadek nie wie. Nie wie też czy miała w tym udział grupa bądź osoby z tych aresztowanych przez UB wraz z jego dziadkiem.
Pozdrawiam.
Thaer
25 Lipca, 2010 - 20:22
Takie zapiski to jest to.Wszyscy powinni zapisac opowiesci zyjących w tamtych czasach,lub świadków tamtych dni.Jelity antypolskie nie opiszą tego.Historie dzieciom napiszą wg zamówienia. Pozdrawiam
Witam
25 Lipca, 2010 - 20:27
Uważałem, że moim obowiązkiem jest zapisanie tych wspomnień. Wiele razy dziadek o tym opowiadał, jednak dopiero teraz zrozumiałem, że ludzie nie młodnieją, tylko z roku na rok starzeją się. A warto rodzinne wspomnienia zapisać, aby ocalić je od zatracenia.
Pozdrawiam również.
Re wspomnienia dziadka
25 Lipca, 2010 - 20:42
Jak piękna jest PRAWDA.
Proszę pozdrowić dziadka.Tak niewielu już zostało świadków historii.
Pozdrawiam myślących.
mój zaś ś.p dziadek zaraz po wojnie...
25 Lipca, 2010 - 21:06
...razem z kolegą zdjął ze ściany w kolejowych warsztatach stolarskich portret Stalina i... nasrali na niego :):):) Inna sprawa, że potem przez rok się do siebie nie odzywali, ze strachu, że ten drugi sypnie (a można było za to nieźle beknąć). Każdy walczy jak umie i może. Chwaliłem się już, że dziadek zwykła tez pluć na telewizor, kiedy widział Gierka, albo Jaruzela... Coś mi chyba zostało w genach, bo ja też często ledwie się powstrzymuję, żeby nie ocharkać nowego, wielkiego LCD :):):):)
Zdjęcie dziadka w mundurze żołnierza Września (z babcią trickowo - ale czad - wkopiowaną na policzek) już chyba pokazywałem.
Ściskam!
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
:)
25 Lipca, 2010 - 21:10
Zapewne wiele takich śmiesznych historii i zabawnych pląta się po rodzinach i wspomnieniach z dawnych lat.
Pozdrawiam.
thaer!, po"wyzwoleniu" każdy , normalny* młody Polak reagował na
25 Lipca, 2010 - 21:30
nowe porządki tak jak ten młody strażak Milek!
W mojej rodzinie było tak samo.
pzdr
* normalny, czyli wychowany w polskości, z elementarnym wyniesionym z domu patriotyzmem.
antysalon
Uważam podobnie
25 Lipca, 2010 - 22:09
Też tak sądzę. Wielu pozostaje jednak bezimiennych bohaterów. Szukałem informacji na temat partyzantki z okolic Węgorzewa jednak nie znalazłem. Być może szukałem nie tam gdzie trzeba, a może nie mam po prostu dostępu do informacji które są. Postanowiłem przeprowadzić ten wywiad oraz spisać go na papierze. Bo ani ja nie znam "dnia ani oraz godziny", ani mój ukochany dziadek a 200 lat mu życzę.
Pozdrawiam również.
Co do rodziny
25 Lipca, 2010 - 22:14
zapomniałem dodać iż mój śp. pradziadek a ojciec mojego dziadka - Michał Gruszka - po którym noszę moje drugie imię - pochodzi z gór, nazwisko gruszka jest tam bardzo popularne, Kiedyś już po śmierci swego ojca mój dziadek tam pojechał po raz pierwszy w życiu. Wysiedli z babcią z PKS i szli z 1-2 km na miejsce gdzie mieli przybyć. Każdy napotkany miejscowy mówił do mojego dziadka - "Cześć Grucha!". Wiele razy dziadek opowiadał tą historię i mówił o tym jak wielkie było zaskoczenie, kiedy będąc tam po raz pierwszy w życiu każdy go witał po nazwisku. Okazało się że po prostu wszyscy są bardzo podobni do siebie.
http://www.moikrewni.pl/mapa/kompletny/gruszka.html
tu widać wielkie zagęszczenie Gruszków na południu kraju.
