Nie tylko GW, nie tylko TVN - suplement na temat oszustw

Obrazek użytkownika Chłodny Żółw
Blog

Kilku Czytelników zdziwiło się, że wieszczę upadek  "Gazety Wyborczej".  Zdziwiłem się tym nie mniej od nich, bo jeśli dobrze pamiętam, upadku GW nigdy nie wieszczyłem.

Co prawda w wojnie o czytelników GW coraz wyraźniej przegrywa z "Faktem", ale i tak jej sprzedaż jest zastanawiająco duża i do czasu nim spadnie do zera, na pewno trochę wody w Rospudzie jeszcze upłynie...

"Wiodący tytuł prasowy" nie jest już tą medialną potęgą  sprzed kilkunastu, czy nawet kilku lat, z zupełnie innego powodu niż zmniejszenie nakładu sprzedawanych gazet. Środowisko dziennikarskie świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego teraz nie ma już chyba szansy na to, aby dziennikarze innych mediów przed opublikowaniem jakiegoś kontrowersyjnego materiału konsultowali się z GW ("wolno? nie wolno?") niczym  moja ulubiona "Dziennikarka Roku", Janina Paradowska  z Adamem Michnikiem.

Nie sugerowałem też, że GW oszukuje i popełnia błędy, zaś konkurencja zupełnie z błędów i oszustw zrezygnowała. Nie...

Co najwyżej dziwiłem się, że pozycja GW aż tak osłabła. No bo zamiast grzecznie zapytać o pozwoleństwo na podjęcia tematu, ludzie mediów bez ostrzeżenia zaczęli sobie opowiadac o siedmiu największych tegorocznych kłamstwach. No i dwa rzy padło na Gazetę jako tych kłamstw producenta. Conajmniej dziwne... 

Nie twierdziłem też, że za wrogimi wobec GW materiałami znów stała telewizja TVN.

W ramach rekompensaty za te wszystkie nieporozumienia przypomnę tylko, że w tym samym zestawieniu medialnych kłamstw znalazł się także TVN z niezawodnym (mój drugi ulubieniec!) Jackiem Pałasińskim. Dla przypomnienia...

"Redaktor Pałasiński opowiadał o katastrofie samolotu linii lotniczych Air France, który zniknął z radarów nad amazońską dżunglą. W tym samym czasie, za jego plecami, wyświetlane były przerażające sceny ilustrujące makabryczną katastrofę. Widzowie czołowej stacji informacyjnej w Polsce, słuchali relacjonującego dziennikarza i obserwowali... zdjęcia z serialu "Lost" (Zagubieni).

(fot. ABC.COM)

Redaktor Pałasiński nie był oczywiście świadom tego, że prezentowane przez niego zdjęcia pochodzą z filmowego studia. Dramatyczne fotografie pokazywały rozpadającą się od środka kabinę pasażerską. Jak przekonywał dziennikarz TVN24 - wykonał je pasażer, którego późniejszy los był nieznany".

Teraz mogli by oburzyć się na mnie fani telewizji TVN... Niesłusznie. Występy tego typu zdarzają się nie tylko walczącemu z chamstwem, kulturalnemu (KPCh)  panu Jackowi. 

Częściowo w obronie czci "naszych" dziennikarzy,  proponuję przyjrzeć się historyjce, która wydarzyła się w telewizji norweskiej...

"Norweska telewizja publiczna NRK zadziwiła widzów oglądających wiadomości sportowe, komentując "na żywo" mecz hokejowy sprzed 69 dni. Spotkanie Valerenga - Frisk, które zakończyło się wygraną gospodarzy 8:1, odbyło się 20 października, lecz było w tym tygodniu powtarzane, jako "mecz roku", na kanale TV2, największego konkurenta NRK. Komentatorzy telewizji publicznej zwykle oglądają mecze na kanale konkurencji i tym razem myśleli, że relacja jest na żywo. Komentatorka Karen-Marie Ellefsen, zachwycona wysokim wynikiem, komentowała na bieżąco spotkanie w najważniejszym wydaniu wiadomości sportowych. Lawina telefonów od widzów zaskoczyła dziennikarzy NRK. Odezwali się też działacze Valerengi, którzy zapewnili, że tego dnia ich klub nie grał żadnego meczu. Kierownik redakcji sportowej NRK Espen Graff przyznał, że "to była jedna z największych wpadek w historii naszego kanału".

 Teraz jest już chyba jasne, że godni uznania dziennikarze pracują nie tylko w GW. I nie tylko w TVN.

 

Brak głosów