zaduch
Miałem nadzieję że będziemy razem w dniu naprawdę smutnym - także dla tych, którzy organizują dyskoteki w Wielki Piątek, którzy na apel pismaków ze znanego szmatławca nie płakali po Tym, po Którym płakała cała Polska i chlubili się tym na swoich T-shirtach, którzy pogardzają śmiercią (oczywiście cudzą)i śmieszy ich albo drażni męczeństwo.
Nawet zwyrodnialcy, degeneraci i awangardowi twórcy kogoś przecie musieli stracić - choćby był to pies, nad którym lubili się poznęcać, zanim padł; nawet pozbawieni mózgów troglodyci, widząc, że to czy inne życie kończy się nieco inaczej, niż w grze komputerowej, musieli choć raz w życiu pomyśleć o swoim własnym umieraniu, zanim tę myśl odrzucili.
Nie wiem komu zależy na tym, żeby nie było ani jednego takiego dnia, w którym wszyscy, skazani na śmierć z chwilą poczęcia, zajmiemy się myśleniem o niej i wymianą naszych myśli, czy na poziomie pragmatycznym (hospicja, spalarnie zwłok), czy eschatologicznym, albo chociażby szkicowaniem testamentów, do niedawna zwanych "ostatnia wolą", zgodnie ze świeżo znowelizowanym prawem spadkowym.
Rozumiem, że wspominanie Nieobecnych nie może połączyć np. Rodzin Katyńskich i synalka pani poseł Nowickiej, Rodzin Smoleńskich i ministrów rządu Donalda Tuska, czy redaktora Urbana z panią Marianną Popiełuszko.
Skoro jednak w polskich nekropoliach - także w kwaterach czy alejach zasłużonych - spoczywają obok siebie prochy bohaterów i łajdaków, zrównanych kosą Kostuchy, nie jest chyba niemożliwe - a mnie się wydaje bardzo potrzebne-podjęcie próby uporządkowania w jakiś inny sposób, podobny do ogólnonarodowego referendum, naszej wiedzy o polskiej śmierci, i naszego o niej myślenia.
Istnieje taka wiedza o przyczynach zgonów - a jeśli idzie o nagłą śmierć w wypadkach drogowych otrzymujemy bieżące informacje aktualizujące równie regularnie, jak prognozy meteorologiczne : "w miniony weekend przybyło 52" i każdy może sobie prowadzić własną statystykę.
Za co umierali ci Polacy, których pozabijano, nie bardzo wiadomo, nawet jeśli zabijano ich niedawno i wiadomo nam -lepiej czy gorzej - gdzie i kiedy, albo nawet kto i jak to czynił; panuje jednak opinia, że byli zabijani za to, że są Polakami - i to dobrymi Polakami.
Niezależnie od różnic zdań, nie tylko między redaktorem Blumsztajnem i panem Korwinem-Mikke, co do tego, kto jest dziś dobrym Polakiem, można by chyba o tych wszystkich Polakach, których pozabijano z nienawiści - rasowej czy klasowej, czy jakiejkolwiek innej, w dniu Święta Zmarłych
pomyśleć ze smutkiem, jaki należy się ofiarom i jakoś ten wspólny smutek wyrazić.
Ponieważ przy innych okazjach wymienia się albo wylicza ofiary indywidualne albo zbiorowe, można by spróbować te trupy zsumować, żeby było wiadomo jak duża była ta ofiara; ilu Polaków straciło życie z obcej ręki w przeklętym wieku dwudziestym.
Moim zdaniem było ich wystarczająco wielu, by w narodowe święto Jedenastego Listopada mógł się w Warszawie odbyć Marsz Niepodległości, i by nie mogły go zakłócić bojówki inspirowane przez ośrodki antypolskiej dywersji.
Prowokowanie ekscesów, mających dostarczyć argumentów propagandzie, upowszechniającej wykreowany przez siebie, zdeformowany wizerunek naszego państwa i zniekształcone oblicze polskiego patriotyzmu, uważam za wrogi akt agresji zagrażający naszej niepodległości a nie tylko solennym obchodom wspólnego święta Polaków.
Jeśli funkcjonariusze niepodległego państwa zamierzają obronę prawa do świętowania tego dnia po swojemu oddać w ręce podatnej na prowokacje, radykalnej młodzieży, wezmą na siebie pełną odpowiedzialność za każdy przejaw jej radykalizmu.
Nie trzeba być specjalnie radykalnym, żeby na oskarżenie o faszyzm czy nazizm zareagować gwałtownie; skoro jakoś nie reaguje władza prokuratorska i sądownicza, pozostaje tylko bić oszczercę w mordę i patrzeć, czy równo puchnie.
Sam gotów byłbym to uczynić - choćby w imieniu tych ofiar rosyjskiego i niemieckiego imperializmu, które znałem i kochałem, wspominam w dzisiejsze smutne, polskie święto, i będę wspominał w Święto Niepodległości, za którą oddawali życie.
Nie wiem, czy któryś z nich nie był przypadkiem antysemitą albo homofobem, a kto wie, może nawet endekiem ?
Na szczęście nie muszę konsultować ani mojego smutku, ani mojego szacunku dla Tych, którzy oddawali życie z Polskę - ze szczeniakami z "Antify" czy z redaktorem "żydowskiej gazety dla Polaków" - choć łudzę się, że byliby zdolni ten smutek i szacunek podzielać, skoro też są Polakami.
Lekcji patriotyzmu nie oczekuję, a od jego weryfikacji mam własne sumienie - czego i PT "antyfaszystom" życzę.
Kończą się Zaduszki, ja też kończę, ale zaduch - trwa.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 694 odsłony