Pozdrawiam
thaer!, nie szukaj klasycznej partyzantki w okolicach Węgorzewa,
25 Lipca, 2010 - 22:35
Giżycka czy Ketrzyna, gdyż to nie były warunki na tego rodzaju działalność konspiracyjną.
Nie znajdziesz tam śladu po klasycznych oddziałach, zgrupowaniach, tak jak to było na Podlasiu, Podhalu, Białostocczyznie, Kurpiowszczyznie, czy lasach spalskich i lubelssczyznie.
Musisz brać pod uwagę owoczesne realia na tych terenach poniemieckich.
Wymieszanie ludności, niepewność, tymczasowość.
Potem dosiedlenie ludności z Bieszczad w ramach akcji "Wisła". Silne garnizony sowieckie!
A na dodatek rodziny repatriantów z wileńszczyzny i grodzieńszczyzny zdziesiątkowane i zastraszone wywózkami ich bliskich na Białe Niedzwedzie w r. 44 po Operacji "Ostra Brama".
Ta "partyzantka" Twego dziadkowego brata to właśnie takie małe grupki jednoczącej się patriotycznej młodzieży, żywiołu polskiego niegodzącego się z sowieckimi porządkami, przemocą, gwałtami, kradzieżą mienia, złodziejami w mo i w ormo.
Zbierali się, dyskutowali, sprzeczali się.
Gromadzili broń.
Pisali coś na murach.
Jakieś drobne ulotki.
Grupki zaprzysiężeń.
pzdr
antysalon
szukaj
25 Lipca, 2010 - 22:47
Jest tam do odkrycia jeszcze jedna historia. Węgorzewo było dużą stacją kolejową, po wojnie Rosjanie kradli wszystko co się nadawało, dlatego żeby to utrudnić nasi wysadzili mosty.
To racja
25 Lipca, 2010 - 22:49
dziadek wiele razy mógł jak całe linie kolejowe sowieci zabierali. Np linię do Królewca, która całkowicie została rozebrana.
thaer, czynili to na całych tzw Ziemiach Odzyskanych, wycinając
25 Lipca, 2010 - 23:22
wszystko co się da, pakowali na wagony i na wschód.
Tak na na całym Dolnym Śląsku rozebrali, rozszabrowali trakcje elektryczna z niemal wszystkich połączeń Wrocławia z -miassteczkami-kurortami w Karkonoszach.
pzdr
antysalon
Nie wątpię
25 Lipca, 2010 - 23:36
Kiedy porówna się stopień cywilizacji Niemieckiej z radziecką widać różnicę. do tej pory na tym komuniści zbijają swoją dobrą dobrą pozycję. Ludzie przesiedleni na tereny po "niemcach" mają często w głowach zakodowane że to właśnie dzięki sowietom trafili do cywilizacji i ich popierają. Zresztą wystarczy spojrzeć na po-wyborcze mapy kto gdzie i jak głosował.
Węgorzewo jako stacja zostało zmarginalizowana po wybudowaniu
25 Lipca, 2010 - 23:25
w Gierłozy jednej z głównych kwater Hitlera./dla ruchu pasażerskiego-oczywiście/
Ketrzyn zaś był b. ważnym węzłem kolejowym.
Po wojnie Sowieci rozkradli, rozebrali niemal doszczętnie połączenie Kętrzyn - Wegorzewo, oraz drugi tor Kętrzyn-Giżycko-Wydminy-Stare Juchy i do dzisiaj na tej trasie jest tylko jeden tor, pociągi muszą czekać na mijanki w Kętrzynie, Giżycku czy Starych Juchach.
pzdr
antysalon
Pozezdrze
25 Lipca, 2010 - 23:32
Należy pamiętać iż w Pozezdrzu znajdowała się siedziba Himmlera, oraz pamiętajmy o rejonie umocnień Mamerki, które są 100 razy lepiej zachowane niż Gierłoż. Tam warto pojechać. To tej pory są znaki aby nie zbaczać ze szlaków bo wkoło pełno min leży. Tam też i zapewne prowadziły linie kolejowe bo musiały. Tak więc znaczenia okolic Węgorzewa bym na rzecz Gierłoży nie porzucał.
