o zasłanianiu

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Humor i satyra

Duży kraj w sercu Europy (subkontynenty miewają serca w nietypowych miejscach) nareszcie otrząsa się powoli z paraliżującego lęku przed pojedynczym zbrodniarzem, niezresocjalizowanym niestety przez państwowy system penitencjarny, gdyż najtęższe głowy polityczne wymyśliły jednakowoż jakiś taki paragraf, który pozwoli go nadal pilnować na koszt podatników, gdy opuści zakład karny.

Przypuszczam,że koszty ochrony społeczeństwa przed groźną jednostką przebywającą na wolności nie będą mniejsze od (niemałych) kosztów utrzymania i pilnowania osadzonego, myślę więc nie bez obaw o skutkach budżetowych dalszej, twórczej implementacji owego nowego prawa.

Lista obywateli zagrażających społeczeństwu lub jakiejś jego części jest długa, a niektórzy szwendają się nie tylko po kraju i Unii, ale po całym świecie - jak choćby taki poseł Macierewicz, który ocierał się o zdradę stanu aż w Ameryce Północnej czy ojciec Rydzyk, który otarł się o nią w Brukseli, ale ma też kontakty z Ameryką Łacińską, nie mówiąc już o redaktorze Michalkiewiczu, który bywa na wszystkich kontynentach oraz w większości powiatów i nic, tylko szarga, nie bacząc na to, na jakie koszty naraża nasze demokratyczne i prawne państwo prawa, które musi wszak wszystkich swoich obywateli otaczać należytą opieką, a takich, którzy tego wymagają, opieką szczególną.

***

Niestety, zagrażający łączą się niekiedy we wspólnoty, nie tylko internetowe (nie wymagające stałej opieki jeśli przydzielić im inteligentnego tutora), ale też uliczne, które obserwować trudniej, zwłaszcza w akcji, gdy gęby uczestników są tak pozasłaniane, że tych na służbie nie zawsze można odróżnić od tych, którym nikt nie płaci - nawet wedle umowy śmieciowej.

Nic dziwnego, że sam Pan Prezydent, charakteryzujący się szczególną troską o ład w przestrzeni publicznej i dobro wspólne, skierował do ciała ustawodawczego stosowny projekt aktu prawnego - i zrozumiałe, że Sejm ochoczo się nad nim pochylił, bo decyzja, co można zasłaniać, a co musi być odsłonięte, ważna jest dla każdego obywatela.

Debata parlamentarna była ciekawa i bardzo pouczająca, choć osobiście wolałbym podyskutować o kwestii odwrotnej, bo nie jest mi obojętne, co odsłaniają przede mną - a tym bardziej co zasłaniają - tacy obywatele, których nikt nie podejrzewa o zbrodnicze skłonności, więc nikt przed nimi mnie nie strzeże - prócz sędziwego Anioła Stróża.

Niestety, decyzje o odsłanianiu i zasłanianiu zapadają poza zasięgiem moich uprawnień obywatelskich - i wciąż nie mam pojęcia, gdzie znajduje się obecnie Drugi Aneks do Raportu o likwidacji WSI (podobno zachachmęcony przez jednego z zainteresowanych) i nie wiem o czym rozmawiał w moskiewskiej kawiarni pan Arabski a na sopockim molo pan premier Tusk - że ograniczę się do tych przykładów.

Skoro bez tej wiedzy obywa się parę milionów obywateli, nie wypada mi się skarżyć czy też ponawiać pytania w tych kwestiach - i w wielu innych, które mnie ciekawią, tym bardziej, że nieustannie odsłaniane są przede mną takie obszary wiedzy, które interesują mnie mniej albo wcale, ale nie pozostawiają obojętnym, bo nie po to istnieje telewizja -publiczna i zaprzyjaźniona- oraz wolna prasa.

***

Niedawno dowiedziałem się, że ktoś ma otrzymać od Pana Prezydenta w czerwcu b.r. milion dolarów - trudno chyba oczekiwać od emeryta z budżetówki, żeby się nie wzruszył na taką wiadomość - więc z przejęciem rozważyłem moje szanse (długo rozważać nie musiałem) a następnie zadałem sobie odruchowe pytanie, skąd też Pan Prezydent weźmie taką kasę, skoro nie jest laureatem Nagrody Nobla, a pan minister Rostowski już nie pracuje w resorcie finansów; o możliwościach nowego ministra wiem niewiele.

Niebawem pojawiła się jednak w mediach inna informacja, wedle której dotarły w swoim czasie drogą lotniczą do Polski dwa kartony dolarów (tzw. cash), które - drogą lądową - dotarły następnie do samej Stolicy, a tam do rąk trzech uprawnionych niewątpliwie obywateli, którzy ich zawartość w kwocie piętnastu milionów USD odebrali.

Nie wiem czy numery banknotów zostały odnotowane przez funkcjonariuszy czuwających m. i. nad obiegiem pieniądza, ale mam nadzieję, że skoro owe dolary raz znalazły się w dobrych rękach, trafiać będą w takie nadal, nie tylko na Trzydziestolecie, a kiedyś ktoś opisze ich historię w formie dostosowanej do potrzeb i możliwości umysłowych człowieka epoki obrotu bezgotówkowego, który prawdziwego pieniądza w życiu na oczy nie widział i nie zobaczy.

Może to i dobrze, bo czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, a żałować pono nie czas nawet róż, kiedy kradną lasy.

AT

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.1 (4 głosy)