Warto poszukać w necie o Mamerkach. Na tych bunkrach moja matula jeszcze w latach 70 tych grała w siatkę bo były tak duże i zupełnie niezniszczone. Do tej pory tam są i czekają na odwiedziny. Gierłoż przy tym się chowa :)
Pozdr.
stacja w Węgorzewie
25 Lipca, 2010 - 23:51
To była ważniejsza stacja, bo oprócz połączenia do Kętrzyna, czy Giżycka, było również do Gołdapi i jeszcze dwie linie, ale nie mogę znaleźć gdzie. Za to natknąłem się na takie zdjęcie, właśnie o ten budynek pytałem w zdjęciu 3.
http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:W%C4%99gorzewo.jpg&filetimestamp=20080908202833
ale to chyba nie ten
Antysalonie czyli
25 Lipca, 2010 - 23:50
już,już tylko 500 dni i będziemy druga Japonią.O take Polskę nam budowali po wojnie i buduja ci sami po pierestrojce.Ynteligencja,nie spotykana w świecie, a to jeszcze nie koniec.Pozdrawiam
Mam nadzieję
25 Lipca, 2010 - 22:48
Iż kiedy pomogę dziadkowi z wnioskiem do białostockiego oddziały IPN o udostępnienie dokumentacji wiele rzeczy się wyjaśni i będę mógł o tym napisać.
:)
25 Lipca, 2010 - 23:33
Wiesz co myślę o tym wywiadzie.
Dobrze, że i tu się ukazał.
Pozdrawiam
GosiaNowa
:) tak wiem wiem bardzo dobrze wiem :)
25 Lipca, 2010 - 23:39
Dobrze, że miałem możliwość przeprowadzenia tej rozmowy z moim dziadkiem. Z tego się najbardziej cieszę :)
Pozdrawiam serdecznie.
Doskonały dokument historyczny
25 Lipca, 2010 - 23:56
Gdyby udało się nam zebrać fundusze, to można by wydać takie historie w postaci książkowej.
Niestety, wydanie książki to około 30-40 tysięcy złotych.
Ledwo utrzymujemy serwer i portal.
Ale cóż pomarzyć można, prawda?
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
P.S.
W tej chwili zbieramy pieniądze na wydanie książki upamiętniającej katastrofę smoleńską (na podstawie wpisów blogerów opublikowanych w blogosferze).
Szczegóły wkrótce.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Witam
26 Lipca, 2010 - 00:02
Takich historii jest setki, a może i tysiące, a znaczna cześć z nich oczekuje za to aby pozostać spisana. Wiele prawdy pozostaje tylko we wspomnieniach i pamięci ludzi. Dzięki blogom możemy choć w małym stopniu prawdę tą udostępnić. Wielu z nas nigdy nie było i nie będzie mistrzem pióra. Ale wspomnienia naszych rodzin po stokroć przewyższają pisane na zamówienie teksty stalinowskich literatów przepełnione "słuszną poprawnością polityczną".
Pozdrawiam ciepło.
Dziękuje bardzo za pisanie na portalu
26 Lipca, 2010 - 06:01
Moim marzeniem byłoby zebranie sponsorów, którzy wyłożyliby pieniądze na 3-4 historyczne książki. W tej chwili we własnym gronie pracujemy nad szkicem książki upamiętniającej "katastrofę smoleńską".
Zdaje się, że nikt się nie przejął blogami, które miały całą artylerię twardych faktów, które można było użyć przeciwko PO. Zamiast tego wybrano przepychanki z Palikotami i stare, sprawdzone teksty w nucie "wojennej".
Tragedia, po prostu tragedia. Ręce opadają.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Re: Doskonały dokument historyczny
26 Lipca, 2010 - 06:14
czekam na nie z utęsknieniem
Oto kilka konkretów
26 Lipca, 2010 - 06:22
1. Koszt wydania książki 30-35 tys. (250 stron, nakład kilkadziesiąt tysięcy).
2 Koszt wydania skromnej książki 150 stron (nakład do 10 tysięcy) to 10.000 zł.
-każda ilustracja to dodatkowe koszty
-okładka to praca "ma": "państwo polskie zdało egzamin".
3 Zawartość: blogi opublikowane na niepoprawnych od 10 kwietnia do momentu zamknięcia materiału (październik? listopad 2010?)
4 Autorzy: Kataryna, Ścios, Gadający Grzyb, Nurni, Budyń i wielu innych.
Jednocześnie chcemy zachęcić jak najwięcej osób do napisania wpisu wiążącego się z katastrofą smoleńską.
Możemy również się zwrócić do autorów z salonu24, blogmedia24 i blogpressu.
Co Ty na to?
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Ilustracja książki
26 Lipca, 2010 - 06:56
Komorowski%20'panstwo%20polskie%20zdalo%20egzamin'_0.jpg
Co o tym sądzicie?
Pozdrawiam i czekam na opinie.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Re: Oto kilka konkretów...
26 Lipca, 2010 - 07:34
Danz, a czy książka nie mogłaby być wydana (na początek) w formie pdf-u? To możemy zrobić w 100% własnymi siłami...
Pzdr,
Jest to opcja
26 Lipca, 2010 - 07:55
Jednak prawdziwa książka, to zapis historyczny i coś z czym musiałyby się zmierzyć "polskojęzyczne media". Gra warta świeczki, że tak to określę.
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".
Re: jest to opcja...
26 Lipca, 2010 - 08:32
Danz, faktem jest, że co "prawdziwa" książka to nie to samo, co elektroniczna, ale... zapis historyczny może - przynajmniej na początku - żyć życiem elektronicznym po pierwsze, a po drugie "polskojęzyczne media" z niczym się nie muszą mierzyć, jak nie zechcą... Mogą przemilczeć, mogą wyszydzić... I jak się wtedy ma bilans zysków i strat?
A "życie elektroniczne" też ma wiele zalet, o których mogę szerzej, jeśli chciałbyś, nasunęło i się właśnie kilka pomysłów... nie do zrealizowania na papierze... Kontunuujemy?
(muszę spadać na jakieś 30 min)
Pzdr
Re: Oto kilka konkretów
26 Lipca, 2010 - 09:48
Pomysł jest bardzo fajny, porozumienie się z innymi platformami blogerskimi też wskazane. Co prawda od razu podniesie się lament, że przedstawia się jedynie jedną stronę medalu. Być może znajdzie się paru sponsorów.
Pozdr.
co ja na to?
26 Lipca, 2010 - 10:28
dziękuję.
w pomyśle widzę iskierkę nadziei na usamodzielnienie się i współpracę znanych i cenionych blogerów - integrację pro publico bono
dlatego jestem za.
kto to robi i gdzie?
Danz witaj
26 Lipca, 2010 - 22:26
Wiem że wszystko co tylko dotyczyło Smoleńska zbierał i ma Jarek Kefirek.On pisał bloga na onecie.Nie wiem czy go znasz.On napewno udostępni te materiały.Pozdrawiam
@ Danz
26 Lipca, 2010 - 22:42
Pomysł fantastyczny,nie da się zbyć milczeniem.
Ze względu na kreowanie POLAKÓW jako ciemnogrodu,to świetnie byłoby wydać tę książkę takze po angielsku.
To byłby strzał w samo serce szechterowalterowni.
W kwestiach faktograficznych, to kopalnią USYSTEMATYZOWANYCH danych jest strona www.smolensk-2010.pl
Pozdrawiam serdecznie
Re: Re: Doskonały dokument historyczny
26 Lipca, 2010 - 09:48
Dzięki.
Pozdr.